[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale ja mam.
- Bez urazy, ale gówno mnie to obchodzi. Hatch upi łyk kawy.
- Postaram się ująć to inaczej. Jeśli jeszcze raz spróbujesz prosić Jessie o protekcję, nie dopuszczę
do tego, żeby Vincent pożyczył ci pieniądze, A wiem doskonale, jak go przekonać, bo mamy podobny
sposób myślenia. Nie dostaniesz od niego ani centa.
- Czyżbyś był aż takim sukinsynem?
- Niewykluczone - zgodził się Hatch.
- Mama obawiała się, że może dojść do takiej sytuacji.
- Jakiej? - Hatch spojrzał na niego ciekawie. David z rezygnacją wzruszył ramionami.
- Mówiła, że wszystko się zmieni. Wiedziała, że Vincent chce znalezć sobie syna poprzez
małżeństwo Jessie. Prorokowała, że jeśli się mu uda, reszta rodziny dostanie po tyłku. jak widać, nie
bardzo się pomyliła.
- Chyba mnie nie rozumiesz. Nie powiedziałem, że tobie nie wolno prosić Benedicta o cokolwiek.
Zabroniłem ci tylko wysługiwać się Jessie.
- Ale tylko ona daje sobie z nim radę. Cała rodzina o tym wie.
- Próbowałeś kiedykolwiek z nim rozmawiać?
- Tak, do cholery. - David trzasnął pustą filiżanką o blat stolika i popatrzył gniewnie na Hatcha. -
Sądzisz, że nie starałem mu się przypodobać? Przez większość życia próbowałem być dla niego
synem, którego tak podobno pragnął. już od dziecka udawałem wielkiego macho na jego użytek.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. - David nachylił się do Hatcha i ścisnął mocniej filiżankę. -Dla niego zacząłem
grać w piłkę. Dwa miesiące leżałem w gipsie, bo jakiś idiota mnie przewrócił. Któregoś lata nająłem
się do pracy na łodzi rybackiej, ponieważ Benedict stwierdził, że jestem słabeuszem i muszę
okrzepnąć. Na widok tych stosów zdychających i martwych ryb zbierało mi się na torsje. Do dziś nie
mogę patrzeć na ryby.
- Davidzie ...
- Całymi latami trenowałem karate tylko po to, żeby mu udowodnić, jaki ze mnie gość. Mama i ten
stary skurwiel ustalili, że powinienem się zapoznać z rodzinnym interesem, więc pracowałem
podczas jednych wakacji na budowie.
David pokręcił głową na to wspomnienie. .Szkoda, że nie widział pan moich kolegów. Wolny czas
spędzali wyłącznie w gospodzie. W ramach rozrywki intelektualnej rozprawiali o cyckach
dziewczyny z okładki ostatniego Playboya .
- Znam takich - powiedział sucho Hatch, sięgając pamięcią do czasów swojej młodości.
- A potem, chyba w akcie desperacji, mama przekonała wuja Vincenta, żeby dał mi pracę w
zarządzie.
- Rozumiem, że z tego również nic dobrego nie wyszło.
- No jasne, że nie. Nie potrafiłem nic zrobić. A stary bez przerwy się na mnie wydzierał.
Wrzeszczał, że nie mam nosa do interesów i nie nadaję się do prowadzenia takiej firmy jak Benedict
Fasteners. Zapisałem się na kursy biznesu i administracji, ale on mnie po prostu wyśmiał.
Stwierdził, że żadne wymyślne szkoły nie nauczą mnie tego, co powinienem umieć. Powiedział, że
nie jestem dość twardy, żeby go zastąpić. I wie pan co? Miał rację.
- Benedict rzeczywiście postępuje z ludzmi dosyć ostro - przyznał Hatch. Przestał się dziwić, że
Jessie próbowała podtrzymać jakoś stosunki między ojcem a Davidem. Miała zbyt miękkie serce,
żeby patrzeć spokojnie, jak ten związek się rozpada.
- No cóż, to była dla mnie ostatnia kropla. Odszedłem z Benedict Fasteners nie oglądając się za
siebie. Powiedziałem mamie, że nie chcę dłużej odgrywać syna tego starego osła. Do ciężkiej
cholery! Przecież we mnie nie płynie nawet ich krew. Nazywam się Ringstead. Nie zrezygnuję ze
swoich planów tylko po to, żeby sprawić Vincentowi przyjemność. Jessie miała rację.
- Co do czego?
- Powiedziała mi, że nie nadaję się do życia w świecie interesów. Radziła, żebym poszedł własną
drogą. Nigdy nie zapomnę tej rozmowy. Dzięki Jessie poczułem się tak, jakbym odzyskał wolność.
Potem już wszystko stało się proste.
- Zrezygnowałeś z biznesu na rzecz filozofii.
- Tak jest. - David przełknął ostatnie krople capuccino.
- I już nie chcesz podlizywać się Benedictowi powiedział wolno Hatch. - Ale mimo wszystko
bardzo chętnie wyciągnąłbyś z niego pieniądze na naukę.
- Jasne. Ten skurwiel jest mi to winien.
- Skąd ten pomysł?
David spojrzał na Hatcha ze wstrętem.
- Nie wie pan? Przecież mój ojciec pomógł mu stworzyć tę firmę.
- O czym ty, do diabła, mówisz?
- Mój stary pracował dla niego. Był księgowym. Postawił cały ten interes na nogi. W zasadzie to on
zbudował imperium, którym teraz zarządza Vincent. - W głosie Davida wyraznie pobrzmiewała teraz
nutka dumy. - Mama mówi, że gdyby nie on, Vincent poszedłby na dno. Był specem od budowy, nic
więcej. Nie znał się wtedy zupełnie na interesach.
- Ale teraz zna się na nich bardzo dobrze - zauważył Hatch.
- Bo się nauczył. Głównie od mojego ojca. Wykorzystał go. A potem, kiedy stary już zrobił swoje,
Vincent po prostu go wylał.
- Wylał? jesteś pewien?
David spojrzał na niego niechętnie.
- Oczywiście że tak. Mama powiedziała mi wszystko na ten temat. Benedict pozbył się taty, zamiast
zrobić go swoim wspólnikiem. Mój ojciec był zupełnie innym człowiekiem niż Vincent. Raczej
intelektualistą, a nie rekinem finansjery. Kompletnie się załamał.
- Pamiętasz tę całą historię? Przecież byłeś bardzo mały.
- Oczywiście że nie. Pozbierałem wszystko do kupy na podstawie różnych uwag mamy, Benedicta i
Connie. I wychodzi na to, że wujaszek musi bulić.
- Jezu! - jęknął Hatch. - Zawsze marzyłem, żeby poznać wasze tajemnice rodzinne. - Siedział przez
chwilę w milczeniu.
- Skończył pan już tę męską pogawędkę w cztery oczy? - spytał David. - Za kwadrans zaczyna się
wykład.
- Jeszcze jedno.
- Tak?
- Wydaje mi się, że jesteś o wiele twardszy niż twój ojciec. Gdyby było inaczej, nie podjąłbyś takiej
decyzji. - Więc?
- A więc sądzę, że masz to, co należy mieć, żeby pójść i prosić Benedicta o pożyczkę. - Hatch
przełknął ostatni łyk kawy i wstał. - Chcesz, żeby drań zapłacił za krzywdę wyrządzoną twojemu
ojcu? Nic prostszego. Niech buli. Wyciągnij od niego ostatniego centa i zrób doktorat z filozofii.
Trudno sobie wymarzyć lepszą zemstę - Wierz mi.
- Tak mi się właśnie wydawało. Benedict dostaje szału na samą myśl o moich studiach - zgodził się
David z goryczą w głosie.
- Tylko pamiętaj o jednym. Wez ten odwet osobiście podsumował spokojnie Hatch. - Nie mieszaj do
tego Jessie.
David szybko podniósł głowę.
- Mama zawsze mówiła, że tylko ona potrafi naciągnąć starego.
- Skończyło się. Wszedłem wam w paradę. Ale uwierz mi: zemsta jest o wiele słodsza, jeśli
dokonujesz jej sam, bez niczyjej pomocy, Oto moja filozofia na dziś. A opieram się głównie na
doświadczeniu. Zastanów się nad tym.
Hatch wyszedł z baru i pospieszył do samochodu.
Rozdział 14
Mam nadzieję, że postąpiłeś słusznie. Ale nie jestem pewna. Po prostu nie wiem. - Jessie grzebała
widelcem w makaronie z sosem pomidorowym i patrzyła niespokojnie na Hatcha.
- Nie martw się. Już po wszystkim. Koniec kropka. - Hatch oderwał kawałek chleba od leżącego w
koszyku bochenka i zatopił w nim zęby.
Zewsząd dochodziły do nich pomruki zadowolonych gości, którzy wybrali tę samą restaurację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
- Ale ja mam.
- Bez urazy, ale gówno mnie to obchodzi. Hatch upi łyk kawy.
- Postaram się ująć to inaczej. Jeśli jeszcze raz spróbujesz prosić Jessie o protekcję, nie dopuszczę
do tego, żeby Vincent pożyczył ci pieniądze, A wiem doskonale, jak go przekonać, bo mamy podobny
sposób myślenia. Nie dostaniesz od niego ani centa.
- Czyżbyś był aż takim sukinsynem?
- Niewykluczone - zgodził się Hatch.
- Mama obawiała się, że może dojść do takiej sytuacji.
- Jakiej? - Hatch spojrzał na niego ciekawie. David z rezygnacją wzruszył ramionami.
- Mówiła, że wszystko się zmieni. Wiedziała, że Vincent chce znalezć sobie syna poprzez
małżeństwo Jessie. Prorokowała, że jeśli się mu uda, reszta rodziny dostanie po tyłku. jak widać, nie
bardzo się pomyliła.
- Chyba mnie nie rozumiesz. Nie powiedziałem, że tobie nie wolno prosić Benedicta o cokolwiek.
Zabroniłem ci tylko wysługiwać się Jessie.
- Ale tylko ona daje sobie z nim radę. Cała rodzina o tym wie.
- Próbowałeś kiedykolwiek z nim rozmawiać?
- Tak, do cholery. - David trzasnął pustą filiżanką o blat stolika i popatrzył gniewnie na Hatcha. -
Sądzisz, że nie starałem mu się przypodobać? Przez większość życia próbowałem być dla niego
synem, którego tak podobno pragnął. już od dziecka udawałem wielkiego macho na jego użytek.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. - David nachylił się do Hatcha i ścisnął mocniej filiżankę. -Dla niego zacząłem
grać w piłkę. Dwa miesiące leżałem w gipsie, bo jakiś idiota mnie przewrócił. Któregoś lata nająłem
się do pracy na łodzi rybackiej, ponieważ Benedict stwierdził, że jestem słabeuszem i muszę
okrzepnąć. Na widok tych stosów zdychających i martwych ryb zbierało mi się na torsje. Do dziś nie
mogę patrzeć na ryby.
- Davidzie ...
- Całymi latami trenowałem karate tylko po to, żeby mu udowodnić, jaki ze mnie gość. Mama i ten
stary skurwiel ustalili, że powinienem się zapoznać z rodzinnym interesem, więc pracowałem
podczas jednych wakacji na budowie.
David pokręcił głową na to wspomnienie. .Szkoda, że nie widział pan moich kolegów. Wolny czas
spędzali wyłącznie w gospodzie. W ramach rozrywki intelektualnej rozprawiali o cyckach
dziewczyny z okładki ostatniego Playboya .
- Znam takich - powiedział sucho Hatch, sięgając pamięcią do czasów swojej młodości.
- A potem, chyba w akcie desperacji, mama przekonała wuja Vincenta, żeby dał mi pracę w
zarządzie.
- Rozumiem, że z tego również nic dobrego nie wyszło.
- No jasne, że nie. Nie potrafiłem nic zrobić. A stary bez przerwy się na mnie wydzierał.
Wrzeszczał, że nie mam nosa do interesów i nie nadaję się do prowadzenia takiej firmy jak Benedict
Fasteners. Zapisałem się na kursy biznesu i administracji, ale on mnie po prostu wyśmiał.
Stwierdził, że żadne wymyślne szkoły nie nauczą mnie tego, co powinienem umieć. Powiedział, że
nie jestem dość twardy, żeby go zastąpić. I wie pan co? Miał rację.
- Benedict rzeczywiście postępuje z ludzmi dosyć ostro - przyznał Hatch. Przestał się dziwić, że
Jessie próbowała podtrzymać jakoś stosunki między ojcem a Davidem. Miała zbyt miękkie serce,
żeby patrzeć spokojnie, jak ten związek się rozpada.
- No cóż, to była dla mnie ostatnia kropla. Odszedłem z Benedict Fasteners nie oglądając się za
siebie. Powiedziałem mamie, że nie chcę dłużej odgrywać syna tego starego osła. Do ciężkiej
cholery! Przecież we mnie nie płynie nawet ich krew. Nazywam się Ringstead. Nie zrezygnuję ze
swoich planów tylko po to, żeby sprawić Vincentowi przyjemność. Jessie miała rację.
- Co do czego?
- Powiedziała mi, że nie nadaję się do życia w świecie interesów. Radziła, żebym poszedł własną
drogą. Nigdy nie zapomnę tej rozmowy. Dzięki Jessie poczułem się tak, jakbym odzyskał wolność.
Potem już wszystko stało się proste.
- Zrezygnowałeś z biznesu na rzecz filozofii.
- Tak jest. - David przełknął ostatnie krople capuccino.
- I już nie chcesz podlizywać się Benedictowi powiedział wolno Hatch. - Ale mimo wszystko
bardzo chętnie wyciągnąłbyś z niego pieniądze na naukę.
- Jasne. Ten skurwiel jest mi to winien.
- Skąd ten pomysł?
David spojrzał na Hatcha ze wstrętem.
- Nie wie pan? Przecież mój ojciec pomógł mu stworzyć tę firmę.
- O czym ty, do diabła, mówisz?
- Mój stary pracował dla niego. Był księgowym. Postawił cały ten interes na nogi. W zasadzie to on
zbudował imperium, którym teraz zarządza Vincent. - W głosie Davida wyraznie pobrzmiewała teraz
nutka dumy. - Mama mówi, że gdyby nie on, Vincent poszedłby na dno. Był specem od budowy, nic
więcej. Nie znał się wtedy zupełnie na interesach.
- Ale teraz zna się na nich bardzo dobrze - zauważył Hatch.
- Bo się nauczył. Głównie od mojego ojca. Wykorzystał go. A potem, kiedy stary już zrobił swoje,
Vincent po prostu go wylał.
- Wylał? jesteś pewien?
David spojrzał na niego niechętnie.
- Oczywiście że tak. Mama powiedziała mi wszystko na ten temat. Benedict pozbył się taty, zamiast
zrobić go swoim wspólnikiem. Mój ojciec był zupełnie innym człowiekiem niż Vincent. Raczej
intelektualistą, a nie rekinem finansjery. Kompletnie się załamał.
- Pamiętasz tę całą historię? Przecież byłeś bardzo mały.
- Oczywiście że nie. Pozbierałem wszystko do kupy na podstawie różnych uwag mamy, Benedicta i
Connie. I wychodzi na to, że wujaszek musi bulić.
- Jezu! - jęknął Hatch. - Zawsze marzyłem, żeby poznać wasze tajemnice rodzinne. - Siedział przez
chwilę w milczeniu.
- Skończył pan już tę męską pogawędkę w cztery oczy? - spytał David. - Za kwadrans zaczyna się
wykład.
- Jeszcze jedno.
- Tak?
- Wydaje mi się, że jesteś o wiele twardszy niż twój ojciec. Gdyby było inaczej, nie podjąłbyś takiej
decyzji. - Więc?
- A więc sądzę, że masz to, co należy mieć, żeby pójść i prosić Benedicta o pożyczkę. - Hatch
przełknął ostatni łyk kawy i wstał. - Chcesz, żeby drań zapłacił za krzywdę wyrządzoną twojemu
ojcu? Nic prostszego. Niech buli. Wyciągnij od niego ostatniego centa i zrób doktorat z filozofii.
Trudno sobie wymarzyć lepszą zemstę - Wierz mi.
- Tak mi się właśnie wydawało. Benedict dostaje szału na samą myśl o moich studiach - zgodził się
David z goryczą w głosie.
- Tylko pamiętaj o jednym. Wez ten odwet osobiście podsumował spokojnie Hatch. - Nie mieszaj do
tego Jessie.
David szybko podniósł głowę.
- Mama zawsze mówiła, że tylko ona potrafi naciągnąć starego.
- Skończyło się. Wszedłem wam w paradę. Ale uwierz mi: zemsta jest o wiele słodsza, jeśli
dokonujesz jej sam, bez niczyjej pomocy, Oto moja filozofia na dziś. A opieram się głównie na
doświadczeniu. Zastanów się nad tym.
Hatch wyszedł z baru i pospieszył do samochodu.
Rozdział 14
Mam nadzieję, że postąpiłeś słusznie. Ale nie jestem pewna. Po prostu nie wiem. - Jessie grzebała
widelcem w makaronie z sosem pomidorowym i patrzyła niespokojnie na Hatcha.
- Nie martw się. Już po wszystkim. Koniec kropka. - Hatch oderwał kawałek chleba od leżącego w
koszyku bochenka i zatopił w nim zęby.
Zewsząd dochodziły do nich pomruki zadowolonych gości, którzy wybrali tę samą restaurację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]