[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podszedł do telefonu, podniósł słuchawkę i wystukał numer dyrektorki szkoły
podstawowej w Bighorn.
Pani Jameson zdziwiła się, słysząc w słuchawce głos Powella Longa. Nigdy przedtem,
nawet kiedy Maggie zadarła z jakimś uczniem, Powell nie interweniował.
- Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego pozwala pani, aby pedagog wyzywał dziecko od
leni i głupków? - zaczął bez wstępów.
- Słucham? - odezwała się dyrektorka.
- Maggie mówi, że pani Hayes nazwała ją leniwą i głupią - wyjaśnił. - Proszę
poważnie porozmawiać z tą nauczycielką. Nie chciałbym osobiście przychodzić do szkoły.
Czy wyraziłem się jasno?
Pani Jameson znała Powella Longa. Obiecała porozmawiać z Antonią w poniedziałek.
I dotrzymała słowa, aczkolwiek niechętnie.
- W piątek, już po pani wyjściu, zadzwonił do mnie ojciec Maggie Long - zaczęła
dyrektorka. Antonia siedziała sztywno vis - a - vis niej. - Twierdzi, że użyła pani w stosunku
do jego dziecka obrazliwych słów, że nazwała pani Maggie leniwą i głupią. Każdy
nauczyciel, z wyjątkiem pani Donalds, miał kłopoty z tą małą. Niemniej pan Long nigdy
dotąd nie interweniował. Zastanawia mnie to.
- Nie nazwałam jej głupią - zaprzeczyła Antonia spokojnym tonem. - Uprzedziłam
jedynie, że jeśli będzie odmawiała wykonywania prac domowych, a na sprawdzianach
oddawała czyste kartki, to nie zda do następnej klasy. Nigdy nie stawiam dobrych ocen za nic.
Nigdy też nie faworyzowałam żadnego dziecka.
- Nie wątpię - zapewniła ją pani Jameson. - Opinia, jaką otrzymałam ze szkoły w
Tucson, jest bardzo pochlebna. Rozmawiałam nawet z dyrektorem, który bardzo żałuje, że
panią stracił. Ma bardzo wysokie zdanie o pani inteligencji i kwalifikacjach.
- Cieszę się. Nie wiem, jak postępować z Maggie - przyznała Antonia. - Ona mnie nie
lubi. Przykro mi z tego powodu, lecz nie wiem, jak zaskarbić sobie jej sympatię. Gdyby była
tak chętna do współpracy jak jej koleżanka, Julie... Julie Ames to wzorowa uczennica.
- Julie jest kochana - zgodziła się dyrektorka. Splotła dłonie i oparła je na brzegu
biurka. - Muszę panią spytać o jedną sprawę, pani Antonio - rzekła.
- Czy możliwe, że nieświadomie odgrywa się pani na Maggie za dawne krzywdy?
Słyszałam o pani zaręczynach z jej ojcem... To małe miasto - dodała przepraszającym tonem,
widząc, że Antonia zesztywniała.
- To i owo obiło mi się o uszy. Wiem, że matka Maggie rzucała na panią
oszczerstwa...
- Wciąż są ludzie, którzy wierzą w te kłamstwa - odparła Antonia. - Moja matka
zmarła, bo nie mogła wytrzymać presji psychicznej...
- Nie wiedziałam.
- Chorowała na serce. Wyjechałam, żeby nie dawać powodu do dalszych plotek. Moja
mama nie otrząsnęła się po tym skandalu. - Antonia zamilkła, podniosła głowę i zmusiła się
do uśmiechu. Wypadło to jednak słabo. - Byłam niewinna, ale zapłaciłam wysoką cenę.
- Przepraszam... Nie powinnam była o tym wspominać - sumitowała się dyrektorka.
- Przeciwnie. Ma pani prawo wiedzieć, czy celowo gnębię jakiegoś ucznia.
Znienawidziłam jej matkę za to, co mi zrobiła. Do ojca Maggie żywię podobne uczucia. Mam
jednak nadzieję, że nie jestem aż tak złą kobietą, żeby kazać dziecku cierpieć za winy rodzi-
ców.
- Nie oskarżam pani o nic takiego - żachnęła się pani Jameson. - Sytuacja jest jednak
delikatna. Pan Long ma w tutejszej społeczności ogromne wpływy. Jest zamożnym
człowiekiem, a o jego wybuchowym charakterze krążą legendy. Nie raz urządzał publiczne
awantury. Zagroził, że jeśli nie rozwiążemy problemu, pofatyguje się osobiście, by z panią
porozmawiać. - Dyrektorka zamilkła i uśmiechnęła się słabo. Po chwili ciągnęła: -
Skończyłam czterdzieści pięć lat. Całe życie ciężko pracowałam, żeby coś osiągnąć. Gdybym
straciła posadę, byłoby mi bardzo trudno znalezć inną pracę. Mam męża inwalidę i syna w
college'u. Błagam, niech pani mnie nie naraża na zwolnienie.
- Nigdy nie dopuszczę, żeby ktoś niewinny płacił za moje czyny - zapewniła ją
Antonia. - Pierwsza bym złożyła wymówienie - dodała. - Pan Long ma błędne wyobrażenie o
tym, jak jego córka jest przeze mnie traktowana. W rzeczywistości dziewczynka przysparza
wiele problemów wychowawczych. Nie odrabia pracy domowej, na sprawdzianach oddaje
czyste kartki, bo wie, że nie mogę jej do niczego zmusić.
- Niestety. Doskonale to wie. Poskarży się ojcu, a on wywrze presję na członków rady
szkoły. Orientuję się, że przynajmniej jeden z nich jest jego dłużnikiem, a pozostali trzej po
prostu się go boją. - Odchrząknęła. - Nie ukrywam, że ja także się go boję.
- Czyli w Bighorn nie ma wolności słowa, tak?
- Jeśli ta wolność słowa narusza jego interesy - przyznała pani Jameson. - Powell Long
jest na swój sposób tyranem. Chociaż nie można mieć mu za złe troski o własne dziecko.
- Nie można - przytaknęła Antonia i westchnęła. Jej sytuacja była, mówiąc oględnie,
niezręczna.
Miała swoje własne kłopoty i żyła w ciągłym lęku. Jednak nie bala się Powella.
Bardziej bała się o swoje zdrowie.
- Postara się pani być bardziej wyrozumiała dla Maggie? - spytała pani Jameson.
Antonia uśmiechnęła się do niej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl