[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwycić za łokcie i mocno przytrzymał.
- Miejmy nadzieję, że to nic poważnego - powiedział łagodnie. - Równie
dobrze może być niezłośliwy.
- Podejrzewałam, że usłyszę taką diagnozę - przyznała ochrypłym głosem.
- Przez cały czas nie dawało mi to spokoju.
W tej samej chwili koło gabinetu Martyna pojawił się John Stokes. Słysząc
kroki, Daniel podszedł do drzwi z żyrafą w ręku.
- Ona jest głodna - powiedział z przejęciem. - Ma strasznie długą szyję,
więc bardzo długo trwa, zanim pokarm dojdzie do żołądka.
- Musimy temu jakoś zaradzić - odparł John, zerkając na niepewną minę
Sarah. Widocznie domyślił się, o czym rozmawia z Lancasterem, bo
błyskawicznie zaproponował chłopcu: - Przejdz do mojego gabinetu. Jeśli
pójdziemy po rozum do głowy, to na pewno coś wymyślimy, żeby zwie-
rzątko nie było głodne.
- A którędy się idzie po rozum? - zainteresował się Daniel.
Wybiegł za Johnem na korytarz. Sarah przyglądała się, jak znikają za
zakrętem.
- Nie ma co się martwić na zapas - oświadczył Martyn, zamykając drzwi. -
Za kilka dni dowiemy się dokładniej, co dolega twojemu ojcu. Nathan jest
bardzo dobrym chirurgiem. Zaufaj mu, na pewno dołoży wszelkich starań,
żeby doprowadzić sprawę do szczęśliwego finału. Opanuj się, proszę.
- Nie mogę - szepnęła, nerwowo splatając palce. - Jestem rozgoryczona i
zła, bo nie rozumiem, dlaczego to się przytrafiło akurat mojemu ojcu. Czuję
się zupełnie bezradna, w żaden sposób nie potrafię mu pomóc.
- Zrobiłaś wszystko, co do ciebie należy. Teraz trzeba tylko spokojnie
czekać.
RS
51
- Aatwo ci powiedzieć, bo to nie dotyczy nikogo z twojej rodziny - odparła
podniesionym głosem. - Przecież to mój ojciec.
Martyn niepewnym ruchem wyciągnął ręce i objął ją.
- Doskonale wiem, co przeżywasz, wierz mi - zapewniał.
- Nie możesz wiedzieć...
- Niby dlaczego? - Starał się mówić spokojnie, ale głos mu drżał,
zdradzając wewnętrzne napięcie. - Uważasz, że jestem zbyt zimny,
niezdolny do ludzkich uczuć? Chyba tak właśnie mnie oceniasz?
Westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że jest wobec niego
niesprawiedliwa. Zachowywała się jak przewrażliwiona, egzaltowana
kobieta, chociaż zawsze unikała afektacji.
- To nie twój problem - wykrztusiła. - I tak mam już wobec ciebie dług
wdzięczności za załatwienie ojcu wizyty u doktora Nathana. Teraz
powinnam sama się tym zająć. Przestań się angażować.
Próbowała się od niego odsunąć. Nagle zapragnęła znalezć się z dala od
ludzi, żeby w spokoju przemyśleć sprawy rodzinne. Nie puścił jej jednak,
tylko przyciągnął do siebie, przesuwając ręką po karku i w górę szyi, aż po
jedwabiste włosy.
- Nie przyszło ci do głowy, że chcę ci pomóc? Współczuję ci, Sarah, i
obchodzi mnie, co czujesz. Może nadszedł czas, byś to wreszcie zauważyła?
Wyczuła zniecierpliwienie w jego głosie. Rzucał słowa niemal szorstkim
tonem. Spojrzała zdziwiona, jakby go widziała po raz pierwszy: skupiony
wyraz twarzy, wyraznie zarysowane usta tuż nad jej głową. Zacisnął mocno
muskularne ramiona. Czuła pulsujące w nim napięcie.
- Nie musisz samotnie przechodzić przez to wszystko - szepnął. - Nie ma
powodu, żebyś się zamykała jak w skorupie i tłamsiła w sobie tyle emocji i
przeżyć.
- Nie robię tego świadomie - zaprzeczyła drżącym głosem. - Przez kilka
ostatnich lat z konieczności nauczyłam się żyć sama. Chyba już nawet nie
umiem inaczej, liczę tylko na siebie.
Martyn westchnął, pochylając ku niej głowę. Delikatnie przesuwał ręką po
jej plecach i tulił do siebie.
- Otwórz się, Sarah - nalegał łagodnie.
Chrapliwy głos wystawiał jej opór na ciężką próbę. Dotyk jego palców
podniecał drzemiące zmysły, wdzierając się w świadomość z niemym
błaganiem. Podniosła na chwilę oczy i natychmiast zrozumiała, co nastąpi.
RS
52
Wiedziała, że zaraz ją pocałuje i chociaż przemknęło jej przez myśl, że
powinna przynajmniej spróbować uciec, poddała się nastrojowi chwili...
Nie wykonała najmniejszego ruchu, jej ciało dziwnie słabło i wbrew
wszelkiemu rozsądkowi przylgnęła do niego, kryjąc się w błogim cieple
męskiego torsu. Zapomniała o wszystkim dokoła, nic się nie liczyło, prócz
ich dwojga. Czy naprawdę rozchyliłam usta wyczekująco, czy to tylko
złudzenie? - bezgłośnie pytała samą siebie. - Powinnam się wycofać, zanim
posuniemy się za daleko...
W końcu zatraciła się całkowicie. Dotknął jej ust swoimi, coraz
natarczywiej badając miękkość i uległość jej ciała.
Nie dbała o rozsądek, gdy pocałunek przybierał na sile. Ich ciała zdawały
się kierować własnymi prawami, uzupełniały się nawzajem, przepełnione
pożądaniem i uczuciem, którego dotąd nie znała.
Przestraszyła się swoją reakcją na bliskość Martyna. Z Colinem nigdy nie
przeżywała zbliżenia tak intensywnie. Po raz pierwszy dotarło do niej
przeczucie, że trudno jej będzie uwolnić się od tego człowieka. Poczuła w
głowie zamęt. Nagle spojrzała na niego. Wyczytała w jego oczach napięcie i
niepewność oraz z trudem hamowane pożądanie. Ten widok przywrócił jej
rozsądek.
Podjęła ostatni wysiłek, próbując się odsunąć od Lancastera i natychmiast
odczuła dziwny ból, jakby przerwała coś błogiego, co może się już nie
powtórzyć, W tej samej chwili usłyszeli trzaśniecie z rozmachem
zamykanych drzwi. Martyn nagle puścił ją, oszołomiony, jakby się zbudził
ze snu i z trudem wrócił do nie chcianej rzeczywistości.
Do gabinetu z impetem wpadł Daniel, zupełnie nieświadom, że zakłóca
słodką scenę, pochłonięty własnymi dziecięcymi problemami.
- Mam już wystarczająco dużo dropsów do zapełnienia szyi żyrafy -
oznajmił. - Doktor Stokes trzyma cukierki w dużym pojemniku w szafie. To
ja musiałem je zjeść, bo żyrafa nawet nie raczyła otworzyć pyszczka. Wcale
nie była głodna, słowo daję! Ona tylko tak udawała. Podoba mi się tu.
Przyprowadzisz mnie tu jeszcze kiedyś, mamo?
Martyn roześmiał się, natychmiast dostosowując do sytuacji. Sarah jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
chwycić za łokcie i mocno przytrzymał.
- Miejmy nadzieję, że to nic poważnego - powiedział łagodnie. - Równie
dobrze może być niezłośliwy.
- Podejrzewałam, że usłyszę taką diagnozę - przyznała ochrypłym głosem.
- Przez cały czas nie dawało mi to spokoju.
W tej samej chwili koło gabinetu Martyna pojawił się John Stokes. Słysząc
kroki, Daniel podszedł do drzwi z żyrafą w ręku.
- Ona jest głodna - powiedział z przejęciem. - Ma strasznie długą szyję,
więc bardzo długo trwa, zanim pokarm dojdzie do żołądka.
- Musimy temu jakoś zaradzić - odparł John, zerkając na niepewną minę
Sarah. Widocznie domyślił się, o czym rozmawia z Lancasterem, bo
błyskawicznie zaproponował chłopcu: - Przejdz do mojego gabinetu. Jeśli
pójdziemy po rozum do głowy, to na pewno coś wymyślimy, żeby zwie-
rzątko nie było głodne.
- A którędy się idzie po rozum? - zainteresował się Daniel.
Wybiegł za Johnem na korytarz. Sarah przyglądała się, jak znikają za
zakrętem.
- Nie ma co się martwić na zapas - oświadczył Martyn, zamykając drzwi. -
Za kilka dni dowiemy się dokładniej, co dolega twojemu ojcu. Nathan jest
bardzo dobrym chirurgiem. Zaufaj mu, na pewno dołoży wszelkich starań,
żeby doprowadzić sprawę do szczęśliwego finału. Opanuj się, proszę.
- Nie mogę - szepnęła, nerwowo splatając palce. - Jestem rozgoryczona i
zła, bo nie rozumiem, dlaczego to się przytrafiło akurat mojemu ojcu. Czuję
się zupełnie bezradna, w żaden sposób nie potrafię mu pomóc.
- Zrobiłaś wszystko, co do ciebie należy. Teraz trzeba tylko spokojnie
czekać.
RS
51
- Aatwo ci powiedzieć, bo to nie dotyczy nikogo z twojej rodziny - odparła
podniesionym głosem. - Przecież to mój ojciec.
Martyn niepewnym ruchem wyciągnął ręce i objął ją.
- Doskonale wiem, co przeżywasz, wierz mi - zapewniał.
- Nie możesz wiedzieć...
- Niby dlaczego? - Starał się mówić spokojnie, ale głos mu drżał,
zdradzając wewnętrzne napięcie. - Uważasz, że jestem zbyt zimny,
niezdolny do ludzkich uczuć? Chyba tak właśnie mnie oceniasz?
Westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że jest wobec niego
niesprawiedliwa. Zachowywała się jak przewrażliwiona, egzaltowana
kobieta, chociaż zawsze unikała afektacji.
- To nie twój problem - wykrztusiła. - I tak mam już wobec ciebie dług
wdzięczności za załatwienie ojcu wizyty u doktora Nathana. Teraz
powinnam sama się tym zająć. Przestań się angażować.
Próbowała się od niego odsunąć. Nagle zapragnęła znalezć się z dala od
ludzi, żeby w spokoju przemyśleć sprawy rodzinne. Nie puścił jej jednak,
tylko przyciągnął do siebie, przesuwając ręką po karku i w górę szyi, aż po
jedwabiste włosy.
- Nie przyszło ci do głowy, że chcę ci pomóc? Współczuję ci, Sarah, i
obchodzi mnie, co czujesz. Może nadszedł czas, byś to wreszcie zauważyła?
Wyczuła zniecierpliwienie w jego głosie. Rzucał słowa niemal szorstkim
tonem. Spojrzała zdziwiona, jakby go widziała po raz pierwszy: skupiony
wyraz twarzy, wyraznie zarysowane usta tuż nad jej głową. Zacisnął mocno
muskularne ramiona. Czuła pulsujące w nim napięcie.
- Nie musisz samotnie przechodzić przez to wszystko - szepnął. - Nie ma
powodu, żebyś się zamykała jak w skorupie i tłamsiła w sobie tyle emocji i
przeżyć.
- Nie robię tego świadomie - zaprzeczyła drżącym głosem. - Przez kilka
ostatnich lat z konieczności nauczyłam się żyć sama. Chyba już nawet nie
umiem inaczej, liczę tylko na siebie.
Martyn westchnął, pochylając ku niej głowę. Delikatnie przesuwał ręką po
jej plecach i tulił do siebie.
- Otwórz się, Sarah - nalegał łagodnie.
Chrapliwy głos wystawiał jej opór na ciężką próbę. Dotyk jego palców
podniecał drzemiące zmysły, wdzierając się w świadomość z niemym
błaganiem. Podniosła na chwilę oczy i natychmiast zrozumiała, co nastąpi.
RS
52
Wiedziała, że zaraz ją pocałuje i chociaż przemknęło jej przez myśl, że
powinna przynajmniej spróbować uciec, poddała się nastrojowi chwili...
Nie wykonała najmniejszego ruchu, jej ciało dziwnie słabło i wbrew
wszelkiemu rozsądkowi przylgnęła do niego, kryjąc się w błogim cieple
męskiego torsu. Zapomniała o wszystkim dokoła, nic się nie liczyło, prócz
ich dwojga. Czy naprawdę rozchyliłam usta wyczekująco, czy to tylko
złudzenie? - bezgłośnie pytała samą siebie. - Powinnam się wycofać, zanim
posuniemy się za daleko...
W końcu zatraciła się całkowicie. Dotknął jej ust swoimi, coraz
natarczywiej badając miękkość i uległość jej ciała.
Nie dbała o rozsądek, gdy pocałunek przybierał na sile. Ich ciała zdawały
się kierować własnymi prawami, uzupełniały się nawzajem, przepełnione
pożądaniem i uczuciem, którego dotąd nie znała.
Przestraszyła się swoją reakcją na bliskość Martyna. Z Colinem nigdy nie
przeżywała zbliżenia tak intensywnie. Po raz pierwszy dotarło do niej
przeczucie, że trudno jej będzie uwolnić się od tego człowieka. Poczuła w
głowie zamęt. Nagle spojrzała na niego. Wyczytała w jego oczach napięcie i
niepewność oraz z trudem hamowane pożądanie. Ten widok przywrócił jej
rozsądek.
Podjęła ostatni wysiłek, próbując się odsunąć od Lancastera i natychmiast
odczuła dziwny ból, jakby przerwała coś błogiego, co może się już nie
powtórzyć, W tej samej chwili usłyszeli trzaśniecie z rozmachem
zamykanych drzwi. Martyn nagle puścił ją, oszołomiony, jakby się zbudził
ze snu i z trudem wrócił do nie chcianej rzeczywistości.
Do gabinetu z impetem wpadł Daniel, zupełnie nieświadom, że zakłóca
słodką scenę, pochłonięty własnymi dziecięcymi problemami.
- Mam już wystarczająco dużo dropsów do zapełnienia szyi żyrafy -
oznajmił. - Doktor Stokes trzyma cukierki w dużym pojemniku w szafie. To
ja musiałem je zjeść, bo żyrafa nawet nie raczyła otworzyć pyszczka. Wcale
nie była głodna, słowo daję! Ona tylko tak udawała. Podoba mi się tu.
Przyprowadzisz mnie tu jeszcze kiedyś, mamo?
Martyn roześmiał się, natychmiast dostosowując do sytuacji. Sarah jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]