[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy teraz wreszcie przyznasz, że jesteś wciąż zbyt słaba? -
Nieco drwiąco patrzył na jej pobladłą twarz.
- Po prostu za szybko wstałam, to wszystko - wyjaśniła z
godnością i spojrzała wprost w oczy klęczącego obok mężczyzny. -
Przysięgam, że nie uda ci się odejść beze mnie. Jeśli pójdziesz,
wyruszę za tobą. - Jej głos był spokojny i opanowany.
W zielonych oczach pojawiło się coś w rodzaju niechętnego
uznania.
99
RS
- Nie mam co do tego wątpliwości - mruknął i chciał się
podnieść.
Jednak Lea potrzebowała potwierdzenia, iż zmienił zdanie i że
jej nie zostawi. Kurczowo chwyciła go prawą dłonią za koszulę i
pochyliła się ku niemu.
- Reilly? - Uważnie badała wzrokiem nieprzeniknione rysy,
starając się odgadnąć, co on naprawdę myśli i planuje.
W jego oczach nagle zapalił się gniewny błysk. Lea poczuła, jak
silne ramię obejmuje ją wpół. Serce zabiło jej mocniej, na poły z
oczekiwania, na poły ze strachu.
Naraz zaczął ją całować, gwałtownie, wręcz brutalnie, wyraznie
chcąc ją ukarać. Jednak ból trwał tylko przez chwilę, gdyż Reilly nie
był przecież z kamienia i wpadł we własne sidła. Pożądanie sprawiło,
że pieścił ją teraz i całował bardzo zmysłowo, czekając na jej reakcję.
Nie musiał długo czekać. Poddała się miękko, bez protestu.
Powoli położył ją na trawie, ani na chwilę nie odrywając
gorących warg od jej ust. Przebiegł ją mimowolny dreszcz. Nawet nie
podejrzewała, że Reilly będzie w stanie obudzić w niej aż taką
namiętność. Miała wrażenie, że cała płonie.
Zmysłowo i zarazem niecierpliwie pieścił dłońmi gładką skórę,
którą następnie obsypywał deszczem pocałunków. Smakował w ten
sposób jej szyję, ramiona, dekolt... Na chwilę zabrakło jej tchu, gdy
posunął się dalej. To doświadczenie było dla niej zupełnie nowe.
Uświadomiła sobie, że już kompletnie straciła głowę i że w jego
rękach jest całkiem bezsilna...
100
RS
Nagle obrócił się na plecy, pociągając ją za sobą. Leżała teraz na
nim, on zaś ujął jej twarz w dłonie i odsunął nieco od swojej.
Czuła, iż nabrzmiałe usta jeszcze drżą od namiętnych
pocałunków, a jej oczy pociemniały od pożądania. Zamknęła je, by
ukryć swoje uczucia, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że i tak już
się zdradziła.
- Dlaczego? Chciałam, żebyś to zrobił - wyszeptała z trudem.
- Lea. - Jego głos również zdradzał ogromne poruszenie. -
Jeszcze nigdy nie byłaś z mężczyzną, prawda?
Zamarła na chwilę. Wysunęła się z jego objęć i wstała
niezgrabnie. Policzki jej płonęły. Czuła na sobie badawcze spojrzenie,
lecz nie miała odwagi spojrzeć mu prosto w oczy. Udając
nonszalancję, wsunęła ręce do kieszeni, odwróciła się tyłem i
zapatrzyła gdzieś w dal.
- Mam rację, prawda? - powtórzył.
Ruszał się tak bezszelestnie, że nawet nie zauważyła, gdy
podniósł się i stanął tuż za nią. Położył lekko dłonie na jej biodrach.
Musiała się bardzo pilnować, by nie ulec pokusie, nie odwrócić się i
nie schronić ponownie w jego ramionach.
- Nie widzę powodu, dla którego miałabym odpowiadać na to
pytanie.
- Po prostu chcę wiedzieć.
- Mogłeś sam zaspokoić swoją ciekawość. Gdybym nawet
krzyczała, to i tak nie ma tu nikogo, kto mógłby mnie usłyszeć.
Czemu więc tego nie zrobiłeś? - spytała, a w jej głosie pobrzmiewała
nutka histerii.
101
RS
- Do diabła, Lea! - zdenerwował się, obrócił ją i spojrzał jej
prosto w twarz.
Wyraz orzechowych oczu musiał zdradzić to, czego nie chciała
wypowiedzieć. Czaiła się w nich niepewność i obawa. Rozluznił nieco
uścisk i uśmiechnął uspokajająco.
- Nie masz się czego bać.
- Czego mam się nie bać? A może kogo? Ciebie czy raczej samej
siebie?
Zmarszczył brwi z dezaprobatą.
- Nie powinnaś mówić takich rzeczy.
- Niby czemu? - spytała prowokacyjnie. - Przecież nie mogę
zaprzeczyć, że przed chwilą chciałam, żebyś się ze mną kochał!
- Dość tego! - warknął wściekle i wypuścił ją z objęć. Szybko
jednak udało mu się opanować gniewny wyraz twarzy i ponownie
jego rysy przypominały niewzruszoną maskę.
Lea czuła się jak schwytana w pułapkę, z której nie widziała
żadnego wyjścia. Pragnął jej, co do tego nie miała najmniejszych
wątpliwości. Kiedy jednak odgadł, że jest dziewicą, odtrącił ją.
Czyżby była zbyt mało doświadczona jak na jego gust? Wolał
wyrafinowane kobiety z bogatą przeszłością erotyczną? Do oczu
napłynęły jej łzy.
- Nie rozumiem cię, Reilly! - wybuchnęła gniewnie. Obrzucił ją
przelotnym spojrzeniem.
- To proste. Gdy znajduję się na pustyni, zaczynam się znów
zachowywać jak Indianin - wyjaśnił niechętnie.
102
RS
Ta odpowiedz wydała jej się równie zagadkowa, jak jego
zachowanie. Nie wiedziała, co robić. Starała się powstrzymać łzy, nie
udało jej się jednak opanować drżenia brody.
Westchnął ciężko. Podszedł i lekko dotknął jej ramion. Odsunęła
się. Tym razem ujął ją mocniej i nie wypuścił.
- Tylko nie próbuj mnie przekonywać o swojej świętości -
odezwała się zjadliwie i przez łzy posłała mu oskarżycielskie
spojrzenie.
- Zgadza się, nie jestem wyjątkowo cnotliwy - potwierdził
niewzruszonym tonem. - Aczkolwiek nie należę też do tych, którzy
chełpią się liczbą zaliczonych kobiet.
- Co za ulga! - zadrwiła gorzko.
- Według Indian, jeśli mężczyzna wezmie pannę przed ślubem,
to uważa się ją za nieczystą i wszyscy jej unikają. To raczej osobliwy
zwyczaj w naszych bardzo swobodnych czasach, prawda? Tym
niemniej - dodał dobitnie - w tym duchu zostałem wychowany. Jestem
na wskroś przesiąknięty tradycją i zwyczajami moich przodków,
musiałbym chyba się zaprzeć samego siebie, by postępować według
innych praw. Zbyt wiele przeszliśmy razem przez te dni, żebym to ja
miał być tym człowiekiem, który pozbawi cię dziewictwa. Nie wolno
mi tego zrobić.
Uśmiechnęła się niepewnie.
- To dlatego mnie o to pytałeś?
- Tak.
Objęła go wpół i z westchnieniem ulgi oparła głowę na mocnej
piersi. Reilly przytulił ją do siebie, delikatnie gładząc szczupłe
103
RS
ramiona i pieszczotliwie przeczesując palcami długie włosy. Wreszcie
odchylił jej głowę do tyłu i pocałował, niespiesznie i zmysłowo. Znów
poczuła, że w jego rękach mięknie jak wosk.
Zdobył się w końcu na męską decyzję i z ociąganiem wypuścił
Leę z objęć.
- Hm, sądzę, że powinnaś przypilnować wędki, ja tymczasem
zapoluję na jakiś obiad.
- Pozwól mi iść z tobą.
Położył jej dłoń na ustach i potrząsnął głową.
- Chcę, żebyś jak najwięcej odpoczywała. Przecież musisz mieć
siłę, aby ugotować wieczorem posiłek, prawda?
- Posadził ją na ziemi i odszedł.
Nie protestowała. Wiedziała, że jest bardzo bliska zakochania się
w nim. O ile już się to nie stało. A może po prostu była to
wdzięczność za uratowanie jej życia? Bez niego nie przeżyłaby nawet
jednej doby na tej dzikiej pustyni. Nie, to nie było to. Owszem,
podziwiała jego zaradność, odpowiedzialność i siłę, ale czuła coś
znacznie więcej. I nie było to tylko fizyczne zauroczenie.
Skoro tak, to nie ma siły, to musi być miłość. Próbowała sobie to
wyperswadować, tłumacząc, że osiem dni to zbyt krótki okres, by
kogoś w pełni poznać i obdarzyć prawdziwym uczuciem. Jednak
wewnętrzny głos odpowiedział niezwykle rozsądnie, że przez tych
kilka dni zdążyli więcej doświadczyć i poznać się lepiej, niż niejedna
para przez wiele lat wspólnego życia.
Czyli wszystko jest jasne, poza jedną niewiadomą. Co myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
- Czy teraz wreszcie przyznasz, że jesteś wciąż zbyt słaba? -
Nieco drwiąco patrzył na jej pobladłą twarz.
- Po prostu za szybko wstałam, to wszystko - wyjaśniła z
godnością i spojrzała wprost w oczy klęczącego obok mężczyzny. -
Przysięgam, że nie uda ci się odejść beze mnie. Jeśli pójdziesz,
wyruszę za tobą. - Jej głos był spokojny i opanowany.
W zielonych oczach pojawiło się coś w rodzaju niechętnego
uznania.
99
RS
- Nie mam co do tego wątpliwości - mruknął i chciał się
podnieść.
Jednak Lea potrzebowała potwierdzenia, iż zmienił zdanie i że
jej nie zostawi. Kurczowo chwyciła go prawą dłonią za koszulę i
pochyliła się ku niemu.
- Reilly? - Uważnie badała wzrokiem nieprzeniknione rysy,
starając się odgadnąć, co on naprawdę myśli i planuje.
W jego oczach nagle zapalił się gniewny błysk. Lea poczuła, jak
silne ramię obejmuje ją wpół. Serce zabiło jej mocniej, na poły z
oczekiwania, na poły ze strachu.
Naraz zaczął ją całować, gwałtownie, wręcz brutalnie, wyraznie
chcąc ją ukarać. Jednak ból trwał tylko przez chwilę, gdyż Reilly nie
był przecież z kamienia i wpadł we własne sidła. Pożądanie sprawiło,
że pieścił ją teraz i całował bardzo zmysłowo, czekając na jej reakcję.
Nie musiał długo czekać. Poddała się miękko, bez protestu.
Powoli położył ją na trawie, ani na chwilę nie odrywając
gorących warg od jej ust. Przebiegł ją mimowolny dreszcz. Nawet nie
podejrzewała, że Reilly będzie w stanie obudzić w niej aż taką
namiętność. Miała wrażenie, że cała płonie.
Zmysłowo i zarazem niecierpliwie pieścił dłońmi gładką skórę,
którą następnie obsypywał deszczem pocałunków. Smakował w ten
sposób jej szyję, ramiona, dekolt... Na chwilę zabrakło jej tchu, gdy
posunął się dalej. To doświadczenie było dla niej zupełnie nowe.
Uświadomiła sobie, że już kompletnie straciła głowę i że w jego
rękach jest całkiem bezsilna...
100
RS
Nagle obrócił się na plecy, pociągając ją za sobą. Leżała teraz na
nim, on zaś ujął jej twarz w dłonie i odsunął nieco od swojej.
Czuła, iż nabrzmiałe usta jeszcze drżą od namiętnych
pocałunków, a jej oczy pociemniały od pożądania. Zamknęła je, by
ukryć swoje uczucia, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że i tak już
się zdradziła.
- Dlaczego? Chciałam, żebyś to zrobił - wyszeptała z trudem.
- Lea. - Jego głos również zdradzał ogromne poruszenie. -
Jeszcze nigdy nie byłaś z mężczyzną, prawda?
Zamarła na chwilę. Wysunęła się z jego objęć i wstała
niezgrabnie. Policzki jej płonęły. Czuła na sobie badawcze spojrzenie,
lecz nie miała odwagi spojrzeć mu prosto w oczy. Udając
nonszalancję, wsunęła ręce do kieszeni, odwróciła się tyłem i
zapatrzyła gdzieś w dal.
- Mam rację, prawda? - powtórzył.
Ruszał się tak bezszelestnie, że nawet nie zauważyła, gdy
podniósł się i stanął tuż za nią. Położył lekko dłonie na jej biodrach.
Musiała się bardzo pilnować, by nie ulec pokusie, nie odwrócić się i
nie schronić ponownie w jego ramionach.
- Nie widzę powodu, dla którego miałabym odpowiadać na to
pytanie.
- Po prostu chcę wiedzieć.
- Mogłeś sam zaspokoić swoją ciekawość. Gdybym nawet
krzyczała, to i tak nie ma tu nikogo, kto mógłby mnie usłyszeć.
Czemu więc tego nie zrobiłeś? - spytała, a w jej głosie pobrzmiewała
nutka histerii.
101
RS
- Do diabła, Lea! - zdenerwował się, obrócił ją i spojrzał jej
prosto w twarz.
Wyraz orzechowych oczu musiał zdradzić to, czego nie chciała
wypowiedzieć. Czaiła się w nich niepewność i obawa. Rozluznił nieco
uścisk i uśmiechnął uspokajająco.
- Nie masz się czego bać.
- Czego mam się nie bać? A może kogo? Ciebie czy raczej samej
siebie?
Zmarszczył brwi z dezaprobatą.
- Nie powinnaś mówić takich rzeczy.
- Niby czemu? - spytała prowokacyjnie. - Przecież nie mogę
zaprzeczyć, że przed chwilą chciałam, żebyś się ze mną kochał!
- Dość tego! - warknął wściekle i wypuścił ją z objęć. Szybko
jednak udało mu się opanować gniewny wyraz twarzy i ponownie
jego rysy przypominały niewzruszoną maskę.
Lea czuła się jak schwytana w pułapkę, z której nie widziała
żadnego wyjścia. Pragnął jej, co do tego nie miała najmniejszych
wątpliwości. Kiedy jednak odgadł, że jest dziewicą, odtrącił ją.
Czyżby była zbyt mało doświadczona jak na jego gust? Wolał
wyrafinowane kobiety z bogatą przeszłością erotyczną? Do oczu
napłynęły jej łzy.
- Nie rozumiem cię, Reilly! - wybuchnęła gniewnie. Obrzucił ją
przelotnym spojrzeniem.
- To proste. Gdy znajduję się na pustyni, zaczynam się znów
zachowywać jak Indianin - wyjaśnił niechętnie.
102
RS
Ta odpowiedz wydała jej się równie zagadkowa, jak jego
zachowanie. Nie wiedziała, co robić. Starała się powstrzymać łzy, nie
udało jej się jednak opanować drżenia brody.
Westchnął ciężko. Podszedł i lekko dotknął jej ramion. Odsunęła
się. Tym razem ujął ją mocniej i nie wypuścił.
- Tylko nie próbuj mnie przekonywać o swojej świętości -
odezwała się zjadliwie i przez łzy posłała mu oskarżycielskie
spojrzenie.
- Zgadza się, nie jestem wyjątkowo cnotliwy - potwierdził
niewzruszonym tonem. - Aczkolwiek nie należę też do tych, którzy
chełpią się liczbą zaliczonych kobiet.
- Co za ulga! - zadrwiła gorzko.
- Według Indian, jeśli mężczyzna wezmie pannę przed ślubem,
to uważa się ją za nieczystą i wszyscy jej unikają. To raczej osobliwy
zwyczaj w naszych bardzo swobodnych czasach, prawda? Tym
niemniej - dodał dobitnie - w tym duchu zostałem wychowany. Jestem
na wskroś przesiąknięty tradycją i zwyczajami moich przodków,
musiałbym chyba się zaprzeć samego siebie, by postępować według
innych praw. Zbyt wiele przeszliśmy razem przez te dni, żebym to ja
miał być tym człowiekiem, który pozbawi cię dziewictwa. Nie wolno
mi tego zrobić.
Uśmiechnęła się niepewnie.
- To dlatego mnie o to pytałeś?
- Tak.
Objęła go wpół i z westchnieniem ulgi oparła głowę na mocnej
piersi. Reilly przytulił ją do siebie, delikatnie gładząc szczupłe
103
RS
ramiona i pieszczotliwie przeczesując palcami długie włosy. Wreszcie
odchylił jej głowę do tyłu i pocałował, niespiesznie i zmysłowo. Znów
poczuła, że w jego rękach mięknie jak wosk.
Zdobył się w końcu na męską decyzję i z ociąganiem wypuścił
Leę z objęć.
- Hm, sądzę, że powinnaś przypilnować wędki, ja tymczasem
zapoluję na jakiś obiad.
- Pozwól mi iść z tobą.
Położył jej dłoń na ustach i potrząsnął głową.
- Chcę, żebyś jak najwięcej odpoczywała. Przecież musisz mieć
siłę, aby ugotować wieczorem posiłek, prawda?
- Posadził ją na ziemi i odszedł.
Nie protestowała. Wiedziała, że jest bardzo bliska zakochania się
w nim. O ile już się to nie stało. A może po prostu była to
wdzięczność za uratowanie jej życia? Bez niego nie przeżyłaby nawet
jednej doby na tej dzikiej pustyni. Nie, to nie było to. Owszem,
podziwiała jego zaradność, odpowiedzialność i siłę, ale czuła coś
znacznie więcej. I nie było to tylko fizyczne zauroczenie.
Skoro tak, to nie ma siły, to musi być miłość. Próbowała sobie to
wyperswadować, tłumacząc, że osiem dni to zbyt krótki okres, by
kogoś w pełni poznać i obdarzyć prawdziwym uczuciem. Jednak
wewnętrzny głos odpowiedział niezwykle rozsądnie, że przez tych
kilka dni zdążyli więcej doświadczyć i poznać się lepiej, niż niejedna
para przez wiele lat wspólnego życia.
Czyli wszystko jest jasne, poza jedną niewiadomą. Co myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]