[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ny osiągnęły porozumienie. Tydzień pózniej Gus i Charlotte ogłosili zaręczyny,
a trzy miesiące pózniej w kościele anglikańskim w Peszawarze odbył się ich uro-
czysty ślub.
Noc poślubna nie odbiegała od pierwszego pocałunku. Po kilku nieudanych
próbach wdrapania się na mury twierdzy Gus postanowił wziąć ją siłą, na co roz-
95
juszona Charlotte wysadziła go z siodła, uznając rzecz całą za obrazę i czyste wy-
korzystywanie. Jako ludzie nie chowający długo urazy, państwo młodzi szybko
sobie wybaczyli i zaczęli zachowywać się w łóżku bardzo przyzwoicie. Kolejne
tygodnie przyniosły nieznaczny postęp, ale że Gus i Charlotte nigdy nie stawiali
tych spraw na pierwszym miejscu, w następnym roku podczas długich wakacji
w Kaszmirze żyli już równie cnotliwie jak brat z siostrą.
Ostatni obraz odbity w oczach każdej trafionej kaczki to lśniąca tafla Sułtan
Jheel, naznaczona ciemnymi punktami stanowisk strzeleckich rozmieszczonych
regularnie na brzegach. Ptaki opadają do wody ruchem spiralnym, z gwałtownym
trzepotem skrzydeł ociekających krwią. Pran zgarnia je do łodzi. Zabijaniu nie
ma końca. Kiedy jego ręce są już skąpane w ptasiej krwi, a w łodzi brak miejsca,
osuwa się wyczerpany na stos ptaków i wspiera głowę na ciepłej jeszcze poduszce
z ich martwych ciał. Yasmin idzie w jego ślady. Trzyma w rękach drąg, którego
koniec wlecze się za nimi w wodzie. Ponad ich głowami trwa masakra, a echo
nieregularnych wystrzałów rozchodzi się po jeziorze.
Pozbawiona sternika łódz dryfuje, by po jakimś czasie znalezć się w niebez-
piecznej bliskości stanowiska brytyjskich oficerów. Bystrzejsze oczy, być może
oczy zjaw widywanych czasem przez wieśniaków ponad trzcinami, dostrzegły-
by drapieżny wyraz twarzy majora Privett-Clampe a. Ta sama drapieżność maluje
się na twarzach reszty uczestników polowania, choć najbardziej u Charlotte Pri-
vett-Clampe. To mocno zaciśnięte usta, błysk w oku, który wzmaga się jeszcze
w chwili pociągania za spust. Gdy nabab bierze od ładowniczego broń i strzela,
jego wargi wykrzywiają się w grymasie okrucieństwa. Nawet towarzyszki księcia
Firoza, bardziej nawykłe do przyjemności tańca, igraszek w łazienkach nocnych
klubów czy w ciemnych zakątkach ogrodów w trakcie przyjęć, dziwnie podnie-
ca każde szarpnięcie broni po strzale i ciężar rozgrzanej lufy w rękach. Nikt nie
odczuwa tego z większą intensywnością niż major, któremu strzał musi zastąpić
wszystko inne i jest jedyną ucieczką przed dręczącymi go popędami.
W pierwszym okresie małżeństwa Privett-Clampe przeżywał najszczęśliwsze
dni swojego życia. Czul, że dana mu jest doskonałość ludzkiej egzystencji, że
z żoną u boku zazna radości nieprzerwanego ciągu polowań na dziki i dowodzenia
Pathanami. I właśnie wtedy (czyż mogło być inaczej?) spotkało go nieszczęście.
Niczym bohaterowie szekspirowskich tragedii, które w szkole tak śmiertelnie go
nudziły, młody P.-C. nosił w sobie pewien rys tragizmu. Jednak w przeciwień-
stwie do postaci Szekspira nie było to jakieś wyjątkowo dramatyczne pęknięcie
osobowości. Skrzętnie skrywane przed światem, ujawniało się w postaci bliżej
nieokreślonej aury powagi, którą roztaczał wokół siebie, gdy prowadzona rozmo-
96
wa wydawała mu się bezcelowa lub wprawiała w zakłopotanie. Jego twarz posęp-
niała, a po chwili rozjaśniał ją promyk głębokiego namysłu. Cokolwiek Privett-
-Clampe wtedy mówił nawet jeśli było to tylko zamówienie następnej kolejki
nimbu-pani zawsze brzmiało jak ostatnie słowo w toczonej dyskusji.
Za sprawą tej uderzającej właściwości Privett-Clampe zyskał reputację czło-
wieka o błyskotliwej inteligencji. I choć nie była to opinia w pełni zasłużona,
nie starał się jej dementować. Zresztą, czy ktoś na jego miejscu postąpiłby ina-
czej? Taką słabostkę wybaczyłby każdy; każdy prócz renesansowego dramaturga
syfilityka. A jednak ten drobiazg stał się powodem wygnania Privett-Clampe a
z raju Abbotabad i wciągnął go w grzęzawisko niepewności, od której już nigdy
nie potrafił się uwolnić.
Do upadku Privett-Clampe a przyczyniła się rozmowa z niejakim Wiggsem,
a jego bezpośrednim powodem stało się kichnięcie. Wiggs nie był mile widzia-
nym gościem w kasynie oficerskim. Polityka i kobiety należały tam do tematów
zakazanych. Tymczasem Wiggs, adwokat z praktyką, uważał, że termin polity-
ka dotyczy tylko działalności partyjnej, a on mówił o szkodach wyrządzanych
przez agitację nacjonalistyczną albo o klubach na terenie Indii. Teoretycznie miał
rację. Jednak przez politykę oficer pierwszej pendżabskiej kawalerii rozumiał
wszystko, co nudne , a ta definicja doskonale opisywała naturę monologu pana
Wiggsa. Wiggs domagał się, by każdy buntownik, każdy kolporter wywrotowych
broszurek i każdy nadęty babu był wysyłany na Andamany i tam dożywał swo-
ich dni. Choć zasadniczo słuchacze podzielali tę opinię, wywód Wiggsa przyjęli
z kamienną obojętnością. Jak stół długi i szeroki, uważnie oglądano paznokcie
i przygryzano nastroszone wąsy. Privett-Clampe ze swoją poważną i skupioną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
ny osiągnęły porozumienie. Tydzień pózniej Gus i Charlotte ogłosili zaręczyny,
a trzy miesiące pózniej w kościele anglikańskim w Peszawarze odbył się ich uro-
czysty ślub.
Noc poślubna nie odbiegała od pierwszego pocałunku. Po kilku nieudanych
próbach wdrapania się na mury twierdzy Gus postanowił wziąć ją siłą, na co roz-
95
juszona Charlotte wysadziła go z siodła, uznając rzecz całą za obrazę i czyste wy-
korzystywanie. Jako ludzie nie chowający długo urazy, państwo młodzi szybko
sobie wybaczyli i zaczęli zachowywać się w łóżku bardzo przyzwoicie. Kolejne
tygodnie przyniosły nieznaczny postęp, ale że Gus i Charlotte nigdy nie stawiali
tych spraw na pierwszym miejscu, w następnym roku podczas długich wakacji
w Kaszmirze żyli już równie cnotliwie jak brat z siostrą.
Ostatni obraz odbity w oczach każdej trafionej kaczki to lśniąca tafla Sułtan
Jheel, naznaczona ciemnymi punktami stanowisk strzeleckich rozmieszczonych
regularnie na brzegach. Ptaki opadają do wody ruchem spiralnym, z gwałtownym
trzepotem skrzydeł ociekających krwią. Pran zgarnia je do łodzi. Zabijaniu nie
ma końca. Kiedy jego ręce są już skąpane w ptasiej krwi, a w łodzi brak miejsca,
osuwa się wyczerpany na stos ptaków i wspiera głowę na ciepłej jeszcze poduszce
z ich martwych ciał. Yasmin idzie w jego ślady. Trzyma w rękach drąg, którego
koniec wlecze się za nimi w wodzie. Ponad ich głowami trwa masakra, a echo
nieregularnych wystrzałów rozchodzi się po jeziorze.
Pozbawiona sternika łódz dryfuje, by po jakimś czasie znalezć się w niebez-
piecznej bliskości stanowiska brytyjskich oficerów. Bystrzejsze oczy, być może
oczy zjaw widywanych czasem przez wieśniaków ponad trzcinami, dostrzegły-
by drapieżny wyraz twarzy majora Privett-Clampe a. Ta sama drapieżność maluje
się na twarzach reszty uczestników polowania, choć najbardziej u Charlotte Pri-
vett-Clampe. To mocno zaciśnięte usta, błysk w oku, który wzmaga się jeszcze
w chwili pociągania za spust. Gdy nabab bierze od ładowniczego broń i strzela,
jego wargi wykrzywiają się w grymasie okrucieństwa. Nawet towarzyszki księcia
Firoza, bardziej nawykłe do przyjemności tańca, igraszek w łazienkach nocnych
klubów czy w ciemnych zakątkach ogrodów w trakcie przyjęć, dziwnie podnie-
ca każde szarpnięcie broni po strzale i ciężar rozgrzanej lufy w rękach. Nikt nie
odczuwa tego z większą intensywnością niż major, któremu strzał musi zastąpić
wszystko inne i jest jedyną ucieczką przed dręczącymi go popędami.
W pierwszym okresie małżeństwa Privett-Clampe przeżywał najszczęśliwsze
dni swojego życia. Czul, że dana mu jest doskonałość ludzkiej egzystencji, że
z żoną u boku zazna radości nieprzerwanego ciągu polowań na dziki i dowodzenia
Pathanami. I właśnie wtedy (czyż mogło być inaczej?) spotkało go nieszczęście.
Niczym bohaterowie szekspirowskich tragedii, które w szkole tak śmiertelnie go
nudziły, młody P.-C. nosił w sobie pewien rys tragizmu. Jednak w przeciwień-
stwie do postaci Szekspira nie było to jakieś wyjątkowo dramatyczne pęknięcie
osobowości. Skrzętnie skrywane przed światem, ujawniało się w postaci bliżej
nieokreślonej aury powagi, którą roztaczał wokół siebie, gdy prowadzona rozmo-
96
wa wydawała mu się bezcelowa lub wprawiała w zakłopotanie. Jego twarz posęp-
niała, a po chwili rozjaśniał ją promyk głębokiego namysłu. Cokolwiek Privett-
-Clampe wtedy mówił nawet jeśli było to tylko zamówienie następnej kolejki
nimbu-pani zawsze brzmiało jak ostatnie słowo w toczonej dyskusji.
Za sprawą tej uderzającej właściwości Privett-Clampe zyskał reputację czło-
wieka o błyskotliwej inteligencji. I choć nie była to opinia w pełni zasłużona,
nie starał się jej dementować. Zresztą, czy ktoś na jego miejscu postąpiłby ina-
czej? Taką słabostkę wybaczyłby każdy; każdy prócz renesansowego dramaturga
syfilityka. A jednak ten drobiazg stał się powodem wygnania Privett-Clampe a
z raju Abbotabad i wciągnął go w grzęzawisko niepewności, od której już nigdy
nie potrafił się uwolnić.
Do upadku Privett-Clampe a przyczyniła się rozmowa z niejakim Wiggsem,
a jego bezpośrednim powodem stało się kichnięcie. Wiggs nie był mile widzia-
nym gościem w kasynie oficerskim. Polityka i kobiety należały tam do tematów
zakazanych. Tymczasem Wiggs, adwokat z praktyką, uważał, że termin polity-
ka dotyczy tylko działalności partyjnej, a on mówił o szkodach wyrządzanych
przez agitację nacjonalistyczną albo o klubach na terenie Indii. Teoretycznie miał
rację. Jednak przez politykę oficer pierwszej pendżabskiej kawalerii rozumiał
wszystko, co nudne , a ta definicja doskonale opisywała naturę monologu pana
Wiggsa. Wiggs domagał się, by każdy buntownik, każdy kolporter wywrotowych
broszurek i każdy nadęty babu był wysyłany na Andamany i tam dożywał swo-
ich dni. Choć zasadniczo słuchacze podzielali tę opinię, wywód Wiggsa przyjęli
z kamienną obojętnością. Jak stół długi i szeroki, uważnie oglądano paznokcie
i przygryzano nastroszone wąsy. Privett-Clampe ze swoją poważną i skupioną [ Pobierz całość w formacie PDF ]