[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mogę go zdobyć.
Jakie imię nosi jego syn?
Takie samo jak ojciec. Dom Denesy Steiner będzie zaraz za zakrętem. Spójrz na jezioro,
jakie jest niesamowicie ciemne. Niczym dół ze smołą.
Masz rację. Wiesz, że Emily nie szła wieczorem drogą wzdłuż jeziora? Relacja Creeda
potwierdza to.
Nie dziwię się, sam nie wybrałbym tej drogi.
Benton, nie widzę samochodu.
Może gdzieś wyjechała.
Ale samochód Pete a stoi pod domem.
To nie znaczy, że muszą być w domu.
Nie znaczy też, że ich tam nie ma.
W oknach paliło się światło i miałam przeczucie, że Denesa jest w środku. Nie mogłam tego
udowodnić, ale byłam pewna, że ona też wyczuwa moją obecność, nawet jeżeli jeszcze sobie
tego nie uświadomiła.
Jak sądzisz, co oni mogą robić? zapytałam.
A jak myślisz? Uśmiechnął się dwuznacznie.
To doprawdy niewybredne. Najprościej założyć, że ludzie zajmują się seksem.
Bo to najprostsze zajęcie.
Czułam się niemal urażona. Nie chciałam, aby Wesley był taki płytki.
Dziwię się, że ty to mówisz.
Ale nie powinno cię to dziwić u nich. Tylko o to mi chodziło.
Nie przekonał mnie jednak.
Kay, chyba nie będziemy w takich okolicznościach rozmawiali o naszym związku dodał.
Nie miałam pojęcia, że o nim rozmawiamy.
Wiedział, że nie mówię prawdy. Jednakże z całą pewnością podzielał moje zdanie, że nie ma
nic gorszego niż romanse z kolegami z pracy.
Powinniśmy już wracać. Dziś nic więcej tu nie zdziałamy powiedział.
Jak dowiemy się, co z jej samochodem?
Pomyślimy o tym rano. Ale już teraz wiemy, że jej wóz nie stoi tu w nienaruszonym stanie.
Nazajutrz była niedziela. Rano obudziło mnie bicie dzwonów i przez chwilę zastanawiałam
się, czy dochodzi ono z tego małego prezbiteriańskiego kościoła, przy którym pochowano Emily.
Rzuciłam okiem na zegarek i uznałam, że chyba jednak nie. Było kilka minut po dziewiątej, a z
tego, co wiedziałam, msze u prezbiterian zaczynały się dopiero od jedenastej.
Wesley spał po tej stronie łóżka, którą uważałam za swoją. Było to nasze jedyne
niedopasowanie jako kochanków. Oboje przyzwyczailiśmy się spać dalej od okna lub drzwi,
jednym słowem, od miejsc, którędy mógłby wejść napastnik. Tak jakby szerokość materaca
odgrywała jakąś zasadniczą rolę w momencie sięgania po broń. Pistolet Wesleya znajdował się
na stoliku po jego stronie łóżka, a mój na moim. Najzabawniejsze było to, że gdyby naprawdę
ktoś wtargnął do pokoju, moglibyśmy się z Bentonem nawzajem pozabijać.
Zasłony jarzyły się jak abażury lamp, zapowiadając słoneczny dzień. Zamówiłam przez
telefon śniadanie do pokoju i przy okazji dowiedziałam się od recepcjonisty, że dzisiaj zamontują
mi w wozie poduszki amortyzacyjne. Włożyłam szlafrok i usiadłam na krześle, tyłem do łóżka,
aby nie rozpraszał mnie widok nagich ramion Bentona. Położyłam na stole zdjęcie z
powiększeniem śladu na ciele Emily, kilka monet oraz szkło powiększające i zabrałam się do
pracy. Wesley miał rację, mówiąc, że obróbka laboratoryjna wiele nie zmieniła, dodała tylko
więcej odcieni szarości do niezidentyfikowanej plamy. Jednakże im dłużej się jej przyglądałam,
tym wyrazniej zaczynałam odróżniać pewne kształty.
Najbardziej nasycone szarościami były partie znajdujące się poza częścią centralną tego
niewyraznie odbitego, kolistego śladu. Nie umiałabym dokładniej opisać ich rozlokowania,
ponieważ nie miałam pojęcia, gdzie jest góra, gdzie dół, a gdzie boki przedmiotu, który zaczął
oksydować pod ciałem Emily.
Zarys dającego się zauważyć kształtu przypominał głowę kaczki lub jakiegoś innego ptaka.
Widziałam jego czaszkę, a także jakiś sterczący element, może dziób. Nie mógł to być jednak
orzeł z rewersu monety ćwierćdolarowej, gdyż był dużo mniejszy. Zarys tego wyrazniejszego
kształtu na fotografii zajmował powierzchnię około jednej czwartej całego śladu. W miejscu
domniemanej części ptasiej szyi wypatrzyłam też lekkie wklęśnięcie.
Wzięłam do ręki leżącą na stole monetę i odwróciłam ją awersem do góry. Obracałam ją
powoli dookoła, aż nagle pojawiła się odpowiedz. Była tak prosta i oczywista, że osłupiałam. Pod
ciałem Emily faktycznie leżała ćwierćdolarówka. Ale to awers dotykał jej ciała i pozostawił ów
tajemniczy ślad. Ptasi kształt to nos i oczodoły George a Waszyngtona, a ptasia głowa i dziób to
zarys szlachetnej czaszki naszego pierwszego prezydenta, skrytej pod upudrowaną peruką.
Gdzie zatem mogło leżeć ciało Emily? Zastanawiałam się nad tym chyba już po raz setny.
Przecież niemal wszędzie można się spodziewać pozostawionej na podłodze przez nieuwagę
monety. Jednakże badania laboratoryjne wykazały także obecność cząsteczek farby i
zdrewniałego rdzenia łodygi. Gdzie zatem należy się spodziewać ćwierćdolarówki i pozostałych
śladów? Na pewno w piwnicy, może w jakimś warsztacie, gdzie używano podkładek z
wysuszonej łodygi, farb i innych gatunków drewna, jak orzech i mahoń.
Może ktoś miał pracownię w piwnicy, gdzie zajmował się swoim hobby czyszczeniem
biżuterii? Nie, to raczej nie ma sensu. Może naprawą zegarków? Też chyba nie. Ale nagle
przypomniałam sobie zegary w domu Steinerów i serce zabiło mi mocniej. Zaczęłam się
zastanawiać, czy nieżyjący mąż Denesy w wolnych chwilach nie zajmował się ich reperacją? I
czy nie robił tego w piwnicy? Czy nie używał podkładek, by umieszczać na nich drobne
elementy, które czyścił?
Wesley oddychał przez sen spokojnie i regularnie. W pewnej chwili energicznie potarł
policzek, jakby łaził po nim jakiś owad, i naciągnął kołdrę na uszy. Sięgnęłam po książkę
telefoniczną i zaczęłam szukać nazwiska syna brygadzisty z Shuford Mills. Znalazłam dwóch
Robertów Kelseyów. Niewiele myśląc, wykręciłam pierwszy numer.
Halo usłyszałam kobiecy głos.
Czy mówię z panią Kelsey? zapytałam.
To zależy z którą.
W zasadzie chciałabym rozmawiać z młodszym panem Robertem Kelseyem.
Ach tak. Zaśmiała się i wyczułam, że jest miłą, przyjazną osobą. A więc na pewno nie
szuka pani mnie. Roberta, niestety, nie ma w domu. Poszedł już do kościoła. Dzisiaj pomaga przy
mszy, więc musiał wyjść wcześniej.
Byłam zdumiona, słysząc te wszystkie informacje od kobiety, która nawet mnie nie zapytała,
kim jestem i czego chcę. To pocieszające, że wciąż jeszcze są na świecie miejsca, gdzie ludzie
mają do siebie zaufanie.
W jakim kościele można go znalezć? zapytałam.
W Trzecim Prezbiteriańskim.
Czy msza zaczyna się o jedenastej?
Jak zwykle. Muszę pani powiedzieć, że wielebny Crow jest wspaniałym człowiekiem. Czy
przekazać coś Robowi?
Dziękuję, spróbuję zadzwonić pózniej.
Podziękowałam jej za informację i odłożyłam słuchawkę.
Gdy odwróciłam się, zobaczyłam, że Wesley siedzi wyprostowany na łóżku i przygląda mi
się zaspanymi oczami. Potem rozejrzał się po pokoju, zatrzymując wzrok na zdjęciu, monetach i
szkle powiększającym. Znowu spojrzał na mnie i wybuchnął śmiechem.
Co? zapytałam mało uprzejmie.
Nic nie mówiąc, pokręcił głową.
Już kwadrans po dziesiątej powiedziałam. Jeśli chcesz iść ze mną do kościoła, to lepiej
się pośpiesz.
Do kościoła? Zmarszczył brwi.
Tak. To takie miejsce, gdzie ludzie modlą się do Boga.
Jest tu w okolicy kościół katolicki?
Nie mam pojęcia.
Wyglądał na zupełnie zdezorientowanego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Mogę go zdobyć.
Jakie imię nosi jego syn?
Takie samo jak ojciec. Dom Denesy Steiner będzie zaraz za zakrętem. Spójrz na jezioro,
jakie jest niesamowicie ciemne. Niczym dół ze smołą.
Masz rację. Wiesz, że Emily nie szła wieczorem drogą wzdłuż jeziora? Relacja Creeda
potwierdza to.
Nie dziwię się, sam nie wybrałbym tej drogi.
Benton, nie widzę samochodu.
Może gdzieś wyjechała.
Ale samochód Pete a stoi pod domem.
To nie znaczy, że muszą być w domu.
Nie znaczy też, że ich tam nie ma.
W oknach paliło się światło i miałam przeczucie, że Denesa jest w środku. Nie mogłam tego
udowodnić, ale byłam pewna, że ona też wyczuwa moją obecność, nawet jeżeli jeszcze sobie
tego nie uświadomiła.
Jak sądzisz, co oni mogą robić? zapytałam.
A jak myślisz? Uśmiechnął się dwuznacznie.
To doprawdy niewybredne. Najprościej założyć, że ludzie zajmują się seksem.
Bo to najprostsze zajęcie.
Czułam się niemal urażona. Nie chciałam, aby Wesley był taki płytki.
Dziwię się, że ty to mówisz.
Ale nie powinno cię to dziwić u nich. Tylko o to mi chodziło.
Nie przekonał mnie jednak.
Kay, chyba nie będziemy w takich okolicznościach rozmawiali o naszym związku dodał.
Nie miałam pojęcia, że o nim rozmawiamy.
Wiedział, że nie mówię prawdy. Jednakże z całą pewnością podzielał moje zdanie, że nie ma
nic gorszego niż romanse z kolegami z pracy.
Powinniśmy już wracać. Dziś nic więcej tu nie zdziałamy powiedział.
Jak dowiemy się, co z jej samochodem?
Pomyślimy o tym rano. Ale już teraz wiemy, że jej wóz nie stoi tu w nienaruszonym stanie.
Nazajutrz była niedziela. Rano obudziło mnie bicie dzwonów i przez chwilę zastanawiałam
się, czy dochodzi ono z tego małego prezbiteriańskiego kościoła, przy którym pochowano Emily.
Rzuciłam okiem na zegarek i uznałam, że chyba jednak nie. Było kilka minut po dziewiątej, a z
tego, co wiedziałam, msze u prezbiterian zaczynały się dopiero od jedenastej.
Wesley spał po tej stronie łóżka, którą uważałam za swoją. Było to nasze jedyne
niedopasowanie jako kochanków. Oboje przyzwyczailiśmy się spać dalej od okna lub drzwi,
jednym słowem, od miejsc, którędy mógłby wejść napastnik. Tak jakby szerokość materaca
odgrywała jakąś zasadniczą rolę w momencie sięgania po broń. Pistolet Wesleya znajdował się
na stoliku po jego stronie łóżka, a mój na moim. Najzabawniejsze było to, że gdyby naprawdę
ktoś wtargnął do pokoju, moglibyśmy się z Bentonem nawzajem pozabijać.
Zasłony jarzyły się jak abażury lamp, zapowiadając słoneczny dzień. Zamówiłam przez
telefon śniadanie do pokoju i przy okazji dowiedziałam się od recepcjonisty, że dzisiaj zamontują
mi w wozie poduszki amortyzacyjne. Włożyłam szlafrok i usiadłam na krześle, tyłem do łóżka,
aby nie rozpraszał mnie widok nagich ramion Bentona. Położyłam na stole zdjęcie z
powiększeniem śladu na ciele Emily, kilka monet oraz szkło powiększające i zabrałam się do
pracy. Wesley miał rację, mówiąc, że obróbka laboratoryjna wiele nie zmieniła, dodała tylko
więcej odcieni szarości do niezidentyfikowanej plamy. Jednakże im dłużej się jej przyglądałam,
tym wyrazniej zaczynałam odróżniać pewne kształty.
Najbardziej nasycone szarościami były partie znajdujące się poza częścią centralną tego
niewyraznie odbitego, kolistego śladu. Nie umiałabym dokładniej opisać ich rozlokowania,
ponieważ nie miałam pojęcia, gdzie jest góra, gdzie dół, a gdzie boki przedmiotu, który zaczął
oksydować pod ciałem Emily.
Zarys dającego się zauważyć kształtu przypominał głowę kaczki lub jakiegoś innego ptaka.
Widziałam jego czaszkę, a także jakiś sterczący element, może dziób. Nie mógł to być jednak
orzeł z rewersu monety ćwierćdolarowej, gdyż był dużo mniejszy. Zarys tego wyrazniejszego
kształtu na fotografii zajmował powierzchnię około jednej czwartej całego śladu. W miejscu
domniemanej części ptasiej szyi wypatrzyłam też lekkie wklęśnięcie.
Wzięłam do ręki leżącą na stole monetę i odwróciłam ją awersem do góry. Obracałam ją
powoli dookoła, aż nagle pojawiła się odpowiedz. Była tak prosta i oczywista, że osłupiałam. Pod
ciałem Emily faktycznie leżała ćwierćdolarówka. Ale to awers dotykał jej ciała i pozostawił ów
tajemniczy ślad. Ptasi kształt to nos i oczodoły George a Waszyngtona, a ptasia głowa i dziób to
zarys szlachetnej czaszki naszego pierwszego prezydenta, skrytej pod upudrowaną peruką.
Gdzie zatem mogło leżeć ciało Emily? Zastanawiałam się nad tym chyba już po raz setny.
Przecież niemal wszędzie można się spodziewać pozostawionej na podłodze przez nieuwagę
monety. Jednakże badania laboratoryjne wykazały także obecność cząsteczek farby i
zdrewniałego rdzenia łodygi. Gdzie zatem należy się spodziewać ćwierćdolarówki i pozostałych
śladów? Na pewno w piwnicy, może w jakimś warsztacie, gdzie używano podkładek z
wysuszonej łodygi, farb i innych gatunków drewna, jak orzech i mahoń.
Może ktoś miał pracownię w piwnicy, gdzie zajmował się swoim hobby czyszczeniem
biżuterii? Nie, to raczej nie ma sensu. Może naprawą zegarków? Też chyba nie. Ale nagle
przypomniałam sobie zegary w domu Steinerów i serce zabiło mi mocniej. Zaczęłam się
zastanawiać, czy nieżyjący mąż Denesy w wolnych chwilach nie zajmował się ich reperacją? I
czy nie robił tego w piwnicy? Czy nie używał podkładek, by umieszczać na nich drobne
elementy, które czyścił?
Wesley oddychał przez sen spokojnie i regularnie. W pewnej chwili energicznie potarł
policzek, jakby łaził po nim jakiś owad, i naciągnął kołdrę na uszy. Sięgnęłam po książkę
telefoniczną i zaczęłam szukać nazwiska syna brygadzisty z Shuford Mills. Znalazłam dwóch
Robertów Kelseyów. Niewiele myśląc, wykręciłam pierwszy numer.
Halo usłyszałam kobiecy głos.
Czy mówię z panią Kelsey? zapytałam.
To zależy z którą.
W zasadzie chciałabym rozmawiać z młodszym panem Robertem Kelseyem.
Ach tak. Zaśmiała się i wyczułam, że jest miłą, przyjazną osobą. A więc na pewno nie
szuka pani mnie. Roberta, niestety, nie ma w domu. Poszedł już do kościoła. Dzisiaj pomaga przy
mszy, więc musiał wyjść wcześniej.
Byłam zdumiona, słysząc te wszystkie informacje od kobiety, która nawet mnie nie zapytała,
kim jestem i czego chcę. To pocieszające, że wciąż jeszcze są na świecie miejsca, gdzie ludzie
mają do siebie zaufanie.
W jakim kościele można go znalezć? zapytałam.
W Trzecim Prezbiteriańskim.
Czy msza zaczyna się o jedenastej?
Jak zwykle. Muszę pani powiedzieć, że wielebny Crow jest wspaniałym człowiekiem. Czy
przekazać coś Robowi?
Dziękuję, spróbuję zadzwonić pózniej.
Podziękowałam jej za informację i odłożyłam słuchawkę.
Gdy odwróciłam się, zobaczyłam, że Wesley siedzi wyprostowany na łóżku i przygląda mi
się zaspanymi oczami. Potem rozejrzał się po pokoju, zatrzymując wzrok na zdjęciu, monetach i
szkle powiększającym. Znowu spojrzał na mnie i wybuchnął śmiechem.
Co? zapytałam mało uprzejmie.
Nic nie mówiąc, pokręcił głową.
Już kwadrans po dziesiątej powiedziałam. Jeśli chcesz iść ze mną do kościoła, to lepiej
się pośpiesz.
Do kościoła? Zmarszczył brwi.
Tak. To takie miejsce, gdzie ludzie modlą się do Boga.
Jest tu w okolicy kościół katolicki?
Nie mam pojęcia.
Wyglądał na zupełnie zdezorientowanego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]