[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skinął głową z wyrzutem:
W pociągu zachowywała się pani dziwnie tępo. Może za bardzo przywykła pani do
rozmów o pogodzie.
O pogodzie? patrzyła na niego zdezorientowana.
Co on mówił o pogodzie podczas jazdy pociągiem? Zimno? Mgła? Znieg?
Z n i e g . To słowo wyszeptała umierająca Oliwią Betterton. I zacytowała głupią dziecinną
wyliczankę. Jak to było?
Znieg, śnieg, śnieg, jak pięknie śnieży,
Jedna grudka i już leżysz.
Hilary powtórzyła ją teraz niepewnie.
Otóż to. Dlaczego nie odpowiedziała pani natychmiast, jak było ustalone?
Nie rozumie pan? Byłam chora. Samolot się rozbił, a ja znalazłam się w szpitalu ze
wstrząsem mózgu. Dlatego moja pamięć& Dobrze pamiętam tylko odległe wydarzenia.
Reszta& Mam straszne luki& białe plamy. Dotknęła rękami głowy. Zupełnie łatwo
mówiło się jej z prawdziwym drżeniem w głosie. Nie ma pan pojęcia, jakie to
przerażające. Cały czas mam uczucie, że zapomniałam o czymś ważnym, naprawdę ważnym.
Im bardziej się staram sobie przypomnieć, tym bardziej się od tego oddalam.
Tak przyznał Laurier. Ta katastrofa była nam bardzo nie na rękę. Mówił
chłodnym, rzeczowym tonem. Muszę się upewnić, czy ma pani dość siły i odwagi, by
kontynuować podróż.
Oczywiście, że tak zawołała Hilary. Mój mąż& Głos jej się załamał.
Uśmiechnął się, ale nie był to miły uśmiech. Jakiś taki koci.
Pani mąż, o ile wiem, oczekuje pani z niecierpliwością.
Nie ma pan pojęcia głos Hilary ciągle drżał co ja przeszłam przez te wszystkie
miesiące od jego zniknięcia!
Czy brytyjskie władze uwierzyły, że pani nic nie wie?
Hilary bezradnie rozłożyła ręce.
Trudno mi powiedzieć. Chyba tak.
A jednak& urwał raptownie.
Myślę, że prawdopodobnie powiedziała z wolna Hilary śledzili mnie. Nie mogę
wskazać jakiejś konkretnej osoby, ale od momentu opuszczenia Anglii mam uczucie, że
jestem pod obserwacją.
To jasne odparł Laurier zimno. Oczekiwaliśmy tego.
Uważam, że powinnam was ostrzec.
Droga pani Betterton, nie jesteśmy dziećmi. Wiemy doskonale, co robimy.
Przepraszam rzekła Hilary pokornie. Obawiam się, że jestem zupełną ignorantką.
To nie ma znaczenia, dopóki będzie pani posłuszna.
Będę obiecała cichym głosem.
Nie ma wątpliwości, że w Anglii była pani pod ścisłą obserwacją, i to już od momentu
zniknięcia pani męża. Pomimo to otrzymała pani wiadomość, prawda?
Tak przyznała.
Więc teraz, madame Laurier znowu przybrał swój oficjalny ton udzielę pani
instrukcji.
Słucham.
Pojutrze wyruszy pani do Marakeszu. Zgodnie z dotychczasowym planem i z
rezerwacjami.
Dobrze.
Po przybyciu otrzyma pani telegram z Anglii. Nie wiem jaki, ale jego treść na pewno
usprawiedliwi decyzję natychmiastowego powrotu do kraju.
Mam wrócić do Anglii?
Proszę mi nie przerywać. Zamówi pani miejsce w samolocie z Casablanki na następny
dzień.
A jeżeli nie zdobędę takiej rezerwacji? Wszystkie miejsca mogą już być wykupione.
Nie będą. Załatwiliśmy to. Zrozumiała pani instrukcję?
Zrozumiałam.
Więc proszę wracać do przewodnika. Już dość długo siedzi pani w toalecie. Przy okazji,
zaprzyjazniła się pani z Amerykanką i Angielką, które obecnie przebywają w Palais
Djamai ?
Tak. Czy to błąd? Nie mogłam tego uniknąć.
Nic nie szkodzi. To nam pomoże w realizacji planu. Byłoby świetnie, gdyby namówiła
pani jedną z nich na podróż do Marakeszu. Do widzenia, madame.
Au revoir, monsieur.
Raczej nie sądzę dodał pan Laurier z całkowitą obojętnością żebyśmy się jeszcze
kiedyś spotkali.
Hilary wróciła do toalety. Tym razem drzwi nie były zamknięte. Przewodnik na nią czekał.
Jest auto. Bardzo dobry powiedział. Zabieram panią na przyjemną, ciekawą
przejażdżkę.
Wszystko toczyło się zgodnie z planem.
3
Więc jutro wyrusza pani do Marakeszu stwierdziła panna Hetherington. Niezbyt
długo bawiła pani w Fezie, prawda? Czy nie byłoby wygodniej najpierw jechać do
Marakeszu, potem do Fezu, a stąd do Casablanki?
Chyba tak odparła Hilary ale nie zawsze można dostać odpowiednią rezerwację.
Jest tu raczej tłoczno.
Nie z powodu Anglików odparła ponuro panna Hetherington. To doprawdy
straszne, że teraz prawie nie spotyka się naszych rodaków. Rozejrzała się z lekceważącą
miną. Sami Francuzi.
Hilary uśmiechnęła się lekko. Fakt, że Maroko było francuską kolonią, nie liczył się
widocznie w oczach panny Hetherington. Uważała prawdopodobnie, że przywilej korzystania
z hoteli za granicą powinien przysługiwać głównie turystom z Anglii.
Francuzi i Niemcy oraz Ormianie i Grecy sprostowała ze śmiechem pani Calvin
Baker. Myślę, że ten mały pokurcz to Grek.
Tak słyszałam potwierdziła Hilary.
Wygląda na grubą rybę zauważyła pani Baker. Wystarczy popatrzeć, jak kelnerzy
koło niego skaczą.
Za to Anglików teraz prawie nie widzą zauważyła posępnie panna Hetherington.
Zawsze dają nam najgorsze, ciemne pokoje, takie jak dawniej przeznaczano dla służby.
Cóż, nie mogę narzekać na zakwaterowanie zwierzyła się pani Calvin Baker.
Odkąd przyjechałam do Maroka, zawsze udawało mi się zdobyć wygodny pokój i łazienkę.
Jest pani Amerykanką odparła panna Hetherington ostro. W jej głosie czuło się jad.
Z furią wprawiła w ruch druty, aż zabrzęczały.
Chciałabym namówić obie panie na wspólną wycieczkę do Marakeszu powiedziała
Hilary. Tak miło się nam gawędzi. Doprawdy nie lubię podróżować samotnie.
Przecież już tam byłam zgorszyła się panna Hetherington.
Natomiast pani Calvin Baker wyglądała na zainteresowaną pomysłem.
Cóż, niezła myśl powiedziała. Minął już miesiąc od mojego pobytu w Marakeszu.
Chętnie znów tam wpadnę. Wszędzie panią oprowadzę i ochronię przed tymi arabskimi
naciągaczami. Jeśli się zna miejscowe zwyczaje, łatwo przejrzeć ich sztuczki. Zaraz idę do
biura. Zobaczymy, co się da załatwić.
Po jej odejściu panna Hetherington odezwała się kwaśno:
Typowa Amerykanka. Gna ją z miejsca na miejsce, nigdzie nie zatrzyma się dłużej.
Jednego dnia Egipt, drugiego Palestyna. One chyba nie zawsze wiedzą, w jakim kraju akurat
przebywają.
Zacisnęła usta, zebrała robótkę i opuściła salon z lekkim skinieniem głowy. Hilary
zerknęła na zegarek. Nie miała ochoty przebierać się do obiadu, choć zwykle to czyniła.
Została sama w dość ciemnym, niskim pokoju, zawieszonym orientalnymi tkaninami. Po
chwili zajrzał kelner, który zapalił dwie lampy. Nie dawały jednak zbyt wiele światła i
pomieszczenie nadal tonęło w przyjemnym półmroku. Siedząc wygodnie na niskim tapczanie,
Hilary rozmyślała o swojej przyszłości.
Jeszcze wczoraj zastanawiała się, czy cała sprawa, w którą się zaangażowała, nie jest
złudzeniem. A teraz& Teraz znalazła się u progu swej rzeczywistej podróży. Musi być [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Skinął głową z wyrzutem:
W pociągu zachowywała się pani dziwnie tępo. Może za bardzo przywykła pani do
rozmów o pogodzie.
O pogodzie? patrzyła na niego zdezorientowana.
Co on mówił o pogodzie podczas jazdy pociągiem? Zimno? Mgła? Znieg?
Z n i e g . To słowo wyszeptała umierająca Oliwią Betterton. I zacytowała głupią dziecinną
wyliczankę. Jak to było?
Znieg, śnieg, śnieg, jak pięknie śnieży,
Jedna grudka i już leżysz.
Hilary powtórzyła ją teraz niepewnie.
Otóż to. Dlaczego nie odpowiedziała pani natychmiast, jak było ustalone?
Nie rozumie pan? Byłam chora. Samolot się rozbił, a ja znalazłam się w szpitalu ze
wstrząsem mózgu. Dlatego moja pamięć& Dobrze pamiętam tylko odległe wydarzenia.
Reszta& Mam straszne luki& białe plamy. Dotknęła rękami głowy. Zupełnie łatwo
mówiło się jej z prawdziwym drżeniem w głosie. Nie ma pan pojęcia, jakie to
przerażające. Cały czas mam uczucie, że zapomniałam o czymś ważnym, naprawdę ważnym.
Im bardziej się staram sobie przypomnieć, tym bardziej się od tego oddalam.
Tak przyznał Laurier. Ta katastrofa była nam bardzo nie na rękę. Mówił
chłodnym, rzeczowym tonem. Muszę się upewnić, czy ma pani dość siły i odwagi, by
kontynuować podróż.
Oczywiście, że tak zawołała Hilary. Mój mąż& Głos jej się załamał.
Uśmiechnął się, ale nie był to miły uśmiech. Jakiś taki koci.
Pani mąż, o ile wiem, oczekuje pani z niecierpliwością.
Nie ma pan pojęcia głos Hilary ciągle drżał co ja przeszłam przez te wszystkie
miesiące od jego zniknięcia!
Czy brytyjskie władze uwierzyły, że pani nic nie wie?
Hilary bezradnie rozłożyła ręce.
Trudno mi powiedzieć. Chyba tak.
A jednak& urwał raptownie.
Myślę, że prawdopodobnie powiedziała z wolna Hilary śledzili mnie. Nie mogę
wskazać jakiejś konkretnej osoby, ale od momentu opuszczenia Anglii mam uczucie, że
jestem pod obserwacją.
To jasne odparł Laurier zimno. Oczekiwaliśmy tego.
Uważam, że powinnam was ostrzec.
Droga pani Betterton, nie jesteśmy dziećmi. Wiemy doskonale, co robimy.
Przepraszam rzekła Hilary pokornie. Obawiam się, że jestem zupełną ignorantką.
To nie ma znaczenia, dopóki będzie pani posłuszna.
Będę obiecała cichym głosem.
Nie ma wątpliwości, że w Anglii była pani pod ścisłą obserwacją, i to już od momentu
zniknięcia pani męża. Pomimo to otrzymała pani wiadomość, prawda?
Tak przyznała.
Więc teraz, madame Laurier znowu przybrał swój oficjalny ton udzielę pani
instrukcji.
Słucham.
Pojutrze wyruszy pani do Marakeszu. Zgodnie z dotychczasowym planem i z
rezerwacjami.
Dobrze.
Po przybyciu otrzyma pani telegram z Anglii. Nie wiem jaki, ale jego treść na pewno
usprawiedliwi decyzję natychmiastowego powrotu do kraju.
Mam wrócić do Anglii?
Proszę mi nie przerywać. Zamówi pani miejsce w samolocie z Casablanki na następny
dzień.
A jeżeli nie zdobędę takiej rezerwacji? Wszystkie miejsca mogą już być wykupione.
Nie będą. Załatwiliśmy to. Zrozumiała pani instrukcję?
Zrozumiałam.
Więc proszę wracać do przewodnika. Już dość długo siedzi pani w toalecie. Przy okazji,
zaprzyjazniła się pani z Amerykanką i Angielką, które obecnie przebywają w Palais
Djamai ?
Tak. Czy to błąd? Nie mogłam tego uniknąć.
Nic nie szkodzi. To nam pomoże w realizacji planu. Byłoby świetnie, gdyby namówiła
pani jedną z nich na podróż do Marakeszu. Do widzenia, madame.
Au revoir, monsieur.
Raczej nie sądzę dodał pan Laurier z całkowitą obojętnością żebyśmy się jeszcze
kiedyś spotkali.
Hilary wróciła do toalety. Tym razem drzwi nie były zamknięte. Przewodnik na nią czekał.
Jest auto. Bardzo dobry powiedział. Zabieram panią na przyjemną, ciekawą
przejażdżkę.
Wszystko toczyło się zgodnie z planem.
3
Więc jutro wyrusza pani do Marakeszu stwierdziła panna Hetherington. Niezbyt
długo bawiła pani w Fezie, prawda? Czy nie byłoby wygodniej najpierw jechać do
Marakeszu, potem do Fezu, a stąd do Casablanki?
Chyba tak odparła Hilary ale nie zawsze można dostać odpowiednią rezerwację.
Jest tu raczej tłoczno.
Nie z powodu Anglików odparła ponuro panna Hetherington. To doprawdy
straszne, że teraz prawie nie spotyka się naszych rodaków. Rozejrzała się z lekceważącą
miną. Sami Francuzi.
Hilary uśmiechnęła się lekko. Fakt, że Maroko było francuską kolonią, nie liczył się
widocznie w oczach panny Hetherington. Uważała prawdopodobnie, że przywilej korzystania
z hoteli za granicą powinien przysługiwać głównie turystom z Anglii.
Francuzi i Niemcy oraz Ormianie i Grecy sprostowała ze śmiechem pani Calvin
Baker. Myślę, że ten mały pokurcz to Grek.
Tak słyszałam potwierdziła Hilary.
Wygląda na grubą rybę zauważyła pani Baker. Wystarczy popatrzeć, jak kelnerzy
koło niego skaczą.
Za to Anglików teraz prawie nie widzą zauważyła posępnie panna Hetherington.
Zawsze dają nam najgorsze, ciemne pokoje, takie jak dawniej przeznaczano dla służby.
Cóż, nie mogę narzekać na zakwaterowanie zwierzyła się pani Calvin Baker.
Odkąd przyjechałam do Maroka, zawsze udawało mi się zdobyć wygodny pokój i łazienkę.
Jest pani Amerykanką odparła panna Hetherington ostro. W jej głosie czuło się jad.
Z furią wprawiła w ruch druty, aż zabrzęczały.
Chciałabym namówić obie panie na wspólną wycieczkę do Marakeszu powiedziała
Hilary. Tak miło się nam gawędzi. Doprawdy nie lubię podróżować samotnie.
Przecież już tam byłam zgorszyła się panna Hetherington.
Natomiast pani Calvin Baker wyglądała na zainteresowaną pomysłem.
Cóż, niezła myśl powiedziała. Minął już miesiąc od mojego pobytu w Marakeszu.
Chętnie znów tam wpadnę. Wszędzie panią oprowadzę i ochronię przed tymi arabskimi
naciągaczami. Jeśli się zna miejscowe zwyczaje, łatwo przejrzeć ich sztuczki. Zaraz idę do
biura. Zobaczymy, co się da załatwić.
Po jej odejściu panna Hetherington odezwała się kwaśno:
Typowa Amerykanka. Gna ją z miejsca na miejsce, nigdzie nie zatrzyma się dłużej.
Jednego dnia Egipt, drugiego Palestyna. One chyba nie zawsze wiedzą, w jakim kraju akurat
przebywają.
Zacisnęła usta, zebrała robótkę i opuściła salon z lekkim skinieniem głowy. Hilary
zerknęła na zegarek. Nie miała ochoty przebierać się do obiadu, choć zwykle to czyniła.
Została sama w dość ciemnym, niskim pokoju, zawieszonym orientalnymi tkaninami. Po
chwili zajrzał kelner, który zapalił dwie lampy. Nie dawały jednak zbyt wiele światła i
pomieszczenie nadal tonęło w przyjemnym półmroku. Siedząc wygodnie na niskim tapczanie,
Hilary rozmyślała o swojej przyszłości.
Jeszcze wczoraj zastanawiała się, czy cała sprawa, w którą się zaangażowała, nie jest
złudzeniem. A teraz& Teraz znalazła się u progu swej rzeczywistej podróży. Musi być [ Pobierz całość w formacie PDF ]