[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Marco, kiedy wreszcie trochę oprzytomnieli.
Amy leżała nadal z przymkniętymi oczami.
- To nie powinno było się stać - rzekła cicho.
- Dlaczego? Przecież jesteśmy nadal małżeństwem.
- Nie, Marco, nie jesteśmy już małżeństwem. - Jeszcze
niezupełnie świadoma konsekwencji tego, co się przed chwilą
wydarzyło, Amy usiadła na podłodze, ale widząc, jak Marco na nią
patrzy, zawstydziła się i szybko wciągnęła sweter. - To niczego nie
zmienia - dodała.
- Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz, amore. To
wszystko zmienia.
- Nie. - Nadal siedząc na dywanie, zaczęła wciągać dżinsy. -
Dziękuję, Marco, to było cudowne. Ale my już nie jesteśmy razem.
Z udanym zdziwieniem podniósł brwi.
119
RS
- Chwilę temu, kiedy się kochaliśmy, nie miałaś uczucia, że
jesteśmy razem? - spytał lekko kpiącym tonem.
- Nie mów do mnie w ten sposób. Marco zaśmiał się cicho.
- Naprawdę zdumiewająca z ciebie kobieta. Potrafisz być
namiętną kochanką, ale wstydzisz się mówić o seksie. I nie wmawiaj
sobie, że to, co zrobiliśmy, niczego między nami nie zmienia.
Amy wstała z podłogi, nie mogąc sobie odmówić ostatniego
spojrzenia na jego wspaniałe ciało.
- Daj spokój, Marco, bardzo cię proszę. Marco również się
podniósł.
- Trochę schudłaś - powiedział, bezceremonialnie otaczając jej
kibić ramieniem. - Ale nadal jesteś piękna.
- Marco, nie! - poprosiła, odpychając go od siebie.
- Właśnie że tak. Chodzmy teraz do sypialni. Tym razem nie
będziemy się spieszyć. Lentamente. Gentilemente.
Powoli. Delikatnie.
Amy czuła, że znów zaczyna ulegać uwodzicielskiemu tonowi
jego głosu.
- Nie komplikujmy sobie dodatkowo życia, jest i bez tego dosyć
skomplikowane.
- Ja nie widzę żadnych komplikacji - oświadczył.
- Dla mnie wszystko jest jasne i proste. Będziemy się kochać
przez cały weekend.
- Nie! - Amy gwałtownie oderwała się od niego.
- Powiedziałam, że nic się między nami nie zmieniło! Dlaczego
nie słuchasz, co do ciebie mówię? - Wolała nie być zbyt blisko Marca,
120
RS
więc podeszła do okna i wyjrzała w ciemność, z której dochodził
stłumiony odgłos wzburzonych fal. - To, że było nam dobrze, nie
zmienia w niczym podstawowych faktów, a mianowicie tego, że ty
pragniesz mieć rodzinę, a ja nie chcę rezygnować z zawodu.
- Ach tak, prawda, ty nie chcesz rezygnować z zawodu. I nic do
mnie nie czujesz.
- Tak. - Po tym, co się niedawno wydarzyło, nie potrafiła,
mówiąc to, spojrzeć mu w oczy.
- Naprawdę masz zwyczaj uprawiać seks z mężczyznami, do
których nic nie czujesz? To dla ciebie normalne? - spytał z
nieskrywaną ironią.
Skąd on tak dobrze mnie zna? - pomyślała, odwracając się od
okna. Marco zdążył tymczasem włożyć spodnie, lecz nadal miał
obnażony tors.
- Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków z tego, do czego
przed chwilą doszło. To był tylko seks, nic więcej. Seks, który zawsze
przysparzał nam kłopotów.
Marco zadumał się na moment.
- A propos kłopotów, pomyślałem sobie, że skoro ze względu na
tak upragnioną karierę nie chcesz mieć dzieci, to powinniśmy
pomyśleć o antykoncepcji.
- Nie trzeba. To się już nie powtórzy.
- Zwracam ci jednak uwagę, że kochaliśmy się bez
zabezpieczenia. Jeśli chcesz, mogę ci dać pigułkę wczesnoporonną.
Amy zaniemówiła.
- Nie, nie będzie mi potrzebna - rzekła po chwili.
121
RS
- Naprawdę? Jesteś gotowa zaryzykować? - zdziwił się.
- Nic nie ryzykuję, bo wiem, że nie mogłam zajść w ciążę -
odparła niedbale, zakładając, iż Marco pomyśli, że wynika to z jej
kalendarzyka płodności.
Tymczasem ku jej zaskoczeniu jego oczy pociemniały z gniewu.
Co mu się stało? Jeszcze przed chwilą proponował jej środki
wczesnoporonne, a teraz nagle zrobił minę, jakby chciał kogoś
zamordować...
Marco wypadł z domu tylnymi drzwiami i pognał przed siebie
nadbrzeżną drogą, nie zważając na otaczające go ciemności. Czuł
nieodpartą potrzebę wyładowania wściekłości.
Powiedziała, że nie mogła zajść w ciążę. Czy to oznacza, że
bierze tabletki antykoncepcyjne? Trawiony zazdrością, biegł na
złamanie karku, nie czując przenikliwego zimna. Potwierdziło się jego
dawne podejrzenie - Amy znalazła sobie innego. Czy dlatego płakała?
I dlatego Nick radził mu, aby lepiej poznał jej przeszłość? Czy jego
rywalem jest jej dawny kochanek? Ktoś, kogo znała, zanim się
pobrali?
Biegł i biegł, aż w końcu płuca odmówiły mu posłuszeństwa.
Zatrzymał się, ciężko dysząc. Lecz jego umysł nie przestał
intensywnie pracować.
Zastanów się, nakazał sobie. Tu nie chodzi o jakąś tam kobietę,
ale o twoją Amy. A ona nie jest kobietą zmieniającą kochanków jak
rękawiczki. Amy, którą znasz, nie poszłaby do łóżka z mężczyzną, do
którego nic nie czuje.
Ale skoro tak, po co brałaby pigułki?
122
RS
Gwałtownym gestem wsunął palce we włosy. Przypomniał
sobie, z jak namiętnym oddaniem tuliła się do niego przed chwilą na
dywanie i jaka była dawniej, po czym ogarnęła go pewność, że nie
może się mylić.
Amy nadal go kocha. Po tym, co ich dziś połączyło, nie może
wątpić w jej miłość. Ale dlaczego ona tak uparcie temu zaprzecza?
Dlaczego żąda rozwodu?
Leżała w łóżku i wpatrywała się ponuro w sufit, nie mogąc sobie
darować swej lekkomyślności. Dlaczego pozwoliła mu zbliżyć się do
siebie? Dlaczego nie potrafiła nad sobą zapanować?
Smutne rozmyślania przerwał szczęk otwieranych na dole drzwi,
a zaraz potem szybkie kroki na schodach. Marco wrócił z joggingu.
Gdy chwilę pózniej stanął w progu, miał zarumienioną od mrozu
twarz i krople potu na czole. I zaciętą minę.
- Masz kogoś? - zapytał.
- Co takiego? - Amy ze zdumienia usiadła na łóżku. - Co to za
absurdalne pytanie?
- Pytam, bo chcę wiedzieć, dlaczego domagasz się rozwodu.
- Przecież ci tłumaczyłam, dlaczego chcę być sama. Ale jeśli
musisz koniecznie wiedzieć, to nie, nie mam nikogo.
- To po co bierzesz pigułkę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Marco, kiedy wreszcie trochę oprzytomnieli.
Amy leżała nadal z przymkniętymi oczami.
- To nie powinno było się stać - rzekła cicho.
- Dlaczego? Przecież jesteśmy nadal małżeństwem.
- Nie, Marco, nie jesteśmy już małżeństwem. - Jeszcze
niezupełnie świadoma konsekwencji tego, co się przed chwilą
wydarzyło, Amy usiadła na podłodze, ale widząc, jak Marco na nią
patrzy, zawstydziła się i szybko wciągnęła sweter. - To niczego nie
zmienia - dodała.
- Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz, amore. To
wszystko zmienia.
- Nie. - Nadal siedząc na dywanie, zaczęła wciągać dżinsy. -
Dziękuję, Marco, to było cudowne. Ale my już nie jesteśmy razem.
Z udanym zdziwieniem podniósł brwi.
119
RS
- Chwilę temu, kiedy się kochaliśmy, nie miałaś uczucia, że
jesteśmy razem? - spytał lekko kpiącym tonem.
- Nie mów do mnie w ten sposób. Marco zaśmiał się cicho.
- Naprawdę zdumiewająca z ciebie kobieta. Potrafisz być
namiętną kochanką, ale wstydzisz się mówić o seksie. I nie wmawiaj
sobie, że to, co zrobiliśmy, niczego między nami nie zmienia.
Amy wstała z podłogi, nie mogąc sobie odmówić ostatniego
spojrzenia na jego wspaniałe ciało.
- Daj spokój, Marco, bardzo cię proszę. Marco również się
podniósł.
- Trochę schudłaś - powiedział, bezceremonialnie otaczając jej
kibić ramieniem. - Ale nadal jesteś piękna.
- Marco, nie! - poprosiła, odpychając go od siebie.
- Właśnie że tak. Chodzmy teraz do sypialni. Tym razem nie
będziemy się spieszyć. Lentamente. Gentilemente.
Powoli. Delikatnie.
Amy czuła, że znów zaczyna ulegać uwodzicielskiemu tonowi
jego głosu.
- Nie komplikujmy sobie dodatkowo życia, jest i bez tego dosyć
skomplikowane.
- Ja nie widzę żadnych komplikacji - oświadczył.
- Dla mnie wszystko jest jasne i proste. Będziemy się kochać
przez cały weekend.
- Nie! - Amy gwałtownie oderwała się od niego.
- Powiedziałam, że nic się między nami nie zmieniło! Dlaczego
nie słuchasz, co do ciebie mówię? - Wolała nie być zbyt blisko Marca,
120
RS
więc podeszła do okna i wyjrzała w ciemność, z której dochodził
stłumiony odgłos wzburzonych fal. - To, że było nam dobrze, nie
zmienia w niczym podstawowych faktów, a mianowicie tego, że ty
pragniesz mieć rodzinę, a ja nie chcę rezygnować z zawodu.
- Ach tak, prawda, ty nie chcesz rezygnować z zawodu. I nic do
mnie nie czujesz.
- Tak. - Po tym, co się niedawno wydarzyło, nie potrafiła,
mówiąc to, spojrzeć mu w oczy.
- Naprawdę masz zwyczaj uprawiać seks z mężczyznami, do
których nic nie czujesz? To dla ciebie normalne? - spytał z
nieskrywaną ironią.
Skąd on tak dobrze mnie zna? - pomyślała, odwracając się od
okna. Marco zdążył tymczasem włożyć spodnie, lecz nadal miał
obnażony tors.
- Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków z tego, do czego
przed chwilą doszło. To był tylko seks, nic więcej. Seks, który zawsze
przysparzał nam kłopotów.
Marco zadumał się na moment.
- A propos kłopotów, pomyślałem sobie, że skoro ze względu na
tak upragnioną karierę nie chcesz mieć dzieci, to powinniśmy
pomyśleć o antykoncepcji.
- Nie trzeba. To się już nie powtórzy.
- Zwracam ci jednak uwagę, że kochaliśmy się bez
zabezpieczenia. Jeśli chcesz, mogę ci dać pigułkę wczesnoporonną.
Amy zaniemówiła.
- Nie, nie będzie mi potrzebna - rzekła po chwili.
121
RS
- Naprawdę? Jesteś gotowa zaryzykować? - zdziwił się.
- Nic nie ryzykuję, bo wiem, że nie mogłam zajść w ciążę -
odparła niedbale, zakładając, iż Marco pomyśli, że wynika to z jej
kalendarzyka płodności.
Tymczasem ku jej zaskoczeniu jego oczy pociemniały z gniewu.
Co mu się stało? Jeszcze przed chwilą proponował jej środki
wczesnoporonne, a teraz nagle zrobił minę, jakby chciał kogoś
zamordować...
Marco wypadł z domu tylnymi drzwiami i pognał przed siebie
nadbrzeżną drogą, nie zważając na otaczające go ciemności. Czuł
nieodpartą potrzebę wyładowania wściekłości.
Powiedziała, że nie mogła zajść w ciążę. Czy to oznacza, że
bierze tabletki antykoncepcyjne? Trawiony zazdrością, biegł na
złamanie karku, nie czując przenikliwego zimna. Potwierdziło się jego
dawne podejrzenie - Amy znalazła sobie innego. Czy dlatego płakała?
I dlatego Nick radził mu, aby lepiej poznał jej przeszłość? Czy jego
rywalem jest jej dawny kochanek? Ktoś, kogo znała, zanim się
pobrali?
Biegł i biegł, aż w końcu płuca odmówiły mu posłuszeństwa.
Zatrzymał się, ciężko dysząc. Lecz jego umysł nie przestał
intensywnie pracować.
Zastanów się, nakazał sobie. Tu nie chodzi o jakąś tam kobietę,
ale o twoją Amy. A ona nie jest kobietą zmieniającą kochanków jak
rękawiczki. Amy, którą znasz, nie poszłaby do łóżka z mężczyzną, do
którego nic nie czuje.
Ale skoro tak, po co brałaby pigułki?
122
RS
Gwałtownym gestem wsunął palce we włosy. Przypomniał
sobie, z jak namiętnym oddaniem tuliła się do niego przed chwilą na
dywanie i jaka była dawniej, po czym ogarnęła go pewność, że nie
może się mylić.
Amy nadal go kocha. Po tym, co ich dziś połączyło, nie może
wątpić w jej miłość. Ale dlaczego ona tak uparcie temu zaprzecza?
Dlaczego żąda rozwodu?
Leżała w łóżku i wpatrywała się ponuro w sufit, nie mogąc sobie
darować swej lekkomyślności. Dlaczego pozwoliła mu zbliżyć się do
siebie? Dlaczego nie potrafiła nad sobą zapanować?
Smutne rozmyślania przerwał szczęk otwieranych na dole drzwi,
a zaraz potem szybkie kroki na schodach. Marco wrócił z joggingu.
Gdy chwilę pózniej stanął w progu, miał zarumienioną od mrozu
twarz i krople potu na czole. I zaciętą minę.
- Masz kogoś? - zapytał.
- Co takiego? - Amy ze zdumienia usiadła na łóżku. - Co to za
absurdalne pytanie?
- Pytam, bo chcę wiedzieć, dlaczego domagasz się rozwodu.
- Przecież ci tłumaczyłam, dlaczego chcę być sama. Ale jeśli
musisz koniecznie wiedzieć, to nie, nie mam nikogo.
- To po co bierzesz pigułkę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]