[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żadnego dziecka, którego wiek zdradzałby, że Diarmot nie
dochował jej wierności. Oczywiście, to nic nie znaczyło,
mógł po prostu nauczyć się ostrożności.
Finlay beknął, co rozśmieszyło wszystkie dzieci. Ilsa
uśmiechnęła się na myśl, że nie będzie miała problemów
z troszczeniem się o maluchy. Zawsze uważała, że dzieci nie
mogą płacić za błędy rodziców. Prawdopodobnie wszyscy
w Clachthrom myśleli podobnie, bo maluchy nie wyglądały
ani na wylęknione, ani na nieszczęśliwe. Odwróciła się do
Alice, która dotknęła jej ramienia.
- Czy będziesz naszą mamą? - spytała mała.
- Tak - odparÅ‚a Ilsa bez chwili wahania, wzruszona wido­
kiem uśmiechniętych buz starszych dzieci. Wiedziała, że
uÅ›miechy dwulatków, Ewarta i Gregora, byÅ‚y raczej naÅ›lado­
waniem starszych niż okazaniem prawdziwych uczuć. - Te­
raz będę waszą mamą.
- A kim ona jest? - spytała Alice, wskazując Gay.
- TwojÄ… ciociÄ….
- Jest twojÄ… siostrÄ…?
- Nie jesteśmy spokrewnione, ale rodzinę mogą tworzyć
też inne więzi, nie tylko więzi krwi. Mogą pochodzić od
serca. - Ilsa nie zdziwiła się, że oczy wszystkich dzieci
skierowały się na Fraser.- Tak, ona też jest krewną od serca.
- Uśmiechnęła się, widząc jaką przyjemność sprawił Fraser
fakt, że dzieci mianowały ją ciotką.
Mały Odo stanął przed nią, jego błękitne oczy tak bardzo
przypominały oczy Diarmota.
- Więc nasz tata ma czterech braci, jedną siostrę i jedną
siostrę przez małżeństwo. To znaczy, że mamy czterech
stryjów i pięć ciotek. Czy ty masz brata lub siostrę?
- MojÄ… jedynÄ… siostrÄ… jest Gay, siostrÄ… od serca - powie­
działa Ilsa, czekając cierpliwie na dalsze pytania, bo nie
miała wątpliwości, że mały będzie chciał znać wszystkie
szczegóły.
- Nie masz żadnego brata?
- Mam, kilku.
- Ilu?
- Czternastu. - Zaśmiała się, widząc, jakie wrażenie ta
informacja zrobiła na malcu, który starał się policzyć jej
braci na palcach. - Mam też dla was dwóch braci - dodała,
wskazujÄ…c na Finlaya i Cearnacha.
- Potrzebujemy więcej dziewczyn - powiedziała Alice,
marszczÄ…c czoÅ‚o, kiedy spojrzaÅ‚a na Odo i pozostaÅ‚ych chÅ‚op­
ców, którzy cieszyli się z tego, że mają przewagę w rodzinie.
- Obawiam się, Alice, że będziemy musiały pogodzić się
z faktem, że jest nas mniej - powiedziała Ilsa. - Nie martw
się. Nauczę ciebie i małą Ivy, jak uczynić zaletę z tego, że
jest siÄ™ kobietÄ….
- Jak? - zaciekawiła się Ivy i podeszła bliżej.
- Pomyśl, jeśli ktoś jest dla ciebie niemiły, masz sześciu
braci, osiemnastu wujów i tatę, którzy zawsze będą po twojej
stronie.
Obie dziewczynki zamyśliły się, po czym rozpromieniły
się. Ilsa pomyślała, że Diarmot wychował maluchy na mądre
dzieci, a Fraser niewątpliwie pielęgnowała w nich tę mąd-
rość. Tym bardziej cieszyÅ‚a siÄ™ na myÅ›l, że dzieci zaakcep­
towały ją jako nową mamę, to było dla niej bardzo ważne.
Gdyby tylko ich ojciec równie chętnie zaakceptował ją jako
żonę...
Kiedy dzieci zebrały się wokół nich, zadając pytania
i przyglądając się nowemu rodzeństwu, Ilsa przyrzekła sobie
w duchu, że dla ich dobra będzie się starała ze wszystkich sił,
żeby jej małżeństwo z Diarmotem było dobrym związkiem.
Nie pozwoli, żeby problemy, które pojawią się między nią
a jej gniewnym, nieufnym mężem, wpłynęły na te małe
istoty. Te dzieci jej potrzebują, a ona będzie znajdowała
w nich pocieszenie i siłę do walki o odzyskanie mężczyzny,
którego kocha.
IV
kąd się tu wziąłeś? - spytała zdziwiona Ilsa.
S
Diarmot zamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi sypialni, po czym
oparł się o nie i zaczął uważnie przypatrywać się lisie.
Kobieta, która twierdziÅ‚a, że jest jego żonÄ…, staÅ‚a przy kom­
inku, ubrana jedynie w cienką koszulę nocną. Jej lśniące
włosy spływały falami az na biodra. Mimo groznego wyrazu
twarzy, wyglądała niezwykle podniecająco.
W niczym nie przypominała jego zmarłej żony ani żadnej
z kobiet, których kiedykolwiek pożądał. Była niemal zbyt
smukła, jej krągłości ledwo zaznaczone. Piersi miała pełne,
chociaż podejrzewał, że jest to w dużej mierze spowodowane
karmieniem. Pod cienką koszulą Ilsy rysował się kontur jej
ciała, ukazując wąską talię, smukłe biodra i nogi. Niewiele
wskazywało na to, że niedawno powiła bliznięta, jednak
nawet cyniczny umysł Diarmota nie wątpił w to, że to ona
jest ich matką. Jej piękne oczy lśniły intensywną zielenią,
widoczną nawet przy blasku świecy i w słabym świetle
kominka - duże, otoczone niezwykle dÅ‚ugimi, gÄ™stymi rzÄ™­
sami. Nos miała mały i prosty, kości policzkowe lekko
wystające, a usta pełne i zmysłowe. Kilka piegów pięknie
układało się na jasnej skórze. Smukła szyja wyginała się
wdzięcznie.
Mimo że byÅ‚a tak inna od wszystkich kobiet, które kiedy­
kolwiek go pociągały, Diarmot zrozumiał teraz, dlaczego
mógł ją uwieść. Być może, kiedy przyjrzy się bliżej jej
dzieciom, przyzna, że byli kiedyÅ› kochankami. Jednak przy­
znanie, że zÅ‚ożyÅ‚ jej Å›luby, bÄ™dzie dużo trudniejsze. Zdecy­
dował jednak, że skoro ona zaczęła tę grę i ma zamiar ją
kontynuować, on będzie czerpał z tego wszelkie możliwe
korzyści.
- Przyszedłem połączyć się z moją żoną w małżeńskim
łożu - odpowiedział. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl