[ Pobierz całość w formacie PDF ]

polowania w puszczy. Wracali oboje zwykle o zmierzchu, znużeni i zmarznięci,
lecz szczęśliwi, chociaż wynikiem ich łowów było najwyżej parę wiewiórek lub
kilka ryb.
W każdej dziedzinie ze świata tego plemienia Cymmerianin zdołał zyskać
coś, co akceptował, jeżeli nie podziwiał. Wrodzona siła i bystrość zmysłów
pozwalały mu szybko opanować większość niezbędnych do przeżycia wśród Atupanów
umiejętności. Wkrótce zyskał podstawy wiedzy o miejscowych skałach, rodzajach
gleby, ziołach i gatunkach zwierząt. Podczas całodziennych polowań i wędrówek po
okolicy wprawni tropiciele wskazali mu, gdzie można nazbierać soli, krzemienia,
ceramicznej glinki, barwników, twardego drewna, kory, włókien i setek rodzajów
jadalnych lub leczniczych roślin oraz dokąd należy się udać, by upolować różnego
rodzaju łowną zwierzynę. Barbarzyńca nauczył się nowych, pomysłowych sposobów
zastawiania sideł, zwabiania ptactwa, rozpalania ognia, budowania szałasów oraz
przydatnych przy tropieniu i polowaniu taktyk. Im więcej się dowiadywał, tym
bardziej był pod wrażeniem bogactwa i rozmaitości wiedzionej przez Atupanów
egzystencji. Tylko raz, świadom luki w swej edukacji, zapytał o trapiący go co
jakiś czas problem. Chciał się dowiedzieć, jakiego rodzaju zwierz czy demon mógł
porwać bez najmniejszego śladu czujną, nie zmęczoną pościgiem, dojrzałą leśną
gazelę, nie pozostawiając po sobie nawet zapachu.
Prowadzący małą grupkę myśliwych Aklak westchnął głęboko, lecz nie
odpowiedział. Przysiadł właśnie na pękniętym głazie, nie wypuszczając włóczni z
dłoni. Pozostali - Songa i dwóch szczupłych młodzieńców, Glubal i Jad - również
milczeli, spoglądając z niepokojem na przywódcę polowania. Aklak podniósł się,
uważnie przyjrzał nierównej linii zarośli i wciągnął powietrze w nozdrza.
- Pytasz o istotę, o której nie wolno mówić - odparł w końcu z odcieniem
lekkiej bojazni w głosie. - Wspominanie o niej, wymawianie jej nazwy może tylko
ściągnąć zagładę. Nie ma na to rady, więc daj temu spokój.
Conan zdążył przywyknąć do prostych zasad bytowania wśród członków
prymitywnego ludu i nauczył się milczącego posłuszeństwa. Wzruszył więc
ramionami i podążył za pozostałymi myśliwymi. Grupa łowców zaczęła ostrożniej
wspinać się między głazami i drzewami pokrywającymi nierówny stok. Z napomknień
Atupanów Cymmerianin dowiedział się, że polowanie tego dnia miało wyjątkowy,
charakter. Na razie myśliwi złowili tylko trochę wiewiórek i ptactwa, które
mogli przywiązać przy pasach, tak że nie krępowały im ruchów. Nie próbowali
jednak upolować dużej antylopy, którą musieliby natychmiast zanieść z powrotem
do wioski, by nie zjadły jej inne dzikie zwierzęta. Obfitość zwierzyny w dolinie
sprawiała, że strata antylopy nie była dotkliwa. Fakt, iż pozwolono jej umknąć
dodatkowo świadczył, że łowy miały istotnie poważniejszy cel.
Szlak myśliwych wiódł przez płytkie wąwozy i niskie granie, stanowiące
podnóże większych wzniesień na wschodzie. Las miejscami był bardzo gęsty,
zwłaszcza na dnie dolin i wzdłuż szczytów. Gdzie indziej sterczące skały i
kamienne osypiska utrudniały wyrastanie roślinności. Teren przez całą drogę był
nierówny. Trzeba było przedzierać się przez zwalone pnie oraz gęste poszycie i
często omijać wyniosłe, ostre skały. Na szczęście przez większą część drogi
można było posuwać się ścieżką wydeptaną przez zwierzynę i wcześniejsze
myśliwskie wyprawy.
Zachowując milczenie i oszczędzając siły w typowy dla tropicieli sposób,
grupa myśliwych wędrowała w szybkim, miarowym tempie. Po pewnym czasie łowcy
wyminęli skraj gołego wapiennego zbocza, wznoszącego się ku wschodowi, w stronę
urwiska przypominającego najeżoną palisadę. Skały były zwietrzałe, a u ich
podstawy utworzyło się rumowisko. Conan miał wrażenie, że sześciokątne bryły
bazaltu mają podejrzanie podobny kształt, jak gdyby wyciosała je ludzka dłoń -
czy raczej nieludzka, zważywszy na ich wielkość i twardość. Cymmerianin
spoglądał na pokryte ciemnym żebrowaniem urwisko, spodziewając się, że dostrzeże
na nim blanki i umocnienia górskiej twierdzy, wzniesionej przez bogów lub
demony.
Grupa myśliwych zatrzymała się wreszcie przy resztkach pnia olbrzymiego
drzewa, utrąconym najpewniej dawno temu przez lawinę. Conan wypatrzył wówczas
kształt, niewątpliwie nie będący dziełem natury.
U podstawy urwiska wznosiła się cylindryczna wieża o nierównym
zwieńczeniu. Wąską, pozbawioną okien budowlę postawiono z jaśniejszego i
łatwiejszego w obróbce niż bazalt kamienia. Pokrywały ją płaskorzezby ledwie już
widoczne spod listowia i oplatających wieżę pnączy. Zalany słonecznym blaskiem
wierzchołek budowli górował znacznie nad koronami rosnących w pobliżu drzew.
- Na Croma! - Conan wymamrotał nie znane w tych stronach przekleństwo na
widok niezwykłej wieżycy.
W chwilę pózniej zyskał całkowitą pewność, że jest to istotnie prastara
ruina, nie zaś część groznie piętrzącego się urwiska. Poczuł się nieco
bezpieczniej, gdy stwierdził, że widok wieży nie wywarł na towarzyszach
wrażenia. Bez wątpienia wiedzieli, że się tu znajduje, i byli żywo zaciekawieni
reakcją Cymmerianina.
- Popatrz na to cudo, człowieku! - rzekł Aklak do Conana z
protekcjonalnym uśmiechem. - Oto Kamienne Drzewo, postawione przez Czukcziego,
Ducha Wielkiej Wiewiórki, to schowek na orzechy, które ukradł Twikowi, Wielkiemu
Borsukowi. Twik jednak podkopał się pod nie i odebrał wszystkie orzechy.
Sprawił, że urwisko osunęło się, i nakazał, by Czukczi po wsze czasy zamieszkał
w koronach drzew. Zostawił jednak jako pamiątkę drzewo, pod którym były zakopane
orzechy. Znajdziesz tu zresztą coś więcej. Chodz, zobaczysz.
Myśliwi ruszyli między wilgotnymi pniami i splątanym poszyciem, przez
które prowadziła ścieżka świadcząca, że rzadko docierali tu ludzie czy
zwierzęta. Wreszcie dotarli do wieży. Stoki pokryte były kępami roślinności,
górskim mchem i węzlastymi korzeniami drzew i krzewów; nie można się było
zorientować, czy w pobliżu znajdowały się inne ruiny. Dla Conana widok stojącej
w tym miejscu wysokiej wieży zakrawał na cud. Dolne piętra budowli kryły się
zapewne pod powierzchnią skalnego osypiska. Najprawdopodobniej tam właśnie
znajdowało się pierwotne wejście do wieży, ponieważ wyżej nie widać było żadnych
otworów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl