[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oddychaj. Nie idziesz tam sama. Matthew będzie z tobą.
Przynajmniej jeszcze przez kilka godzin.
- Mia? Szykujesz się?
Zarumieniła się, choć przez zamknięte drzwi nie mógł jej zobaczyć.
- Tak, będę gotowa za jakieś trzy kwadranse! - zawołała.
- Chyba odwrotnie założyłem perukę - usłyszała. - Jakoś inaczej dzisiaj wygląda.
Roześmiała się.
- Poprawię!
Odszedł. Widzisz, Matthew, potrzebujesz mnie, pomyślała. Sam nie radzisz sobie nawet z peruką.
Znowu miała łzy w oczach, ale zamrugała szybko, żeby się nie rozpłakać. Czas się ubrać i umalować,
sprowadzić siostrę do domu. Nie czas na łzy.
Wstała i podeszła do toaletki Margot, uginającej się pod kosmetykami. Usiadła na stołeczku, podpięła
włosy i przyjrzała się swojej twarzy w owalnym lustrze. Cóż, na pewno nie mogę udawać przynęty bez
cienia makijażu.
Jakiego rodzaju makijaż nosi przynęta? Jak wamp? Jak gwiazda porno?
Mia malowała się tylko na dwa sposoby: na co dzień i od święta, a mąż krytykował nawet jej wieczorowy
makijaż:  Za blada ta szminka, nie uważasz? Wez bardziej seksowną, czerwoną. Umalowałaś rzęsy? W
ogóle ich nie widzę .
A Matthew Gray pewnie nawet nie ma pojęcia, czym się rzęsy maluje.
Ma dziś wyglądać jak przynęta, kobieta, której płacą za to, by uwodziła mężczyzn. To oznacza wygląd
seksowny, ale niewyzywający, nie chce przecież nadmiernie zwracać na siebie uwagi.
Zazwyczaj nakładała na twarz krem nawilżający z filtrem słonecznym, pudrowała nos, muskała cieniem
powieki, a rzęsy tuszem, podkreślała usta różowym błyszczykiem i szczotkowała włosy. Na wieczór
zastępowała błyszczyk szminką i podkreślała oczy dyskretnymi kreskami.
Dzisiaj musi być seksowna i niewinna jednocześnie. Seksowna, żeby kusić, niewinna, żeby nie wzbudzać
podejrzeń.
- Margot, chyba się nie pogniewasz, że używam twoich kosmetyków - szepnęła.
Zaczęła od kremu nawilżającego, następnie posmarowała twarz fluidem, czego zazwyczaj nie robiła.
Upudrowała twarz, podkreśliła różem kości policzkowe. Jej twarz była nieskazitelna, promieniała. Zdziwiło
ją, że nie wygląda sztucznie i nienaturalnie. Mimo wszystko nie wyobrażała sobie, że mogłaby się tak
malować na co dzień. Umalowała oczy - najpierw jasnym cieniem, jak uczono na pokazach kosmetycznych,
potem ciemnym. Podkreśliła oczy mocnymi kreskami, starannie utuszowała rzęsy. Jasnoczerwoną szminką
pomalowała usta. Spojrzała w lustro.
Lada moment się rozpłacze i wszystko popsuje. Wygląda tak, jak tego chciał jej były mąż. Wygląda jak
Margot gotowa do wyjścia. Wygląda tak, jak sobie przysięgła, że nigdy nie będzie.
Zamrugała szybko i otarła oczy chusteczką. Wyjęła spinkę z włosów i sięgnęła po lokówkę Margot.
Dwadzieścia minut pózniej jasne włosy spływały jej na ramiona miękkimi falami. Pochyliła głowę do dołu
i odrzuciła energicznie w tył, tak że włosy wyglądały jak lekko potargane wiatrem.
Czas się ubrać. Stanęła przed wielkim lustrem, zdjęła koszulkę i dżinsy. Włożyła niewygodny stanik bez
ramiączek, chwilę się mocowała z bluzeczką. Włożyła króciutką spódniczkę, stopy wsunęła w sandałki.
Cóż, jedno jest pewne, wyglądam jak przynęta. Wyglądam jak kobiety, które widywałam w barach Center
City.
Oddychaj głęboko, oddychaj, oddychaj...
- Mia?! - zawołał Matthew. - Kwadrans po dziewiątej. Gotowa?
- Już idę! - zawołała przez drzwi.
Wybrała małą czerwoną torebkę, spakowała do niej potrzebne rzeczy i otworzyła drzwi. Gotowa czy nie,
musi iść.
Matthew stał przy kanapie, przeglądał gazetę. Podniósł wzrok, wstrzymał oddech i opadł na kanapę, jakby
nie mógł ustać na nogach.
Dokładnie takiej reakcji się spodziewała. Znowu chciało jej się płakać.
- Rany - szepnął. - Rany. - Otworzył usta ze zdumienia. - Wyglądasz zabójczo.
Ukochany patrzył na nią jak na gwiazdę porno, którą zaraz zaciągnie do łóżka.
- Wyglądam jak przynęta - syknęła.
- Nieprawda. Wyglądasz jak piękna kobieta, która wychodzi się zabawić w sobotnią noc. Zabójczo. -
Wstał, podszedł do niej. - Obróć cię, chcę cię dokładnie obejrzeć.
Mia myślała, że rozpłacze się na głos.
Matthew uniósł jej dłoń i trzymał, gdy odwracała się powoli. Jak dla Davida Andersena.
Podniosła rękę do ust i pobiegła do łazienki. I po raz kolejny osunęła się na kolana i zwymiotowała.
- Mia? W porządku?
Cisza.
Zapukał lekko w drzwi łazienki. Martwił się o nią.
- Mia?
- Nic mi nie jest - odparła.
Wyszła kilka minut pózniej. Po wcześniejszej słabości nie było śladu. Wyglądała równie olśniewająco jak
w progu sypialni. Zachmurzona, usiadła na kanapie i wbiła wzrok w okno.
- Słuchaj, dajmy sobie z tym spokój - zaproponował. - Widzę, że umierasz ze strachu.
- Nie boję się.
- Mia, zwymiotowałaś.
Cisza.
Usiadł koło niej.
- Darujmy to sobie - mówił. - Pojedziemy na policję, powiemy, co wiemy, niech oni się tym zajmą.
- A kto uda Margot? Kto wygląda jak ona?
- Nie będzie Margot. Rezygnujemy z planu i już.
- Rezygnujemy z planu i morderca nam ucieka - zdenerwowała się. - Policja nigdy nie będzie miała takiej
okazji.
- Mia, to za trudne. yle się czujesz, a jeszcze nawet nie wyszliśmy.
- Może nie ze strachu zle się poczułam - mruknęła. Miała nadzieję, że jej nie słyszał.
- Jak to?
- Może chodzi o ten strój, o ten wygląd. Może zdenerwowała mnie twoja reakcja.
No, teraz już niczego nie pojmował.
- Przecież wyglądasz bosko.
- Wyglądam jak moja siostra - szepnęła. - Jak kobieta, której pragnął mój mąż.
- Ta, która i tak mu nie wystarczała? Która nigdy nie mogła sprostać jego oczekiwaniom, bez względu na
to, co robiła?
- To okrutne - szepnęła.
- Wcale nie. Taka jest prawda. To, czego chciał twój mąż, nie miało żadnego związku z twoim wyglądem.
Chodziło o niego, o jego kompleksy. Teraz jesteś sobą, tak samo jak na co dzień. To po prostu twoje różne
oblicza.
Opuściła wzrok.
- Ale kiedy mnie zobaczyłeś, oczy prawie wyskoczyły ci z głowy.
Wziął ją za rękę.
- Mia, oczy prawie wyskoczyły mi z głowy, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, w starym dresie, bluzie,
kucyku i bez makijażu. To nadal ty. Jeśli ci się to nie podoba, nie musisz się tak ubierać. I o to chodzi.
Zagryzła usta.
- Chodzmy - powiedziała. - Jestem gotowa.
- Nie musimy tego robić, naprawdę.
- Musimy.
Patrzył na nią, ale unikała jego wzroku. Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- No to chodzmy. Bardziej gotowa już nie będę.
- Jesteś pewna?
Skinęła głową.
- Denerwuję się, to wszystko, ale jestem gotowa. I chcę to zrobić. Chodzmy już.
- A moje włosy? - Wskazał przekrzywioną perukę.
Uśmiechnęła się.
- Pokaż.
Odetchnął z ulgą. Bał się, że już nigdy nie zobaczy jej uśmiechu. Bał się także, że nigdy nie będzie miał
okazji, by porządnie przyłożyć jej byłemu mężowi. Ależ on ją skrzywdził.
Czy Mia nie zdaje sobie sprawy, że jest cudowna taka, jaka jest? Nieważne, jak wygląda, czy jest
umalowana, czy nie, to Mia. Jego Mia.
Zaskakująca myśl. Nie wiedział, skąd się wzięła. To nie jest jego Mia. A dziś wieczorem na zawsze zniknie
z jego życia.
Już nie będzie powodu do spotkań. A bez wspólnego zadania musieliby oprzeć znajomość na innej
podstawie. Której nie ma i nie będzie.
Pochyliła się nad nim, poprawiła perukę. Czuł zapach zielonego jabłuszka i zmysłowych perfum. Kiedy
podniosła ręce, czerwona bluzeczka napięła się na piersiach.
Boże, jak jej pragnął. Najchętniej wziąłby ją tutaj, zaraz, zdarł z niej ubranie, zlizał makijaż z twarzy i
kochał się z nią, aż będą mokrzy od potu i zaspokojeni.
- No, gotowy - stwierdziła z uśmiechem. - Zwietnie wyglądasz jako blondyn.
Skrzywił się, Mia się roześmiała i Matthew wreszcie wrócił na ziemię. Dzisiaj nie wolno mu o niej myśleć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl