[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przygotowanie takiego morderstwa trochę trwa.
Ustaliliśmy to\samość faceta przedwczoraj wie czorem po trwającej dwadzieścia
cztery godziny policyjnej robocie.
Zała twili go wczoraj rano.
Za mało czasu.
Powiedz mi, jak wygląda obróbka uzyskanych od Minstrela materiałów?
Najpierw idą do Calvina Baileya, bezpośrednio, z ręki do ręki.
Potem do analityków.
Potem do klientów.
Kiedy Orłów poinformował was o szpiegu w naszym Ministerstwie Obrony?
Roth powiedział mu.
Pięć dni...
zadumał się McCready.
Zanim do nas dotarło.
Dosyć czasu...
Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków...
zaprotestował Roth.
Co daje nam trzy mo\liwości ciągnął swoje McCready.
Albo jest to wyjątkowy zbieg okoliczności, ale w naszym fachu nie mo\emy wierzyć
w nie zbyt często.
Albo ktoś puścił farbę pomiędzy tobą a ope ratorem teleksu.
Albo wszystko zostało z góry ukartowane.
To znaczy mor derstwo z góry wyznaczono na określony dzień i określoną porę.
Na ja kiś czas przed tym terminem Orłowowi nagle coś się przypomina.
Zadenuncjowany agent ginie jednak, zanim dobrzy faceci zdą\ą rozto czyć nad nim
swoje opiekuńcze skrzydła.
Strona 114
forsyth Fa szerz.txt
Nie wierzę, \ebyśmy mieli przeciek w Agencji oświadczył zde cydowanym
tonem Roth.
Nie wierzę tak\e, \eby Orłów był wtyczką.
Więc dlaczego nie jest z nami szczery?
Wracajmy do niego za sugerował łagodnie McCready.
Kiedy pojawili się powtórnie w pokoju.
Orłów sprawiał wra\enie przy gnębionego.
Wiadomość, \e szpieg, którego zadenuncjował, został w krót ki czas potem
zamordowany, najwyrazniej nim wstrząsnęła.
McCready zmienił ton.
Przemawiał teraz bardzo delikatnie.
Pułkowniku Orłów, jest pan cudzoziemcem na obcej ziemi.
Nie pokoi pana myśl o przyszłości.
Dlatego woli pan zachować pewne infor macje dla siebie; chce się pan
zabezpieczyć.
Rozumiemy to.
Ja zachowy wałbym się tak samo, gdybym znalazł się w Moskwie.
Wszyscy musimy
162
się jakoś asekurować.
Ale obecny tutaj Joe twierdzi, \e pańska pozycja w Agencji jest teraz tak
wysoka, \e nie potrzebuje pan się dłu\ej aseku rować.
Czy zna pan zatem jakieś prawdziwe nazwiska, które mógłby nam pan przekazać?
W pokoju zapadła grobowa cisza.
Orłów powoli skinął głową.
Wszy scy odetchnęli z ulgą.
Peter odezwał się przymilnie Roth naprawdę ju\ czas, \e byś je
ujawnił...
Riemianc oświadczył Piotr Orłów.
Giennadij Riemianc.
Roth nie krył rozdra\nienia.
Wiemy o Riemiancu powiedział.
Działa w Waszyngtonie pod przykrywką przedstawiciela Aeroftotu poinformował
McCreadyego.
FBI zgarnęła go dwa lata temu i przeszedł na naszą stro nę.
Od tego czasu pracuje dla nas.
Nie powiedział podnosząc wzrok Orłów.
Mylicie się.
Jego wpadka została zaaran\owana przez Moskwę.
Umyślnie dał się złapać.
Jego przejście na waszą stronę było udawane.
Wszystkie informacje, któ rych dostarcza, są starannie preparowane przez Moskwę.
Wyrządzone przez niego szkody będą jeszcze kosztować Amerykę grube miliony.
Rie mianc jest majorem w Zarządzie do Spraw Nielegalnych.
Kieruje cztere ma niezale\nymi od siebie siatkami w środkowych stanach i zna
praw dziwe nazwiska wszystkich ich agentów.
Roth zagwizdał.
Je\eli to prawda, w takim razie to kapitalna informacja.
Je\eli to prawda...
Jest tylko jeden sposób, \eby to sprawdzić oświadczył McCre ady.
Musicie zgarnąć Riemianca, nafaszerować go penthotalem i zo baczyć, co powie.
Z tego, co wiem, trwa u was właśnie przerwa na lunch.
To dwa wspaniałe pomysły w ciągu dziesięciu sekund przyznał Roth.
Chłopaki, muszę teraz jechać do Londynu, \eby porozmawiać z Langley.
Zróbmy sobie przerwę na dwadzieścia cztery godziny.
Joe Roth połączył się z Calvinem Baileyem dokładnie o ósmej wie czorem
czasu londyńskiego.
W Waszyngtonie była godzina trzecia.
Roth znajdował się w pokoju szyfrów, mieszczącym się głęboko w podziemiach
amerykańskiej ambasady przy Grosvenor Square; Bailey siedział w swo im
gabinecie.
Mimo \e wyraznie wymawiali ka\de słowo, ich przepusz czone przez urządzenia
szyfrujące głosy mogły się wydawać nieco cien kie.
Dzięki temu jednak bezpiecznie pokonywały Atlantyk.
Cały ranek spędziłem razem z Brytyjczykami w Alconbury po wiedział Roth.
To było ich pierwsze spotkanie z Minstrelem.
163 .
Strona 115
forsyth Fa szerz.txt
Jak poszło?
Fatalnie.
śartujesz.
Niewdzięczne sukinsyny.
Co poszło zle?
Do przesłuchania wyznaczono Sama McCreadyego.
Nie jest na stawiony zle do Amerykanów i nie jest głupi.
Uwa\a, \e Minstrel to wtyczka.
Bzdura.
Powiedziałeś mu, ile razy sprawdzaliśmy Minstrela.
I \e naszym zdaniem facet jest w porządku?
Tak, dokładnie.
Ale McCready upiera się przy swoim.
Czy przedstawił jakieś konkretne dowody na poparcie tej swojej fantazji?
Nie.
Powiedział, \e to wynika z przeprowadzonej przez Brytyjczy ków analizy
dostarczonych przez Minstrela informacji.
Jezu, to jakieś głupoty.
W ciągu tych sześciu tygodni Minstrel dostarczył fantastycznych materiałów.
Co w nich się nie podoba temu McCreadyemu?
Omawialiśmy trzy tematy.
W sprawie informacji wojskowych stwier dził, \e Moskwa mo\e wszystko pozmieniać,
o ile dokładnie wie, co prze kazał nam Minstrel.
A wie, jeśli to ona go wysłała.
Brednie.
Co dalej?
Na temat Afganistanu nie mówił wiele.
Aleja znam Sama.
Wy glądało na to, \e wie coś, o czym nie wiem ja, ale nie chce tego powie dzieć.
Wszystko, co udało mi się z niego wyciągnąć, to "być mo\e".
Dał do zrozumienia, \e Brytyjczycy są zdania, i\ Moskwa mo\e wkrótce wycofać się
z Afganistanu, a wtedy wszystkie informacje Minstrela na ten temat będą się
nadawały tylko do archiwum.
Czy mamy jakieś po twierdzające to analizy?
Joe, nie mamy \adnego dowodu, \e Ruscy zamierzają opuścić Kabul ani
jutro, ani pojutrze.
Co jeszcze nie podobało się panu McCreadyemu?
Oznajmił, \e jego zdaniem sowieckie siatki, które zwinęliśmy w Ameryce
Zrodkowej i Południowej, były zu\yte i, jak określił, wyprztykane, a poza tym
składały się wyłącznie ze zwerbowanych na miejscu pomagierów.
Nie było tam ani jednego etnicznego Rosjanina.
Zrozum, Joe.
Minstrel zdemaskował tuzin prowadzonych przez Moskwę siatek w czterech krajach.
To prawda, \e wszyscy agenci byli zwerbowani na miejscu.
Przesłuchano ich, przyznaję, niezbyt delikatnie.
Okazało się naturalnie, \e wszyscy mieli kontakty z sowiecką ambasadą.
Wydalono z wielkim szumem tuzin rosyjskich dyplomatów.
W diabły po szły lata koronkowej roboty KGB.
McCready pieprzy od rzeczy.
164
W jednym mo\e mieć słuszność...
Cały materiał, który Minstrel przekazał Brytyjczykom na temat działających na
ich terenie sowieckich agentów, to były kryptonimy.
Z wyjątkiem jednego.
A ten jeden akurat nie \yje.
Słyszałeś coś o tym?
Jasne.
Przeklęty pech.
Fatalny zbieg okoliczności.
Sam nie uwa\a tego za zbieg okoliczności.
Uwa\a, \e albo mamy u siebie przeciek, albo Minstrel wiedział z wyprzedzeniem,
\e facet zo stanie załatwiony określonego dnia o określonej godzinie i
specjalnie zdradził nam jego to\samość za pózno, \eby mogli się nim zająć Bry
tyjczycy.
I jedno, i drugie to bzdury.
Uwa\a, \e bardziej prawdopodobna jest druga wersja.
Jego zda niem Minstrel pracuje dla Moskwy.
Czy cwany pan McCready przedstawił ci jakieś dowody na popar cie swojej
Strona 116
forsyth Fa szerz.txt
wersji?
Nie.
Zapytałem go bez ogródek, czy ma w Moskwie jakiegoś agen ta, który zadenuncjował
Minstrela.
Zaprzeczył.
Oświadczył, \e nie, \e wszystko to są wnioski, które jego ludzie wyciągnęli z
analizy dostarczo nych przez Minstrela materiałów.
Po drugiej stronie zapadła cisza, tak jakby Bailey usilnie się nad czymś
zastanawiał.
Tak te\ było w istocie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Przygotowanie takiego morderstwa trochę trwa.
Ustaliliśmy to\samość faceta przedwczoraj wie czorem po trwającej dwadzieścia
cztery godziny policyjnej robocie.
Zała twili go wczoraj rano.
Za mało czasu.
Powiedz mi, jak wygląda obróbka uzyskanych od Minstrela materiałów?
Najpierw idą do Calvina Baileya, bezpośrednio, z ręki do ręki.
Potem do analityków.
Potem do klientów.
Kiedy Orłów poinformował was o szpiegu w naszym Ministerstwie Obrony?
Roth powiedział mu.
Pięć dni...
zadumał się McCready.
Zanim do nas dotarło.
Dosyć czasu...
Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków...
zaprotestował Roth.
Co daje nam trzy mo\liwości ciągnął swoje McCready.
Albo jest to wyjątkowy zbieg okoliczności, ale w naszym fachu nie mo\emy wierzyć
w nie zbyt często.
Albo ktoś puścił farbę pomiędzy tobą a ope ratorem teleksu.
Albo wszystko zostało z góry ukartowane.
To znaczy mor derstwo z góry wyznaczono na określony dzień i określoną porę.
Na ja kiś czas przed tym terminem Orłowowi nagle coś się przypomina.
Zadenuncjowany agent ginie jednak, zanim dobrzy faceci zdą\ą rozto czyć nad nim
swoje opiekuńcze skrzydła.
Strona 114
forsyth Fa szerz.txt
Nie wierzę, \ebyśmy mieli przeciek w Agencji oświadczył zde cydowanym
tonem Roth.
Nie wierzę tak\e, \eby Orłów był wtyczką.
Więc dlaczego nie jest z nami szczery?
Wracajmy do niego za sugerował łagodnie McCready.
Kiedy pojawili się powtórnie w pokoju.
Orłów sprawiał wra\enie przy gnębionego.
Wiadomość, \e szpieg, którego zadenuncjował, został w krót ki czas potem
zamordowany, najwyrazniej nim wstrząsnęła.
McCready zmienił ton.
Przemawiał teraz bardzo delikatnie.
Pułkowniku Orłów, jest pan cudzoziemcem na obcej ziemi.
Nie pokoi pana myśl o przyszłości.
Dlatego woli pan zachować pewne infor macje dla siebie; chce się pan
zabezpieczyć.
Rozumiemy to.
Ja zachowy wałbym się tak samo, gdybym znalazł się w Moskwie.
Wszyscy musimy
162
się jakoś asekurować.
Ale obecny tutaj Joe twierdzi, \e pańska pozycja w Agencji jest teraz tak
wysoka, \e nie potrzebuje pan się dłu\ej aseku rować.
Czy zna pan zatem jakieś prawdziwe nazwiska, które mógłby nam pan przekazać?
W pokoju zapadła grobowa cisza.
Orłów powoli skinął głową.
Wszy scy odetchnęli z ulgą.
Peter odezwał się przymilnie Roth naprawdę ju\ czas, \e byś je
ujawnił...
Riemianc oświadczył Piotr Orłów.
Giennadij Riemianc.
Roth nie krył rozdra\nienia.
Wiemy o Riemiancu powiedział.
Działa w Waszyngtonie pod przykrywką przedstawiciela Aeroftotu poinformował
McCreadyego.
FBI zgarnęła go dwa lata temu i przeszedł na naszą stro nę.
Od tego czasu pracuje dla nas.
Nie powiedział podnosząc wzrok Orłów.
Mylicie się.
Jego wpadka została zaaran\owana przez Moskwę.
Umyślnie dał się złapać.
Jego przejście na waszą stronę było udawane.
Wszystkie informacje, któ rych dostarcza, są starannie preparowane przez Moskwę.
Wyrządzone przez niego szkody będą jeszcze kosztować Amerykę grube miliony.
Rie mianc jest majorem w Zarządzie do Spraw Nielegalnych.
Kieruje cztere ma niezale\nymi od siebie siatkami w środkowych stanach i zna
praw dziwe nazwiska wszystkich ich agentów.
Roth zagwizdał.
Je\eli to prawda, w takim razie to kapitalna informacja.
Je\eli to prawda...
Jest tylko jeden sposób, \eby to sprawdzić oświadczył McCre ady.
Musicie zgarnąć Riemianca, nafaszerować go penthotalem i zo baczyć, co powie.
Z tego, co wiem, trwa u was właśnie przerwa na lunch.
To dwa wspaniałe pomysły w ciągu dziesięciu sekund przyznał Roth.
Chłopaki, muszę teraz jechać do Londynu, \eby porozmawiać z Langley.
Zróbmy sobie przerwę na dwadzieścia cztery godziny.
Joe Roth połączył się z Calvinem Baileyem dokładnie o ósmej wie czorem
czasu londyńskiego.
W Waszyngtonie była godzina trzecia.
Roth znajdował się w pokoju szyfrów, mieszczącym się głęboko w podziemiach
amerykańskiej ambasady przy Grosvenor Square; Bailey siedział w swo im
gabinecie.
Mimo \e wyraznie wymawiali ka\de słowo, ich przepusz czone przez urządzenia
szyfrujące głosy mogły się wydawać nieco cien kie.
Dzięki temu jednak bezpiecznie pokonywały Atlantyk.
Cały ranek spędziłem razem z Brytyjczykami w Alconbury po wiedział Roth.
To było ich pierwsze spotkanie z Minstrelem.
163 .
Strona 115
forsyth Fa szerz.txt
Jak poszło?
Fatalnie.
śartujesz.
Niewdzięczne sukinsyny.
Co poszło zle?
Do przesłuchania wyznaczono Sama McCreadyego.
Nie jest na stawiony zle do Amerykanów i nie jest głupi.
Uwa\a, \e Minstrel to wtyczka.
Bzdura.
Powiedziałeś mu, ile razy sprawdzaliśmy Minstrela.
I \e naszym zdaniem facet jest w porządku?
Tak, dokładnie.
Ale McCready upiera się przy swoim.
Czy przedstawił jakieś konkretne dowody na poparcie tej swojej fantazji?
Nie.
Powiedział, \e to wynika z przeprowadzonej przez Brytyjczy ków analizy
dostarczonych przez Minstrela informacji.
Jezu, to jakieś głupoty.
W ciągu tych sześciu tygodni Minstrel dostarczył fantastycznych materiałów.
Co w nich się nie podoba temu McCreadyemu?
Omawialiśmy trzy tematy.
W sprawie informacji wojskowych stwier dził, \e Moskwa mo\e wszystko pozmieniać,
o ile dokładnie wie, co prze kazał nam Minstrel.
A wie, jeśli to ona go wysłała.
Brednie.
Co dalej?
Na temat Afganistanu nie mówił wiele.
Aleja znam Sama.
Wy glądało na to, \e wie coś, o czym nie wiem ja, ale nie chce tego powie dzieć.
Wszystko, co udało mi się z niego wyciągnąć, to "być mo\e".
Dał do zrozumienia, \e Brytyjczycy są zdania, i\ Moskwa mo\e wkrótce wycofać się
z Afganistanu, a wtedy wszystkie informacje Minstrela na ten temat będą się
nadawały tylko do archiwum.
Czy mamy jakieś po twierdzające to analizy?
Joe, nie mamy \adnego dowodu, \e Ruscy zamierzają opuścić Kabul ani
jutro, ani pojutrze.
Co jeszcze nie podobało się panu McCreadyemu?
Oznajmił, \e jego zdaniem sowieckie siatki, które zwinęliśmy w Ameryce
Zrodkowej i Południowej, były zu\yte i, jak określił, wyprztykane, a poza tym
składały się wyłącznie ze zwerbowanych na miejscu pomagierów.
Nie było tam ani jednego etnicznego Rosjanina.
Zrozum, Joe.
Minstrel zdemaskował tuzin prowadzonych przez Moskwę siatek w czterech krajach.
To prawda, \e wszyscy agenci byli zwerbowani na miejscu.
Przesłuchano ich, przyznaję, niezbyt delikatnie.
Okazało się naturalnie, \e wszyscy mieli kontakty z sowiecką ambasadą.
Wydalono z wielkim szumem tuzin rosyjskich dyplomatów.
W diabły po szły lata koronkowej roboty KGB.
McCready pieprzy od rzeczy.
164
W jednym mo\e mieć słuszność...
Cały materiał, który Minstrel przekazał Brytyjczykom na temat działających na
ich terenie sowieckich agentów, to były kryptonimy.
Z wyjątkiem jednego.
A ten jeden akurat nie \yje.
Słyszałeś coś o tym?
Jasne.
Przeklęty pech.
Fatalny zbieg okoliczności.
Sam nie uwa\a tego za zbieg okoliczności.
Uwa\a, \e albo mamy u siebie przeciek, albo Minstrel wiedział z wyprzedzeniem,
\e facet zo stanie załatwiony określonego dnia o określonej godzinie i
specjalnie zdradził nam jego to\samość za pózno, \eby mogli się nim zająć Bry
tyjczycy.
I jedno, i drugie to bzdury.
Uwa\a, \e bardziej prawdopodobna jest druga wersja.
Jego zda niem Minstrel pracuje dla Moskwy.
Czy cwany pan McCready przedstawił ci jakieś dowody na popar cie swojej
Strona 116
forsyth Fa szerz.txt
wersji?
Nie.
Zapytałem go bez ogródek, czy ma w Moskwie jakiegoś agen ta, który zadenuncjował
Minstrela.
Zaprzeczył.
Oświadczył, \e nie, \e wszystko to są wnioski, które jego ludzie wyciągnęli z
analizy dostarczo nych przez Minstrela materiałów.
Po drugiej stronie zapadła cisza, tak jakby Bailey usilnie się nad czymś
zastanawiał.
Tak te\ było w istocie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]