[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i niechsię dzieje, cochce, albozaproszę jeszcze
rodzicówalboteściówdotowarzystwa. Koszmarna
perspektywa.
Eve roześmiała się niewesoło.
- Ciekawe, czy Megi Benwiedzą, co ichczeka?
- mruknęła pod nosem.
- Mamnadzieję, że nie. Ale wierz mi, niedługosię
dowiedzą.
Zdecydowanie, pomyślała Eve i przechylając głowę
na jedną stronę, spytała:
- Musiałeś być bardzomłody, kiedyurodził się
Tom, prawda?
- Miałemsiedemnaście lat - odrzekł spokojnym
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
59
tonem. - To dlatego tak się wczoraj wkurzyłem.
Historia się powtarza. Po prostu zobaczyłem całe
swoje życie i nie chciałemtego dla Toma i Kelly. Nie
tego pragnąłemdla siebie i Jo, lecz wtedy jeszcze nie
było pigułek  dzień po" i po prostu nie mieliśmy
wyboru. Na szczęście się kochaliśmy, a nasi rodzice
zachowali się wspaniale i bardzo nam pomogli.
- Wyobrażam sobie, bo inaczej nie mógłbyś stu-
diować.
- Oboje skończyliśmy studia. Jo zdała egzaminy
maturalne tuż przed narodzinami Toma i wybrała
studia też w Nottingham, żebyśmy mogli być razem.
Kupiliśmy dom. Ojciec Jo postarał się o przeniesienie
służbowe. Wtygodniu matka Jo opiekowała się To-
mem, a w weekendy teściowie jechali do siebie, a my
stawaliśmy się rodzicami. Było wspaniale.
- Byliście tacymłodzi!
Hughwzruszył ramionami.
- Notak, ale byliśmy szczęśliwi, a Tombył grzecz-
nym dzieckiem. Potem, kiedy mieliśmy po dwadzieś-
cia jeden lat, Jo urodziła Lucy. Właśnie zrobiła dyp-
lom. Było namtrochę lżej, bo zajmowała się dziećmi
i domem, a ja studiowałem. Po dwóch latach znowu
zaszła w ciążę i... Dalszy ciąg znasz.
Jakie to okropnie smutne, pomyślała Eve i spuściła
głowę. Ogarnęło ją poczucie winy.
- Strasznie mi przykro - wybąkała. - Nie chciałam
tego wywlekać.
Hughwzruszył ramionami i uśmiechnął się doniej.
- Niepotrzebnie. To było dawno temu. Nigdy nie
pogodzę się z bezsensowną śmiercią Jo, chociaż jakoś
okrzepłem i staram się, jak mogę, dawać sobie radę
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
60
z owocami naszej młodzieńczej burzy hormonów.
Wierz mi, imsą starsi, tymwięcej z nimi problemów.
- Na pewno. Małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci
i tak dalej... Znakomicie sprawdzasz się w roli ojca.
Obawiam się, że mnie życie rodzinne przeraża. Jest
zbyt skomplikowane.
- Dlaczego? Powiedz...
Sygnał pagera nie pozwolił imkontynuować rozmo-
wy. Hugh został wezwany na oddział. Zaraz potem
odezwał się pager Eve. Na oddziale ratunkowymcze-
kała ciężarna kobieta, która miała niegrozny wypadek
samochodowy, kiedy odbierała synka z przedszkola.
Po dokładnymzbadaniu pani Ryan, Eve stwierdziła,
że nie ma zagrożenia dla płodu i przeciwwskazań, by
nie pozwolić kobiecie wrócić do domu, lecz przeczucie
mówiło jej, że nie powinna tego robić.
- Ma pani wątpliwości, pani doktor? - zagadnęła
Angie, starsza pielęgniarka, kiedy wychodziły z boksu,
w którym umieszczono pacjentkę.
- Trudno powiedzieć - odparła Eve - ale chyba tak.
Zresztą już sama nie wiem...
- Wszyscy miewamy dziwne przeczucia. Zajrzę do
niej, zanim ją puścimy do domu - obiecała Angie.
- Dzięki - ucieszyła się Eve. - Nie chcę przyj-
mować jej na oddział, ale...
- Ale wolałaby pani mieć na nią oko, tak? Załat-
wione. Będziemy w kontakcie.
- Dzięki. - Eve poszła na górę odszukać Hugh.
- W izbie przyjęć jest pani Ryan, trzydziesty piąty
tydzień ciąży. Trafiła do nas, bo miała niegrozny
wypadek samochodowy. Czuje się dobrze, ale...
- Ale?
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
61
- Nie wiem. Niczego nieprawidłowego nie stwier-
dziłam, ale instynkt mi mówi, że coś jest nie tak.
- Nie lekceważ tego. Przyjmij ją na oddział.
- Nie ma podstaw.
- Bardzo często nie ma. Jest wolne łóżko, lepiej
dmuchać na zimne.
- Angie cały czas jest przy niej. Zawiadomi nas,
gdyby coś się działo. Poza tym ona jest z małym
dzieckiem. Nie zechce go zostawić.
- Nie martw się. Zarezerwuję dla niej miejsce na
oddziale i zobaczymy.
- Ajeśli totylkomoje przeczulenie?
- Nie szkodzi. W naszym zawodzie należy ufać
instynktowi.
Boże, wszyscy mi to powtarzają. A jeśli się mylę?
Jeśli potem będą się ze mnie śmiać? Trudno.
Dwie godziny pózniej ciśnienie pani Ryan raptow-
nie spadło. Natychmiast przewieziono ją na oddział,
stwierdzono odklejenie łożyska i bezzwłocznie wyko-
nano cesarskie cięcie. Eve odetchnęła z ulgą. Może
rzeczywiście w medycynie trzeba zaufać instynktowi?
A może były jakieś symptomy, które podświadomie
zarejestrowałam jako sygnał ostrzegawczy, lecz nie
potrafiłam zinterpretować?
Tak. Prawdopodobnie właśnie takbyło.
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
62
ROZDZIAA PITY
- Brawo - pochwalił Hugh, kiedy już było po
wszystkim. - Naprawdę nic nie wskazywało na to, że
z tą kobietą dzieje się coś niepokojącego? Absolutnie
żadnych symptomów?
- %7ładnych. USG też niczego nie pokazało. Po
prostu czułam... nawet nie umiemtego określić, czu-
łam się jakoś nieswojo.
- Chyba jesteś jasnowidzem - zażartował, lecz
Eve wiedziała, że był pod wrażeniem. Ona sama
jednak wolałaby twarde dane, fakty, których mogła-
by się uchwycić, a nie jakieś nieokreślone prze-
czucie. Przecież przeczucie może być zawodne! -
No już, dobrze - zaczął ją uspokajać. - To świadczy
tylko o tym, że jesteś dobrym lekarzem. Pora się
odprężyć.
Zauważyła, że Hugh patrzy na nią łagodnymwzro-
kiemi doznała nieodpartego wrażenia, że chce ją objąć
i przytulić. Ponownie. Już drugi raz w ciągu dzisiej-
szego dnia.
Wystarczy, pomyślała. Nie można pogodzić tulenia
się do szefa z zachowaniemprofesjonalnego dystansu!
Cofnęła się odrobinę i uśmiechnęła.
- Już się odprężyłam- rzekła. - Zrobię sobie teraz
małą przerwę, potemsprawdzę wyniki badań poopera-
cyjnych. Strasznie chce mi się pić - dodała.
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
63
- I mnie też. Mogę ci towarzyszyć? - spytał i ruszył
do windy.
Wniewielkiej kawiarni na parterze zamówił herbatę
i czekoladową babeczkę. Eve zdecydowała się na kawę
z lukrowaną drożdżówką i zanimzdążył wyjąć portfel,
wyminęła go, podeszła do kasy i zapłaciła za nich
oboje.
- Moja kolej - wyjaśniła, widząc jego niezadowo-
loną minę. - Ty mi tyle razy fundowałeś, że jestemci
winna rewanż. Gdybyśmy utrzymali takie tempo, mu-
siałabym ugotować dla ciebie wystawną kolację.
- Nie mamnic przeciwko temu - odparł z przekor-
nym błyskiem w oku. - Już strasznie dawno żadna
kobieta poniżej pięćdziesiątki dla mnie nie gotowała.
To kiedy?
- Jeszcze cię nie zaprosiłam- odparowała.
- Jestemdo dyspozycji. Wpiątek wieczoremmam
wolne, i ty też - dodał.
- Jesteś pewny?
- Tak. Sprawdziłemwrozkładzie dyżurów.
- Poco?
- Bo chciałemcię zaprosić na kolację do restaura-
cji, ale ponieważ zaproponowałaś inne rozwiązanie...
- Jeszcze niczego nie zaproponowałam. - Musi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl