[ Pobierz całość w formacie PDF ]
komputerowy tak mocno, że z kartki zostały tylko strzępy. - McCulloch jako jedyny miał
dostęp do akt. Wymazał zapis dotyczący Harpera. Nie ma po nim śladu. Zamiast akt zostawił
wiadomość.
- Czy może mi pan powiedzieć, co to za wiadomość?
- Tak, jest bardzo krótka. Oto jej treść: Mówiłem ci, bambusie, że mnie nie znajdziesz.
ROZDZIAA 13
- Minął tydzień od zniknięcia pułkownika - powiedział admirał Colonne. - Czy udało
ci się już zdobyć jakieś informacje?
Spotkanie ponownie odbywało się w sali konferencyjnej, a nie w skomputeryzowanej
klitce, gdzie admirał wykonywał większość swojej pracy. Mógł się tu zrelaksować, wygodnie
usiąść w fotelu i palić fajkę. Jednak choć jego ciało odpoczywało, umysł pracował jak
zawsze. Troy aż cofnął się pod wpływem jego przenikliwego wzroku.
- Nie tyle, ile by pana satysfakcjonowało - odparł, kładąc papiery na biurku. - Jeśli już
cokolwiek mamy, to raczej jeszcze więcej pytań.
- Takich jak...?
- Pierwsze i zarazem najważniejsze: czym kierował się McCulloch, zabijając Allana
Harpera, inżyniera elektronika pracującego w laboratorium?
- Jesteś pewien, że to on jest zabójcą?
- Policja jest na tyle pewna, że sporządzili już nakaz jego aresztowania. Pułkownik nie
zdobył się na najmniejszy wysiłek, by zatrzeć za sobą ślady. W aptece oddalonej o
kilkadziesiąt metrów od jego domu znaleziono sfałszowaną receptę na jego nazwisko.
Recepta była na dużą ilość strychniny, substancji, którą znaleziono potem w pojemnikach na
mleko. Grafolog jest przekonany, że McCulloch sam wypisał receptę. Doktor przypomina
sobie, że pułkownik pod pozorem jakiegoś dochodzenia odwiedził jego gabinet kilka
miesięcy temu.
- Kiedy to mógł schować do kieszeni kilka blankietów recept?
- Właśnie. Ale mając dowody, by oskarżyć McCullocha, nie znamy nadal jego
motywów. Cały czas wracam do badań prowadzonych w laboratorium. Jestem pewien, że
istnieje jakiś związek pomiędzy złotem, zniknięciem pułkownika i morderstwem. Czy został
pan już poinformowany o tym, co robi się w laboratorium?
- Nie. Ale zgodnie z twoją sugestią, złożyłem już odpowiedni wniosek. Otrzymałem
odpowiedz i dla dobra śledztwa uzyskałem dostęp do tajnych informacji dotyczących, jak oni
to nazywają, projektu Gnomen. Możesz więc powiedzieć mi, co oni robią i jaki ma to związek
ze sprawą.
- Czy zechciałby mi pan pokazać upoważnienie?
Admirał wyjął fajkę z ust i wyprostował się z oburzeniem. Był tym zaskoczony, a
może tylko udawał.
- Jestem twoim zwierzchnikiem, mój chłopcze. Powinno ci wystarczyć moje słowo.
- Przykro mi, admirale - powiedział nieugiętym tonem Troy. - W takim razie
skontaktuję się z generałem Stringhamem...
- Nie ma potrzeby, mam tutaj to upoważnienie.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę i podał ją nad stołem. Troy otworzył
ją z uczuciem, że przed chwilą zdał egzamin, nie wiedząc, że w ogóle do niego przystępował.
Przeczytał, sprawdził podpis i oddał kopertę admirałowi.
- Czy w tym pokoju możemy spokojnie rozmawiać?
- Sprawdzany jest dwa razy dziennie, więc powinien być bezpieczny.
- W porządku. Naukowcy w laboratorium skonstruowali wehikuł czasu.
- Byłoby lepiej, gdybyś poważniej potraktował tę sprawę! - ryknął admirał.
- Nigdy jeszcze nie byłem bardziej poważny. Ciągle jest udoskonalana, ale widziałem
ją. Widziałem nawet, jak działa. Do czego pułkownik chciał wykorzystać tę maszynę? Harper
mógł być w to wplątany, wiedział przecież wszystko na temat wynalazku. Mógł zostać zabity
dlatego, że za dużo wiedział o planach pułkownika, być może nawet o tych związanych ze
złotem.
- Zakładając, że maszyna działa, a przyjmuję to bez zastanowienia się nad
przerażającymi możliwościami wynikającymi z tego faktu, przychodzi mi do głowy
doskonały pomysł. Można wysłać złoto w przeszłość do siebie samego. W ten sposób można
zbić fortunę. Wysłać to trzydzieści lat wstecz. Ha!!! - Admirał wyjął kalkulator i szybkimi
ruchami wcisnął kilka przycisków. - Oto wynik, Troy. Po trzydziestu latach dziesięć tysięcy
zamieniłoby się, o Boże, w ponad sto siedemdziesiąt tysięcy dolarów! A przecież złoto
pułkownika jest warte o wiele więcej. To chyba wystarczający powód.
- Tak, ale rzecz w tym, że maszyna nie działa wstecz. Wysyła rzeczy jedynie w
przyszłość.
- Cóż, zapomnijmy wiec o tym! - Admirał szybkim ruchem wyłączył kalkulator i
schował z powrotem do kieszeni. - Co jeszcze wiesz?
- Kilka rzeczy. Kapral Mendez nie ma z tym nic wspólnego. Zdenerwował mnie, gdy
go przesłuchiwałem, ponieważ McCulloch odpowiednio go nastawił, cytuję: Ten czarnuch
szuka guza. Natomiast pilne dochodzenie w sprawie pułkownika, które kazałem wszcząć,
zaowocowało stertą raportów, - Dotknął palcem grubej teczki. - To tylko streszczenie
wszystkich materiałów. Pozwoli pan, że skoncentruję się na kilku najistotniejszych kwestiach.
Po pierwsze, McCulloch kłamał na swój temat, od kiedy wstąpił do wojska. Próbował dostać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
komputerowy tak mocno, że z kartki zostały tylko strzępy. - McCulloch jako jedyny miał
dostęp do akt. Wymazał zapis dotyczący Harpera. Nie ma po nim śladu. Zamiast akt zostawił
wiadomość.
- Czy może mi pan powiedzieć, co to za wiadomość?
- Tak, jest bardzo krótka. Oto jej treść: Mówiłem ci, bambusie, że mnie nie znajdziesz.
ROZDZIAA 13
- Minął tydzień od zniknięcia pułkownika - powiedział admirał Colonne. - Czy udało
ci się już zdobyć jakieś informacje?
Spotkanie ponownie odbywało się w sali konferencyjnej, a nie w skomputeryzowanej
klitce, gdzie admirał wykonywał większość swojej pracy. Mógł się tu zrelaksować, wygodnie
usiąść w fotelu i palić fajkę. Jednak choć jego ciało odpoczywało, umysł pracował jak
zawsze. Troy aż cofnął się pod wpływem jego przenikliwego wzroku.
- Nie tyle, ile by pana satysfakcjonowało - odparł, kładąc papiery na biurku. - Jeśli już
cokolwiek mamy, to raczej jeszcze więcej pytań.
- Takich jak...?
- Pierwsze i zarazem najważniejsze: czym kierował się McCulloch, zabijając Allana
Harpera, inżyniera elektronika pracującego w laboratorium?
- Jesteś pewien, że to on jest zabójcą?
- Policja jest na tyle pewna, że sporządzili już nakaz jego aresztowania. Pułkownik nie
zdobył się na najmniejszy wysiłek, by zatrzeć za sobą ślady. W aptece oddalonej o
kilkadziesiąt metrów od jego domu znaleziono sfałszowaną receptę na jego nazwisko.
Recepta była na dużą ilość strychniny, substancji, którą znaleziono potem w pojemnikach na
mleko. Grafolog jest przekonany, że McCulloch sam wypisał receptę. Doktor przypomina
sobie, że pułkownik pod pozorem jakiegoś dochodzenia odwiedził jego gabinet kilka
miesięcy temu.
- Kiedy to mógł schować do kieszeni kilka blankietów recept?
- Właśnie. Ale mając dowody, by oskarżyć McCullocha, nie znamy nadal jego
motywów. Cały czas wracam do badań prowadzonych w laboratorium. Jestem pewien, że
istnieje jakiś związek pomiędzy złotem, zniknięciem pułkownika i morderstwem. Czy został
pan już poinformowany o tym, co robi się w laboratorium?
- Nie. Ale zgodnie z twoją sugestią, złożyłem już odpowiedni wniosek. Otrzymałem
odpowiedz i dla dobra śledztwa uzyskałem dostęp do tajnych informacji dotyczących, jak oni
to nazywają, projektu Gnomen. Możesz więc powiedzieć mi, co oni robią i jaki ma to związek
ze sprawą.
- Czy zechciałby mi pan pokazać upoważnienie?
Admirał wyjął fajkę z ust i wyprostował się z oburzeniem. Był tym zaskoczony, a
może tylko udawał.
- Jestem twoim zwierzchnikiem, mój chłopcze. Powinno ci wystarczyć moje słowo.
- Przykro mi, admirale - powiedział nieugiętym tonem Troy. - W takim razie
skontaktuję się z generałem Stringhamem...
- Nie ma potrzeby, mam tutaj to upoważnienie.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę i podał ją nad stołem. Troy otworzył
ją z uczuciem, że przed chwilą zdał egzamin, nie wiedząc, że w ogóle do niego przystępował.
Przeczytał, sprawdził podpis i oddał kopertę admirałowi.
- Czy w tym pokoju możemy spokojnie rozmawiać?
- Sprawdzany jest dwa razy dziennie, więc powinien być bezpieczny.
- W porządku. Naukowcy w laboratorium skonstruowali wehikuł czasu.
- Byłoby lepiej, gdybyś poważniej potraktował tę sprawę! - ryknął admirał.
- Nigdy jeszcze nie byłem bardziej poważny. Ciągle jest udoskonalana, ale widziałem
ją. Widziałem nawet, jak działa. Do czego pułkownik chciał wykorzystać tę maszynę? Harper
mógł być w to wplątany, wiedział przecież wszystko na temat wynalazku. Mógł zostać zabity
dlatego, że za dużo wiedział o planach pułkownika, być może nawet o tych związanych ze
złotem.
- Zakładając, że maszyna działa, a przyjmuję to bez zastanowienia się nad
przerażającymi możliwościami wynikającymi z tego faktu, przychodzi mi do głowy
doskonały pomysł. Można wysłać złoto w przeszłość do siebie samego. W ten sposób można
zbić fortunę. Wysłać to trzydzieści lat wstecz. Ha!!! - Admirał wyjął kalkulator i szybkimi
ruchami wcisnął kilka przycisków. - Oto wynik, Troy. Po trzydziestu latach dziesięć tysięcy
zamieniłoby się, o Boże, w ponad sto siedemdziesiąt tysięcy dolarów! A przecież złoto
pułkownika jest warte o wiele więcej. To chyba wystarczający powód.
- Tak, ale rzecz w tym, że maszyna nie działa wstecz. Wysyła rzeczy jedynie w
przyszłość.
- Cóż, zapomnijmy wiec o tym! - Admirał szybkim ruchem wyłączył kalkulator i
schował z powrotem do kieszeni. - Co jeszcze wiesz?
- Kilka rzeczy. Kapral Mendez nie ma z tym nic wspólnego. Zdenerwował mnie, gdy
go przesłuchiwałem, ponieważ McCulloch odpowiednio go nastawił, cytuję: Ten czarnuch
szuka guza. Natomiast pilne dochodzenie w sprawie pułkownika, które kazałem wszcząć,
zaowocowało stertą raportów, - Dotknął palcem grubej teczki. - To tylko streszczenie
wszystkich materiałów. Pozwoli pan, że skoncentruję się na kilku najistotniejszych kwestiach.
Po pierwsze, McCulloch kłamał na swój temat, od kiedy wstąpił do wojska. Próbował dostać [ Pobierz całość w formacie PDF ]