[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dokąd płyniemy? - spytała Aloya.
- Nie zniósłbym teraz obcych wokół nas - odrzekł Craig. -
Niedaleko znajduje się niewielka zatoka, gdzie zatrzymamy
się na noc. Tam nikt nam nie będzie przeszkadzał. Tylko
gwiazdy nad nami, a w dole spokojna tafla morza.
- To brzmi... bardzo romantycznie - wyszeptała. - I tak też
będzie, ukochana - przyrzekł Craig. Tym razem zaprowadził
ją do swojej kabiny, gdzie obok ogromnego łoża ustawiono
również białe lilie. Patrząc na Craiga z podziwem, pomyślała,
że tylko on mógł tak cudownie to wszystko zorganizować, i
chociaż cała uroczystość była cicha i spokojna i tak obydwoje
wiedzieli, że na zawsze pozostanie w ich pamięci. Craig
ostrożnie zdjął welon z jej głowy, a kiedy spojrzała na niego
oczami, które lśniły niczym gwiazdy, powiedział: - To jest
bardzo ważny dzień w twoim życiu, najdroższa, ale ponieważ
tak bardzo cię kocham i ponieważ wiem, że jesteś niewinna,
nie zrobię niczego, co mogłoby zakłócić nasze szczęście albo
sprawić ci przykrość.
Aloya uśmiechnęła się leciutko.
- Jak mógłbyś sprawić mi przykrość? - zapytała. -
Rozumiem, co masz na myśli i to prawda, że niewiele wiem o
miłości, ponieważ zawsze przebywałam tylko z mamą i papą,
ale marzyłam o niej i wiem, że jesteś mężczyzną z moich
snów i że... byliśmy już razem... kiedyś winnym życiu.
- Kocham cię! - zawołał Craig. - Kocham cię tak bardzo,
że nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, aby taka krucha istota
z dnia na dzień potrafiła zmienić całe moje życie i obudzić we
mnie uczucia, do jakich myślałem, że nie jestem już zdolny.
- Jeśli mogę obdarzyć cię czymś... nowym...
niepodobnym do tego, co miałeś... dotychczas, to będzie to...
najcudowniejsza rzecz, jaka kiedykolwiek... mogła się mi
przydarzyć. - Ukryła, głowę na jego piersi i. dodała: - Jesteś
taki przystojny, a do tego miły, mądry i pełen życia, że
obawiam się... iż wkrótce... możesz się mną... znudzić.
- To się nigdy nie zdarzy - zawołał Craig, - Jak mógłbym
się znudzić kimś, kto jest moją uwielbianą żoną, nie tylko
dlatego, że połączył nas święty węzeł małżeństwa, ale również
dlatego, że nasze ciała tworzą jedno, tak jak nasze Umysły i
serca.
Aloya wyciągnęła do niego ramiona.
- Jesteśmy sobie poślubieni i tworzymy jedno -
powiedziała. - Ale ty stanowisz większą i ważniejszą część tej
jedności. Będę cię kochać i uwielbiać aż do końca moich dni.
- Nie wolno ci mówić takich rzeczy, skarbie -
zaprotestował Craig. - Chociaż tak samo myślę o tobie, a więc
i pod tym względem jesteśmy jednakowi!
Usłyszeli odgłos rzucanej kotwicy i nic już więcej nie
zakłócało nocnej ciszy oprócz morskich fal. uderzających o
burtę łodzi.
Craig całując ją, powoli rozpinał jej suknię, po czym wziął
ją na ręce i zaniósł na łóżko. Aloya zauważyła, że ściągnął
zasłony z iluminatorów i do wnętrza kabiny zaglądały już nie
tylko gwiazdy, ale i światło księżyca, który dopiero co pojawił
się na niebie. Czuła, iż wyruszają we wspólną podróż,
zaopatrzeni w światło o takiej jasności i mocy, iż jego zródłem
może być tylko płonąca w nich wielka miłość. W pewnej
chwili Craig zbliżył się do niej i poczuła dotyk jego ciała,
bicie jego serca i pieszczotę rąk.
Księżyc okrył ich srebrzystą poświatą, będąc niemym
świadkiem spełnienia ich miłości. Tej miłości, która połączyła
ich kiedyś w poprzednim życiu i która będzie wieczna, bo jest
niezniszczalna.
Była trzecia po południu i słońce mocno przygrzewało,
kiedy Craig po kąpieli w morzu wspiął się na pokład jachtu,
aby przyłączyć się do wypoczywającej w cieniu żony. Założył
długi, frotowy szlafrok i zarzucił na ramiona ręcznik, po czym
usiadł tuż przy niej na leżaku.
- Czy teraz jest ci chłodniej, kochanie? - zapytała Aloya.
- Dużo chłodniej.
- Kiedy pływałeś, powiedziano mi, że papa się obudził,
zjadł posiłek i znowu zasnął. Ale pózniej chętnie się z nami
zobaczy.
- Porozmawiamy z nim; kiedy się obudzi - powiedział
Craig. - Mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko temu,
że wieczorem opuszczamy Marsylię pociągiem.
Aloya była ogromnie zaskoczona.
- Wyjeżdżamy... dziś wieczorem?
- Chcę zawiezć cię do Anglii - odrzekł. - Przede
wszystkim dlatego, że tamtejszy MSZ marzy o spotkaniu z
twoim ojcem. Ale nie kryję, że kiedy tylko się wszystko
wyjaśni, chcę was oboje zabrać do Ameryki. - Widząc, że
Aloya patrzy na niego z niepokojem, dodał: - Chcę abyście
poznali moją rodzinę, a ponieważ uważam, że twój ojciec
powinien na pewien czas zniknąć, myślę, że najlepszym dla
niego miejscem będzie moje rancho w Teksasie. - Oczy
dziewczyny zrobiły się ogromne. Milczała jednak i Craig tak
mówił dalej: - Kiedy się tylko lepiej poczuje, mam zamiar
zachęcić go, aby zaczął spisywać swoje myśli. Z czasem
będzie mógł je opublikować. Jego prace miałyby dla ludzkości
ogromną wartość. Poza tym dzięki temu czułby się użyteczny,
a po pewnym czasie mógłby, posługując się jego
słownictwem,  powrócić do pracy". Aloya wydała okrzyk
radości.
- Wydaje się, że już wszystko zaplanowałeś.
- Wierzę, iż twój ojciec zgodzi się ze mną, że to będzie
najlepsze rozwiązanie.
- A może to ja się nie zgodzę? - przekomarzała się.
- Wtedy będę cię tak długo całował, aż zmienisz zdanie.
Jego oczy spoczęły na jej ustach i Aloya miała wrażenie, że
już ją całuje. A widząc płomień w jego oczach, poczuła się
tak, jakby snop światła słonecznego przebiegł przez jej ciało.
Pomyślała, że nigdy nie będą mogli spojrzeć na siebie bez
wywołania drżeń, których zródłem była ich wielka miłość.
Nigdy nie przypuszczała, że miłość może być czymś tak
cudownym czy ekscytującym, a jednocześnie tak
nieziemskim, że nie miała wątpliwości, iż wszystko co robili,
było uświęcone, ponieważ pochodziło od Boga.
- Kocham cię! - wciąż powtarzała, widząc, jaką tym
sprawia Craigowi radość.
Nagle, jakby czymś zaniepokojona, zawołała:
- Powiedziałeś, że papa powinien się ukryć... ale
dlaczego? Chyba nie sądzisz, że Rosjanie... mogą go... ścigać?
W jej głosie znowu pojawił się strach i Craig, ujmując jej
dłoń, powiedział:
- Wiedziałem, że kiedyś zapytasz o to, a ponieważ nie
mogę pozwolić, abyś się czegokolwiek obawiała, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl