[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nic nie wydawało im się zbyt śmiałe. Nie spieszyli się,
rozkoszowali się każdym dotykiem.
W końcu Quentin, nabrzmiały i spragniony, wszedł w nią
powoli. Balansowali na krawędzi rozkoszy. Nie wypuszczając
jej z objęć, opadł na plecy i posadził ją sobie na biodrach.
Rachel poruszała się coraz szybciej, dostarczając obojgu
niezapomnianych wrażeń.
- Kocham cię, Quentin, kocham cię. - Opadła na niego,
zdyszana i bezsilna. Jęknęła, czując jego usta na barkach i
piersiach. Ogarnęła ją fala gorąca. Seks z nim nigdy nie był
nudny. Nigdy nie stygło pożądanie, nigdy nie błądziła
myślami gdzie indziej. Quentin był zbyt zaborczy i zbyt jej
bliski, fizycznie, duchowo i emocjonalnie, by mogła myśleć o
czymś innym. Każde zbliżenie było jedyne w swoim rodzaju,
niepowtarzalne.
- Jestem twój, Rachel - szepnął. - Nigdy się nie
rozstaniemy. Należymy do siebie.
Przewrócił ją na plecy i przytłoczył swoim ciężarem.
Oplotła jego biodra nogami. Rozkoszowali się wzajemną
bliskością. Gdy pożądanie sięgnęło zenitu, leżeli wtuleni w
siebie. Mimo klimatyzacji, w pokoju zrobiło się ciepło, jednak
żadne nie chciało wstać, by zmniejszyć płomień na kominku,
jeszcze nie.
- Nie opuszczaj mnie, Rachel.
- Nie mogłabym, nawet gdybym chciała. Kocham cię i
pragnę tak, jak żadnego innego mężczyzny. Już zawsze
będziesz mnie miał na karku.
Słysząc pierwsze zdanie odczuł ulgę, przy drugim
przeszedł go dreszcz, a trzecie go rozbawiło.
- Nie wyobrażam sobie milszego obowiązku.
- Ja też nie. - W ostatniej chwili ugryzła się w język, by
nie dodać: Czyż nie jestem idealną partnerką dla Mężczyzny
o Złotym Ramieniu"? Obawiała się, że ten przydomek już
wkrótce może się okazać nieaktualny, a nie chciała psuć
nastroju.
Zdrzemnęli się, wtuleni w siebie. Po godzinie spłukali
resztki zmęczenia w jacuzzi, żartując i pieszcząc się, aż znowu
zapragnęli miłości.
Burza ucichła, gdy spali, więc postanowili zjeść kolację w
domu - nie chcieli jezdzić mokrymi ulicami.
- Miałem zamiar zaprosić cię na romantyczną kolację. Nie
chciałem, żebyś właśnie dziś krzątała się w kuchni.
- Pomagasz mi przecież. Zresztą tutaj jesteśmy sami, a w
restauracji...
- Masz rację, nie daliby nam spokoju, zwłaszcza że
wszyscy dowiedzieli się już o projekcie Billa. Pisano o tym we
wczorajszej gazecie.
- Należało się spodziewać...
- Tak, i dlatego przez pewien czas zachowywałem
tajemnicę; obawiałem się nacisków.
- Czy sądzisz, że jedna z nowych drużyn może powstać
tutaj?
- Szczerze mówiąc, to nieopłacalne, a przedsięwzięcie ma
przynieść korzyści. Moim zadaniem Augusta jest za mała,
żeby projekt mógł uzyskać wystarczające poparcie finansowe.
W okolicy jest za dużo zawodowych i półprofesjonalnych
drużyn, by tworzenie nowej miało sens. Wkrótce powstanie
drużyna w Jacksonville. Co więcej, grają Georgia Thrashers, a
Augusta Eagles ponieśli klęskę. Jestem przeciwny
angażowaniu się w Augustę z wielu powodów. Mam nadzieję,
że ty i inni mieszkańcy nie obrazicie się o to.
- Oczywiście, że nie, zresztą i tak nie jesteś
zainteresowany posadą trenera.
- Masz rację, nie chcę trenować, ani tu, ani gdzie indziej.
Kocham samą grę, a nie uczenie jej. - Gwałtownie zmienił
temat: - Mam nadzieję, że sporo napiszesz podczas mojej
nieobecności.
- Mam taki zamiar. Obym okazała się w tym równie
dobra, jak ty na boisku.
- Na pewno sobie poradzisz, jestem z ciebie dumny.
Tylko nie zajmij się pracą tak, żebyś o mnie zapomniała -
przestrzegł żartobliwie.
- To nie do pomyślenia - odparła. Pocałował ją mocno.
- Rachel, chciałbym zostać do rana, ale nie powinniśmy
ryzykować na dzień przed moim wyjazdem. Niech Janet
myśli, że mnie przepędziła, to nie ma znaczenia. Przyjadę na
śniadanie, o siódmej. Musimy wyruszyć na lotnisko kwadrans
po dziewiątej, żebym zdążył oddać samochód. Mam samolot o
dziesiątej.
Wtulona w niego, szepnęła:
- Już za tobą tęsknię. Zadzwoń, kiedy tylko będziesz
mógł.
- Tak, i wszystko ci opowiem. Piętnastego sierpnia
Cowboys grają przeciwko Houston w Pucharze Ameryki, w
Mexico City, potem z Broncos w Denver dwudziestego
pierwszego i z Saints w Nowym Orleanie, dwudziestego
piątego. Sezon zacznie się czwartego września meczem ze
Steelers w Pittsburgu. Jeśli będę grał, oglądaj mnie w
telewizji.
- Uwierz w siebie, Quentin. Wszystko będzie dobrze.
- Czas na mnie. Musimy się przespać. Do zobaczenia
rano.
Pocałowali się na dobranoc. Stała przy drzwiach, póki
jego samochód nie zniknął za zakrętem. Quentin jutro
wyjeżdża. Nie będzie go długo, pewnie kilka miesięcy.
Podczas jego nieobecności zajmie się pisaniem i działalnością
dobroczynną. Nie mogła zdecydować, czy już teraz ujawnić
ich związek. Quentin się obawia, że reporterzy nie zostawią jej
w spokoju. Oby brukowce dały mu czas na podjęcie trudnej
decyzji i, być może, pogodzenie się z końcem kariery.
Zamknęła za sobą drzwi i zmęczona długim dniem poszła
na górę.
Todd Hardy nie pozwolił Rachel i Quentinowi cieszyć się
ostatnimi wspólnie spędzonymi chwilami. Dostrzegli, jak
przedziera się ku nim przez tłum na lotnisku. Quentin posłał
mu mordercze spojrzenie, to jednak nie odstraszyło natręta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
nic nie wydawało im się zbyt śmiałe. Nie spieszyli się,
rozkoszowali się każdym dotykiem.
W końcu Quentin, nabrzmiały i spragniony, wszedł w nią
powoli. Balansowali na krawędzi rozkoszy. Nie wypuszczając
jej z objęć, opadł na plecy i posadził ją sobie na biodrach.
Rachel poruszała się coraz szybciej, dostarczając obojgu
niezapomnianych wrażeń.
- Kocham cię, Quentin, kocham cię. - Opadła na niego,
zdyszana i bezsilna. Jęknęła, czując jego usta na barkach i
piersiach. Ogarnęła ją fala gorąca. Seks z nim nigdy nie był
nudny. Nigdy nie stygło pożądanie, nigdy nie błądziła
myślami gdzie indziej. Quentin był zbyt zaborczy i zbyt jej
bliski, fizycznie, duchowo i emocjonalnie, by mogła myśleć o
czymś innym. Każde zbliżenie było jedyne w swoim rodzaju,
niepowtarzalne.
- Jestem twój, Rachel - szepnął. - Nigdy się nie
rozstaniemy. Należymy do siebie.
Przewrócił ją na plecy i przytłoczył swoim ciężarem.
Oplotła jego biodra nogami. Rozkoszowali się wzajemną
bliskością. Gdy pożądanie sięgnęło zenitu, leżeli wtuleni w
siebie. Mimo klimatyzacji, w pokoju zrobiło się ciepło, jednak
żadne nie chciało wstać, by zmniejszyć płomień na kominku,
jeszcze nie.
- Nie opuszczaj mnie, Rachel.
- Nie mogłabym, nawet gdybym chciała. Kocham cię i
pragnę tak, jak żadnego innego mężczyzny. Już zawsze
będziesz mnie miał na karku.
Słysząc pierwsze zdanie odczuł ulgę, przy drugim
przeszedł go dreszcz, a trzecie go rozbawiło.
- Nie wyobrażam sobie milszego obowiązku.
- Ja też nie. - W ostatniej chwili ugryzła się w język, by
nie dodać: Czyż nie jestem idealną partnerką dla Mężczyzny
o Złotym Ramieniu"? Obawiała się, że ten przydomek już
wkrótce może się okazać nieaktualny, a nie chciała psuć
nastroju.
Zdrzemnęli się, wtuleni w siebie. Po godzinie spłukali
resztki zmęczenia w jacuzzi, żartując i pieszcząc się, aż znowu
zapragnęli miłości.
Burza ucichła, gdy spali, więc postanowili zjeść kolację w
domu - nie chcieli jezdzić mokrymi ulicami.
- Miałem zamiar zaprosić cię na romantyczną kolację. Nie
chciałem, żebyś właśnie dziś krzątała się w kuchni.
- Pomagasz mi przecież. Zresztą tutaj jesteśmy sami, a w
restauracji...
- Masz rację, nie daliby nam spokoju, zwłaszcza że
wszyscy dowiedzieli się już o projekcie Billa. Pisano o tym we
wczorajszej gazecie.
- Należało się spodziewać...
- Tak, i dlatego przez pewien czas zachowywałem
tajemnicę; obawiałem się nacisków.
- Czy sądzisz, że jedna z nowych drużyn może powstać
tutaj?
- Szczerze mówiąc, to nieopłacalne, a przedsięwzięcie ma
przynieść korzyści. Moim zadaniem Augusta jest za mała,
żeby projekt mógł uzyskać wystarczające poparcie finansowe.
W okolicy jest za dużo zawodowych i półprofesjonalnych
drużyn, by tworzenie nowej miało sens. Wkrótce powstanie
drużyna w Jacksonville. Co więcej, grają Georgia Thrashers, a
Augusta Eagles ponieśli klęskę. Jestem przeciwny
angażowaniu się w Augustę z wielu powodów. Mam nadzieję,
że ty i inni mieszkańcy nie obrazicie się o to.
- Oczywiście, że nie, zresztą i tak nie jesteś
zainteresowany posadą trenera.
- Masz rację, nie chcę trenować, ani tu, ani gdzie indziej.
Kocham samą grę, a nie uczenie jej. - Gwałtownie zmienił
temat: - Mam nadzieję, że sporo napiszesz podczas mojej
nieobecności.
- Mam taki zamiar. Obym okazała się w tym równie
dobra, jak ty na boisku.
- Na pewno sobie poradzisz, jestem z ciebie dumny.
Tylko nie zajmij się pracą tak, żebyś o mnie zapomniała -
przestrzegł żartobliwie.
- To nie do pomyślenia - odparła. Pocałował ją mocno.
- Rachel, chciałbym zostać do rana, ale nie powinniśmy
ryzykować na dzień przed moim wyjazdem. Niech Janet
myśli, że mnie przepędziła, to nie ma znaczenia. Przyjadę na
śniadanie, o siódmej. Musimy wyruszyć na lotnisko kwadrans
po dziewiątej, żebym zdążył oddać samochód. Mam samolot o
dziesiątej.
Wtulona w niego, szepnęła:
- Już za tobą tęsknię. Zadzwoń, kiedy tylko będziesz
mógł.
- Tak, i wszystko ci opowiem. Piętnastego sierpnia
Cowboys grają przeciwko Houston w Pucharze Ameryki, w
Mexico City, potem z Broncos w Denver dwudziestego
pierwszego i z Saints w Nowym Orleanie, dwudziestego
piątego. Sezon zacznie się czwartego września meczem ze
Steelers w Pittsburgu. Jeśli będę grał, oglądaj mnie w
telewizji.
- Uwierz w siebie, Quentin. Wszystko będzie dobrze.
- Czas na mnie. Musimy się przespać. Do zobaczenia
rano.
Pocałowali się na dobranoc. Stała przy drzwiach, póki
jego samochód nie zniknął za zakrętem. Quentin jutro
wyjeżdża. Nie będzie go długo, pewnie kilka miesięcy.
Podczas jego nieobecności zajmie się pisaniem i działalnością
dobroczynną. Nie mogła zdecydować, czy już teraz ujawnić
ich związek. Quentin się obawia, że reporterzy nie zostawią jej
w spokoju. Oby brukowce dały mu czas na podjęcie trudnej
decyzji i, być może, pogodzenie się z końcem kariery.
Zamknęła za sobą drzwi i zmęczona długim dniem poszła
na górę.
Todd Hardy nie pozwolił Rachel i Quentinowi cieszyć się
ostatnimi wspólnie spędzonymi chwilami. Dostrzegli, jak
przedziera się ku nim przez tłum na lotnisku. Quentin posłał
mu mordercze spojrzenie, to jednak nie odstraszyło natręta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]