[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja też życzę ci wesołych świąt - rzucił ironicznie, przestępując z nogi na
nogę i przytrzymując z trudem paczki z prezentami. - Wyjechałem od rodziców
wcześniej, bo zapowiadali śnieżycę.
- Gdzie? - spytała Lisi, i rozejrzała się teatralnie. - Nie widzę żadnego
śniegu.
- Przepraszam - powiedział, domyślając się, że pewnie właśnie się
przebierała. - Może mnie jednak wpuścisz. Strasznie zimno tak tu stać.
Otworzyła niechętnie drzwi i wpuściła przybysza do środka.
Przecież obiecała sobie wcześniej, że postara się unikać utarczek w
obecności Tima, szczególnie tego dnia.
- Powiedziałaś mu? - spytał Philip zniżonym głosem.
- Jeszcze nie - odparła i przygryzła dolną wargę.
- Lisi, przecież miałaś cały tydzień! - żachnął się, patrząc na nią z
niedowierzaniem.
- 68 -
S
R
- Po prostu nie wiedziałam, jak mam mu to powiedzieć, niełatwo wyjaśnić
to trzylatkowi! Pamiętasz tego pana, który zjawił się w dniu twoich urodzin?
To twój tatuś".
- Nie musi to brzmieć tak...
- Tak prawdziwie? Westchnął.
- Więc kiedy zamierzasz to zrobić?
- Nie ja, Philipie. My. A przede wszystkim ty.
- Ja?!
- Tak, ty! Tobie pozostawiam przekazanie jej informacji, bo na pewno
ujmiesz to bardzo dyplomatycznie. - Poczuła, że gorące łzy napływają jej do
oczu i odwróciła się szybko, by ich nie zauważył. - Ja po prostu nie mam
pojęcia, jak mu to powiedzieć. Tim! - zawołała.
- Czy to znowu Zwięty Mikołaj? - odezwał się dziecięcy głosik, a potem
pojawił się Tim, który, biegnąc, o mało nie wpadł na gościa.
- Jesteś przyjacielem mamusi! - oznajmił triumfalnie, wpatrując się w
Philipa niebieskimi oczami.
- Tak i przyszedłem do was na herbatę. Nie masz nic przeciwko temu? -
spytał Philip.
- Czy Mikołaj przyniósł ci dużo prezentów? - dopytywał się chłopczyk.
- Nie - odparł Philip ponuro.
- A ja dostałem mnóstwo! Philip uśmiechnął się.
- Chcesz mi je pokazać?
Tim z zapałem pokiwał głową, z zainteresowaniem patrząc na kolorowe
paczki trzymane przez Philipa.
- A dla kogo są te prezenty? - spytał nieśmiało.
- Dla ciebie - roześmiał się Philip. - Może je obejrzymy, a mama pójdzie
się przebrać? - spojrzał pytająco na Lisi.
- Tak, zaraz do was przyjdę - rzuciła Lisi, zastanawiając się, jak Philip to
robi, że zawsze panuje nad sytuacją.
- 69 -
S
R
W sypialni obrzuciła krytycznie swoje odbicie w lustrze - praktyczny
beżowy stanik i majtki nie od kompletu, ale co za różnica! Nie zamierzała po-
kazywać się Philipowi w bieliznie! Drażniący głosik w głowie spytał, czy
przypadkiem nie miałaby na to ochoty. Owszem, nadal go pragnęła, lecz jej
życie było już wystarczająco pogmatwane. Po co się oszukiwać? Spędziła z
Philipem tylko parę godzin w łóżku, nic więcej. Włożyła szybko wytarte dżinsy
i jasnoniebieski sweter i nawet nie spięła włosów, nie chcąc zostawiać Philipa
zbyt długo sam na sam z Timem.
Zastała ich bawiących się kolejką, ale Philip obrzucił ją wściekłym
spojrzeniem.
- Wszystko w porządku? - spytała. Podszedł do niej, skinął głową w
kierunku kominka i spytał cicho, tak, by Tim go nie dosłyszał:
- Zawsze zostawiasz go samego przy ogniu, gdy stroisz się w pokoju
obok?
- Nie stroiłam się - odparła lodowatym tonem, wskazując gestem na swój
domowy strój. Jak śmiał ją już na samym wstępie krytykować! - Musiałam zdjąć
sukienkę, którą Tim ubrudził czekoladą.
- Lisi, został sam w pobliżu ognia! Uważasz, że to bezpieczne?
- Nastawię wodę na herbatę - odparła i ruszyła w stronę kuchni, a Philip
za nią. Stanął jednak w drzwiach, by mieć oko na Tima, wciąż zajętego nową
kolejką.
- Słuchaj, nie zamierzałem cię krytykować... - zaczął się usprawiedliwiać.
- A właśnie, że tak!
- Posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj! Myślisz, że nie nauczyłam go, że nie wolno
podchodzić do kominka? I innych rzeczy? Nie rozmawiać z obcymi, nie głaskać
zabłąkanych psów i tak dalej. Mam zabezpieczenie na górze schodów, nie
zostawiam otwartych butelek z chlorem i chowam w szafkach ostre przedmioty!
Nie traktuj mnie jak idiotki!
- 70 -
S
R
Philip patrzył bez słowa, jak Lisi przygotowuje herbatę. Rzeczywiście
miał szczęście. Mogłaby być niedbałą matką, uważać Tima za pomyłkę, która
zabrała jej młodość, wolność i zrujnowała życie. A ona stworzyła mu pełen
ciepła i miłości dom. Chłopiec był zadbany, radosny i rozwinięty intelektualnie,
jak można sądzić z rozmowy.
- Mogę w czymś pomóc ? - spytał pojednawczo.
- Idz przypilnować Tima - rzuciła kpiąco. - Poradzę sobie.
Skinął głową i wbił w nią intensywne spojrzenie.
- I teraz mu powiemy? - spytał.
- Przecież nie mam wyboru - westchnęła. Wiedziała, że nie może tego
dłużej odkładać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
- Ja też życzę ci wesołych świąt - rzucił ironicznie, przestępując z nogi na
nogę i przytrzymując z trudem paczki z prezentami. - Wyjechałem od rodziców
wcześniej, bo zapowiadali śnieżycę.
- Gdzie? - spytała Lisi, i rozejrzała się teatralnie. - Nie widzę żadnego
śniegu.
- Przepraszam - powiedział, domyślając się, że pewnie właśnie się
przebierała. - Może mnie jednak wpuścisz. Strasznie zimno tak tu stać.
Otworzyła niechętnie drzwi i wpuściła przybysza do środka.
Przecież obiecała sobie wcześniej, że postara się unikać utarczek w
obecności Tima, szczególnie tego dnia.
- Powiedziałaś mu? - spytał Philip zniżonym głosem.
- Jeszcze nie - odparła i przygryzła dolną wargę.
- Lisi, przecież miałaś cały tydzień! - żachnął się, patrząc na nią z
niedowierzaniem.
- 68 -
S
R
- Po prostu nie wiedziałam, jak mam mu to powiedzieć, niełatwo wyjaśnić
to trzylatkowi! Pamiętasz tego pana, który zjawił się w dniu twoich urodzin?
To twój tatuś".
- Nie musi to brzmieć tak...
- Tak prawdziwie? Westchnął.
- Więc kiedy zamierzasz to zrobić?
- Nie ja, Philipie. My. A przede wszystkim ty.
- Ja?!
- Tak, ty! Tobie pozostawiam przekazanie jej informacji, bo na pewno
ujmiesz to bardzo dyplomatycznie. - Poczuła, że gorące łzy napływają jej do
oczu i odwróciła się szybko, by ich nie zauważył. - Ja po prostu nie mam
pojęcia, jak mu to powiedzieć. Tim! - zawołała.
- Czy to znowu Zwięty Mikołaj? - odezwał się dziecięcy głosik, a potem
pojawił się Tim, który, biegnąc, o mało nie wpadł na gościa.
- Jesteś przyjacielem mamusi! - oznajmił triumfalnie, wpatrując się w
Philipa niebieskimi oczami.
- Tak i przyszedłem do was na herbatę. Nie masz nic przeciwko temu? -
spytał Philip.
- Czy Mikołaj przyniósł ci dużo prezentów? - dopytywał się chłopczyk.
- Nie - odparł Philip ponuro.
- A ja dostałem mnóstwo! Philip uśmiechnął się.
- Chcesz mi je pokazać?
Tim z zapałem pokiwał głową, z zainteresowaniem patrząc na kolorowe
paczki trzymane przez Philipa.
- A dla kogo są te prezenty? - spytał nieśmiało.
- Dla ciebie - roześmiał się Philip. - Może je obejrzymy, a mama pójdzie
się przebrać? - spojrzał pytająco na Lisi.
- Tak, zaraz do was przyjdę - rzuciła Lisi, zastanawiając się, jak Philip to
robi, że zawsze panuje nad sytuacją.
- 69 -
S
R
W sypialni obrzuciła krytycznie swoje odbicie w lustrze - praktyczny
beżowy stanik i majtki nie od kompletu, ale co za różnica! Nie zamierzała po-
kazywać się Philipowi w bieliznie! Drażniący głosik w głowie spytał, czy
przypadkiem nie miałaby na to ochoty. Owszem, nadal go pragnęła, lecz jej
życie było już wystarczająco pogmatwane. Po co się oszukiwać? Spędziła z
Philipem tylko parę godzin w łóżku, nic więcej. Włożyła szybko wytarte dżinsy
i jasnoniebieski sweter i nawet nie spięła włosów, nie chcąc zostawiać Philipa
zbyt długo sam na sam z Timem.
Zastała ich bawiących się kolejką, ale Philip obrzucił ją wściekłym
spojrzeniem.
- Wszystko w porządku? - spytała. Podszedł do niej, skinął głową w
kierunku kominka i spytał cicho, tak, by Tim go nie dosłyszał:
- Zawsze zostawiasz go samego przy ogniu, gdy stroisz się w pokoju
obok?
- Nie stroiłam się - odparła lodowatym tonem, wskazując gestem na swój
domowy strój. Jak śmiał ją już na samym wstępie krytykować! - Musiałam zdjąć
sukienkę, którą Tim ubrudził czekoladą.
- Lisi, został sam w pobliżu ognia! Uważasz, że to bezpieczne?
- Nastawię wodę na herbatę - odparła i ruszyła w stronę kuchni, a Philip
za nią. Stanął jednak w drzwiach, by mieć oko na Tima, wciąż zajętego nową
kolejką.
- Słuchaj, nie zamierzałem cię krytykować... - zaczął się usprawiedliwiać.
- A właśnie, że tak!
- Posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj! Myślisz, że nie nauczyłam go, że nie wolno
podchodzić do kominka? I innych rzeczy? Nie rozmawiać z obcymi, nie głaskać
zabłąkanych psów i tak dalej. Mam zabezpieczenie na górze schodów, nie
zostawiam otwartych butelek z chlorem i chowam w szafkach ostre przedmioty!
Nie traktuj mnie jak idiotki!
- 70 -
S
R
Philip patrzył bez słowa, jak Lisi przygotowuje herbatę. Rzeczywiście
miał szczęście. Mogłaby być niedbałą matką, uważać Tima za pomyłkę, która
zabrała jej młodość, wolność i zrujnowała życie. A ona stworzyła mu pełen
ciepła i miłości dom. Chłopiec był zadbany, radosny i rozwinięty intelektualnie,
jak można sądzić z rozmowy.
- Mogę w czymś pomóc ? - spytał pojednawczo.
- Idz przypilnować Tima - rzuciła kpiąco. - Poradzę sobie.
Skinął głową i wbił w nią intensywne spojrzenie.
- I teraz mu powiemy? - spytał.
- Przecież nie mam wyboru - westchnęła. Wiedziała, że nie może tego
dłużej odkładać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]