[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu się tam nie stanie. To posterunek policji.
 Muszę mu zrobić śniadanie.  Ann czuła, że traci
panowanie nad sytuacją.
 Ja mu zrobię śniadanie  stwierdził Maddox.  Ty
się przygotuj do wyjścia.
 Ale...
 Potrafię się obchodzić z jajkami, Ann  zapewnił ją
cicho.  Na pewno sobie poradzimy.
Maddox widział, że Ann się zastanawia. Pomyślał, że
całe jej życie składa się z takich właśnie małych decyzji,
zalewających ją co chwila jak morska fala. Problem
w tym, że nikt nie nauczył jej pływać. Było mu jej żal
i jednocześnie ją podziwiał. Za to, że jednak posuwała się
do przodu, mimo że grunt był grząski, a pierwsza większa
fala mogła ją zwalić z nóg.
Z doświadczenia zawodowego wiedział, że bita
kobieta musi mieć co najmniej kilka razy do czy-
nienia z władzami  czy to z policją, czy z pie-
lęgniarką, albo z pracownikiem telefonu zaufania
 nim wreszcie odważy się odejść od swojego drę-
czyciela. Annie już to zrobiła, ale wątpliwości wciąż
jej nie opuszczały, wciąż przeszkadzały podejmować
właściwe decyzje.
Teraz też nie wiedziała, czy może zostawić Maddoxa
sam na sam ze swoim synem. Nie wiedziała też, czy może
wnieść skargę przeciwko mężowi, który jej groził. Byłe-
mu mężowi.
Spojrzała na zegar, potem na naburmuszonego synka,
a w końcu skinęła głową.
 Dobrze. Mitchell, jak zjesz, to wstaw naczynia do
zlewozmywaka.
160 Virginia Kantra
 Damy sobie radę?  spytał Maddox, gdy kroki Ann
ucichły na schodach.
 Chyba tak.  Mitchell wzruszył ramionami.
 Jak ci się zdaje, co się stało?
Chłopiec podniósł do góry głowę, dokładnie tak samo
jak Ann.
 Słyszałem, jak mama w nocy płakała  przyznał.
Maddox musiał trzymać w ryzach własne emocje.
Postanowił pózniej się nimi zająć, a jeszcze pózniej
porozmawiać z Ann.
 I boisz się, że płakała przeze mnie?
Jeszcze jedno wzruszenie ramionami.
 Obiecałem ci, że nigdy nie skrzywdzę twojej mamy.
 I co z tego?  Mitchell obrzucił go szybkim,
ukradkowym spojrzeniem.
Maddox nie miał do chłopca żalu o to, że mu nie ufa.
Mały pewnie dość się nasłuchał kłamstw od dorosłych.
 Czy nic więcej w nocy nie słyszałeś?
 Nie podsłuchuję pod drzwiami, jeśli o to panu
chodzi.  Mitchell poczerwieniał.
A więc jeszcze jeden problem, z którym trzeba się
będzie uporać, pomyślał Maddox.
 Słyszałeś może, co się działo na dole, kiedy twoja
mama wróciła do domu?
 Co, na przykład?
 Jakieś głosy?
 Był tutaj?  Twarz Mitchella z czerwonej zrobiła się
kredowo biała.
 Chodzi ci o twojego tatę? Tak. Był tutaj.
 Bił ją?
 Nie.  Po raz pierwszy w życiu Maddox poczuł
wdzięczność do swego zasadniczego ojca. Bardzo często
Odszukać szczęście 161
miał z nim na pieńku, ale przynajmniej nigdy nie musiał
się bać, że ojciec uderzy jego mamę.
 Czy...  Chłopiec mówił z wyraznym trudem.
 Czy pan go aresztuje?
Trudne pytanie. Maddox nie miał pojęcia, jaką od-
powiedz Mitchell chciałby usłyszeć. Rob był w końcu
jego ojcem. No, ale Maddox nie zamierzał okłamywać
dziecka.
 Jeszcze nie wiem. Po to właśnie jedziemy na
komisariat. Umówiliśmy się na spotkanie z sędzią.
 Chcę, żeby mu pan zabronił zbliżać się do niej
 powiedział zdecydowanie Mitchell.  Chciałbym, żeby
już nigdy nie mógł do nas przyjść.
 Aż tak?  Zdumiał się Maddox.
 Mama nie chce o nim mówić nic złego, bo ja nadal
muszę się z nim widywać. Ona myśli, że jestem głupi, ale
to nieprawda. Nie chcę, żeby on ją jeszcze kiedyś uderzył.
 Ty wcale nie jesteś głupi  powiedział Maddox,
mimo ściśniętego gardła.
 Ja nigdy nic nie zrobiłem... Przedtem, kiedy on ją
bił.  Mitchell wyrzucał z siebie słowa, gnany poczuciem
winy, strachem i wściekłością.  Nic nie zrobiłem, żeby
mu przeszkodzić.
Boże wielki, pomyślał Maddox, ten chłopiec ma
dopiero dziewięć lat. Miał osiem lat, kiedy matka
spakowała się i odeszła od jego ojca. Jak on to sobie
wyobraża? Co mógłby zrobić takiemu wielkiemu męż-
czyznie?
Nie pomógłby Mitchellowi, gdyby głośno powiedział
to, co pomyślał. Nie chciał poddawać w wątpliwość ani
powagi uczuć chłopca, ani tym bardziej jego potrzeby
bycia mężczyzną.
162 Virginia Kantra
 Czasami nie bardzo wiadomo, co zrobić  powie-
dział szczerze. Mitchell zasłużył sobie na to, żeby go
traktować poważnie.  Czasami robi się tylko to, co
w danej sytuacji możliwe i ma się nadzieję, że nic się nie
schrzaniło.
 Pan też kiedyś coś schrzanił?  Chłopiec spojrzał
na niego swymi zbyt dorosłymi oczami.
Wspomnienie szkoły w Atlancie powróciło do niego
jak senny koszmar. A potem przypomniał sobie cichy
głos Ann, która mówiła, że jeśli ona mogła sobie wyba-
czyć, to on z pewnością powinien wybaczyć sobie.
 Tak jak powiedziałem.  Wzruszył ramionami.
 Czasami całkiem nie wiadomo, co robić, więc robi się
to, co trzeba. Tak jak dzisiaj. Jedziemy na spotkanie
z sędzią?
 Dobra.  Mitchell zdecydowanie skinął głową.
 No, to jedzmy.
 Cieszę się, że w tej sprawie jesteś po mojej stronie.
 Maddox popatrzył na chłopca z wdzięcznością i z po-
dziwem.  Ale najpierw trzeba zjeść śniadanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl