[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kto pomści mnie z kolei, pozostawiam szanownemu państwu do wyboru.
Tymczasem Ukrytego dorwą watykańscy i wszyscy zostaniemy zmiecieni
z powierzchni Ziemi. Ale nie krępujcie się, panowie. Załatwiajcie prywatne
porachunki w obliczu końca świata... - Urwał, potoczył po obu
winowajcach ciężkim, rozwścieczonym spojrzeniem.
Nidor cofnął się, strzepnął część krwi z ostrza. Schował nóż. Ja się
tylko broniłem, mówiła jego marsowa mina.
Res dygotał wciąż, wbijając w nocarza nienawistne spojrzenie.
Opanował się wreszcie, skinął głową. Schował ostrze do pochwy, nie
troszcząc się nawet, by oczyścić je z krwi.
- Pózniej... - rzucił gardłowym półszeptem. - Pózniej.
Nidor skinął głową, poważnie, powoli.
A potem odwrócił się i wyciągnął poranioną rękę do nocarzy. Fulgur
doskoczył natychmiast, wydobył apteczkę. Zaczął opatrywać kolegę w
milczeniu.
Res odwrócił się, powlókł do renegatów. Podszedł doń Hirtus, schwycił
jego dłoń, uniósł nieco. Wraz z Offą zaczęli bandażować ją śpiesznie. Res
stał pomiędzy nimi bezwładnie niczym manekin, jakby w ogóle nie czuł
bólu. Albo jakby ból był całkowicie bez znaczenia.
Skończyli wnet. Zapadła ciężka, grobowa cisza. Oba szeregi stanęły
bez ruchu, zapieczone w nienawiści.
- Skoro już wszyscy znają odpowiedzi na najbardziej dręczące ich
kwestie - odezwał się Vesper - proponuję, byście posłuchali o paru
drobiazgach. Takich ot, dlaczego tu jesteśmy i o co chodzi.
Nie doczekał się nawet śladu odpowiedzi. Ani mruknięcia, ani
skinienia głową, nawet mrugnięcia powieką.
Nic.
***
- Watykańscy, zwani również Siewcami, z niewiadomych, jak na
razie, powodów znalezli się w tutejszej okolicy - Vesper zaczął referować
silnym, spokojnym głosem. - Możemy przypuszczać, że nas w jakiś sposób
śledzili. I, co zwraca szczególną uwagę, tym razem poszli śladami nocarzy,
od których dotąd trzymali się z daleka. Zgadza się?
Popatrzył na nocarzy z niemym, lecz wyraznym rozkazem na twarzy.
Odpowiedz, już!
- Nigdy nie mieliśmy z nimi kłopotów potwierdził niechętnie Celer.
- Zaraz po zajęciu pomieszczeń pod Rowokołem przez oddział Lorda
Ultora, Siewcy przypuścili atak - ciągnął generał. - Zaskoczyli stróżujących
pretorianów, którzy nie spodziewali się jakiejkolwiek napaści ze strony
czynnika ludzkiego. Kilku z nich, postrzelonych antysymbiontem,
pożegnało się niestety z nieśmiertelnością.
- A niektórzy nawet z życiem - mruknął Fulgur ponuro.
- Nasza obecność w tym miejscu jest nieprzypadkowa - Vesper
zignorował komentarz. - Z różnych względów Lord Ultor postanowił
obudzić Ukrytego. Zazwyczaj zajmuje się tym cała Kapituła, w tym
przypadku Lord zrobił to sam. Nie jest jednak w stanie zagwarantować
budzącemu się bezpieczeństwa, jako że obecnie oddaje mu większość
swych sił, a nie przewidział obecności watykańskich w pobliżu. Dlatego
też zaistniała potrzeba udzielenia mu wszelkiej stosownej pomocy.
- Którą to mieliby się zająć renegaci? - rzucił rozdrażniony Offa. - To
czysty nonsens, wykrwawimy się, pomagając Katowi, a potem on razem z
Ukrytym pozamiatają nas elegancko! Co to za przepis na wtopę, Szefie?
Vesper westchnął. Omiótł swój nowy zespół przeciągłym, uważnym
spojrzeniem. Bomba jakby przycichła na chwilę, nasycona pierwszym
upustem krwi. Ale w każdej chwili może się uaktywnić, a wtedy...
- Nie jesteś już renegatem, Offa - stwierdził dobitnie. - Jesteś
pieprzonym zdrajcą, najwyższy czas, żebyś się zaczął przyzwyczajać do tej
myśli. Tak samo jak i tu obecni koledzy nocarze, którzy w perspektywie
mogą mieć najwyżej Bunkier lub Galerię Hańby.
Popatrzył na nich. Alacer stał sztywny, nieruchomy, jakby zaklęty w
kamień. Nidor uśmiechał się upiornie, z przedziwną rezygnacją. Bandaże
na jego dłoni i barku przesiąkły już krwią.
- Renegaci, rzecz jasna, odmówili udzielenia jakiegokolwiek wsparcia
znienawidzonemu Katowi dodał Vesper. - Nie wspominając już o tym, że
Lord Wojownik nigdy by ich o takie wsparcie nie poprosił.
- Więc skąd my tutaj? - nie wytrzymał Hirtus. - Wydawało mi się, że
generał Nex wysłał nas do ciebie, mówiąc, że trzeba ci pomóc!
- A my dostaliśmy wyrazny rozkaz od Lorda! nie wytrzymał Alacer. -
Trudno mi uwierzyć, by był to rozkaz zdrady?
- Dostaliście rozkaz, tudzież prośbę współpracy ze mną - oznajmił
Vesper twardo. - A że jestem cholernym podwójnym, potrójnym,
podziesiętnym zdrajcą, obie strony mogą tylko ubolewać nad swoim
błędem. Ponieważ zdradziłem po raz kolejny i poprowadziłem swoje
oddziały nie wiadomo dokąd.
Umilkli znów. Zaczęli się rozglądać dyskretnie po sobie. No ładnie,
mówiły ich strapione miny. Tośmy się wpakowali, samobójcza misja u
boku wroga. A niech to szlag.
- A ty poprowadzisz nas do walki z watykańskimi? - rzucił domyślnie
pretorianin.
- Musimy kupić czas. Siewcy zostali odparci na chwilę, ale zaraz się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Kto pomści mnie z kolei, pozostawiam szanownemu państwu do wyboru.
Tymczasem Ukrytego dorwą watykańscy i wszyscy zostaniemy zmiecieni
z powierzchni Ziemi. Ale nie krępujcie się, panowie. Załatwiajcie prywatne
porachunki w obliczu końca świata... - Urwał, potoczył po obu
winowajcach ciężkim, rozwścieczonym spojrzeniem.
Nidor cofnął się, strzepnął część krwi z ostrza. Schował nóż. Ja się
tylko broniłem, mówiła jego marsowa mina.
Res dygotał wciąż, wbijając w nocarza nienawistne spojrzenie.
Opanował się wreszcie, skinął głową. Schował ostrze do pochwy, nie
troszcząc się nawet, by oczyścić je z krwi.
- Pózniej... - rzucił gardłowym półszeptem. - Pózniej.
Nidor skinął głową, poważnie, powoli.
A potem odwrócił się i wyciągnął poranioną rękę do nocarzy. Fulgur
doskoczył natychmiast, wydobył apteczkę. Zaczął opatrywać kolegę w
milczeniu.
Res odwrócił się, powlókł do renegatów. Podszedł doń Hirtus, schwycił
jego dłoń, uniósł nieco. Wraz z Offą zaczęli bandażować ją śpiesznie. Res
stał pomiędzy nimi bezwładnie niczym manekin, jakby w ogóle nie czuł
bólu. Albo jakby ból był całkowicie bez znaczenia.
Skończyli wnet. Zapadła ciężka, grobowa cisza. Oba szeregi stanęły
bez ruchu, zapieczone w nienawiści.
- Skoro już wszyscy znają odpowiedzi na najbardziej dręczące ich
kwestie - odezwał się Vesper - proponuję, byście posłuchali o paru
drobiazgach. Takich ot, dlaczego tu jesteśmy i o co chodzi.
Nie doczekał się nawet śladu odpowiedzi. Ani mruknięcia, ani
skinienia głową, nawet mrugnięcia powieką.
Nic.
***
- Watykańscy, zwani również Siewcami, z niewiadomych, jak na
razie, powodów znalezli się w tutejszej okolicy - Vesper zaczął referować
silnym, spokojnym głosem. - Możemy przypuszczać, że nas w jakiś sposób
śledzili. I, co zwraca szczególną uwagę, tym razem poszli śladami nocarzy,
od których dotąd trzymali się z daleka. Zgadza się?
Popatrzył na nocarzy z niemym, lecz wyraznym rozkazem na twarzy.
Odpowiedz, już!
- Nigdy nie mieliśmy z nimi kłopotów potwierdził niechętnie Celer.
- Zaraz po zajęciu pomieszczeń pod Rowokołem przez oddział Lorda
Ultora, Siewcy przypuścili atak - ciągnął generał. - Zaskoczyli stróżujących
pretorianów, którzy nie spodziewali się jakiejkolwiek napaści ze strony
czynnika ludzkiego. Kilku z nich, postrzelonych antysymbiontem,
pożegnało się niestety z nieśmiertelnością.
- A niektórzy nawet z życiem - mruknął Fulgur ponuro.
- Nasza obecność w tym miejscu jest nieprzypadkowa - Vesper
zignorował komentarz. - Z różnych względów Lord Ultor postanowił
obudzić Ukrytego. Zazwyczaj zajmuje się tym cała Kapituła, w tym
przypadku Lord zrobił to sam. Nie jest jednak w stanie zagwarantować
budzącemu się bezpieczeństwa, jako że obecnie oddaje mu większość
swych sił, a nie przewidział obecności watykańskich w pobliżu. Dlatego
też zaistniała potrzeba udzielenia mu wszelkiej stosownej pomocy.
- Którą to mieliby się zająć renegaci? - rzucił rozdrażniony Offa. - To
czysty nonsens, wykrwawimy się, pomagając Katowi, a potem on razem z
Ukrytym pozamiatają nas elegancko! Co to za przepis na wtopę, Szefie?
Vesper westchnął. Omiótł swój nowy zespół przeciągłym, uważnym
spojrzeniem. Bomba jakby przycichła na chwilę, nasycona pierwszym
upustem krwi. Ale w każdej chwili może się uaktywnić, a wtedy...
- Nie jesteś już renegatem, Offa - stwierdził dobitnie. - Jesteś
pieprzonym zdrajcą, najwyższy czas, żebyś się zaczął przyzwyczajać do tej
myśli. Tak samo jak i tu obecni koledzy nocarze, którzy w perspektywie
mogą mieć najwyżej Bunkier lub Galerię Hańby.
Popatrzył na nich. Alacer stał sztywny, nieruchomy, jakby zaklęty w
kamień. Nidor uśmiechał się upiornie, z przedziwną rezygnacją. Bandaże
na jego dłoni i barku przesiąkły już krwią.
- Renegaci, rzecz jasna, odmówili udzielenia jakiegokolwiek wsparcia
znienawidzonemu Katowi dodał Vesper. - Nie wspominając już o tym, że
Lord Wojownik nigdy by ich o takie wsparcie nie poprosił.
- Więc skąd my tutaj? - nie wytrzymał Hirtus. - Wydawało mi się, że
generał Nex wysłał nas do ciebie, mówiąc, że trzeba ci pomóc!
- A my dostaliśmy wyrazny rozkaz od Lorda! nie wytrzymał Alacer. -
Trudno mi uwierzyć, by był to rozkaz zdrady?
- Dostaliście rozkaz, tudzież prośbę współpracy ze mną - oznajmił
Vesper twardo. - A że jestem cholernym podwójnym, potrójnym,
podziesiętnym zdrajcą, obie strony mogą tylko ubolewać nad swoim
błędem. Ponieważ zdradziłem po raz kolejny i poprowadziłem swoje
oddziały nie wiadomo dokąd.
Umilkli znów. Zaczęli się rozglądać dyskretnie po sobie. No ładnie,
mówiły ich strapione miny. Tośmy się wpakowali, samobójcza misja u
boku wroga. A niech to szlag.
- A ty poprowadzisz nas do walki z watykańskimi? - rzucił domyślnie
pretorianin.
- Musimy kupić czas. Siewcy zostali odparci na chwilę, ale zaraz się [ Pobierz całość w formacie PDF ]