[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doprowadzała go do szaleństwa. Wszedł w nią powoli, z rozkoszą wsłuchując
się w ciche pojękiwania. Jej piersi kołysały się w rytmie jego ruchów.
Uwielbiał, kiedy tak mocno go obejmowała, by nie stracić równowagi. Kiedy
objęła go nogami w pasie i wciągnęła głębiej, myślał, że od razu eksploduje,
więc cofnął się i pieścił jej wargi pocałunkami.
Och, R. J. szepnęła roznamiętnionym głosem.
Wiedział, że szybko osiągnie rozkosz. Wbiła paznokcie w jego skórę i
poruszała się coraz szybciej. R. J. czuł siłę jej orgazmu, a kiedy do niej
dołączył, o mało nie przewrócili się na kanapę. Wciąż trzymając Brooke w tej
samej pozycji,
R. J. zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku. Miała zamknięte oczy,
długie rzęsy ocieniały zaróżowione policzki. Jej włosy rozsypały się na
poduszce wokół głowy, wargi miała czerwone i rozchylone.
Co za widok mruknął.
Lekko uniosła powieki. W jej zielonkawych oczach ujrzał uśmiech,
który wywołał w nim dziwne doznania. Prawdę mówiąc, doświadczał
mnóstwo obcych dotąd emocji. Czy tak wygląda miłość?
Umościł się na poduszce obok Brooke, która już prawie odpłynęła w
sen. Był gotów zrobić to samo, gdy sobie uprzytomnił, że najpierw powinien
zdjąć prezerwatywę. Wtedy właśnie zdał sobie sprawę, że kochali się bez
102
R
L
T
zabezpieczenia.
Brooke obudziła się i ujrzała pierwsze leniwe promienie słońca
zaglądające przez ciężkie zasłony. Spała jak zabita. Ten rodzinny obiad
kosztował ją tyle nerwów, że zwaliło ją to z nóg. A może uciekła w sen przed
trudną prawdą, którą miała wyznać kochankowi? Odwróciła głowę, ale łóżko
po drugiej stronie było puste.
Zerknęła na zegarek. Minęła szósta trzydzieści.
R. J.? Nie wyglądało na to, żeby był w łazience, a drzwi sypialni
były zamknięte. Próbowała przytulić głowę do poduszki, ale niepokój nie
pozwalał jej zasnąć. Wstała z łóżka, wyjęła z szafy szlafrok i wyszła z
sypialni.
Salon był pusty, podobnie kuchnia i druga sypialnia. Drzwi do gabinetu
były zamknięte. Jej kochanek nie należał do rannych ptaszków, zwykle
wstawał w ostatniej chwili, gdy już musiał gnać do pracy. Nie słyszała, by
rankami pracował w domowym gabinecie. Może pojawiły się wieści na temat
jego matki?
Znów poczuła znajomy ucisk w żołądku. Czy R. J. zdał sobie sprawę, że
to ona rozmawiała z policją?
Jesteś tam?
Dobiegł ją szelest i dzwięk odsuwanego krzesła, a potem drzwi
otworzyły się szeroko. R. J. był poważny. Brooke czuła, że krew odpływa jej
z twarzy. On już wie.
Przepraszam, nie chciałam...
To nie twoja wina. To ja spieprzyłem sprawę.
Co? spytała zmieszana.
Wsunął palce w zmierzwione włosy.
To ja miałem się zabezpieczać, więc to moja wina, że nie włożyłem
103
R
L
T
prezerwatywy.
Brooke otworzyła usta. Była tak podniecona, że o tym nie myślała.
Ja też o tym zapomniałam.
Mogłaś zajść w ciążę.
Te słowa na moment zawisły w powietrzu. Brooke położyła rękę na
brzuchu, jakby już nosiła tam dziecko.
Nie mogę uwierzyć, że byłem tak głupi. Z jego tonu wynikało, że
ewentualna ciąża to nic dobrego.
Brooke zawróciła do salonu. Przez jedną irracjonalną sekundę cieszyła
się z możliwości zajścia w ciążę. Teraz widziała, że jej kochanka to przeraża.
To także moja wina. Powinnam była ci przypomnieć.
Zawsze ja o tym myślałem, więc mogłaś się spodziewać, że tym
razem było tak samo. Zawahał się. Pewnie nie bierzesz pigułki?
Nie. Powinnam była pójść po receptę, ale wszystko działo się tak
szybko... Szalony romans wyklucza tak prozaiczne sprawy jak myślenie o
antykoncepcji. Poza tym od tak dawna nie była w związku, że o tym nie
myślała.
R. J. potrząsnął głową.
Nie potrzebujemy teraz dodatkowych zmartwień. A skoro mamy już
komplikacje związane z nieślubnym synem ojca, na pewno oczekiwałaś, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
doprowadzała go do szaleństwa. Wszedł w nią powoli, z rozkoszą wsłuchując
się w ciche pojękiwania. Jej piersi kołysały się w rytmie jego ruchów.
Uwielbiał, kiedy tak mocno go obejmowała, by nie stracić równowagi. Kiedy
objęła go nogami w pasie i wciągnęła głębiej, myślał, że od razu eksploduje,
więc cofnął się i pieścił jej wargi pocałunkami.
Och, R. J. szepnęła roznamiętnionym głosem.
Wiedział, że szybko osiągnie rozkosz. Wbiła paznokcie w jego skórę i
poruszała się coraz szybciej. R. J. czuł siłę jej orgazmu, a kiedy do niej
dołączył, o mało nie przewrócili się na kanapę. Wciąż trzymając Brooke w tej
samej pozycji,
R. J. zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku. Miała zamknięte oczy,
długie rzęsy ocieniały zaróżowione policzki. Jej włosy rozsypały się na
poduszce wokół głowy, wargi miała czerwone i rozchylone.
Co za widok mruknął.
Lekko uniosła powieki. W jej zielonkawych oczach ujrzał uśmiech,
który wywołał w nim dziwne doznania. Prawdę mówiąc, doświadczał
mnóstwo obcych dotąd emocji. Czy tak wygląda miłość?
Umościł się na poduszce obok Brooke, która już prawie odpłynęła w
sen. Był gotów zrobić to samo, gdy sobie uprzytomnił, że najpierw powinien
zdjąć prezerwatywę. Wtedy właśnie zdał sobie sprawę, że kochali się bez
102
R
L
T
zabezpieczenia.
Brooke obudziła się i ujrzała pierwsze leniwe promienie słońca
zaglądające przez ciężkie zasłony. Spała jak zabita. Ten rodzinny obiad
kosztował ją tyle nerwów, że zwaliło ją to z nóg. A może uciekła w sen przed
trudną prawdą, którą miała wyznać kochankowi? Odwróciła głowę, ale łóżko
po drugiej stronie było puste.
Zerknęła na zegarek. Minęła szósta trzydzieści.
R. J.? Nie wyglądało na to, żeby był w łazience, a drzwi sypialni
były zamknięte. Próbowała przytulić głowę do poduszki, ale niepokój nie
pozwalał jej zasnąć. Wstała z łóżka, wyjęła z szafy szlafrok i wyszła z
sypialni.
Salon był pusty, podobnie kuchnia i druga sypialnia. Drzwi do gabinetu
były zamknięte. Jej kochanek nie należał do rannych ptaszków, zwykle
wstawał w ostatniej chwili, gdy już musiał gnać do pracy. Nie słyszała, by
rankami pracował w domowym gabinecie. Może pojawiły się wieści na temat
jego matki?
Znów poczuła znajomy ucisk w żołądku. Czy R. J. zdał sobie sprawę, że
to ona rozmawiała z policją?
Jesteś tam?
Dobiegł ją szelest i dzwięk odsuwanego krzesła, a potem drzwi
otworzyły się szeroko. R. J. był poważny. Brooke czuła, że krew odpływa jej
z twarzy. On już wie.
Przepraszam, nie chciałam...
To nie twoja wina. To ja spieprzyłem sprawę.
Co? spytała zmieszana.
Wsunął palce w zmierzwione włosy.
To ja miałem się zabezpieczać, więc to moja wina, że nie włożyłem
103
R
L
T
prezerwatywy.
Brooke otworzyła usta. Była tak podniecona, że o tym nie myślała.
Ja też o tym zapomniałam.
Mogłaś zajść w ciążę.
Te słowa na moment zawisły w powietrzu. Brooke położyła rękę na
brzuchu, jakby już nosiła tam dziecko.
Nie mogę uwierzyć, że byłem tak głupi. Z jego tonu wynikało, że
ewentualna ciąża to nic dobrego.
Brooke zawróciła do salonu. Przez jedną irracjonalną sekundę cieszyła
się z możliwości zajścia w ciążę. Teraz widziała, że jej kochanka to przeraża.
To także moja wina. Powinnam była ci przypomnieć.
Zawsze ja o tym myślałem, więc mogłaś się spodziewać, że tym
razem było tak samo. Zawahał się. Pewnie nie bierzesz pigułki?
Nie. Powinnam była pójść po receptę, ale wszystko działo się tak
szybko... Szalony romans wyklucza tak prozaiczne sprawy jak myślenie o
antykoncepcji. Poza tym od tak dawna nie była w związku, że o tym nie
myślała.
R. J. potrząsnął głową.
Nie potrzebujemy teraz dodatkowych zmartwień. A skoro mamy już
komplikacje związane z nieślubnym synem ojca, na pewno oczekiwałaś, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]