[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na pustkowiu, bez możliwości skomunikowania się z matką, była jednak szczęśliwa, skoro
jak powiadała udało się jej odzyskać serce męża, a córka, nadal pełna skruchy i pokory,
starała się ze wszystkich sił zyskiwać jej uznanie.
Apartamenty Eugenii i jej ojca teraz już nie sąsiadowały ze sobą. Franval mieszkał w naj-
bardziej oddalonej części zamku, Eugenia tuż obok matki. Paryska rozwiązłość zastąpiona
została w Valmorze powściągliwością, przystojnością i umiarkowaniem. Franval udawał się
każdej nocy do sypialni małżonki; korzystając z jej niewinności, naiwności i rozkochania łotr
bezwstydnie podniecał w sobie nadzieję przyszłej zemsty. Szczere i gorące pieszczoty, któ-
rymi hojnie darzyła go ta najcnotliwsza z kobiet, nie były w stanie ułagodzić Franvala; w
płomieniach namiętności rozpalał ów zbrodniarz swą żądzę okrucieństw.
Aatwo zgadnąć, że stosunki Franvala i Eugenii mimo pozorów nie zostały bynajmniej ze-
rwane. Codziennie rano, gdy matka zajęta była toaletą, Eugenia w głębi ogrodu spotykała się
z ojcem. Otrzymywała wtedy od niego polecenia stosowne do sytuacji i cieszyła się najin-
tymniejszymi względami, których nie zamierzała wcale wyrzec się na korzyść swej rywalki.
Minęło zaledwie osiem dni od przyjazdu w te okolice, gdy Franval otrzymał z Paryża wia-
domość, iż rodzina Valmonta ściga go z niesłychaną zawziętością, a cała sprawa zaczyna
przybierać grozny obrót. Niepodobna pisał jeden z przyjaciół uznać starcia z Valmontem
za pojedynek, zbyt wielu było niestety świadków tego wydarzenia. Poza tym ustalono ponad
wszelką wątpliwość dodawał iż pani de Farneille stanęła na czele wrogów swojego zięcia
i dokłada starań, aby go zgubić, uwięzić, a przynajmniej zmusić do opuszczenia Francji, a
wreszcie odzyskać opiekę nad dwiema drogimi istotami, z którymi została przez Franvala
rozłączona.
Franval pokazał list swojej żonie. Schwyciła natychmiast za pióro, aby uspokoić matkę i
skłonić ją do zmiany poglądów, aby przedstawić jej szczęście, którym cieszyła się od chwili,
gdy niełaska Fortuny poruszyła serce jej nieszczęśliwego małżonka. Zapewniła ponadto, że
wszelkie próby nakłonienia jej do powrotu wraz z córką do Paryża będą daremne, gdyż jest
zdecydowana nie opuszczać Valmoru, póki sprawy jej męża nie zostaną ostatecznie załatwio-
ne. Jeżeli zaś złośliwość nieprzyjaciół lub głupota sędziów doprowadzi do skazania Franvala,
gotowa jest razem z nim porzucić Francję.
Franval gorąco podziękował żonie. Nie miał jednak zamiaru oczekiwać bezczynnie losu,
który mu szykowano; uprzedził żonę, iż wyjedzie teraz na jakiś czas do Szwajcarii; zostawia
jej Eugenię i zaklina, aby obie nie oddalały się z Valmoru, póki jego przyszłość nie zostanie
wyjaśniona. Skoro zaś to nastąpi, przyjedzie do Valmoru bez względu na sytuację, spędzi ze
swą ukochaną żoną przynajmniej całą dobę i ustali z nią razem, kiedy wrócą do Paryża, jeżeli
nic nie będzie temu stało na przeszkodzie, lub też, w przeciwnym razie, dokąd udadzą się na
bezpieczne wygnanie.
Podjąwszy tę decyzję Franval, który bynajmniej nie zapomniał, iż nieostrożność jego żony
w postępowaniu z Valmontem była jedyną przyczyną nieszczęść, jakie nań spadły, i który
marzył ciągle o zemście, kazał powiadomić córkę, iż czeka na nią w głębi parku. Zamknął się
z Eugenią w samotnym pawilonie, kazał jej zaprzysiąc ślepe posłuszeństwo w wykonaniu
wszystkiego, cokolwiek jej zleci, a potem uściskał ją gorąco i rzekł:
Utracisz mnie niedługo, moja córeczko... może na zawsze... A widząc łzy Eugenii mó-
wił dalej: Uspokój się aniele, odrodzenie naszego szczęścia od ciebie tylko zależy. Możemy
je odnalezć we Francji czy gdziekolwiek indziej. Sądzę, Eugenio, że jesteś dostatecznie prze-
konana, iż twoja matka była jedyną sprawczynią wszystkich naszych nieszczęść. Wiesz do-
63
brze, że nie przestaję myśleć o zemście; znasz doskonale i aprobujesz powody, dla których
musiałem ukrywać się przed tą kobietą ze swoimi prawdziwymi uczuciami; pomogłaś mi
znalezć sposoby jej oszukania. Zbliżamy się do kresu tej gry, Eugenio, trzeba teraz działać.
Zależy od tego i twój, i mój spokój. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz; obdarzona jesteś zbyt
wielką siłą ducha, aby to, co mam ci powiedzieć, mogło choć na chwilę wzbudzić w tobie
niepokój. Tak, córeczko musimy działać, działać bez zwłoki i bez wahania; to będzie twoim
zadaniem... Twoja matka chciała cię unieszczęśliwić; zbrukała więzy hymenu, na które ciągle
się powołuje, straciła wszystkie wynikające z nich prawa. Odtąd jest dla ciebie nie tylko obcą
kobietą, ale nawet śmiertelną nieprzyjaciółką. Prawo Natury, wszczepione głęboko w nasze
serca i dusze, nakazuje nam uwalniać się zawsze, jeśli możemy, od istot, które przeciw nam
spiskują. Zwięte to prawo, które nieustannie nas inspiruje i kieruje naszym postępowaniem,
nie każe nam bynajmniej żywić dla blizniego miłości większej niż ta, którą winni jesteśmy
sobie samym... Najpierw my, potem inni... oto jest odwieczny porządek Natury! A więc żad-
nego respektu dla innych... nie wolno nam ich oszczędzać, zwłaszcza gdy się okazuje, iż na-
sze nieszczęścia i zguba są jedynym celem ich działania. Gdybyśmy chcieli inaczej postępo-
wać, znaczyłoby to, że stawiamy interes innych wyżej od własnego, a to byłoby przecież ab-
surdalne! Rozumiesz mnie... Przejdzmy więc do motywów, które winny cię skłonić do dzia-
łania, jakie chcę ci doradzić.
Zmuszony jestem wyjechać, wiesz dobrze dlaczego. Jeśli zostawię cię z tą kobietą, to
przed upływem miesiąca opętana przez swą matkę wywiezie cię do Paryża, a ponieważ po
ostatnim skandalu nie można już liczyć na wydanie cię za mąż, bądz pewna, że te dwie okrut-
ne istoty nie zawahają się przed dożywotnim zamknięciem cię w klasztorze, gdzie będziesz
mogła opłakiwać swoją słabość i nasze radości. Twoja babka, Eugenio; ściga mnie swą żądzą
zemsty; połączyła się z moimi wrogami, aby dopiąć swego celu i mnie zniszczyć. Czy może
mieć inne plany niż zyskać nad tobą wyłączną władzę i na zawsze pozbawić cię wolności? Im
bardziej wikłają się moje sprawy, tym większą siłę i znaczenie zyskuje koteria sprzysiężona
na naszą zgubę. Trudno wątpić, że twoja matka stoi potajemnie po stronie tej koterii, że złą-
czy się z nią otwarcie, skoro tylko mnie tutaj zabraknie. Spisek ten dąży do mojej zguby po to
jedynie, aby uczynić ciebie najnieszczęśliwszą z kobiet. Trzeba więc śpieszyć się z przeciw-
działaniem; najlepszy sposób na pozbawienie tej wrogiej nam koterii zasadniczej siły, to wy-
rwanie z jej grona pani de Franval. Czy możemy przedsięwziąć cokolwiek innego? Mógłbym
cię zabrać ze sobą, ale wówczas twoja matka do głębi rozjątrzona, zgodziłaby się od razu na
propozycje pani de Farneille, a to byłby koniec naszego spokoju. Szukali by nas, ścigali, w
żadnym kraju nie znalezlibyśmy bezpiecznego schronienia, żaden zakątek na kuli ziemskiej
nie byłby nietykalny i godzien uszanowania w oczach tych zbrodniarzy, którzy prześladują
nas swoją zawziętością. Wiesz dobrze, jak daleko potrafi sięgnąć ramię despotyzmu i tyranii,
gdy wsparte jest siłą złota. a kierowane zbrodniczym zaślepieniem. Jeżeli jednak twoja matka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
na pustkowiu, bez możliwości skomunikowania się z matką, była jednak szczęśliwa, skoro
jak powiadała udało się jej odzyskać serce męża, a córka, nadal pełna skruchy i pokory,
starała się ze wszystkich sił zyskiwać jej uznanie.
Apartamenty Eugenii i jej ojca teraz już nie sąsiadowały ze sobą. Franval mieszkał w naj-
bardziej oddalonej części zamku, Eugenia tuż obok matki. Paryska rozwiązłość zastąpiona
została w Valmorze powściągliwością, przystojnością i umiarkowaniem. Franval udawał się
każdej nocy do sypialni małżonki; korzystając z jej niewinności, naiwności i rozkochania łotr
bezwstydnie podniecał w sobie nadzieję przyszłej zemsty. Szczere i gorące pieszczoty, któ-
rymi hojnie darzyła go ta najcnotliwsza z kobiet, nie były w stanie ułagodzić Franvala; w
płomieniach namiętności rozpalał ów zbrodniarz swą żądzę okrucieństw.
Aatwo zgadnąć, że stosunki Franvala i Eugenii mimo pozorów nie zostały bynajmniej ze-
rwane. Codziennie rano, gdy matka zajęta była toaletą, Eugenia w głębi ogrodu spotykała się
z ojcem. Otrzymywała wtedy od niego polecenia stosowne do sytuacji i cieszyła się najin-
tymniejszymi względami, których nie zamierzała wcale wyrzec się na korzyść swej rywalki.
Minęło zaledwie osiem dni od przyjazdu w te okolice, gdy Franval otrzymał z Paryża wia-
domość, iż rodzina Valmonta ściga go z niesłychaną zawziętością, a cała sprawa zaczyna
przybierać grozny obrót. Niepodobna pisał jeden z przyjaciół uznać starcia z Valmontem
za pojedynek, zbyt wielu było niestety świadków tego wydarzenia. Poza tym ustalono ponad
wszelką wątpliwość dodawał iż pani de Farneille stanęła na czele wrogów swojego zięcia
i dokłada starań, aby go zgubić, uwięzić, a przynajmniej zmusić do opuszczenia Francji, a
wreszcie odzyskać opiekę nad dwiema drogimi istotami, z którymi została przez Franvala
rozłączona.
Franval pokazał list swojej żonie. Schwyciła natychmiast za pióro, aby uspokoić matkę i
skłonić ją do zmiany poglądów, aby przedstawić jej szczęście, którym cieszyła się od chwili,
gdy niełaska Fortuny poruszyła serce jej nieszczęśliwego małżonka. Zapewniła ponadto, że
wszelkie próby nakłonienia jej do powrotu wraz z córką do Paryża będą daremne, gdyż jest
zdecydowana nie opuszczać Valmoru, póki sprawy jej męża nie zostaną ostatecznie załatwio-
ne. Jeżeli zaś złośliwość nieprzyjaciół lub głupota sędziów doprowadzi do skazania Franvala,
gotowa jest razem z nim porzucić Francję.
Franval gorąco podziękował żonie. Nie miał jednak zamiaru oczekiwać bezczynnie losu,
który mu szykowano; uprzedził żonę, iż wyjedzie teraz na jakiś czas do Szwajcarii; zostawia
jej Eugenię i zaklina, aby obie nie oddalały się z Valmoru, póki jego przyszłość nie zostanie
wyjaśniona. Skoro zaś to nastąpi, przyjedzie do Valmoru bez względu na sytuację, spędzi ze
swą ukochaną żoną przynajmniej całą dobę i ustali z nią razem, kiedy wrócą do Paryża, jeżeli
nic nie będzie temu stało na przeszkodzie, lub też, w przeciwnym razie, dokąd udadzą się na
bezpieczne wygnanie.
Podjąwszy tę decyzję Franval, który bynajmniej nie zapomniał, iż nieostrożność jego żony
w postępowaniu z Valmontem była jedyną przyczyną nieszczęść, jakie nań spadły, i który
marzył ciągle o zemście, kazał powiadomić córkę, iż czeka na nią w głębi parku. Zamknął się
z Eugenią w samotnym pawilonie, kazał jej zaprzysiąc ślepe posłuszeństwo w wykonaniu
wszystkiego, cokolwiek jej zleci, a potem uściskał ją gorąco i rzekł:
Utracisz mnie niedługo, moja córeczko... może na zawsze... A widząc łzy Eugenii mó-
wił dalej: Uspokój się aniele, odrodzenie naszego szczęścia od ciebie tylko zależy. Możemy
je odnalezć we Francji czy gdziekolwiek indziej. Sądzę, Eugenio, że jesteś dostatecznie prze-
konana, iż twoja matka była jedyną sprawczynią wszystkich naszych nieszczęść. Wiesz do-
63
brze, że nie przestaję myśleć o zemście; znasz doskonale i aprobujesz powody, dla których
musiałem ukrywać się przed tą kobietą ze swoimi prawdziwymi uczuciami; pomogłaś mi
znalezć sposoby jej oszukania. Zbliżamy się do kresu tej gry, Eugenio, trzeba teraz działać.
Zależy od tego i twój, i mój spokój. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz; obdarzona jesteś zbyt
wielką siłą ducha, aby to, co mam ci powiedzieć, mogło choć na chwilę wzbudzić w tobie
niepokój. Tak, córeczko musimy działać, działać bez zwłoki i bez wahania; to będzie twoim
zadaniem... Twoja matka chciała cię unieszczęśliwić; zbrukała więzy hymenu, na które ciągle
się powołuje, straciła wszystkie wynikające z nich prawa. Odtąd jest dla ciebie nie tylko obcą
kobietą, ale nawet śmiertelną nieprzyjaciółką. Prawo Natury, wszczepione głęboko w nasze
serca i dusze, nakazuje nam uwalniać się zawsze, jeśli możemy, od istot, które przeciw nam
spiskują. Zwięte to prawo, które nieustannie nas inspiruje i kieruje naszym postępowaniem,
nie każe nam bynajmniej żywić dla blizniego miłości większej niż ta, którą winni jesteśmy
sobie samym... Najpierw my, potem inni... oto jest odwieczny porządek Natury! A więc żad-
nego respektu dla innych... nie wolno nam ich oszczędzać, zwłaszcza gdy się okazuje, iż na-
sze nieszczęścia i zguba są jedynym celem ich działania. Gdybyśmy chcieli inaczej postępo-
wać, znaczyłoby to, że stawiamy interes innych wyżej od własnego, a to byłoby przecież ab-
surdalne! Rozumiesz mnie... Przejdzmy więc do motywów, które winny cię skłonić do dzia-
łania, jakie chcę ci doradzić.
Zmuszony jestem wyjechać, wiesz dobrze dlaczego. Jeśli zostawię cię z tą kobietą, to
przed upływem miesiąca opętana przez swą matkę wywiezie cię do Paryża, a ponieważ po
ostatnim skandalu nie można już liczyć na wydanie cię za mąż, bądz pewna, że te dwie okrut-
ne istoty nie zawahają się przed dożywotnim zamknięciem cię w klasztorze, gdzie będziesz
mogła opłakiwać swoją słabość i nasze radości. Twoja babka, Eugenio; ściga mnie swą żądzą
zemsty; połączyła się z moimi wrogami, aby dopiąć swego celu i mnie zniszczyć. Czy może
mieć inne plany niż zyskać nad tobą wyłączną władzę i na zawsze pozbawić cię wolności? Im
bardziej wikłają się moje sprawy, tym większą siłę i znaczenie zyskuje koteria sprzysiężona
na naszą zgubę. Trudno wątpić, że twoja matka stoi potajemnie po stronie tej koterii, że złą-
czy się z nią otwarcie, skoro tylko mnie tutaj zabraknie. Spisek ten dąży do mojej zguby po to
jedynie, aby uczynić ciebie najnieszczęśliwszą z kobiet. Trzeba więc śpieszyć się z przeciw-
działaniem; najlepszy sposób na pozbawienie tej wrogiej nam koterii zasadniczej siły, to wy-
rwanie z jej grona pani de Franval. Czy możemy przedsięwziąć cokolwiek innego? Mógłbym
cię zabrać ze sobą, ale wówczas twoja matka do głębi rozjątrzona, zgodziłaby się od razu na
propozycje pani de Farneille, a to byłby koniec naszego spokoju. Szukali by nas, ścigali, w
żadnym kraju nie znalezlibyśmy bezpiecznego schronienia, żaden zakątek na kuli ziemskiej
nie byłby nietykalny i godzien uszanowania w oczach tych zbrodniarzy, którzy prześladują
nas swoją zawziętością. Wiesz dobrze, jak daleko potrafi sięgnąć ramię despotyzmu i tyranii,
gdy wsparte jest siłą złota. a kierowane zbrodniczym zaślepieniem. Jeżeli jednak twoja matka [ Pobierz całość w formacie PDF ]