[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiał pilnować ich na każdym kroku. Tyle jest do zrobienia. Tak niewiele zostało
czasu .
Stał bez ruchu, myśląc intensywnie, planując pracę, jakby to była kampania
przeciwko ufortyfikowanemu wrogowi. Pod wieloma względami tak właśnie było.
Z tego, co Hunter zdołał się wcześniej dowiedzieć, co najmniej jeden z Culpepperów
zjawił się tu jeszcze przed wiosennym spędem bydła i przebywał w Rubinowej
Dolinie. Prawdopodobnie był to Gaylord. Teraz było ich już na pewno więcej, braci,
kuzynów i innych pociotków. Z daleka trudno ich było rozpoznać, ponieważ wszyscy
wyglądali tak samo. Każdy, kto miał choć trochę oleju w głowie, wolał oglądać
Culpepperów ze sporej odległości.
Nie obejdzie się bez kłopotów przy wykurzaniu ich z tych gór pomyślał, patrząc
na postrzępione szczyty. I to dużych kłopotów .
7
Lampart i Bugle Boy szły drogą zgodnie obok siebie. Jezdzcy wypatrywali pilnie
śladów bydła, bandytów lub jednego i drugiego. Dancer i Vixen biegły z nosami przy
ziemi, ale pomimo ich wysiłków do tej pory udało się odnalezć jedynie kilka sztuk, w
tym, niestety, ani jednego byczka.
Dookoła rozciągało się szeleszczące morze złotych traw, z zielonymi wyspami sosen.
Wyżej strome zbocza gór porastał karłowaty las. Niebo było błękitne, bez jednej
chmurki. W południe jesienne słońce grzało na tyle silnie, że końskie szyje i boki
pokryły się potem.
Elyssie w stroju do konnej jazdy też było gorąco. Pot lał się z niej strumieniami.
Dyskretnie rozluzniła wysoki kołnierzyk, ale nie przyniosło to żadnej ulgi.
Stopniowo odpinała guziki jeden po drugim.
Przy czwartym guziku zawahała się. W rozpięciu byłaby widoczna koronka koszuli.
Gdyby była sama, zrobiłaby to bez wahania. Ale nie była sama. Towarzyszył jej
mężczyzna, który o mały włos nie pocałował jej.
W oczach Huntera wyczytała wtedy czułość i głód, a jednocześnie opór, jakby
ostatnią rzeczą, jaką spodziewał się zrobić, było pocałowanie jej w słońcu i w ciszy.
Jeżeli wciąż chce mnie pocałować pomyślała ukrywa to w sposób godny
podziwu .
Kiedy weszła do stajni w pięknym, świetnie skrojonym stroju do konnej jazdy, ledwo
na nią spojrzał. Z pewnością mogłaby w ogóle nie mieć nic na sobie i nie zwróciłoby
to jego uwagi.
No i bardzo dobrze pocieszyła się, uwalniając ostatni guzik. Nie zauważy, że
odpięłam kilka guzików. Jest zbyt gorąco, żeby zachowywać się jak damie
przystało .
Kątem oka Hunter zauważył, że jej dekolt co i rusz powiększa się o jeden guzik.
Obserwował, jak palce zawahały się przy czwartym, i aż chciało mu się jęknąć, kiedy
wreszcie wolno rozpięły go. Następnie palce zaczęły rozcierać te miejsca na
kremowej skórze, gdzie odcisnął się sztywny materiał i koronka pod nim. Usiłował
nie myśleć, jak słodko by było dotykać tych śladów językiem, tak jak kotka w stajni
myła swe kocięta.
Nawet o tym nie myśl nakazał sobie ostro. Takie myślenie jest nie tylko głupie,
ale i niebezpieczne. Jak pocałunek, kiedy jeszcze nie osiadł kurz wzniecony przez
bandytów .
Nie pocałował jej w końcu, ale był tego na tyle bliski, iż dojrzał najpierw
zaskoczenie, a potem uległość w jej oczach. Powinien być wdzięczny Mickeyowi za
to, że w samą porę wyszedł z oficyny. Ale nie był. Najchętniej obdarłby chłopaka ze
skóry i powiesił ją na drzwiach stajni, żeby wyschła.
Elyssa ostrożnie spojrzała z ukosa na niego. Wiedziała, że nie chciał, aby mu
towarzyszyła. Ani nikomu innemu. Podczas siodłania Lamparta padło kilka razy
słowo głupota .
Jedyne, co spotkało się z aprobatą Huntera, to jej broń myśliwska. Elegancki
ornament ze złota i srebra na lufach karabinka i strzelby wywołał wprawdzie
niechętne zmarszczenie brwi, ale twarz mu złagodniała, gdy ocenił, że broń jest w
idealnym stanie, wyczyszczona i dobrze wyważona.
Czy miałaś jakieś kłopoty z zapasami wody? spytał.
Zaskoczył ją tym pytaniem.
Dla bydła czy dla domu?
I jedno, i drugie.
Z inwentarzem nie ma problemu. U podnóża gór niemal wszędzie są zródła. Nie
wysychają nawet w najbardziej suche lata.
A co z Domowym Potokiem?
O ile mi wiadomo, nigdy jeszcze nie wysechł, ale... głos jej zamarł.
Naprawdę nie chciała wcale wymieniać wszystkich nieszczęść oraz różnych
niepowodzeń, które po jej powrocie dotknęły Ladder S. Zabrzmiałoby to przecież jak
skarga.
Ale co? dopytywał się niecierpliwie.
Były pewne problemy przyznała niechętnie.
Ostatnio?
Skinęła głową.
Wyrzuć to wreszcie z siebie. Co się stało?
Och, takie tam drobiazgi. A potem krowa wpadła do zbiornika i utonęła.
Oczy Huntera zwęziły się w dwie szpareczki.
Kiedy?
Znieg jeszcze nie stopniał. Zanim uporaliśmy się z oczyszczeniem go, upłynęło
trochę czasu i spózniliśmy się ze spędem.
A wcześniej były jakieś problemy?
Ze zbiornikiem? Nie. Woda była czysta.
Przez kilka minut panowała cisza. Nie przejęła się tym. Nauczyła się szybko, że
Hunter jest człowiekiem, który dużo milczy, mało mówi. Poza tym łagodna pieśń
wiatru kołyszącego trawy, rytmiczny stukot końskich kopyt i nawoływania kosów z
bagien sprawiały jej znacznie większą przyjemność niż pusta rozmowa o niczym.
Vixen wybiegła do przodu, obejrzała się i spojrzała wyczekująco na jezdzców.
Bydło? spytał.
Nie. Wtedy zapędziłaby je w naszą stronę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
musiał pilnować ich na każdym kroku. Tyle jest do zrobienia. Tak niewiele zostało
czasu .
Stał bez ruchu, myśląc intensywnie, planując pracę, jakby to była kampania
przeciwko ufortyfikowanemu wrogowi. Pod wieloma względami tak właśnie było.
Z tego, co Hunter zdołał się wcześniej dowiedzieć, co najmniej jeden z Culpepperów
zjawił się tu jeszcze przed wiosennym spędem bydła i przebywał w Rubinowej
Dolinie. Prawdopodobnie był to Gaylord. Teraz było ich już na pewno więcej, braci,
kuzynów i innych pociotków. Z daleka trudno ich było rozpoznać, ponieważ wszyscy
wyglądali tak samo. Każdy, kto miał choć trochę oleju w głowie, wolał oglądać
Culpepperów ze sporej odległości.
Nie obejdzie się bez kłopotów przy wykurzaniu ich z tych gór pomyślał, patrząc
na postrzępione szczyty. I to dużych kłopotów .
7
Lampart i Bugle Boy szły drogą zgodnie obok siebie. Jezdzcy wypatrywali pilnie
śladów bydła, bandytów lub jednego i drugiego. Dancer i Vixen biegły z nosami przy
ziemi, ale pomimo ich wysiłków do tej pory udało się odnalezć jedynie kilka sztuk, w
tym, niestety, ani jednego byczka.
Dookoła rozciągało się szeleszczące morze złotych traw, z zielonymi wyspami sosen.
Wyżej strome zbocza gór porastał karłowaty las. Niebo było błękitne, bez jednej
chmurki. W południe jesienne słońce grzało na tyle silnie, że końskie szyje i boki
pokryły się potem.
Elyssie w stroju do konnej jazdy też było gorąco. Pot lał się z niej strumieniami.
Dyskretnie rozluzniła wysoki kołnierzyk, ale nie przyniosło to żadnej ulgi.
Stopniowo odpinała guziki jeden po drugim.
Przy czwartym guziku zawahała się. W rozpięciu byłaby widoczna koronka koszuli.
Gdyby była sama, zrobiłaby to bez wahania. Ale nie była sama. Towarzyszył jej
mężczyzna, który o mały włos nie pocałował jej.
W oczach Huntera wyczytała wtedy czułość i głód, a jednocześnie opór, jakby
ostatnią rzeczą, jaką spodziewał się zrobić, było pocałowanie jej w słońcu i w ciszy.
Jeżeli wciąż chce mnie pocałować pomyślała ukrywa to w sposób godny
podziwu .
Kiedy weszła do stajni w pięknym, świetnie skrojonym stroju do konnej jazdy, ledwo
na nią spojrzał. Z pewnością mogłaby w ogóle nie mieć nic na sobie i nie zwróciłoby
to jego uwagi.
No i bardzo dobrze pocieszyła się, uwalniając ostatni guzik. Nie zauważy, że
odpięłam kilka guzików. Jest zbyt gorąco, żeby zachowywać się jak damie
przystało .
Kątem oka Hunter zauważył, że jej dekolt co i rusz powiększa się o jeden guzik.
Obserwował, jak palce zawahały się przy czwartym, i aż chciało mu się jęknąć, kiedy
wreszcie wolno rozpięły go. Następnie palce zaczęły rozcierać te miejsca na
kremowej skórze, gdzie odcisnął się sztywny materiał i koronka pod nim. Usiłował
nie myśleć, jak słodko by było dotykać tych śladów językiem, tak jak kotka w stajni
myła swe kocięta.
Nawet o tym nie myśl nakazał sobie ostro. Takie myślenie jest nie tylko głupie,
ale i niebezpieczne. Jak pocałunek, kiedy jeszcze nie osiadł kurz wzniecony przez
bandytów .
Nie pocałował jej w końcu, ale był tego na tyle bliski, iż dojrzał najpierw
zaskoczenie, a potem uległość w jej oczach. Powinien być wdzięczny Mickeyowi za
to, że w samą porę wyszedł z oficyny. Ale nie był. Najchętniej obdarłby chłopaka ze
skóry i powiesił ją na drzwiach stajni, żeby wyschła.
Elyssa ostrożnie spojrzała z ukosa na niego. Wiedziała, że nie chciał, aby mu
towarzyszyła. Ani nikomu innemu. Podczas siodłania Lamparta padło kilka razy
słowo głupota .
Jedyne, co spotkało się z aprobatą Huntera, to jej broń myśliwska. Elegancki
ornament ze złota i srebra na lufach karabinka i strzelby wywołał wprawdzie
niechętne zmarszczenie brwi, ale twarz mu złagodniała, gdy ocenił, że broń jest w
idealnym stanie, wyczyszczona i dobrze wyważona.
Czy miałaś jakieś kłopoty z zapasami wody? spytał.
Zaskoczył ją tym pytaniem.
Dla bydła czy dla domu?
I jedno, i drugie.
Z inwentarzem nie ma problemu. U podnóża gór niemal wszędzie są zródła. Nie
wysychają nawet w najbardziej suche lata.
A co z Domowym Potokiem?
O ile mi wiadomo, nigdy jeszcze nie wysechł, ale... głos jej zamarł.
Naprawdę nie chciała wcale wymieniać wszystkich nieszczęść oraz różnych
niepowodzeń, które po jej powrocie dotknęły Ladder S. Zabrzmiałoby to przecież jak
skarga.
Ale co? dopytywał się niecierpliwie.
Były pewne problemy przyznała niechętnie.
Ostatnio?
Skinęła głową.
Wyrzuć to wreszcie z siebie. Co się stało?
Och, takie tam drobiazgi. A potem krowa wpadła do zbiornika i utonęła.
Oczy Huntera zwęziły się w dwie szpareczki.
Kiedy?
Znieg jeszcze nie stopniał. Zanim uporaliśmy się z oczyszczeniem go, upłynęło
trochę czasu i spózniliśmy się ze spędem.
A wcześniej były jakieś problemy?
Ze zbiornikiem? Nie. Woda była czysta.
Przez kilka minut panowała cisza. Nie przejęła się tym. Nauczyła się szybko, że
Hunter jest człowiekiem, który dużo milczy, mało mówi. Poza tym łagodna pieśń
wiatru kołyszącego trawy, rytmiczny stukot końskich kopyt i nawoływania kosów z
bagien sprawiały jej znacznie większą przyjemność niż pusta rozmowa o niczym.
Vixen wybiegła do przodu, obejrzała się i spojrzała wyczekująco na jezdzców.
Bydło? spytał.
Nie. Wtedy zapędziłaby je w naszą stronę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]