[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dotarli do willi Andrettich.
Wzdłuż prywatnej drogi, prowadzącej do posiadłości, rosły
piękne, stare drzewa. Przez szpaler widać już było dom oraz piękną,
kamienną fontannę, a za nią ogrody. Na podjezdzie stały luksusowe
auta: ferrari, lamborghini, maserati i alfa romeo.
Młody chłopak w czerwonym uniformie parkingowego otworzył
drzwi samochodu. Pomógł wysiąść Nicky i podbiegł do Carla.
- Zajmę się pańskim wozem, signor.
Mąż ujął Nicky pod ramię i razem weszli po szerokich schodach.
Nicky czuła, że Carlo jest spięty. Jego twarz była blada, w
oczach widać było napięcie.
W holu powitał ich lokaj. Z sali, która znajdowała się naprzeciw
wejścia, dobiegał wesoły gwar rozmów, muzyka i brzęk kieliszków.
157
RS
Towarzystwo podzieliło się na małe grupki. Nagle Nicky poczuła
podniecenie, pragnęła dołączyć do roześmianych ludzi, poznać
nowych przyjaciół i wejść w ten rozbawiony tłum.
- Nareszcie jesteście! - W ich stronę podążał niski, łysiejący
mężczyzna. - Bałem się, Carlo, że nie przyjdziesz. No, ale w końcu
dotarłeś. Nie mogę się doczekać, kiedy przedstawisz mnie swojej
żonie. - To mówiąc, podszedł z wyciągniętą ręką.
Nagle zamarł, a na jego twarzy odmalowało się zdumienie.
Zamknął i otworzył usta. Spojrzał na Carla, potem znów na Nicky.
- Ja... Miło mi panią po... poznać. Jestem... jestem Pablo Andretti
- wydusił w końcu. - Chodzcie, przedstawię was żonie i reszcie gości.
Carlo zacisnął mocniej dłoń na ramieniu Nicky. Spojrzała na
niego zdziwiona. Lecz on nie patrzył na nią, tylko gdzieś przed siebie,
ponad głowami gości. Jego usta zacisnęły się w wąską kreskę. Oczy
pozbawione były wyrazu.
W ich stronę szła przystojna kobieta koło czterdziestki.
- A oto i moja żona - odezwał się Pablo Andretti.
- Carlo! - zawołała kobieta. - Jak miło cię znów widzieć.
Spojrzała z uśmiechem na Nicky, stojącą u jego boku.
Wciągnęła gwałtownie powietrze. Z niedowierzaniem wodziła
wzrokiem od swego męża do Carla i Nicky. Po chwili zebrała się w
sobie.
- Jestem Claudia Andretti. Cieszę się, że pani i Carlo nas
odwiedziliście. Dołączmy do reszty gości.
158
RS
Co tu się dzieje? myślała coraz bardziej zaniepokojona Nicky.
Obydwoje wyglądali, jakby ujrzeli ducha. Czy to przez tę suknię? Nie
była przecież bardziej śmiała niż kreacja gospodyni. Co tu się dzieje?
Stanęli we czwórkę u szczytu schodów, prowadzących do
salonu. Najpierw w ich stronę spojrzała jedna osoba. Potem, po kolei,
reszta gości. Nagle rozmowy urwały się i zapanowała pełna napięcia
cisza. Na twarzach wszystkich zgromadzonych malowały się
ciekawość i niedowierzanie.
- Nareszcie przybyli - powiedziała zbyt głośno Claudia Andretti.
- Carlo i jego młoda małżonka.
Jeszcze przez chwilę panowała nieprzyjemna cisza. Potem w ich
stronę ruszyła jedna z kobiet.
- Jestem Annamaria Tacchia - powiedziała. - Mój mąż i Carlo
pracują razem. Miło mi panią poznać.
Powoli zwykły gwar powrócił na salę. Przedstawił jej się doktor
Raviggia i jego żona. Poznała doktora Glannini z żoną, państwa
Bazzano, doktora Marconi. Wiele nazwisk i nowych twarzy. Wszyscy
byli uprzejmi, lecz ciekawi. Och, bardzo ciekawi.
Podano koktajle. Nicky sączyła szampana. Kiedy Carlo odszedł
do niej, żeby porozmawiać ze swym asystentem, do Nicky zbliżył się
nieznany mężczyzna. Był po czterdziestce, z włosami przyprószonymi
siwizną, lecz wciąż przystojny. Nicky zauważyła jeszcze
wypielęgnowany wąsik i orzechowe oczy.
- Nie poznaliśmy się jeszcze - powiedział z lekkim uśmiechem. -
Nazywam się Stefano Ponti. Mieszkam w pobliżu Casa Santini.
Właściwie jesteśmy sąsiadami. Czy mogę przynieść szampana?
159
RS
- Nie, dziękuję - odmówiła Nicky i podała mu dłoń. - Cieszę się
z naszego spotkania. Mówi pan, że jesteśmy sąsiadami?
- Tak. Mieszkam w domu ukrytym całkowicie za kamiennym
murem i gęstymi zaroślami - powiedział ze śmiechem. - Te
szesnastowieczne budynki są jak zamki obronne. Ukryte przed
światem i odgrodzone od siebie. - Popatrzył wymownie na swoją
towarzyszkę. - Czasem myślę, że ludzie wcale się nie zmienili przez te
stulecia. Wciąż mamy swoje małe sekrety i uczestniczymy w
dziwnych intrygach. - Wypił duży łyk napoju. - Wiedziała pani, że
pomiędzy Casa Santini i moim domem jest sekretny tunel?
- Tunel? - Nicky wyglądała na zaskoczoną.
- Z pewnością służył tajemnym schadzkom. Pokażę go pani
kiedyś. Kiedykolwiek... - Zamilkł, obserwując tłum gości. - O, o!
Nadchodzi fiani marito. - Uśmiechnął się i ściszył głos. -Wścieka się
bez wątpienia, że zatrzymałem panią dla siebie - powiedział,
wyciągając dłoń. - A, tu jesteś - zwrócił się do Carla. - Właśnie
poznawałem bliżej twoją żonę.
- Tak sądziłem. - Carlo zignorował wyciągniętą dłoń mężczyzny.
- Siadamy do stołu - oznajmił. - Chodzmy.
Nicky udawała, że nie zauważa ponurej miny męża i jego
mocnego uścisku. Wyciągnęła dłoń do swego rozmówcy.
- Miło mi było pana poznać. Mam nadzieję, że jeszcze
porozmawiamy.
- Może pani na to liczyć. - Uniósł swego drinka w stronę Carla. -
Salute - powiedział z ironią.
160
RS
- Nie podoba mi się twoje flirtowanie - wysyczał Carlo, ciągnąc
za sobą żonę.
- Flirtowanie? Nie żartuj. Tylko rozmawialiśmy.
- Wolałbym, żebyś tego nie robiła.
- Stefano Ponti jest tu gościem jak my. Dlaczego mam z nim nie
rozmawiać?
- Bo sobie tego nie życzę.
- I to ma być powód?- Nicky wyszarpnęła się z jego uścisku.
- A żebyś wiedziała! - Znów chwycił jej ramię. -Chodz, bo
ludzie się gapią.
- Gapią się na mnie, odkąd tylko tu weszliśmy.
- Znów ta twoja bujna wyobraznia!
- Nieprawda. To... - Zauważyła, że macha do niej signora
Andretti.
- Tutaj, Nicolino! Doktor Raviggia i signora Tacchia siedzą obok
ciebie. Ona świetnie mówi po angielsku i pragnie lepiej cię poznać.
Carlo, ty siądziesz obok signory Davazati.
Kolacja była pyszna. Do homara na zimno w ostrym sosie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl