[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyspieszony puls. %7łeby się o tym przekonać, nie potrzeba intuicji.
Za wszelką cenę musiała się opanować. Popatrzyła na niego z rozbawieniem, w jej
mniemaniu całkiem naturalnym i niewymuszonym.
- To raczej sprawa pieczeni rzymskiej.
- Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, zareagowałaś na mnie bardzo silnie i bardzo
dziwnie.
Nie musi jej tego przypominać. Przez niego miała bardzo niespokojną noc.
- Wytłumaczyłam...
- Nie kupiłem tego - przerwał jej. - I teraz też nie kupuję. Coś jednak musi w tym być.
Nauczyła się bronić swoich pozycji. Musiała. Uczyniła więc ostatnią próbę. Odebrała
kieliszek i wysączyła go do dna. To był błąd, ponieważ do smaku wina dołączył smak
Dawida.
- Nie zapominaj, że nie jestem w twoim typie - powiedziała.
Również ta taktyka okazała się błędna.
- Nie, nie jesteś. - Objął ją za szyję, a następnie wsunął palce w jej włosy. - Ale jakie
to ma znaczenie.
Kiedy pochylił się nad nią, mogła wyrwać się i uciec albo demonstracyjnie okazać
absolutny brak zainteresowania. Wybrała to drugie. I to był jeszcze jeden błąd.
Umiał uwodzić kobiety. Gdy zniżył wargi do jej ust i lekko ich dotknął, nie przestając
pieścić szyi i włosów, A. J. ścisnęła kieliszek, ale nie ruszyła się z miejsca. On zaś
koniuszkiem języka muskał jej wargi.
Gdy przymknęła oczy, gdy ciało zaczęło się poddawać, powędrował ustami po jej
podbródku. %7ładne z nich nie zwróciło uwagi, że kieliszek wysunął się z jej ręki i wylądował
na dywanie.
Gdy ponownie przywarł do jej ust, były rozchylone i spragnione, lecz on nadal działał
powoli, ogarnięty nagłą obawą. Spodziewał się oziębłej modliszki, a okazało się, że ma do
czynienia z namiętną kobietą, której uległość mogła być niebezpieczna. Potrzebował czasu,
żeby to wszystko ogarnąć myślą.
Kiedy się cofnął, oboje byli podekscytowani.
- Może to nie była aż tak dziwna reakcja, Auroro - szepnął. - Ani twoja, ani moja.
Jej ciało zarazem płonęło, było lodowate i bardzo słabe, a w głowie czuła zamęt.
Mobilizując resztki energii, wyprostowała się.
- Jeżeli mamy dojść do porozumienia i razem pracować...
- Jak najbardziej.
- Nie przerywaj... Chciałabym, żebyś mnie dobrze zrozumiał. Nie puszczam się z
facetami na lewo i na prawo, a tym bardziej z kontrahentami.
- Masz więc ograniczone pole działania... czyż nie tak?
- Nie twoja sprawa - warknęła. - Bywasz wścibski, ale wiedz jedno: nie mieszam życia
prywatnego z zawodowym.
- Karkołomny wyczyn jak na to miasto, ale godny podziwu. Zresztą... - Nie mógł się
powstrzymać i musnął kosmyk jej włosów. - Nie prosiłem cię, żebyś ze mną spała.
- Mimo wszystko uprzedzam, gdy najdzie cię taka ochota, nie czuj się
zdeprecjonowany, gdy zostaniesz odprawiony z kwitkiem. A z całą pewnością zostaniesz.
- Zdeprecjonowany? - Znów wyciągnął rękę i dotknął jej policzka.
Jaka była? Atrakcyjna? Z całą pewnością. Nie piękna, ale na swój sposób efektowna.
Jednak zbyt asertywna i stanowcza, a może raczej uparta. No i ten chłód... Ot, baba chłop.
Więc dlaczego wyobrażają sobie nagą i owiniętą wokół niego?
- Jak nazwać to, co jest między nami?
- Animozją - odparła natychmiast - Potężną animozją Uśmiechnął się szeroko,
oczarowując ją bez reszty. Najchętniej by go za to zamordowała.
- Zapewne... ale skąd wzięło się tak silne, choć jak twierdzisz negatywne uczucie,
skoro ledwo się poznaliśmy? Przecież aż iskrzy od tej animozji. Przed chwilą widziałem cię
ze mną w łóżku. Możesz mi wierzyć albo nie, ale nie kocham się z każdą napotkaną kobietą.
A z tobą chciałbym.
Znowu spociły się jej dłonie.
- Czuję się zaszczycona - sarknęła z jawną ironią. - Wprost nie ogarniam mego
szczęścia.
- Daj spokój. Mówię, jak jest, bo uważam, że będzie nam się lepiej pracować, gdy
będziemy się wzajemnie rozumieć.
- Masz rację. Zapamiętaj więc dobrze, że reprezentuję interesy Clarissy DeBasse.
Gdybyś próbował jej zaszkodzić, czy to prywatnie, czy zawodowo, zrównam cię z ziemią.
Stracisz pozycję, wypadniesz z branży, nagle okaże się, że nie masz żadnych przyjaciół i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
przyspieszony puls. %7łeby się o tym przekonać, nie potrzeba intuicji.
Za wszelką cenę musiała się opanować. Popatrzyła na niego z rozbawieniem, w jej
mniemaniu całkiem naturalnym i niewymuszonym.
- To raczej sprawa pieczeni rzymskiej.
- Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, zareagowałaś na mnie bardzo silnie i bardzo
dziwnie.
Nie musi jej tego przypominać. Przez niego miała bardzo niespokojną noc.
- Wytłumaczyłam...
- Nie kupiłem tego - przerwał jej. - I teraz też nie kupuję. Coś jednak musi w tym być.
Nauczyła się bronić swoich pozycji. Musiała. Uczyniła więc ostatnią próbę. Odebrała
kieliszek i wysączyła go do dna. To był błąd, ponieważ do smaku wina dołączył smak
Dawida.
- Nie zapominaj, że nie jestem w twoim typie - powiedziała.
Również ta taktyka okazała się błędna.
- Nie, nie jesteś. - Objął ją za szyję, a następnie wsunął palce w jej włosy. - Ale jakie
to ma znaczenie.
Kiedy pochylił się nad nią, mogła wyrwać się i uciec albo demonstracyjnie okazać
absolutny brak zainteresowania. Wybrała to drugie. I to był jeszcze jeden błąd.
Umiał uwodzić kobiety. Gdy zniżył wargi do jej ust i lekko ich dotknął, nie przestając
pieścić szyi i włosów, A. J. ścisnęła kieliszek, ale nie ruszyła się z miejsca. On zaś
koniuszkiem języka muskał jej wargi.
Gdy przymknęła oczy, gdy ciało zaczęło się poddawać, powędrował ustami po jej
podbródku. %7ładne z nich nie zwróciło uwagi, że kieliszek wysunął się z jej ręki i wylądował
na dywanie.
Gdy ponownie przywarł do jej ust, były rozchylone i spragnione, lecz on nadal działał
powoli, ogarnięty nagłą obawą. Spodziewał się oziębłej modliszki, a okazało się, że ma do
czynienia z namiętną kobietą, której uległość mogła być niebezpieczna. Potrzebował czasu,
żeby to wszystko ogarnąć myślą.
Kiedy się cofnął, oboje byli podekscytowani.
- Może to nie była aż tak dziwna reakcja, Auroro - szepnął. - Ani twoja, ani moja.
Jej ciało zarazem płonęło, było lodowate i bardzo słabe, a w głowie czuła zamęt.
Mobilizując resztki energii, wyprostowała się.
- Jeżeli mamy dojść do porozumienia i razem pracować...
- Jak najbardziej.
- Nie przerywaj... Chciałabym, żebyś mnie dobrze zrozumiał. Nie puszczam się z
facetami na lewo i na prawo, a tym bardziej z kontrahentami.
- Masz więc ograniczone pole działania... czyż nie tak?
- Nie twoja sprawa - warknęła. - Bywasz wścibski, ale wiedz jedno: nie mieszam życia
prywatnego z zawodowym.
- Karkołomny wyczyn jak na to miasto, ale godny podziwu. Zresztą... - Nie mógł się
powstrzymać i musnął kosmyk jej włosów. - Nie prosiłem cię, żebyś ze mną spała.
- Mimo wszystko uprzedzam, gdy najdzie cię taka ochota, nie czuj się
zdeprecjonowany, gdy zostaniesz odprawiony z kwitkiem. A z całą pewnością zostaniesz.
- Zdeprecjonowany? - Znów wyciągnął rękę i dotknął jej policzka.
Jaka była? Atrakcyjna? Z całą pewnością. Nie piękna, ale na swój sposób efektowna.
Jednak zbyt asertywna i stanowcza, a może raczej uparta. No i ten chłód... Ot, baba chłop.
Więc dlaczego wyobrażają sobie nagą i owiniętą wokół niego?
- Jak nazwać to, co jest między nami?
- Animozją - odparła natychmiast - Potężną animozją Uśmiechnął się szeroko,
oczarowując ją bez reszty. Najchętniej by go za to zamordowała.
- Zapewne... ale skąd wzięło się tak silne, choć jak twierdzisz negatywne uczucie,
skoro ledwo się poznaliśmy? Przecież aż iskrzy od tej animozji. Przed chwilą widziałem cię
ze mną w łóżku. Możesz mi wierzyć albo nie, ale nie kocham się z każdą napotkaną kobietą.
A z tobą chciałbym.
Znowu spociły się jej dłonie.
- Czuję się zaszczycona - sarknęła z jawną ironią. - Wprost nie ogarniam mego
szczęścia.
- Daj spokój. Mówię, jak jest, bo uważam, że będzie nam się lepiej pracować, gdy
będziemy się wzajemnie rozumieć.
- Masz rację. Zapamiętaj więc dobrze, że reprezentuję interesy Clarissy DeBasse.
Gdybyś próbował jej zaszkodzić, czy to prywatnie, czy zawodowo, zrównam cię z ziemią.
Stracisz pozycję, wypadniesz z branży, nagle okaże się, że nie masz żadnych przyjaciół i [ Pobierz całość w formacie PDF ]