[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z zaklêciami nie wiedzia³.
Co prawda, nie pogodzonemu ze zniewoleniem rozumowi cza-
sami, na kilka chwil, udawa³o siê wyzwoliæ spod dzia³ania przeklê-
tych czarów. Wtedy przed oczami pojawia³a siê ci¹gle ta sama pajê-
czyna. Zdarza³o siê, ¿e powstawa³a w niej dziura, przez któr¹ na
sekundê przenika³a realnoSæ, ale niemal natychmiast jaskrawe nici
znowu siê ³¹czy³y i ³ata³y przerwan¹ sieæ. I znowu przychodzi³ sen.
Tylko w czasie walk, pod gwizdami i pokrzykiwaniem przepe³nio-
38
nych trybun, jego mózg uwalnia³ siê z zaklêcia, wraca³a dawna si³a
i zrêcznoSæ, wzrok i s³uch dzia³a³y bez zarzutu, instynkt i doSwiad-
czenie nie odmawia³y pos³uszeñstwa. I dlatego na razie zwyciê¿a³
w walkach gladiatorów& A przecie¿ ju¿ od dawna wystawiano prze-
ciwko niemu wiêcej ni¿ jednego przeciwnika poprzednie pojedyn-
ki by³y zbyt krótkie, za ma³o krwawe, i co za tym idzie, za ma³o
interesuj¹ce dla publicznoSci.
Pewnego dnia Conan musia³ walczyæ z osiemnastoma mê¿czy-
znami, uzbrojonymi w wid³y i topory, synami nie znanego mu ni-
skiego plemienia. Wojownicy byli z nich beznadziejni, ale rozpacz-
liwie odwa¿ni, i dla nich, tak jak dla niego, Smieræ z broni¹ w rêku
by³a tylko przejSciem do innego Swiata, gdzie takich jak oni wita siê
jak bohaterów. I brodacze walczyli do ostatka, nawet gdy krew obfi-
cie tryska³a ze Smiertelnych ran& Z takimi wojownikami chcia³o siê
walczyæ ramiê w ramiê, a nie przeciwko nim. Conan pokona³ ich
wszystkich, lecz po zakoñczonej walce jego cia³o równie¿ pokryte
by³o licznymi krwawi¹cymi ranami.
Jednak¿e, gdy po raz kolejny wyrwa³ siê z otêpiaj¹cego snu i zno-
wu zobaczy³, ¿e stoi na arenie, Cymmerianin zauwa¿y³ na swoim
ciele tylko blizny dawno zagojonych ran. Nie czu³ ani s³aboSci, ani
bólu, ani zmêczenia. Wszystko to tylko potwierdzi³o jego domys³y
jest w sieciach magii. Zabijê wszystkich magów, jacy stan¹ na mo-
jej drodze. Czarnych, bia³ych, kolorowych. Wybijê wszystkich, do
ostatniego! mySla³ z zajad³oSci¹ barbarzyñca w rzadkich chwi-
lach SwiadomoSci. Ale ¿eby to zrealizowaæ, Conan musia³ bagate-
la! wyzwoliæ siê z czarów, które ci¹gle i na nowo pogr¹¿a³y jego
mózg w nicoSci&
Haszyd nie mia³ w¹tpliwoSci jego gladiator zwyciê¿y.
VI
W innym pomieszczeniu, obok celi, w której nieruchomo sie-
dzia³ Conan, do wyjScia na arenê szykowa³ siê Amin, przeciwnik
Cymmerianina, osobisty ochroniarz turañskiego szacha. A raczej jego
szykowano.
Rozebrany, le¿a³ na za w¹skiej dla niego drewnianej pryczy, a kil-
kanaScie niewolnic o silnych rêkach masowa³o jego cia³o, wcieraj¹c
w skórê max, sporz¹dzon¹ z jadu ¿mii, czarnego lotosu i kilkunastu
39
innych rzadkich i drogich zió³. Bajecznie drogi specyfik wart by³
wydanych nañ pieniêdzy: dziêki niemu miêSnie stawa³y siê bardziej
elastyczne, wytrzyma³e i odporne na ból. Posmarowane nim cia³o
porusza³o siê niewiarygodnie lekko cz³owiek niemal przestawa³
odczuwaæ jego ciê¿ar&
Dla Amina podobne zabiegi by³y zbêdn¹ rozrzutnoSci¹. Nawet
ich pozbawiony i tak nie mia³ sobie równych pod wzglêdem si³y,
szybkoSci i umiejêtnoSci pos³ugiwania siê dowoln¹ broni¹&
Zreszt¹, nie potrzebowa³ nawet broni. Móg³ walczyæ z uzbrojo-
nym przeciwnikiem go³ymi rêkami i pokonaæ go. Niewielu z uwa¿a-
j¹cych siê za prawdziwych wojowników mog³oby go zraniæ jego
cia³o chroni³a mocna i gruba, jak pancerz ¿Ã³³wia, skóra, a musku³y
wydawa³y siê byæ wzmocnione metalowymi niæmi. Ci, którzy nazy-
wali miêSnie Amina stalowymi, mieli sporo racji.
Tak jak i satrapa Vagaranu, turañski szach by³ w doskona³ym
nastroju. Ju¿ zastanawia³ siê, co zrobi ze swoj¹ wygran¹ gór¹ z³ota
o wadze równej ciê¿arowi wielb³¹da wraz z uprz꿹. Przecie¿ jego
osobisty ochroniarz, najlepszy na Swiecie wojownik, nie móg³ prze-
graæ z nikim& , a przynajmniej z ¿adnym z ludzi. Dlaczego? o tym
wiedzia³ tylko szach. Tylko on wiedzia³, kim tak naprawdê jest jego
wierny stró¿, jego nieod³¹czny cieñ, wojownik Amin.
Nawet sam Amin nie wiedzia³, ¿e jest rodzonym synem szacha
D¿umala.
Szach chcia³ mieæ potomka. Ale jego ¿ony i na³o¿nice wydawa-
³y na Swiat dziewczynki. I nie pomaga³y rady lekarzy i magów. Lecz-
nicze mikstury, maSci i zaklêcia nie przynosi³y efektu liczba córek
szacha ros³a z roku na rok. Szachowi potrzebny by³ ju¿ nie tyle na-
stêpca tronu, ile kontynuator rodu i przekonanie, ¿e sam D¿umal
prawdziwy mê¿czyzna, jest zdolny do poczêcia takiego w³aSnie praw-
dziwego mê¿czyzny.
Pewnego dnia nadworny mag, starzec Jorchi, s³u¿¹cy jeszcze
ojcu i dziadowi szacha, poprosi³ o rozmowê w cztery oczy. Po za-
pewnieniach mi³oSci i szacunku, Jorchi zacz¹³ mówiæ o tym, co przy-
wiod³o go tego dnia do komnat w³adcy.
Wszechmog¹cy, wybacz moj¹ niewybaczaln¹ szczeroSæ i bez-
poSrednioSæ. S³u¿y³em wiernie twojemu ojcu. Jestem twoim odda-
nym niewolnikiem. Ca³e moje tak d³ugie ¿ycie i ca³¹ moj¹ skromn¹
sztukê poSwiêci³em twojemu rodowi. Znam ciê od niemowlêcia, tak
jak zna³em twojego ojca. Z woli bogów i twojej ³aski znam tajemni-
ce twoich narodzin, twojego ¿ycia i twoich chorób. D³ugie lata sta-
40
ra³em siê poznaæ praprzyczynê twojego niepokoju, okrywaj¹cego
mrokiem twoje panowanie i twoj¹ szczêSliw¹ drogê ¿ycia. Niestety,
nie uda³o mi siê jej poznaæ, jako ¿e wszystko, co bogowie chc¹ ukryæ
przed ludzkimi oczami, pozostaje ich tajemnic¹. Ale dowiedzia³em
siê, panie, jak pomóc ci osi¹gn¹æ to, co z niewiadomych przyczyn
by³o ci do tej pory niedostêpne. Pozna³em ten jedyny sposób, który
zdo³a pokonaæ czarne przekleñstwo ci¹¿¹ce nad tob¹. Bêdziesz móg³
zostaæ ojcem dziecka p³ci mêskiej& Prawda&
Starzec zawaha³ siê, spuSci³ w dó³ oczy.
Mów, Jorchi! Mów! wino wyla³o siê ze Sciskanego przez
szacha srebrnego pucharu.
I mag Jorchi opowiedzia³ o tym, co wyczyta³ w starych manu-
skryptach, wywnioskowa³ z rozmów z innymi magami, dowiedzia³
siê podczas obcowania z pozaziemskimi si³ami.
Aby przezwyciê¿yæ ci¹¿¹ce na szachu zaklêcie, trzeba po³¹czyæ
siê z si³ami Swiata niewidzialnego. I we krwi dziecka p³yn¹æ bêdzie
wtedy krew ojca i krew niewiadomych istot, niewidocznie wp³ywa-
j¹cych na ludzkie losy& Innymi s³owy, demonów.
Oprócz tego doda³ Jorchi ¿aden z ludzi nigdy nie mo¿e
siê dowiedzieæ, ¿e to twój syn. Nawet on sam nie mo¿e wiedzieæ, kto
jest jego ojcem. Wszyscy, którzy bêd¹ znaæ tajemnicê tych narodzin,
musz¹ umrzeæ. Ja, jeSli zezwolisz mój panie, gdy zrobiê to, co zrobiæ
muszê, sam zadam sobie Smieræ. Uwierz mi, panie, ¿e tylko w taki
sposób mo¿esz siê staæ ojcem mê¿czyzny. To wszystko.
Jorchi powiedzia³ szach po d³ugiej pauzie mo¿esz odejSæ.
Przyjdx jutro o tej samej porze. Muszê siê zastanowiæ.
Szach spêdzi³ na rozmySlaniach ca³y dzieñ i bezsenn¹ noc. MySl
o spokrewnieniu siê z ciemnymi mocami by³a przera¿aj¹ca. Ale pra-
gnienie sp³odzenia syna by³o silniejsze.
Zgadzam siê oSwiadczy³ starcowi nastêpnego dnia. Co
trzeba zrobiæ, Jorchi?
Przysz³¹ matkê Jorchi znalaz³ w dzielnicy biedaków. M³od¹,
wspaniale zbudowan¹ córkê wielodzietnego handlarza wod¹ starzec
zauwa¿y³ podczas jednej ze swoich wielogodzinnych wêdrówek po [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
z zaklêciami nie wiedzia³.
Co prawda, nie pogodzonemu ze zniewoleniem rozumowi cza-
sami, na kilka chwil, udawa³o siê wyzwoliæ spod dzia³ania przeklê-
tych czarów. Wtedy przed oczami pojawia³a siê ci¹gle ta sama pajê-
czyna. Zdarza³o siê, ¿e powstawa³a w niej dziura, przez któr¹ na
sekundê przenika³a realnoSæ, ale niemal natychmiast jaskrawe nici
znowu siê ³¹czy³y i ³ata³y przerwan¹ sieæ. I znowu przychodzi³ sen.
Tylko w czasie walk, pod gwizdami i pokrzykiwaniem przepe³nio-
38
nych trybun, jego mózg uwalnia³ siê z zaklêcia, wraca³a dawna si³a
i zrêcznoSæ, wzrok i s³uch dzia³a³y bez zarzutu, instynkt i doSwiad-
czenie nie odmawia³y pos³uszeñstwa. I dlatego na razie zwyciê¿a³
w walkach gladiatorów& A przecie¿ ju¿ od dawna wystawiano prze-
ciwko niemu wiêcej ni¿ jednego przeciwnika poprzednie pojedyn-
ki by³y zbyt krótkie, za ma³o krwawe, i co za tym idzie, za ma³o
interesuj¹ce dla publicznoSci.
Pewnego dnia Conan musia³ walczyæ z osiemnastoma mê¿czy-
znami, uzbrojonymi w wid³y i topory, synami nie znanego mu ni-
skiego plemienia. Wojownicy byli z nich beznadziejni, ale rozpacz-
liwie odwa¿ni, i dla nich, tak jak dla niego, Smieræ z broni¹ w rêku
by³a tylko przejSciem do innego Swiata, gdzie takich jak oni wita siê
jak bohaterów. I brodacze walczyli do ostatka, nawet gdy krew obfi-
cie tryska³a ze Smiertelnych ran& Z takimi wojownikami chcia³o siê
walczyæ ramiê w ramiê, a nie przeciwko nim. Conan pokona³ ich
wszystkich, lecz po zakoñczonej walce jego cia³o równie¿ pokryte
by³o licznymi krwawi¹cymi ranami.
Jednak¿e, gdy po raz kolejny wyrwa³ siê z otêpiaj¹cego snu i zno-
wu zobaczy³, ¿e stoi na arenie, Cymmerianin zauwa¿y³ na swoim
ciele tylko blizny dawno zagojonych ran. Nie czu³ ani s³aboSci, ani
bólu, ani zmêczenia. Wszystko to tylko potwierdzi³o jego domys³y
jest w sieciach magii. Zabijê wszystkich magów, jacy stan¹ na mo-
jej drodze. Czarnych, bia³ych, kolorowych. Wybijê wszystkich, do
ostatniego! mySla³ z zajad³oSci¹ barbarzyñca w rzadkich chwi-
lach SwiadomoSci. Ale ¿eby to zrealizowaæ, Conan musia³ bagate-
la! wyzwoliæ siê z czarów, które ci¹gle i na nowo pogr¹¿a³y jego
mózg w nicoSci&
Haszyd nie mia³ w¹tpliwoSci jego gladiator zwyciê¿y.
VI
W innym pomieszczeniu, obok celi, w której nieruchomo sie-
dzia³ Conan, do wyjScia na arenê szykowa³ siê Amin, przeciwnik
Cymmerianina, osobisty ochroniarz turañskiego szacha. A raczej jego
szykowano.
Rozebrany, le¿a³ na za w¹skiej dla niego drewnianej pryczy, a kil-
kanaScie niewolnic o silnych rêkach masowa³o jego cia³o, wcieraj¹c
w skórê max, sporz¹dzon¹ z jadu ¿mii, czarnego lotosu i kilkunastu
39
innych rzadkich i drogich zió³. Bajecznie drogi specyfik wart by³
wydanych nañ pieniêdzy: dziêki niemu miêSnie stawa³y siê bardziej
elastyczne, wytrzyma³e i odporne na ból. Posmarowane nim cia³o
porusza³o siê niewiarygodnie lekko cz³owiek niemal przestawa³
odczuwaæ jego ciê¿ar&
Dla Amina podobne zabiegi by³y zbêdn¹ rozrzutnoSci¹. Nawet
ich pozbawiony i tak nie mia³ sobie równych pod wzglêdem si³y,
szybkoSci i umiejêtnoSci pos³ugiwania siê dowoln¹ broni¹&
Zreszt¹, nie potrzebowa³ nawet broni. Móg³ walczyæ z uzbrojo-
nym przeciwnikiem go³ymi rêkami i pokonaæ go. Niewielu z uwa¿a-
j¹cych siê za prawdziwych wojowników mog³oby go zraniæ jego
cia³o chroni³a mocna i gruba, jak pancerz ¿Ã³³wia, skóra, a musku³y
wydawa³y siê byæ wzmocnione metalowymi niæmi. Ci, którzy nazy-
wali miêSnie Amina stalowymi, mieli sporo racji.
Tak jak i satrapa Vagaranu, turañski szach by³ w doskona³ym
nastroju. Ju¿ zastanawia³ siê, co zrobi ze swoj¹ wygran¹ gór¹ z³ota
o wadze równej ciê¿arowi wielb³¹da wraz z uprz꿹. Przecie¿ jego
osobisty ochroniarz, najlepszy na Swiecie wojownik, nie móg³ prze-
graæ z nikim& , a przynajmniej z ¿adnym z ludzi. Dlaczego? o tym
wiedzia³ tylko szach. Tylko on wiedzia³, kim tak naprawdê jest jego
wierny stró¿, jego nieod³¹czny cieñ, wojownik Amin.
Nawet sam Amin nie wiedzia³, ¿e jest rodzonym synem szacha
D¿umala.
Szach chcia³ mieæ potomka. Ale jego ¿ony i na³o¿nice wydawa-
³y na Swiat dziewczynki. I nie pomaga³y rady lekarzy i magów. Lecz-
nicze mikstury, maSci i zaklêcia nie przynosi³y efektu liczba córek
szacha ros³a z roku na rok. Szachowi potrzebny by³ ju¿ nie tyle na-
stêpca tronu, ile kontynuator rodu i przekonanie, ¿e sam D¿umal
prawdziwy mê¿czyzna, jest zdolny do poczêcia takiego w³aSnie praw-
dziwego mê¿czyzny.
Pewnego dnia nadworny mag, starzec Jorchi, s³u¿¹cy jeszcze
ojcu i dziadowi szacha, poprosi³ o rozmowê w cztery oczy. Po za-
pewnieniach mi³oSci i szacunku, Jorchi zacz¹³ mówiæ o tym, co przy-
wiod³o go tego dnia do komnat w³adcy.
Wszechmog¹cy, wybacz moj¹ niewybaczaln¹ szczeroSæ i bez-
poSrednioSæ. S³u¿y³em wiernie twojemu ojcu. Jestem twoim odda-
nym niewolnikiem. Ca³e moje tak d³ugie ¿ycie i ca³¹ moj¹ skromn¹
sztukê poSwiêci³em twojemu rodowi. Znam ciê od niemowlêcia, tak
jak zna³em twojego ojca. Z woli bogów i twojej ³aski znam tajemni-
ce twoich narodzin, twojego ¿ycia i twoich chorób. D³ugie lata sta-
40
ra³em siê poznaæ praprzyczynê twojego niepokoju, okrywaj¹cego
mrokiem twoje panowanie i twoj¹ szczêSliw¹ drogê ¿ycia. Niestety,
nie uda³o mi siê jej poznaæ, jako ¿e wszystko, co bogowie chc¹ ukryæ
przed ludzkimi oczami, pozostaje ich tajemnic¹. Ale dowiedzia³em
siê, panie, jak pomóc ci osi¹gn¹æ to, co z niewiadomych przyczyn
by³o ci do tej pory niedostêpne. Pozna³em ten jedyny sposób, który
zdo³a pokonaæ czarne przekleñstwo ci¹¿¹ce nad tob¹. Bêdziesz móg³
zostaæ ojcem dziecka p³ci mêskiej& Prawda&
Starzec zawaha³ siê, spuSci³ w dó³ oczy.
Mów, Jorchi! Mów! wino wyla³o siê ze Sciskanego przez
szacha srebrnego pucharu.
I mag Jorchi opowiedzia³ o tym, co wyczyta³ w starych manu-
skryptach, wywnioskowa³ z rozmów z innymi magami, dowiedzia³
siê podczas obcowania z pozaziemskimi si³ami.
Aby przezwyciê¿yæ ci¹¿¹ce na szachu zaklêcie, trzeba po³¹czyæ
siê z si³ami Swiata niewidzialnego. I we krwi dziecka p³yn¹æ bêdzie
wtedy krew ojca i krew niewiadomych istot, niewidocznie wp³ywa-
j¹cych na ludzkie losy& Innymi s³owy, demonów.
Oprócz tego doda³ Jorchi ¿aden z ludzi nigdy nie mo¿e
siê dowiedzieæ, ¿e to twój syn. Nawet on sam nie mo¿e wiedzieæ, kto
jest jego ojcem. Wszyscy, którzy bêd¹ znaæ tajemnicê tych narodzin,
musz¹ umrzeæ. Ja, jeSli zezwolisz mój panie, gdy zrobiê to, co zrobiæ
muszê, sam zadam sobie Smieræ. Uwierz mi, panie, ¿e tylko w taki
sposób mo¿esz siê staæ ojcem mê¿czyzny. To wszystko.
Jorchi powiedzia³ szach po d³ugiej pauzie mo¿esz odejSæ.
Przyjdx jutro o tej samej porze. Muszê siê zastanowiæ.
Szach spêdzi³ na rozmySlaniach ca³y dzieñ i bezsenn¹ noc. MySl
o spokrewnieniu siê z ciemnymi mocami by³a przera¿aj¹ca. Ale pra-
gnienie sp³odzenia syna by³o silniejsze.
Zgadzam siê oSwiadczy³ starcowi nastêpnego dnia. Co
trzeba zrobiæ, Jorchi?
Przysz³¹ matkê Jorchi znalaz³ w dzielnicy biedaków. M³od¹,
wspaniale zbudowan¹ córkê wielodzietnego handlarza wod¹ starzec
zauwa¿y³ podczas jednej ze swoich wielogodzinnych wêdrówek po [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]