[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sku o to uskarżał, zapytał się, skąd jest. Odpo
wiedział:  Włoch". Na to rzekł mu:  Co on tu
chce, między nami a Polakami sprawa jest fa-
milijna, a Włosi są obcy i mieszać się nie potrze-
bują". Do mnie powiedział, że taki jestem stary
i mieszam się jeszcze do spraw politycznych.
Jednak przyrzekł, że częściowo przeniesieni zo-
staniem i pobyt tu jest tymczasowy.
13 lutego
Febo, Bielicki, Sulimirski, Siekierzyński,
ja i jeszcze kilku nareszcie dzisiaj przeniesieni zo-
50
Samsonow Aleksander, syn Piotra, generał
-lejtnant, był gubernatorem włodzimierskim w
latach 1861 1865.
51
staliśmy do domu rot aresztanckich. Więzienie
nierównie znośniejsze. Przeszliśmy zmów wzdłuż
całe miasto od jednego końca do drugiego, oko-
ło 4 wiorsty. Jedna tu tylko ulica główna, sze-
roka, brukowana, z pięknymi zabudowaniami mu-
rowanymi i dziesięcioma cerkwiami. Prócz tego
kilka jest jeszcze uliczek bocznych i to całe sta-
nowi miasto, dosyć ożywione, z 12 000 mieszkań-
ców. Przybywszy, na miejscu wpuszczono na
podwórze z trzema domami, w jednym z nich
umieściliśmy się w małym pokoiku na narach
w pięciu.
20 lutego
Płacy i tu odmawiają, sami się stołuje-
my, posyłając albo sami idąc z sołdatem bez bro-
ni robić zakupy w mieście. %7łycie tu tanie, zając
6 kop. bez skóry, mąka funt 3 kop., mięso 4 kop.,
chleba dostajem po trzy funty dziennie razo-
wego. Smatryciel tutejszy, Polak Ostrowski,
wstydzi się swego pochodzenia, pod każdym
względem podlec.
Codziennie przechadzamy się po podwó-
rzu, jeżeli pogoda posłuży. Na noc nas zamykają.
Dużo tu jest naszych, spotkałem się na nowo
z Stryjeńskim i Ibeirichem, z którymi w Psko-
51
Więzienie dla zesłańców przeznaczonych do
rot aresztanckich, pełniące tu również funkcję
więzienia etapowego.
wie i w Moskwie byliśmy razem, poznałem się
z Wagnerem, Boguckim, Ostrowskim, Bamdekiem
i innymi.
Dzisiaj przed obiadem poszedłem do łazni
w tymże domu w sobotę urządzonej. Z biedy
ujdzie. Właśnie gdym się już ubierał, przyszedł
Febo pożegnać się ze mną, gdyż miał być wy-
prawionym. Pożegnaliśmy się serdecznie. Mnie
bardzo markotno było, przywykłem do niego, po-
rządny i miły chłopiec, kto wie, czy kiedy z nim
znowu się spotkam.
21 lutego
Dzisiaj byłem znów w kościele, był na-
tłoczony. Pastor Roeder miał bandzo piękne kaza-
nie. Po nabożeństwie prosiłem o pożyczenie mi
książek do czytania, co przyrzekł.
5 marca
W życiu tutejszym moim nic się nie zmie-
niło. Zajmujemy tenże pokoik, miejsce Feba za-
jął Bielicki z Korony, młody człowiek, trochę
trzpiot, ale zawsze przyjemny towarzysz. Suli
mirski gotuje, doskonały z niego kucharz, potra-
wy smacznie i czysto przyrządza, z Bielickim
na wszystko się składamy. Pastor przysłał mi
książki niemieckie: opis Szwajcarii przez Tschok
kego, bardzo zajmująca i nauczająca książka. Po-
tem opis saskiej Szwajcarii przez barona Maltiz.
Motto na tytule zupełnie odpowiednie memu po-
łożeniu:
Einsam, einsam bin ich nicht,
Denn im Schatten meiner Lieben,
Die in meiner Heimat blieben,
Sie umgeben mich 52.
Generał-gubernator nas odwiedza dosyć
często. Dzisiaj wziąłem znowu łaznię.
12 marca
Nasi jednozgodnie się umówili nie po-
żywać nieznośnego jadła, które dają, a tym sa-
mym zniewolić smatryciela, w miejsce tego wy-
płacać należną pensję. Skutek został osiągnięty,
i w istocie płacą dziennie po 10 kop. Za to chle-
ba przestali dawać, którego po 2 kop. kupić trze-
ba. Dzisiaj nastąpił nagły wyjazd Wagnera, do-
kąd zawieziony został, nie wiadomo. Miły to czło-
wiek, poznał się z Jasiem w drodze do Pskowa,
jak mi sam opowiadał.
52
Sam nie jestem, kiedy stale
Cienie moich drogich bliznich,
Pozostałych w mej ojczyznie
Otaczają mnie wytrwale.
(Przekład Krzysztofa Lipińskiego)
13 marca
Dzisiaj miałem wraz z kilku innymi,
Gruszką53, Dębowskim, przyjemność stanąć w
kancelarii pod klapą dla zdjęcia miary. Zarazem
zrobiono rysopis. To na tymczas tylko na miejs-
cu, kiedy się czas wyjazdu zbliża. Byłem dziś tak-
że jako w dzień niedzielny w kościele. Smatry-
ciel mnie łudzi, że do Astrachanu54 wysłany
będę.
17 marca
Wieczorem około dziewiątej, właśnie
gdym się wybierał do spoczynku, nagle przybył
podoficer, żebym rzeczy moje zabierał do jaz-
dy. Nolens volens55 zapakowałem nieliczne ma-
natki moje, serdecznie się pożegnałem z towarzy-
szami mymi, z którymi nie wiem, czy i kiedy się
zobaczę, i poszedłem do kancelarii. Tam, po nie-
których formalnościach, wypłacili mi zaległe kar-
mowe, pożegnałem się z towarzyszami w tymże
domu na piętrze mieszkającymi i wraz z Grusz-
ką, Dębowskim i jeszcze jednym w towarzystwie
kilku żołnierzy pieszo puściliśmy się w drogę.
Po drodze nająłem sanki i pojechaliśmy
przez całe miasto znowu do zamku turemnego,
w którym po przybyciu dni kilka zamieszkałem.
W drodze poznaliśmy się bliżej z Gruszką, mło-
dym, porządnym i przystojnym człowiekiem
z Galicji, z którym umówiliśmy się, tak długo,
póki nas nie rozdzielą, razem trzymać.
Przybywszy do kancelarii, w której był
znany smatryciel z kilkoma jeszcze urzędnikami,
kazał [on] dla każdego z nas w oddzielnym wor-
ku zapakować kompletną odzież kazienną, bra-
56 57
diagę , barany , kalosze, bieliznę do drogi. My [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl