[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wystrzela. Słucham? zapytałem.
PowiedziaÅ‚am, ¿ebyS siê nim nie przejmowaÅ‚ powtórzyÅ‚a
i odprawiÅ‚a Ulkomaala niedbaÅ‚ym gestem. W przyæmionym Swie-
tle zamigotały pretensjonalne pierScionki. Kiedy podeszła, zauwa-
¿yÅ‚em na jej szyi charakterystyczn¹ apaszkê. Kraciaste wzory wska-
zywały, jakie usługi Swiadczy i ile za to bierze. Byłem ciekaw, czy
Tera wie, o co chodzi. MiaÅ‚em nadziejê, ¿e nie. Nazywaj¹ go
Nurptric WScibski ci¹gnêÅ‚a kobieta. Mogê siê przysi¹Sæ?
Interes kiepsko idzie? zagadnêÅ‚a Tera lodowatym tonem.
Widocznie wiedziała, z kim mamy do czynienia.
Kobieta obdarzyÅ‚a j¹ ironicznym uSmiechem.
Tobie te¿, zÅ‚otko? spytaÅ‚a sÅ‚odkim tonem. PrzysunêÅ‚a
krzesÅ‚o od s¹siedniego stolika, ku zaskoczeniu Tery odepchnêÅ‚a
j¹ biodrem, i usiadÅ‚a miêdzy nami. Widzê, ¿e nie jesteScie st¹d,
172
wiêc staram siê byæ towarzyska. PopatrzyÅ‚a na mnie, potem na
Terê. Prawo chyba tego nie zabrania?
Tutaj prawo najwyraxniej niczego nie zabrania zauwa-
¿yÅ‚a sztywno Tera.
ZgadÅ‚aS, ¿e interes kiepsko idzie. Kobieta rozepchnêÅ‚a
siê Å‚okciami i biodrami, ¿eby zrobiæ sobie wiêcej miejsca. Na-
wet nie ma z kim kulturalnie pogadaæ. Mam na imiê Jennifer.
Mo¿e postawicie mi drinka?
Tera zaczynaÅ‚a byæ wSciekÅ‚a.
A mo¿e przeniesiesz siê gdzie indziej, co? Chcemy spo-
kojnie porozmawiaæ.
Jennifer uSmiechnêÅ‚a siê z rozbawieniem.
Ale niesympatyczna. I jaka zÅ‚a. Czêsto tu bywasz, zÅ‚otko?
Tera podniosÅ‚a siê. Chort delikatnie przytrzymaÅ‚ j¹ za ramiê
i niechêtnie usiadÅ‚a z powrotem.
Niestety, cienko u nas z fors¹, Jennifer wyjaSniÅ‚em dy-
plomatycznie. Ledwo starczy nam na paliwo. O ekstra wydat-
kach mo¿na zapomnieæ.
PrzyjrzaÅ‚a mi siê uwa¿nie.
O, kurczê. To kiepsko. ZerknêÅ‚a na Ulkomaala, który
wci¹¿ krêciÅ‚ siê za plecami Chorta w nadziei, ¿e coS zamówi-
my. Daj mi jedn¹ wódkê, Nurp.
KoScista brew przybrała lekko karmazynowy kolor, ale ski-
n¹Å‚ gÅ‚ow¹.
Proszê bardzo. A co dla pañstwa?
Nie ma pan przypadkiem kompri? zapytał Chort.
Nie, nic z tych rzeczy. Nie prowadzimy craeañskich na-
pojów.
Chyba coS siê znajdzie u nas, w Shick Place podsunê-
ła Jennifer. Spełniamy wszystkie zachcianki klientów dodała
i posÅ‚aÅ‚a Chortowi zabójczy uSmiech. To niedaleko. Chcesz siê
przejSæ?
Chort popatrzył na mnie z wahaniem.
Je¿eli mamy trochê czasu& ?
Nie uci¹Å‚ sprawê Nicabar. Jak tylko zatankuj¹ statek,
wynosimy siê st¹d.
Ma racjê przyznaÅ‚em. Nie miaÅ‚em ochoty sterczeæ tu dÅ‚u-
¿ej, ni¿ to konieczne. I nie zamierzaÅ‚em pozwoliæ nikomu z zaÅ‚ogi
173
na samotny spacer po tej dziurze. Wexmiemy trzy kole kofeino-
we i czyst¹ wodê rzuciÅ‚em do barmana.
KoScista brew pokryÅ‚a siê barwnymi plamkami. Albo z rezy-
gnacji, albo z pogardy dla takich klientów.
SÅ‚u¿ê pañstwu. OdwróciÅ‚ siê i poczÅ‚apaÅ‚ za bar, mrucz¹c
coS pod nosem.
Jennifer pokrêciÅ‚a gÅ‚ow¹.
Trzy kole i woda& Ale zaszaleliScie.
MówiliSmy ci, ¿e krucho u nas z fors¹ warknêÅ‚a Tera.
Tracisz czas.
Jennifer wzruszyła ramionami.
W porz¹dku. Ale jest Å‚atwy sposób, ¿eby szybko zarobiæ.
PochyliÅ‚a siê konspiracyjnie nad stolikiem i skinêÅ‚a, ¿ebySmy
zrobili to samo.
Jest jeden statek. Nikt nie wie, gdzie szepnêÅ‚a. Za zna-
lezienie go pÅ‚ac¹ sto tysiêcy. ¯yw¹ gotówk¹.
Na plecach poczułem zimne łapki kalixirskich fretek.
Naprawdê? spytaÅ‚em obojêtnie. Jakim cudem jest wart
a¿ tyle? I dla kogo?
Nie wiem, dlaczego chc¹ go dorwaæ. OdwróciÅ‚a siê i Sci¹-
gnêÅ‚a z s¹siedniego stolika zÅ‚o¿ony kawaÅ‚ek papieru. Zapewne
ktoS zostawił go w momencie masowej ucieczki. Ale wszystko
jest tutaj. WrêczyÅ‚a mi kartkê.
Rozwin¹Å‚em j¹. Bez najmniejszego zdziwienia popatrzyÅ‚em
na list goñczy. Taki sam jak tamten, który pokazaÅ‚ mi James Ful-
bright na Dorscind s World.
DostrzegÅ‚em jednak dwie nieprzyjemne ró¿nice. Po pierw-
sze, nagroda rzeczywiScie podskoczyÅ‚a z piêciu do stu tysiêcy.
Po drugie, moje stare zdjêcie zast¹piono aktualnym. W dodatku
bardzo wyraxnym.
To jakiS lewy numer stwierdziÅ‚em niedbale. ZÅ‚o¿yÅ‚em
papier i rzuciłem na blat. Poczułem, jak pod fałszywymi blizna-
mi na twarzy Sci¹ga mi siê skóra. To dlatego agent Patthów na
Dorscind s World poddaÅ‚ siê bez stawiania oporu. UznaÅ‚, ¿e wa¿-
niejsze jest zdobycie mojego dokładnego rysopisu i przekazanie
go szefom, ni¿ ryzykowna próba zatrzymania mnie. Nagle prze-
staÅ‚em wierzyæ, ¿e sztuczne szramy zapewniaj¹ mi bezpieczeñ-
stwo. Po co nam to pokazałaS?
174
ZatoczyÅ‚a rêk¹ kr¹g.
Widzicie, jak tu jest. Jej wzrok i gÅ‚os staÅ‚y siê uwodzi-
cielskie. Ja tutaj utknêÅ‚am, ale wy mo¿ecie poszukaæ Icarusa .
Chort wydaÅ‚ dziwny, gardÅ‚owy dxwiêk.
Jak nazywa siê ten statek? Icarus ?
Zignorowała go.
Chyba nikt nie wie, jak wygl¹da ci¹gnêÅ‚a, wpatruj¹c siê we
mnie coraz bardziej uwodzicielsko. Ale podobno na pokładzie jest
ten goSæ ze zdjêcia. Mo¿e gdzieS wypatrzycie statek i jego.
A potem? podpowiedziałem.
PrzysunêÅ‚a siê tak blisko, ¿e poczuÅ‚em tanie perfumy i od-
dech przesycony alkoholem.
Zadzwonicie do mnie. Wiem, kogo zawiadomiæ i od kogo
zainkasowaæ wypÅ‚atê.
Mówisz, ¿e chc¹ tylko statek? odezwaÅ‚a siê Tera. Trzy-
maÅ‚a list goñczy i patrzyÅ‚a na zdjêcie. W kiepskim Swietle wyda-
waÅ‚o mi siê, ¿e trochê zbladÅ‚a.
Statek i zaÅ‚ogê odrzekÅ‚a Jennifer, nie odrywaj¹c ode mnie
oczu. Nie umiesz czytaæ?
Ale dlaczego? nie ustêpowaÅ‚a Tera. PodaÅ‚a kartkê Nica-
barowi. Po co im załoga?
Jennifer wyprostowaÅ‚a siê niechêtnie i spojrzaÅ‚a na ni¹ przez
ramiê.
Sk¹d mam wiedzieæ? warknêÅ‚a, wyraxnie zÅ‚a, ¿e Tera psu-
je jej interes. I co mnie to obchodzi? Wa¿ne, ¿e mo¿emy zarobiæ.
A jaki podziaÅ‚ proponujesz? zainteresowaÅ‚em siê.
USmiechnêÅ‚a siê i znów przysunêÅ‚a do mnie. Najwidoczniej
potrafiÅ‚a graæ tylko uwodzicielkê.
Wystarczy mi bilet na Ziemiê i kilka tysiêcy na start szep-
nêÅ‚a mi prosto w twarz. Reszta dla was. PomySlcie, tyle forsy
za jeden telefon. Mogê wam nawet zwróciæ za poÅ‚¹czenie.
WÅ‚aSciwie nie jesteS nam potrzebna wtr¹ciÅ‚ Nicabar.
Sami mo¿emy zadzwoniæ pod tamten numer.
Wtedy stracilibyScie dodatkowe piêædziesi¹t patyków
chuchnêÅ‚a mi w nos Jennifer. Wiem, jak je zaÅ‚atwiæ. KtoS pÅ‚aci
prywatnie. Chodzi o zemstê. Widzicie tamtych w rogu?
OdwróciÅ‚em gÅ‚owê. Trzej goScie w kapturach nadal pochyla-
li siê smêtnie nad stolikiem. Nagle jeden otrz¹sn¹Å‚ siê i poruszyÅ‚
175
ramionami, jakby poprawiaÅ‚ siê we Snie. Kaptur zsun¹Å‚ mu siê
trochê i wtedy go poznaÅ‚em.
Typ nale¿aÅ‚ do Klanu Guzowatych.
Na lewo ode mnie Nicabar gwaÅ‚townie wci¹gn¹Å‚ powietrze.
Nie zd¹¿yÅ‚em dostrzec ¿adnej zmiany na jego twarzy, ale byÅ‚em
pewien, ¿e ju¿ musiaÅ‚ natkn¹æ siê na tych chÅ‚opaczków. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
wystrzela. Słucham? zapytałem.
PowiedziaÅ‚am, ¿ebyS siê nim nie przejmowaÅ‚ powtórzyÅ‚a
i odprawiÅ‚a Ulkomaala niedbaÅ‚ym gestem. W przyæmionym Swie-
tle zamigotały pretensjonalne pierScionki. Kiedy podeszła, zauwa-
¿yÅ‚em na jej szyi charakterystyczn¹ apaszkê. Kraciaste wzory wska-
zywały, jakie usługi Swiadczy i ile za to bierze. Byłem ciekaw, czy
Tera wie, o co chodzi. MiaÅ‚em nadziejê, ¿e nie. Nazywaj¹ go
Nurptric WScibski ci¹gnêÅ‚a kobieta. Mogê siê przysi¹Sæ?
Interes kiepsko idzie? zagadnêÅ‚a Tera lodowatym tonem.
Widocznie wiedziała, z kim mamy do czynienia.
Kobieta obdarzyÅ‚a j¹ ironicznym uSmiechem.
Tobie te¿, zÅ‚otko? spytaÅ‚a sÅ‚odkim tonem. PrzysunêÅ‚a
krzesÅ‚o od s¹siedniego stolika, ku zaskoczeniu Tery odepchnêÅ‚a
j¹ biodrem, i usiadÅ‚a miêdzy nami. Widzê, ¿e nie jesteScie st¹d,
172
wiêc staram siê byæ towarzyska. PopatrzyÅ‚a na mnie, potem na
Terê. Prawo chyba tego nie zabrania?
Tutaj prawo najwyraxniej niczego nie zabrania zauwa-
¿yÅ‚a sztywno Tera.
ZgadÅ‚aS, ¿e interes kiepsko idzie. Kobieta rozepchnêÅ‚a
siê Å‚okciami i biodrami, ¿eby zrobiæ sobie wiêcej miejsca. Na-
wet nie ma z kim kulturalnie pogadaæ. Mam na imiê Jennifer.
Mo¿e postawicie mi drinka?
Tera zaczynaÅ‚a byæ wSciekÅ‚a.
A mo¿e przeniesiesz siê gdzie indziej, co? Chcemy spo-
kojnie porozmawiaæ.
Jennifer uSmiechnêÅ‚a siê z rozbawieniem.
Ale niesympatyczna. I jaka zÅ‚a. Czêsto tu bywasz, zÅ‚otko?
Tera podniosÅ‚a siê. Chort delikatnie przytrzymaÅ‚ j¹ za ramiê
i niechêtnie usiadÅ‚a z powrotem.
Niestety, cienko u nas z fors¹, Jennifer wyjaSniÅ‚em dy-
plomatycznie. Ledwo starczy nam na paliwo. O ekstra wydat-
kach mo¿na zapomnieæ.
PrzyjrzaÅ‚a mi siê uwa¿nie.
O, kurczê. To kiepsko. ZerknêÅ‚a na Ulkomaala, który
wci¹¿ krêciÅ‚ siê za plecami Chorta w nadziei, ¿e coS zamówi-
my. Daj mi jedn¹ wódkê, Nurp.
KoScista brew przybrała lekko karmazynowy kolor, ale ski-
n¹Å‚ gÅ‚ow¹.
Proszê bardzo. A co dla pañstwa?
Nie ma pan przypadkiem kompri? zapytał Chort.
Nie, nic z tych rzeczy. Nie prowadzimy craeañskich na-
pojów.
Chyba coS siê znajdzie u nas, w Shick Place podsunê-
ła Jennifer. Spełniamy wszystkie zachcianki klientów dodała
i posÅ‚aÅ‚a Chortowi zabójczy uSmiech. To niedaleko. Chcesz siê
przejSæ?
Chort popatrzył na mnie z wahaniem.
Je¿eli mamy trochê czasu& ?
Nie uci¹Å‚ sprawê Nicabar. Jak tylko zatankuj¹ statek,
wynosimy siê st¹d.
Ma racjê przyznaÅ‚em. Nie miaÅ‚em ochoty sterczeæ tu dÅ‚u-
¿ej, ni¿ to konieczne. I nie zamierzaÅ‚em pozwoliæ nikomu z zaÅ‚ogi
173
na samotny spacer po tej dziurze. Wexmiemy trzy kole kofeino-
we i czyst¹ wodê rzuciÅ‚em do barmana.
KoScista brew pokryÅ‚a siê barwnymi plamkami. Albo z rezy-
gnacji, albo z pogardy dla takich klientów.
SÅ‚u¿ê pañstwu. OdwróciÅ‚ siê i poczÅ‚apaÅ‚ za bar, mrucz¹c
coS pod nosem.
Jennifer pokrêciÅ‚a gÅ‚ow¹.
Trzy kole i woda& Ale zaszaleliScie.
MówiliSmy ci, ¿e krucho u nas z fors¹ warknêÅ‚a Tera.
Tracisz czas.
Jennifer wzruszyła ramionami.
W porz¹dku. Ale jest Å‚atwy sposób, ¿eby szybko zarobiæ.
PochyliÅ‚a siê konspiracyjnie nad stolikiem i skinêÅ‚a, ¿ebySmy
zrobili to samo.
Jest jeden statek. Nikt nie wie, gdzie szepnêÅ‚a. Za zna-
lezienie go pÅ‚ac¹ sto tysiêcy. ¯yw¹ gotówk¹.
Na plecach poczułem zimne łapki kalixirskich fretek.
Naprawdê? spytaÅ‚em obojêtnie. Jakim cudem jest wart
a¿ tyle? I dla kogo?
Nie wiem, dlaczego chc¹ go dorwaæ. OdwróciÅ‚a siê i Sci¹-
gnêÅ‚a z s¹siedniego stolika zÅ‚o¿ony kawaÅ‚ek papieru. Zapewne
ktoS zostawił go w momencie masowej ucieczki. Ale wszystko
jest tutaj. WrêczyÅ‚a mi kartkê.
Rozwin¹Å‚em j¹. Bez najmniejszego zdziwienia popatrzyÅ‚em
na list goñczy. Taki sam jak tamten, który pokazaÅ‚ mi James Ful-
bright na Dorscind s World.
DostrzegÅ‚em jednak dwie nieprzyjemne ró¿nice. Po pierw-
sze, nagroda rzeczywiScie podskoczyÅ‚a z piêciu do stu tysiêcy.
Po drugie, moje stare zdjêcie zast¹piono aktualnym. W dodatku
bardzo wyraxnym.
To jakiS lewy numer stwierdziÅ‚em niedbale. ZÅ‚o¿yÅ‚em
papier i rzuciłem na blat. Poczułem, jak pod fałszywymi blizna-
mi na twarzy Sci¹ga mi siê skóra. To dlatego agent Patthów na
Dorscind s World poddaÅ‚ siê bez stawiania oporu. UznaÅ‚, ¿e wa¿-
niejsze jest zdobycie mojego dokładnego rysopisu i przekazanie
go szefom, ni¿ ryzykowna próba zatrzymania mnie. Nagle prze-
staÅ‚em wierzyæ, ¿e sztuczne szramy zapewniaj¹ mi bezpieczeñ-
stwo. Po co nam to pokazałaS?
174
ZatoczyÅ‚a rêk¹ kr¹g.
Widzicie, jak tu jest. Jej wzrok i gÅ‚os staÅ‚y siê uwodzi-
cielskie. Ja tutaj utknêÅ‚am, ale wy mo¿ecie poszukaæ Icarusa .
Chort wydaÅ‚ dziwny, gardÅ‚owy dxwiêk.
Jak nazywa siê ten statek? Icarus ?
Zignorowała go.
Chyba nikt nie wie, jak wygl¹da ci¹gnêÅ‚a, wpatruj¹c siê we
mnie coraz bardziej uwodzicielsko. Ale podobno na pokładzie jest
ten goSæ ze zdjêcia. Mo¿e gdzieS wypatrzycie statek i jego.
A potem? podpowiedziałem.
PrzysunêÅ‚a siê tak blisko, ¿e poczuÅ‚em tanie perfumy i od-
dech przesycony alkoholem.
Zadzwonicie do mnie. Wiem, kogo zawiadomiæ i od kogo
zainkasowaæ wypÅ‚atê.
Mówisz, ¿e chc¹ tylko statek? odezwaÅ‚a siê Tera. Trzy-
maÅ‚a list goñczy i patrzyÅ‚a na zdjêcie. W kiepskim Swietle wyda-
waÅ‚o mi siê, ¿e trochê zbladÅ‚a.
Statek i zaÅ‚ogê odrzekÅ‚a Jennifer, nie odrywaj¹c ode mnie
oczu. Nie umiesz czytaæ?
Ale dlaczego? nie ustêpowaÅ‚a Tera. PodaÅ‚a kartkê Nica-
barowi. Po co im załoga?
Jennifer wyprostowaÅ‚a siê niechêtnie i spojrzaÅ‚a na ni¹ przez
ramiê.
Sk¹d mam wiedzieæ? warknêÅ‚a, wyraxnie zÅ‚a, ¿e Tera psu-
je jej interes. I co mnie to obchodzi? Wa¿ne, ¿e mo¿emy zarobiæ.
A jaki podziaÅ‚ proponujesz? zainteresowaÅ‚em siê.
USmiechnêÅ‚a siê i znów przysunêÅ‚a do mnie. Najwidoczniej
potrafiÅ‚a graæ tylko uwodzicielkê.
Wystarczy mi bilet na Ziemiê i kilka tysiêcy na start szep-
nêÅ‚a mi prosto w twarz. Reszta dla was. PomySlcie, tyle forsy
za jeden telefon. Mogê wam nawet zwróciæ za poÅ‚¹czenie.
WÅ‚aSciwie nie jesteS nam potrzebna wtr¹ciÅ‚ Nicabar.
Sami mo¿emy zadzwoniæ pod tamten numer.
Wtedy stracilibyScie dodatkowe piêædziesi¹t patyków
chuchnêÅ‚a mi w nos Jennifer. Wiem, jak je zaÅ‚atwiæ. KtoS pÅ‚aci
prywatnie. Chodzi o zemstê. Widzicie tamtych w rogu?
OdwróciÅ‚em gÅ‚owê. Trzej goScie w kapturach nadal pochyla-
li siê smêtnie nad stolikiem. Nagle jeden otrz¹sn¹Å‚ siê i poruszyÅ‚
175
ramionami, jakby poprawiaÅ‚ siê we Snie. Kaptur zsun¹Å‚ mu siê
trochê i wtedy go poznaÅ‚em.
Typ nale¿aÅ‚ do Klanu Guzowatych.
Na lewo ode mnie Nicabar gwaÅ‚townie wci¹gn¹Å‚ powietrze.
Nie zd¹¿yÅ‚em dostrzec ¿adnej zmiany na jego twarzy, ale byÅ‚em
pewien, ¿e ju¿ musiaÅ‚ natkn¹æ siê na tych chÅ‚opaczków. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]