[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kajsą i Gertem - powiedział Ole. Nie umiał szeptać tak jak Ashild, ale przecież
mieli całe wschodnie skrzydło dla siebie. - Nie warto zawstydzać Hansa.
- Nie, chłopak nie ponosi winy za szaleństwo rodziców - stwierdziła Ashild.
- Ale sądzę, że trudno będzie przejść z nimi na ty. Czuję, że się na tyle nie
zbliżymy.
- Jeśli ty tego nie zaproponujesz, ja mogę pozostać przy obecnej formie
zwracania się - odparł Ole. - Nie sądzę, by pan Ostrup to zaproponował. Byłoby
to zresztą wbrew wszelkim zasadom.
Ashild pokiwała głową. Zawsze to osoba stojąca wyżej w hierarchii
społecznej proponowała przejście na ty. W ich przypadku był to Ole, właściciel
posiadłości.
- Nie musimy więcej o tym mówić - stwierdziła Ashild stanowczo. - Jeśli oni
zostawią kościół w spokoju, my będziemy się zachowywać tak, jak mamy w
zwyczaju. W czasie przyjęcia zaręczynowego, mam nadzieję, możemy
rozmawiać o innych, przyjemniejszych sprawach.
- O ile sami nie wrócą do tego tematu, z pewnością uda się nam spędzić miło
czas - ziewnął Ole. - Gdyby nie to, że Hans jest takim porządnym człowiekiem,
powiedziałbym jego rodzicom parę słów prawdy. Ale teraz wystarczy już to, co
usłyszeli.
- %7ładne z nich nie ma wątpliwości co do twojego zdania - uśmiechnęła się
Ashild. - Jasno je przekazałeś, widziałam to po Kajsie. - Ashild obróciła się i
pocałowała Olego w czoło. - Dobranoc, kochany. Cieszę się na to wesele i że
młodzi będą w Hemsedal. Będzie dobrze...
Podczas gdy starsi państwo rozmawiali za zamkniętymi okiennicami, dwa
młode ciała spotkały się w uścisku w ogrodzie pod bukami. Hans przyciągnął
Sebjorg do siebie i całował do utraty tchu. Gdy już jego rodzice poszli spać w
domku doktora, pojechał do posiadłości i spotkał się z Sebjorg w lesie. Teraz,
gdy wszyscy rodzice wyrazili swoją zgodę i ustalili szczegóły, oni mogli
wreszcie zacząć się naprawdę cieszyć.
- Sebjorg, jesteś najpiękniejszą i najmądrzejszą kobietą, jaką znam. - Hans
odsunął swoją przyszłą żonę na odległość ramienia i spojrzał jej głęboko w
oczy. Burza wreszcie minęła i nocne niebo było niemal bezchmurne, więc
widział szczegóły jej twarzy. - Chyba jestem najszczęśliwszym mężczyzną na
tej ziemi!
Zanim Sebjorg zdołała odpowiedzieć, Hans zamknął jej usta nowym
pocałunkiem. Ich młode ciała przywarły do siebie. Hans jest dziś pełen żaru i
siły, pomyślała Sebjorg. Niemal omdlała, gdy poczuła jego dłoń zsuwającą się
po jej plecach. Hans stał oparty o pień drzewa, więc mogłaby oprzeć się o jego
brzuch, uda... Ten wieczór miał w sobie coś magicznego i nierzeczywistego...
- Wiedziałaś, że twój ojciec zamierzał ci dać całe gospodarstwo w posagu? -
Hans rozluznił uścisk i nabrał powietrza. - Ze zwierzętami i polami uprawnymi,
i...
- Nie. - Sebjorg oparła głowę o pierś Hansa. - Kiedyś powiedziałam może, że
uważam, że Asmundrud jest odpowiednio dużym gospodarstwem, ale nawet
nie przypuszczałam, że będzie moje.
- To przecież wspaniale! Znasz to miejsce i wiesz, że będziesz się tam
dobrze czuła.
- Tak, wiem. Ale mam nadzieję, że ty też. I że nie przeszkadza ci, że
będziemy mieszkać w moim gospodarstwie.
- Sebjorg nie była pewna, czy Hans nie poczuje się mniej ważny przez to, że
zamieszkają w majątku żony. Większość mężczyzn wolałaby być
właścicielami.
- A czy to jakiś problem? - Hans spojrzał zaskoczony na Sebjorg. -
Zakładam, że to my oboje będziemy tam żyć? Dla mnie nie ma znaczenia, kto
jest właścicielem. Gdzie tobie jest dobrze, ja jestem szczęśliwy. Proste!
- Och, jaki jesteś wspaniale nieskomplikowany, Hansie!
- Sebjorg aż promieniowała radością i oddaniem. - Nie jesteś podobny do
swoich rodziców.
- Nie... i tak. - Hans wziął Sebjorg za rękę i pociągnął w kierunku grupy
posągów. Tam mogli rozmawiać niekoniecznie szeptem. - Chodzmy usiąść nad
jeziorem. Woda tak pięknie się teraz mieni.
Ręka w rękę poszli ścieżką ku niewielkiemu wzniesieniu. Sebjorg pamiętała,
że ostatni raz była tu w czasie przyjęcia ogrodowego, gdy odrzuciła Augustina.
Wtedy chciała jak najszybciej stąd odejść, teraz jednak było inaczej. Szare
marmurowe posągi wydawały się przerażające, ale u boku Hansa czuła tylko
miłe napięcie i ciepło i chciała, by ta noc trwała jak najdłużej.
- Proszę bardzo. - Hans pochylił głowę i wskazał dłonią ławkę. Wytarł ją
swoją chustką, by mieli sucho.
Sebjorg usiadła ostrożnie i otuliła nogi spódnicą. Na szczęście miała i żakiet,
i szal, więc nie marzła. Gdy Hans usiadł obok niej i objął ją ramieniem, czuła
jedynie dobre ciepło.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu i nasłuchiwali cichego szumu liści.
Dochodził ich odgłos fal rozbijających się o brzeg jeziora oraz odległe
szczekanie psa. Tafla wody błyszczała niczym oczy tajemniczego zwierzęcia,
raz ciemne, raz błyszczące. Obok jeziora górował masyw budynku posiadłości i
Sebjorg poczuła nagły smutek, że niedługo opuszczą to miejsce. Miejsce, w
którym znalazła miłość...
- Uważasz, że moi rodzice są nieco... poważni. - Hans podjął przerwany
temat. - To prawda. Ale nie zawsze tak było. Moje ciotki opowiadały mi o
czasach, gdy i ojciec, i matka byli weseli i beztroscy jak inni młodzi ludzie. To
pożar ich odmienił.
- Znaczy, że nie pamiętasz ich inaczej niż pogrążonych w żałobie?
- Może nie tylko. Ale muszę przyznać, że w domu było mało śmiechu i
radości. Najbardziej pamiętam potok łez mamy. Chyba nie skłamię, ale płakała
niemal bez przerwy przez kilka lat.
- I mimo to ty masz taki pogodny charakter!
- Sądzę, że przygnębienie rodziców zadziałało na mnie odwrotnie. - Hans
jeszcze mocniej przytulił Sebjorg. - Byłem tak zmęczony ponurą atmosferą w
domu, że robiłem wszystko, by odnajdywać optymistyczne strony życia.
Szukałem ich i nie poddawałem się przygnębieniu, gdy coś szło nie tak. Na
początku mama kręciła tylko głową, ale z czasem smutek powoli ją opuszczał.
Oczywiście, nie udało mi się to całkiem, ale dawno zrozumiałem, że to nie jest
moje zadanie.
- Szkoda mi ich. - Sebjorg pogładziła dłonią pierś Hansa. - Nie jest im łatwo.
- Nie. Ale oni tak chcą. Mnie już to więcej nie obchodzi. - Hans zamilkł na
chwilę. - Wiem, że udało im się zaszokować twoich rodziców.
- Tak? Nic o tym nie słyszałam.
- Ojciec oświadczył, że oni nie będą z nami podczas ślubu w kościele. Zdaje
się, że złożyli jakąś przysięgę, że nigdy nie przekroczą progu kościoła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Kajsą i Gertem - powiedział Ole. Nie umiał szeptać tak jak Ashild, ale przecież
mieli całe wschodnie skrzydło dla siebie. - Nie warto zawstydzać Hansa.
- Nie, chłopak nie ponosi winy za szaleństwo rodziców - stwierdziła Ashild.
- Ale sądzę, że trudno będzie przejść z nimi na ty. Czuję, że się na tyle nie
zbliżymy.
- Jeśli ty tego nie zaproponujesz, ja mogę pozostać przy obecnej formie
zwracania się - odparł Ole. - Nie sądzę, by pan Ostrup to zaproponował. Byłoby
to zresztą wbrew wszelkim zasadom.
Ashild pokiwała głową. Zawsze to osoba stojąca wyżej w hierarchii
społecznej proponowała przejście na ty. W ich przypadku był to Ole, właściciel
posiadłości.
- Nie musimy więcej o tym mówić - stwierdziła Ashild stanowczo. - Jeśli oni
zostawią kościół w spokoju, my będziemy się zachowywać tak, jak mamy w
zwyczaju. W czasie przyjęcia zaręczynowego, mam nadzieję, możemy
rozmawiać o innych, przyjemniejszych sprawach.
- O ile sami nie wrócą do tego tematu, z pewnością uda się nam spędzić miło
czas - ziewnął Ole. - Gdyby nie to, że Hans jest takim porządnym człowiekiem,
powiedziałbym jego rodzicom parę słów prawdy. Ale teraz wystarczy już to, co
usłyszeli.
- %7ładne z nich nie ma wątpliwości co do twojego zdania - uśmiechnęła się
Ashild. - Jasno je przekazałeś, widziałam to po Kajsie. - Ashild obróciła się i
pocałowała Olego w czoło. - Dobranoc, kochany. Cieszę się na to wesele i że
młodzi będą w Hemsedal. Będzie dobrze...
Podczas gdy starsi państwo rozmawiali za zamkniętymi okiennicami, dwa
młode ciała spotkały się w uścisku w ogrodzie pod bukami. Hans przyciągnął
Sebjorg do siebie i całował do utraty tchu. Gdy już jego rodzice poszli spać w
domku doktora, pojechał do posiadłości i spotkał się z Sebjorg w lesie. Teraz,
gdy wszyscy rodzice wyrazili swoją zgodę i ustalili szczegóły, oni mogli
wreszcie zacząć się naprawdę cieszyć.
- Sebjorg, jesteś najpiękniejszą i najmądrzejszą kobietą, jaką znam. - Hans
odsunął swoją przyszłą żonę na odległość ramienia i spojrzał jej głęboko w
oczy. Burza wreszcie minęła i nocne niebo było niemal bezchmurne, więc
widział szczegóły jej twarzy. - Chyba jestem najszczęśliwszym mężczyzną na
tej ziemi!
Zanim Sebjorg zdołała odpowiedzieć, Hans zamknął jej usta nowym
pocałunkiem. Ich młode ciała przywarły do siebie. Hans jest dziś pełen żaru i
siły, pomyślała Sebjorg. Niemal omdlała, gdy poczuła jego dłoń zsuwającą się
po jej plecach. Hans stał oparty o pień drzewa, więc mogłaby oprzeć się o jego
brzuch, uda... Ten wieczór miał w sobie coś magicznego i nierzeczywistego...
- Wiedziałaś, że twój ojciec zamierzał ci dać całe gospodarstwo w posagu? -
Hans rozluznił uścisk i nabrał powietrza. - Ze zwierzętami i polami uprawnymi,
i...
- Nie. - Sebjorg oparła głowę o pierś Hansa. - Kiedyś powiedziałam może, że
uważam, że Asmundrud jest odpowiednio dużym gospodarstwem, ale nawet
nie przypuszczałam, że będzie moje.
- To przecież wspaniale! Znasz to miejsce i wiesz, że będziesz się tam
dobrze czuła.
- Tak, wiem. Ale mam nadzieję, że ty też. I że nie przeszkadza ci, że
będziemy mieszkać w moim gospodarstwie.
- Sebjorg nie była pewna, czy Hans nie poczuje się mniej ważny przez to, że
zamieszkają w majątku żony. Większość mężczyzn wolałaby być
właścicielami.
- A czy to jakiś problem? - Hans spojrzał zaskoczony na Sebjorg. -
Zakładam, że to my oboje będziemy tam żyć? Dla mnie nie ma znaczenia, kto
jest właścicielem. Gdzie tobie jest dobrze, ja jestem szczęśliwy. Proste!
- Och, jaki jesteś wspaniale nieskomplikowany, Hansie!
- Sebjorg aż promieniowała radością i oddaniem. - Nie jesteś podobny do
swoich rodziców.
- Nie... i tak. - Hans wziął Sebjorg za rękę i pociągnął w kierunku grupy
posągów. Tam mogli rozmawiać niekoniecznie szeptem. - Chodzmy usiąść nad
jeziorem. Woda tak pięknie się teraz mieni.
Ręka w rękę poszli ścieżką ku niewielkiemu wzniesieniu. Sebjorg pamiętała,
że ostatni raz była tu w czasie przyjęcia ogrodowego, gdy odrzuciła Augustina.
Wtedy chciała jak najszybciej stąd odejść, teraz jednak było inaczej. Szare
marmurowe posągi wydawały się przerażające, ale u boku Hansa czuła tylko
miłe napięcie i ciepło i chciała, by ta noc trwała jak najdłużej.
- Proszę bardzo. - Hans pochylił głowę i wskazał dłonią ławkę. Wytarł ją
swoją chustką, by mieli sucho.
Sebjorg usiadła ostrożnie i otuliła nogi spódnicą. Na szczęście miała i żakiet,
i szal, więc nie marzła. Gdy Hans usiadł obok niej i objął ją ramieniem, czuła
jedynie dobre ciepło.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu i nasłuchiwali cichego szumu liści.
Dochodził ich odgłos fal rozbijających się o brzeg jeziora oraz odległe
szczekanie psa. Tafla wody błyszczała niczym oczy tajemniczego zwierzęcia,
raz ciemne, raz błyszczące. Obok jeziora górował masyw budynku posiadłości i
Sebjorg poczuła nagły smutek, że niedługo opuszczą to miejsce. Miejsce, w
którym znalazła miłość...
- Uważasz, że moi rodzice są nieco... poważni. - Hans podjął przerwany
temat. - To prawda. Ale nie zawsze tak było. Moje ciotki opowiadały mi o
czasach, gdy i ojciec, i matka byli weseli i beztroscy jak inni młodzi ludzie. To
pożar ich odmienił.
- Znaczy, że nie pamiętasz ich inaczej niż pogrążonych w żałobie?
- Może nie tylko. Ale muszę przyznać, że w domu było mało śmiechu i
radości. Najbardziej pamiętam potok łez mamy. Chyba nie skłamię, ale płakała
niemal bez przerwy przez kilka lat.
- I mimo to ty masz taki pogodny charakter!
- Sądzę, że przygnębienie rodziców zadziałało na mnie odwrotnie. - Hans
jeszcze mocniej przytulił Sebjorg. - Byłem tak zmęczony ponurą atmosferą w
domu, że robiłem wszystko, by odnajdywać optymistyczne strony życia.
Szukałem ich i nie poddawałem się przygnębieniu, gdy coś szło nie tak. Na
początku mama kręciła tylko głową, ale z czasem smutek powoli ją opuszczał.
Oczywiście, nie udało mi się to całkiem, ale dawno zrozumiałem, że to nie jest
moje zadanie.
- Szkoda mi ich. - Sebjorg pogładziła dłonią pierś Hansa. - Nie jest im łatwo.
- Nie. Ale oni tak chcą. Mnie już to więcej nie obchodzi. - Hans zamilkł na
chwilę. - Wiem, że udało im się zaszokować twoich rodziców.
- Tak? Nic o tym nie słyszałam.
- Ojciec oświadczył, że oni nie będą z nami podczas ślubu w kościele. Zdaje
się, że złożyli jakąś przysięgę, że nigdy nie przekroczą progu kościoła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]