[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziecko.
Miałem już wtedy dzieci z Twoją matką i znałem uroki oraz obowiązki
ojcostwa. Mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumiesz, że nie mogłem
odwrócić się plecami do własnego dziecka. Kiedy znów spotkałem Angelę,
poczułem siłę naszej namiętności, którą z takim trudem starałem się zdusić,
żeby być dobrym synem.
Nie bądz dobrym synem.
R. J. zamrugał powiekami, z wściekłością i niedowierzaniem rzucił list
na biurko. Całe życie z dumą spełniał marzenia rodziców, a teraz ojciec
mówi, że to było błędem? Chwycił znów list, by jak najszybciej dobrnąć do
końca.
Całe życie mówiono Ci, co masz zrobić. Matka i ja wybieraliśmy dla
Ciebie najlepsze szkoły i przygotowywaliśmy Cię do przyszłej roli w Kincaid
68
R
L
T
Group. Mój synu, chcę, żebyś wykorzystał tę szansę i zajrzał w głąb siebie.
Sam zdecyduj, czego naprawdę pragniesz.
R. J. przeklął i znów rzucił list na biurko. Co za arogancja ze strony ojca
twierdzić, że ślepo realizował ich plany. Sukcesy w szkole i w biznesie
zawdzięczał ciężkiej pracy i oddaniu, temu, że tego właśnie chciał. Znał wielu
ludzi, którzy odrzucili wynikające z urodzenia przywileje i poszli własną
drogą, realizując marzenia. Jego stary kumpel Jake prowadzi bar na plaży na
Jamajce. On też mógł porzucić Caine Academy czy wylecieć z Duke i
otworzyć sklep ze sprzętem dla surferów. Nie zrobił tego, bo zamierzał
realizować swe ambicje w Kincaid Group. To ojciec pokrzyżował mu plany.
Zbliżał się już do końca listu. Sfrustrowany przeniósł ponownie wzrok
na porządne pismo ojca.
Moje życie określił fakt, że kochałem dwie kobiety.
R. J. pokręcił głową. Miłość jest aktem wyboru. Ojciec powinien był
poprosić rodziców, by dali mu spokój, i ożenić się z Angelą. Oczywiście jego
wtedy nie byłoby na świecie, ale w tej chwili to nie wydawało mu się takie
złe.
Nigdy oficjalnie nie uznałem Angeli ani naszego syna, gdyż moja rola
społeczna była dla mnie ważna. Chciałem być zapraszany na eleganckie
przyjęcia, należeć do klubu jachtowego i śmietanki towarzyskiej Charleston.
R. J. prychnął. Dzięki, że to wszystko zniszczyłeś i zostawiłeś nas na
lodzie, tato!
Ojciec zawsze przejmował się opinią innych, bardziej niż powinien
człowiek o jego pozycji. Zapewne miało to jakiś związek z tym, że
Kincaidowie, w przeciwieństwie do rodziny matki, nie należeli do
najwyższych warstw towarzyskich Charleston.
Jestem dumny ze swoich wyborów. Długo dzwigałem ciężar tajemnicy.
69
R
L
T
Spisując ostatnią wolę, próbowałem naprawić choć część krzywd, jakie
wyrządziłem Jackowi. Dorastał jako dziecko samotnej matki, odsunięty na
bok, bez przywilejów, jakie były Twoim udziałem. Dając mu większość akcji
Kincaid Group, pragnąłem ofiarować mu szansę, której nie miał w
dzieciństwie. Zdaję sobie sprawę, że Tobie może to wydać się
niesprawiedliwe, ale wiem też, że jesteś dość mądry by zrozumieć moje
motywy i dość silny, by osiągnąć sukces, w firmie czy poza nią. Jeśli czytasz
ten list, to znaczy, że ja już nie żyję, zmarłem śmiercią naturalną, a może w
inny sposób. Piszę go, żeby się wytłumaczyć. Miałeś już jakiś czas na
przemyślenie mojego testamentu i jak Cię znam, podarłeś i spaliłeś mój
pierwszy list.
Kocham Cię i jestem z Ciebie dumny, ojciec.
Opadł na fotel. Złość wyparowała, zastąpiona przez smutek. Ojciec nie
znał go tak dobrze, jak sądził. R. J. nie podarł pierwszego listu, nosił go z
sobą. Może ojciec nie wiedział, jak bardzo syn go kochał. Nie należeli do
wylewnych ludzi.
Zły na dokonane przez ojca wybory  nie, na jego głupie błędy  dałby
niemal wszystko, by choć raz jeszcze go zobaczyć. Ale życie  i śmierć  nie
dają takiej możliwości.
Złożył list i schował go do koperty razem z sygnetem, licencją pilota,
zdjęciami i pozostałymi świadectwami punktów zwrotnych w życiu ojca.
Ojciec dał mu pozwolenie, a może nawet go zachęcił do opuszczenia
Kincaid Group, jeżeli tylko zechce. Może zacząć nowe życie w innym
mieście.
Na myśl o niezliczonych możliwościach ciarki przeszły mu po plecach.
W tej chwili jednak pragnął tylko ujrzeć znów piękny uśmiech Brooke.
 Obiecałaś, że wszystko mi opowiesz!  Evie podniosła głos
70
R
L
T
zdesperowana.
Brooke odsunęła telefon od ucha.
 Staram się. Weekend jeszcze się nie zakończył. Siedzę na tarasie z
pięknym widokiem chyba na całe pasmo Great Smoky Mountains.
Poranna mgła wyparowała, zostawiając krystalicznie czyste powietrze i
odsłaniając zalesione wzgórza i błękitne niebo. Jak miała opisać to, co
przeżyła przez minione dni?
 To po prostu romantyczny weekend. Wiesz, jak to jest.
 Chciała trochę zbagatelizować ten pierwszy wspólny wyjazd. Tak,
było fantastycznie, co nie znaczy, że za chwilę R. J. pobiegnie kupić jej
pierścionek.
 Spałaś z nim?
 Nie, medytowaliśmy.
 Och, przestań! Spaliście z sobą.
 Między innymi. R. J. śpi głęboko i tak cudnie pomrukuje tuż przed
przebudzeniem.
Oczami wyobrazni ujrzała unoszącą się i opadającą klatkę piersiową
swego kochanka. Patrzyła na niego ponad godzinę, bała się ruszyć, by go nie
zbudzić i nie zepsuć sobie przyjemności obserwowania go śpiącego w jej
ramionach Wyglądał jednocześnie na silnego i bezbronnego. Miał nie odparty
urok.
 Jak duży kot. Kiedy się znów spotkacie?
 Jutro z samego rana, jak zaniosę mu pocztę.  Czy zdoła zachować się
profesjonalnie, wiedząc, jakie ciało kryje się pod eleganckim garniturem w
drobne prążki? Kiedy on już wie, jak ona wygląda pod swoimi kostiumami i
bluzkami?
 Hm, szalony seks na biurku w gabinecie, papiery lecą na podłogę, a
71
R
L
T
telefon dzwoni nieprzerwanie.
 Na pewno nie.  Brooke zaczerwieniła się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl