[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzie zaczynała jej się podobać. - Nowe miasto, nowi lu-
dzie. Zmiana otoczenia zrobi z Juliany bardziej obytą
osobę.
Nie rozstanie się z nim. Wyszła za żołnierza. Przecież
za każdym razem, gdy wychodzi do pracy, może już nie
wrócić.
- Czasami będzie musiała rozstać się z przyjaciółmi.
Ty też.
- Jack, od dawna jestem dorosła. A ty mówisz tak,
jakbym nie potrafiła zrozumieć, czym będzie nasze życie. - Z
westchnieniem spojrzała na swoje ręce oparte o jego
tors. - Ja tylko nie chcę się o ciebie martwić.
Jej słowa jednocześnie wzruszyły go i ubodły.
- Jestem dobry w tym, co robię.
- Wiem.
- Hej. - Uniósł jej brodę. - Nie myślmy o tym teraz.
Może zaczniemy planować? Możesz poszukać jakiegoś
domu w Internecie, poznać okolicę. Nie chcę, aby moja
żona i dziecko mieszkały z dala ode mnie. Oszalałbym.
Jego spojrzenie sprawiło, że Melanie nie miała już
żadnych argumentów.
- Ty naprawdę tak czujesz?
- Jasne, do diaska! Myśl, że za dwa tygodnie będę
musiał was zostawić, przeraża mnie jak diabli.
On? Przerażony?
- Dlaczego?
- Ponieważ właśnie zaczynam wzbudzać w tobie za-
ufanie. Mam wrażenie, że gdybym zniknął, cofnęlibyśmy
113
RS
się do początku. - To była jego największa obawa: że
wszystko, co zdołali osiągnąć, po jego wyjezdzie zostanie
zaprzepaszczone. Chciał zostać z Melanie, udowodnić
jej, że na zawsze zawładnęła jego sercem. Pragnął, by
w końcu mu uwierzyła, że nigdy jej nie opuści.
- Tak się nie stanie. - Dziwne, ale teraz to ona go
przekonywała.
Spojrzał jej w oczy.
- Jesteś pewna?
- Jednej rzeczy jestem teraz pewna, Jack, właśnie w tej
chwili. Czuję do ciebie więcej, niż oczekiwałam, niż chciałam.
Uśmiechnął się szeroko. Ale jej twarz pozostała po-
ważna.
- Tylko mnie nie okłamuj. Tego bym nie zniosła -
dodała.
Ogarnęło go nagle ogromne poczucie winy. Wciąż je-
szcze nie powiedział jej, że jest bękartem, nie podał jej
prawdziwej przyczyny, dla której nalegał na ślub. Ale
w tym momencie żadne słowa nie przeszłyby mu przez
gardło. Wmawiał sobie, że to nie ma znaczenia, ale ci-
chutki głosik w jego głowie nalegał, by wyznał Melanie
prawdę, i to szybko. W przeciwnym razie ona nigdy mu
tego nie wybaczy.
Melanie kierowała się wskazówkami zostawionymi
przez Jacka. Sprytne, pomyślała. Nalała sobie wina do
kieliszka i sączyła je, idąc, zgodnie z instrukcją, do ła-
zienki. Jack napisał na karteczce, że Juliana jest z nim
i że po zakupach wstąpi po chińszczyznę.
Gdy stanęła na progu łazienki, zaparło jej dech w pier-
si, a serce zadrżało ze wzruszenia. Z wanny wypełnionej
bąbelkami unosiła się para. Choć paliły się tylko dwie
114
RS
świece, całe ich mnóstwo stało na obrzeżu wanny. W po-
wietrzu rozchodził się zapach lawendy i rozmarynu. Już
na samą myśl o tak wspaniałej kąpieli poczuła się mniej
zmęczona po ciężkim dniu. Odstawiła kieliszek, upięła
włosy do góry i rozebrała się. Zanurzyła się po szyję w wodzie
tak gorącej, że aż parzyła, zamknęła oczy. Jej
ciało powoli się rozluzniało. Chyba jestem w niebie, po-
myślała.
Jack postawił torebki z chińszczyzną na stole. Juliana
spała w jego ramionach. Cichutko i delikatnie zmienił jej
pieluszkę i przebrał na noc. Cieszył się, że wykąpał ją
wcześniej, chociaż czuł się winny, zabierając ją na zakupy
i tak bardzo odwlekając położenie jej spać. Miał jednak
plany co do jej mamy.
Ułożył Julianę w łóżeczku, otulił kocykiem i pocało-
wał na dobranoc. Dziecko uśmiechnęło się przez sen. Ma
mnie w garści, pomyślał, wzruszony niemal do łez. Włą-
czył elektroniczną nianię, wsadził sobie odbiornik do kie-
szeni i cicho wyszedł. Wiedział, gdzie znajdzie Melanie.
Idąc do sypialni słyszał szum wody dobiegający z łazien-
ki. Pokusa była zbyt silna. Zatrzymał się przy drzwiach
i leciutko je uchylił.
Włosy miała upięte na czubku głowy, góra pienistych
bąbelków otaczała jej ramiona. Zwiatło było zgaszone,
a wszystkie świeczki, teraz zapalone, migotały wokół
niej. Z powierzchni wody unosiła się para.
- Robisz przeciąg - wyszeptała, nie otwierając oczu.
- Czy wiesz, jak na mnie działasz, kiedy tak wyglą-
dasz?
Otworzyła oczy. Poczuł się tak, jakby przepłynął przez
niego prąd.
115
RS
Uśmiechnęła się.
- Nie mam pojęcia. To bardzo miłe z twojej strony,
Jack. - Sięgnęła po kieliszek i wypiła łyk wina. - Właś-
nie tego potrzebowałam.
- Uznałem, że będziesz lepiej spała, jeśli zrelaksujesz
się po ciężkim dniu, na który tak narzekałaś.
- Tylko o śnie myślałeś?
Posłał jej niewinne spojrzenie.
- Oczywiście.
- Kłamca. Może tak byś się rozebrał i dołączył do
mnie?
Uśmiechnął się. Wszedł do środka i położył odbiornik
elektronicznej niani na umywalce. Zaczął zdejmować
ubranie, a ona patrzyła na niego. Uwielbiała grę jego
twardych mięśni. Najgorętsze ciało na planecie, pomy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl