[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wysłuchiwać tych impertynencji. Nie zauważyła jednak, że czubek jej
głowy wciąż znajdował się pod samochodem i uderzyła się z całej siły.
Była jednak na tyle wściekła, iż jednym ruchem ręki poprawiła czarną
czapeczkę i wstała, pogardliwie odtrącając wyciągniętą dłoń Northa.
- Proszę się o kłopoty? Apetyczne? - warknęła. - Siedzę tu od
godziny i czekam na pomoc. Tysiąc much odkryło już moją obecność, a w
dodatku nie mam nic do picia. - Ze złością rzuciła klucz francuski na
ziemię i ujęła się pod boki. - A ty, zamiast zaoferować pomoc, gapisz się
na mnie i twierdzisz, że szukam guza! I to tylko dlatego, że ośmieliłam się
włożyć krótkie spodenki przy czterdziestostopniowym upale! Już mam
kłopoty, więc jeśli masz zamiar dalej się gapić i prawić mi kazania, to
lepiej się wynoś!
Ami wyczuła w swym głosie nutę histerii. Miała nadzieję, że się nie
rozpłacze. Tymczasem North powoli zdjął okulary przeciwsłoneczne i
przyglądał się jej, marszcząc brwi. Dostrzegła w jego wzroku
zaniepokojenie, lecz po chwili jego twarz zniknęła.
- North! Co się dzieje! Nie widzę cię! - krzyknęła, chwytając go za
ramię.
- Siadaj - polecił.
- North? - jęknęła zrozpaczona.
Otarła wierzchem dłoni oczy. Na ręku pozostała lepka, ciepła smuga
krwi. Kolana ugięły się pod nią momentalnie, tak że usiadła z powrotem
115
RS
na ziemi, podtrzymywana przez Northa. Usłyszała jego oddalające się
kroki i charakterystyczny dzwięk otwieranych drzwi samochodu. Ogarnął
ją paniczny strach, że znów zostanie sama na tym pustkowiu.
- Dokąd jedziesz? Nie zostawiaj mnie! - krzyknęła za nim.
- Ty podły draniu! Zwietnie, obraz się i jedz sobie, właśnie teraz,
kiedy cię najbardziej potrzebuję!
Wstała z trudem i wyciągnęła ku niemu ręce w błagalnym geście.
- North! - krzyknęła przez łzy.
- Jestem tutaj - powiedział, stając niespodziewanie tuż przed nią.
Podszedł jeszcze bliżej, by przytulić ją do siebie.
Jak dobrze było móc się wypłakać na jego silnym ramieniu, móc
poczuć, że nie jest się samemu, że ktoś zaradzi kłopotom. Po chwili jednak
odsunęła się, zawstydzona własną reakcją. North poprowadził ją pod
drzewo, zdjął jej czapkę i wytarł oko, tak że powoli jej wzrok powrócił do
normy. Wyjąwszy z torby termos, nalał do kubeczka trochę zimnego soku
pomarańczowego. Pobrzękiwanie kostek lodu było dla uszu usychającej z
pragnienia Ami najpiękniejszą muzyką, zapałała więc wdzięcznością dla
mężczyzny, który jej to zapewnił.
- Cofam wszystkie złe rzeczy, które kiedykolwiek o tobie
powiedziałam lub pomyślałam - zapewniła gorąco, po czym wypiła
duszkiem wszystek podany jej sok.
- Wszystkie za kubek soku pomarańczowego? - zdziwił się.
- Co w takim razie dostałbym za butelkę francuskiego szampana?
- Odezwał się w tobie człowiek biznesu. Szukasz we wszystkim
zysku - prychnęła.
116
RS
- Już taki jest ten nasz świat. Ale potraktuj ten sok jako prezent, bez
żadnych zobowiązań - odparł, otwierając apteczkę samochodową.
Pochyliwszy się nad głową Ami, rozdzielił jej włosy i delikatnymi
ruchami palców odnalazł miejsce krwawienia. Zamknąwszy oczy, z
przyjemnością poddała się tym oględzinom. %7ładen dzwięk nie zakłócał
głębokiej ciszy gorącego popołudnia. Miły dotyk dłoni Northa działał na
nią kojąco i rozleniwiająco. Jak miło, pomyślała sennie.
- Uderzenie wbiło ci wsuwkę w skórę głowy - wyjaśnił North,
zakończywszy oględziny.
Pokropiwszy wacik jakimś środkiem antyseptycznym, przyłożył go
do miejsca skaleczenia. Ami poczuła lekkie szczypanie, które jednak
szybko ustąpiło pod czułym dotykiem jego palców. Następnie usiadł obok
niej i położył sobie na kolanach jej nogę, aby móc oczyścić długie
zadrapanie na udzie.
- Sama to zrobię - zaprotestowała.
- Nie wygłupiaj się, tylko siedz spokojnie - mruknął w odpowiedzi.
Wprawnymi ruchami oczyścił ranę, po czym zakleił ją plastrem z
opatrunkiem. Każde jego dotknięcie wywoływało w Ami dreszcz, który
docierał aż do koniuszków palców.
- Już lepiej? - zapytał wreszcie.
Kiwnęła głową w odpowiedzi, choć było jej trochę słabo. North
wstał, by pomóc jej się podnieść. Nagła zmiana pozycji sprawiła, że
zakręciło jej się w głowie i musiała chwycić się mocno jego ręki. Oparła
mu głowę na ramieniu. Gdyby tylko udało się jej zwalczyć to nieznośne
pragnienie dotknięcia tego intrygującego dołka między jego szyją a
ramieniem...
117
RS
North podtrzymywał ją jedną ręką, czekając, aż odzyska równowagę.
Nie podejrzewał pewnie, że uzyskuje w ten sposób efekt wręcz odwrotny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
wysłuchiwać tych impertynencji. Nie zauważyła jednak, że czubek jej
głowy wciąż znajdował się pod samochodem i uderzyła się z całej siły.
Była jednak na tyle wściekła, iż jednym ruchem ręki poprawiła czarną
czapeczkę i wstała, pogardliwie odtrącając wyciągniętą dłoń Northa.
- Proszę się o kłopoty? Apetyczne? - warknęła. - Siedzę tu od
godziny i czekam na pomoc. Tysiąc much odkryło już moją obecność, a w
dodatku nie mam nic do picia. - Ze złością rzuciła klucz francuski na
ziemię i ujęła się pod boki. - A ty, zamiast zaoferować pomoc, gapisz się
na mnie i twierdzisz, że szukam guza! I to tylko dlatego, że ośmieliłam się
włożyć krótkie spodenki przy czterdziestostopniowym upale! Już mam
kłopoty, więc jeśli masz zamiar dalej się gapić i prawić mi kazania, to
lepiej się wynoś!
Ami wyczuła w swym głosie nutę histerii. Miała nadzieję, że się nie
rozpłacze. Tymczasem North powoli zdjął okulary przeciwsłoneczne i
przyglądał się jej, marszcząc brwi. Dostrzegła w jego wzroku
zaniepokojenie, lecz po chwili jego twarz zniknęła.
- North! Co się dzieje! Nie widzę cię! - krzyknęła, chwytając go za
ramię.
- Siadaj - polecił.
- North? - jęknęła zrozpaczona.
Otarła wierzchem dłoni oczy. Na ręku pozostała lepka, ciepła smuga
krwi. Kolana ugięły się pod nią momentalnie, tak że usiadła z powrotem
115
RS
na ziemi, podtrzymywana przez Northa. Usłyszała jego oddalające się
kroki i charakterystyczny dzwięk otwieranych drzwi samochodu. Ogarnął
ją paniczny strach, że znów zostanie sama na tym pustkowiu.
- Dokąd jedziesz? Nie zostawiaj mnie! - krzyknęła za nim.
- Ty podły draniu! Zwietnie, obraz się i jedz sobie, właśnie teraz,
kiedy cię najbardziej potrzebuję!
Wstała z trudem i wyciągnęła ku niemu ręce w błagalnym geście.
- North! - krzyknęła przez łzy.
- Jestem tutaj - powiedział, stając niespodziewanie tuż przed nią.
Podszedł jeszcze bliżej, by przytulić ją do siebie.
Jak dobrze było móc się wypłakać na jego silnym ramieniu, móc
poczuć, że nie jest się samemu, że ktoś zaradzi kłopotom. Po chwili jednak
odsunęła się, zawstydzona własną reakcją. North poprowadził ją pod
drzewo, zdjął jej czapkę i wytarł oko, tak że powoli jej wzrok powrócił do
normy. Wyjąwszy z torby termos, nalał do kubeczka trochę zimnego soku
pomarańczowego. Pobrzękiwanie kostek lodu było dla uszu usychającej z
pragnienia Ami najpiękniejszą muzyką, zapałała więc wdzięcznością dla
mężczyzny, który jej to zapewnił.
- Cofam wszystkie złe rzeczy, które kiedykolwiek o tobie
powiedziałam lub pomyślałam - zapewniła gorąco, po czym wypiła
duszkiem wszystek podany jej sok.
- Wszystkie za kubek soku pomarańczowego? - zdziwił się.
- Co w takim razie dostałbym za butelkę francuskiego szampana?
- Odezwał się w tobie człowiek biznesu. Szukasz we wszystkim
zysku - prychnęła.
116
RS
- Już taki jest ten nasz świat. Ale potraktuj ten sok jako prezent, bez
żadnych zobowiązań - odparł, otwierając apteczkę samochodową.
Pochyliwszy się nad głową Ami, rozdzielił jej włosy i delikatnymi
ruchami palców odnalazł miejsce krwawienia. Zamknąwszy oczy, z
przyjemnością poddała się tym oględzinom. %7ładen dzwięk nie zakłócał
głębokiej ciszy gorącego popołudnia. Miły dotyk dłoni Northa działał na
nią kojąco i rozleniwiająco. Jak miło, pomyślała sennie.
- Uderzenie wbiło ci wsuwkę w skórę głowy - wyjaśnił North,
zakończywszy oględziny.
Pokropiwszy wacik jakimś środkiem antyseptycznym, przyłożył go
do miejsca skaleczenia. Ami poczuła lekkie szczypanie, które jednak
szybko ustąpiło pod czułym dotykiem jego palców. Następnie usiadł obok
niej i położył sobie na kolanach jej nogę, aby móc oczyścić długie
zadrapanie na udzie.
- Sama to zrobię - zaprotestowała.
- Nie wygłupiaj się, tylko siedz spokojnie - mruknął w odpowiedzi.
Wprawnymi ruchami oczyścił ranę, po czym zakleił ją plastrem z
opatrunkiem. Każde jego dotknięcie wywoływało w Ami dreszcz, który
docierał aż do koniuszków palców.
- Już lepiej? - zapytał wreszcie.
Kiwnęła głową w odpowiedzi, choć było jej trochę słabo. North
wstał, by pomóc jej się podnieść. Nagła zmiana pozycji sprawiła, że
zakręciło jej się w głowie i musiała chwycić się mocno jego ręki. Oparła
mu głowę na ramieniu. Gdyby tylko udało się jej zwalczyć to nieznośne
pragnienie dotknięcia tego intrygującego dołka między jego szyją a
ramieniem...
117
RS
North podtrzymywał ją jedną ręką, czekając, aż odzyska równowagę.
Nie podejrzewał pewnie, że uzyskuje w ten sposób efekt wręcz odwrotny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]