[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak  odpowiedziała wymijająco  przyjemnie się tam pracuje.
 Mam do ciebie prośbę, Weroniko. Zostań przez chwilę z dziećmi, a ja
wyskoczę po zakupy. David załatwił wczoraj sprawunki, ale okazało się, że
zapomniałam o paru rzeczach.
 Bardzo proszę, idz na tak długo, na ile będziesz potrzebować. Zajmę się
dziećmi. Jest tylko jeszcze jedna rzecz, droga siostro, przyjechałam prosić cię, abyś
uszyła mi wieczorową suknię.
 Nie ma sprawy. Na kiedy?
 Na sobotę.
 Co za pech  westchnęła Peny  czeka cię coś wyjątkowego?
 Zgadłaś  odpowiedziała cicho.
 Obawiam się... rozumiesz, gdyby dzieci były w szkole, wtedy może... no
dobrze, spróbuje.
Z góry dobiegł piskliwy głosik:
 Mamusiu, mamo!
Peny pobiegła na piętro, a kiedy schodziła w dół, niosła w ręku długą suknię.
 Przymierz tę. Już nie pamiętam, kiedy miałam ją ostatni raz na sobie. David
pracuje na zmiany i nie bardzo mamy czas na potańcówki.
Suknia była prześliczna, w pastelowych, ciepłych kolorach. U dołu
przypominała odwrócony kielich kwiatowy. Doskonała na przyjęcie w małym
gronie lub randkę w letnie popołudnie, ale nie na bal. Weronika próbowała ukryć
rozczarowanie.
 W tych kolorach będzie ci do twarzy. Jesteś wyższa i szczuplejsza. O Boże!
Sama skóra i kości! Czy oni nie dają ci tam nic do jedzenia? Spróbuję ją trochę
zwęzić. Jeżeli jeszcze kupisz sobie nowe sandałki, to...  westchnęła.  Nie podoba
ci się ta suknia?
 Nie, skądże znowu, tylko że...
 Wymarzyłaś sobie inną... no cóż, kochanie, obawiam się, że w ciągu dwóch
dni nie uda mi się dokonać cudu.
 Rozumiem, to było głupie z mojej strony.
 Wierz mi, będziesz wyglądała prześlicznie, gdy trochę nad nią popracuję.
Dam ci jeszcze aksamitną opaską na szyję, tę z kameą, wiesz, tę ... od naszej
mamy. Będziesz królową balu!
 Oby się sprawdziło  Weronika uśmiechnęła się z ulgą.  Dziękuję, Peny.
Leć już po te swoje zakupy i nie martw się, mogę spędzić u ciebie cały dzień.
 Ciociu Weroniko  Becky wskazała palcem na suknię.  Czy mogę pobawić
się z tobą w przebieranie?
W ciągu następnych dni Weronika nie miała czasu zastanawiać się nad tym czy
postąpiła słusznie, rezygnując z pieniędzy Bladona. Pod koniec tygodnia gorączka
przygotowań do mistrzostw sięgnęła zenitu. Ponad tuzinowi kuców założono
opaski na nogi. Oprócz tego, należało każdego z nich podkuć i wyczesać, a na
koniec zapakować do specjalnej przyczepy wielkości wozu meblowego, którą
ciągnął Tim Fuller z Mikiem Dowse em. Jackie i Weronika jechały za nimi w
Landrowerze.
Weronika położyła swoją suknię, zapakowaną w plastikową torbę, na sprzęcie
który ze sobą wiezli. Tim patrząc na suknię zagwizdał.
 W sam raz do pracy przy taczkach  parsknął śmiechem.  W butach do
konnej jazdy będziesz gwozdziem programu.
Wjechali na teren Barringham House i zatrzymali się obok innych wozów z
końmi. Na specjalnie do tego celu przystosowanym parkingu uwijali się stajenni,
zajęci wyprowadzaniem kuców z przyczep.
Po drugiej stronie boiska stał pawilon, w którym gromadzili się zawodnicy
wszystkich drużyn. Weronika ukradkiem zerkała w stronę Bladona. Był wysoki i
wysportowany. %7ładen z nich nie dorównuje mu urodą  pomyślała.
Na trawniku za pawilonem rozbito ogromny namiot, przeznaczony na salę
balową.
Drużyna Bladona miała grać w drugiej turze.
Weronika mogła spokojnie oglądać to, co działo się na boisku.
Nigdy przedtem nie wyobrażała sobie, jaki zgiełk panuje podczas meczu polo.
Podziwiała szybkość koni i grację zawodników starających się pochwycić piłkę.
Zrozumiała też, jakie znaczenie miały codzienne ćwiczenia z kucami w Priory.
Tylko że teraz wszystkie zwroty i dryblingi wykonywane były za zdwojoną
szybkością.
Podziwiała umiejętności ubranych w koszulki i krótkie spodenki sędziów, to, z
jaką determinacją kontrolowali zmagania koni i ludzi.
Mecz trwał przez siedem minut, potem następowała krótka przerwa podczas
której widzowie mieli czas na otrzepanie ubrań z grudek darni, wyrzucanych z
impetem przez końskie kopyta.
Wszyscy zachwycali się grą, choć byli i tacy, którzy woleli popatrzeć na
zgromadzonych ludzi.
Weronika pragnęła pierwsza pogratulować Bladonowi zwycięstwa. Była
pewna, że jego drużyna zdobędzie puchar. Wolałaby mieć wtedy na sobie
jedwabną suknię, a nie bryczesy i ciężkie buciory z długimi cholewami.
Przyszła kolej na drużynę Bladona. Od początku meczu czas biegł z szybkością
koni.
Weronika pomogła Kitowi dosiąść konia. Kiedy poprawiała strzemiona,
delikatnie dotknął ręką jej ramion.
 %7łycz mi powodzenia  powiedział cicho.
Popatrzyła na jego twarz ocienioną daszkiem czapki.
 Powodzenia  odparła.
Ruszyli do ataku. Z odległości w jakiej stała, mogła ich rozpoznać jedynie po
numerach koszulek. Najbliższy jej sercu był numer drugi. Bladon szybkimi
ruchami ręki wydawał komendy drużynie, nie spuszczając przy tym z oczu
swojego przeciwnika z numerem trzecim.
Patrick Gilpayne odłączył od reszty, aby zmienić zlanego potem kuca. W biegu
zsiadł z pędzącego zwierzęcia i prawie natychmiast wskoczył na grzbiet
następnego, który czekał w pogotowiu.
 Podaj mi kij do polo  krzyknął w stronę Weroniki  pośpiesz się!
Wiedziała, że należy starannie dobrać długość kija do wysokości konia, ale
zajęta oglądaniem meczu, nie mogła sobie przypomnieć dokładnych instrukcji
Mike a Dowse a.
Patrick sklął ją głośno i porwał pierwszy lepszy kij ze stojaka.
 Nie przejmuj się nim  pocieszył ją Mike, kiedy Gilpayne popędził na środek
boiska.
 Każdego z nas od czasu do czasu obrzuci błotem.
 Uprzedzałam cię, że to raptus  dodała Jackie, zajęta ścieraniem potu z kuca
Gilpayne a.
Po chwili zaczęli podjeżdżać po świeże konie pozostali zawodnicy i nie tracąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl