[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wewnętrznej przez skupienie wojska byłoby bardzo pożądane. Po drugie zaś, te napady,
o których przybiegły raporty... Wydaje się, że wojska, chociaż ucierpiały, jednak
poza paru miejscami wyszły zwycięsko z tej próby. Przypuściwszy nawet, że do jutra nie
będzie więcej hiobowych wieści, co przecież nie jest także wykluczonym, któż zaręczy, że
pozostawienie armii w tym stanie, jaki zastała noc 22 stycznia, nie ośmieli jeszcze bardziej
ukrytego wroga? Napady mogą się stać natarczywsze, umiejętniej prowadzone, a ogromna
część tych rozrzuconych kompanij i szwadronów stać się może łatwym łupem dla przeciwnika.
A zatem czy pokój ma być, czy wojna,  o tym już rozstrzygnie władza wyższa,  należy
jednak przede wszystkim wyprowadzić armię z niewygodnego dla niej położenia i
zabezpieczyć ją lepiej czy to na wypadek wojny, czy na wypadek pokoju.
I oto tegoż dnia jeszcze ze sztabu głównego sztafety konne do komendantów dywizyj
rozniosły rozkaz przerwania branki na prowincji, wymagającej wysyłania drobnych oddziałów
policyjnych; rozkaz koncentracji wojsk w większe grupy ze wszystkich rodzajów
broni; było to racjonalne wyjście z położenia.
 Zciągać wojsko w oddziały nie mniejsze, jak dwa, trzy bataliony z odpowiednią ilością
jazdy!  brzmiał rozkaz okólny 23 stycznia. W kilka dni pózniej rozkaz nie tylko potwierdzono,
lecz dodano, że nie należy się wahać w ogołoceniu z wojska całych powiatów,
byle zabezpieczyć armii zupełną swobodę działania, bez przeciążania jej zbytnimi ciężarami
służby ochronnej.
Armia rosyjska w istocie odzyskiwała swobodę działań, lecz jakim kosztem? Ogromne
połacie kraju, będące dotąd pod stałą i bezustanną kontrolą władzy państwowej, stawały
się bezpańskimi. Ludność, zamieszkująca te części Polski, w ten sposób na równi z armią
rosyjską odzyskiwała swobodę działania i rozstrzygnięcia dla siebie kwestii swego udziału
w wojnie. Samo zaś powstanie  spisek, przetworzony w wojsko  zyskiwał jeszcze więcej.
W ogromnej części kraju nie potrzebował już, jak przed wybuchem, przystosowywać
się do zmiennych i wypadkowych warunków życia pod kontrolą nieprzyjaciela, lecz, jak
każde wojsko, mógł naginać nawet siłą otoczenie do swoich wymagań i potrzeb. I jeżeli
przed 21 stycznia powstanie przystępowało do wojny bez podstawy, bez bazy wojennej dla
swych operacyj, teraz mogło ją wytworzyć i należycie wyzyskać wojennie części kraju,
opuszczone przez nieprzyjaciela.
Niechybnie wymagało to szybkiego działania, gdyż żmudna i długotrwała z natury
rzeczy praca organizatorska była w tym wypadku główną częścią operacji, istotą nawet
zadania wojennego, które stanęło teraz przed powstaniem. Ale i pod tym względem Polacy
wygrali sporo. Nakazana koncentracja wymagałaby czasu pewnego nawet w porze zupełnego
spokoju. Teraz, gdy przy przerwaniu telegrafu posługiwano się konnymi posłańcami,
już sam sposób komunikacji przedłużał czas wolny od działań wojennych. Ale w dodatku
sami posłańcy nie byli pewni. Raz po raz sztafeta nie dochodziła do miejsca przeznaczenia,
raz po raz rozkaz czy raport trafiał w ręce powstańców. Noc w tych warunkach w kraju
lesistym i mało zaludnionym odpadała zupełnie dla służby łączności. I oto czas, rzecz bar43
dzo droga w każdej wojnie, najdroższa jednak w tym wypadku dla powstania  czas, tak
dla strony polskiej potrzebny, został przez nią wygrany. Zaledwie po dziesięciu, w niektórych
miejscach czternastu, nawet dziewiętnastu dniach, skoncentrowane już oddziały armii
rosyjskiej, wziąwszy inicjatywę w swe ręce, rozpoczęły zaczepną z powstaniem walkę.
Niestety, po stronie polskiej niedość jasno rozumiano swe położenie. Jedni śnili o bohaterskich
bojach, prowadzonych dla obrony honoru wojennego powstania, bojach krwawych,
wrażających się w serca ludzkie ogromem hekatomby, złożonej na ołtarzu ojczyzny.
Inni marzyli o szybkich sukcesach organizacyjnych wśród ludu, masowo, tysiącami
przypływającego
do szeregów ochotniczych. Przygotowań do żmudnej, powolnej pracy dla
zorganizowania podstawy wojennej nie czyniono w ogóle wcale. I oto na proste zorientowanie
się w sytuacji stracono ogromną część tak ciężko wygranego czasu.
Gdy oddziały polskie, odparte od szturmowanych miasteczek, albo nawet na pół rozproszone
po porażce, znalazły się w zacisznych ustroniach na odpoczynku chwilowym,
panował wśród nich od góry do dołu powszechny zamęt i niepewność, co czynić dalej należy.
Zewsząd więc słano gońców do wodzów z tym męczącym pytaniem.
Lecz gdzie było ich szukać? O Lewandowskim na Podlasiu nie wiedziano nic w przeciągu
kilku dni. Błaszczyński (Bończa) w Płockim zniknął, Padlewski zaś nieprędko zdążył
ująć w swe ręce ster sprawy. Langiewicz, wyparty z Szydłowca, wyznaczonego przezeń
jako punkt koncentracji po nocy 22 stycznia, musiał znowu szukać łączności ze swymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl