[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Daj słowo, że nic się jej nie stanie, w innym wypadku nasza umowa jest nieważ-
na.
Umowa? Lily zadrżała.
- Nico, o co tu chodzi?
Zignorował ją. Zimny pot zrosił jej czoło, chociaż Nico zachowywał się bardzo
spokojnie. Czy nie obchodził go jej los? Czy naprawdę robił jakieś interesy z tym
okropnym mężczyzną?
R
L
T
- Nic jej nie będzie - odparł Paolo, po czym zarechotał. - Omal nie zapomniałem
wam powiedzieć, że wkrótce pojmę również waszego syna, na wypadek gdyby przyszło
wam do głowy nie dotrzymać warunków naszej umowy.
Serce Lily stanęło. Jak mogła martwić się o siebie, kiedy jej dziecko znajdowało
się w niebezpieczeństwie? Chciała udusić tego mężczyznę, a właściwie ich obu.
- Jeśli zrobisz krzywdę mojemu dziecku, zabiję cię własnymi rękami.
Paolo zaśmiał się złowieszczo.
- Nie dość, że kradniesz, to jeszcze grozisz królowi?
- Ty zakłamany draniu - syknęła Lily.
- Wystarczy! - przerwał jej Nico.
- Nie! - krzyknęła, zaciskając palce na kratach. - Jak śmiesz stać bezczynnie, kiedy
ten mężczyzna grozi twojemu dziecku? - Przeniosła wzrok na Paola. - Powiedz w tej
chwili, co zrobiłeś z moim dzieckiem!
- Wasza niania to urocze stworzenie i ma swoją cenę, jak każdy.
Mięśnie twarzy Nica zadrżały, ale milczał. Lily chciała nim potrząsnąć, nawrzesz-
czeć na niego, sprawić, żeby zareagował.
- Tak - dodał Paolo - każdy ma swoją cenę. Moja jest taka, żebyś poślubił moją
córkę i uczynił z niej królową.
Lily poczuła się tak, jakby ziemia usuwała jej się spod stóp. Ledwie zdołała utrzy-
mać się nogach.
- Powiedziałem, że to zrobię - odparł Nico. - Ale chcę odzyskać swojego syna w tej
chwili. Bez tego nie mamy o czym rozmawiać.
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
W nocy do miejsca, w którym była przetrzymywana Lily, wtargnęła grupa uzbro-
jonych, zamaskowanych mężczyzn w czarnych strojach, z noktowizorami na oczach i
słuchawkami w uszach. Obezwładnili obu strażników, a potem jeden z nich kazał Lily
wstać i cofnąć się pod ścianę. Zanim zdążyła zlokalizować zródło dziwnych trzasków,
drzwi do jej celi stanęły otworem, mrok przeciął strumień światła i w chwilę pózniej była
już w ramionach jednego z wybawców.
Nie miała pojęcia, kim byli ci ludzie ani dokąd zamierzali ją zabrać. Modliła się
jednak, żeby było to bezpieczne miejsce, w którym będzie czekał na nią Danny. Chwyci-
ła mocno za szyję potężnego mężczyznę, a on ruszył pospieszne w stronę lądowiska,
gdzie czekał już na nich helikopter. Zmigła łopotały ogłuszająco. Ledwie zdążyli wsiąść i
wzbić się w powietrze, gdy z dołu dobiegły krzyki. Po chwili dał się słyszeć charaktery-
styczny, metaliczny huk wystrzałów.
To nie była ta sama maszyna, którą leciała wcześniej. We wnętrzu metalowego,
wojskowego potwora panował taki hałas, że nie dało się rozmawiać.
Lily próbowała odsunąć się od człowieka, który wcześniej ją niósł, ale on ani na
chwilę nie poluzował uścisku. Kiedy zaczęła się mocniej wyrywać, zdjął maskę i hełm.
Na widok jego twarzy Lily zamarła, a sekundę pózniej wymierzyła mu siarczysty
policzek.
Miasto trwało nieporuszone, jakby od wczoraj nie wydarzyło się nic niezwykłego.
A przecież zmieniło się wszystko. Lily nie odzywała się do Nica. Nie mógł jej za to wi-
nić. Siedział przy biurku, w zamyśleniu wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt. Pró-
bował wczytać się w papiery, które chwilę wcześniej przyniósł mu asystent, ale nie był w
stanie się skoncentrować. Wydarzenia ubiegłej nocy były szokujące, oburzające i brutal-
ne. Nico miał ochotę udusić Paola własnymi rękami, ale to oznaczałoby wyrok śmierci
dla nich obojga.
Kiedy wczoraj opuszczał Monteverde z zamiarem wybawienia Lily, obiecał sobie,
że nigdy więcej nie będzie tracił czasu.
R
L
T
Zerwał się zza biurka i ruszył do pokoju dziecinnego. Wiedział, że ją tam zastanie.
Od chwili powrotu do domu nawet na sekundę nie spuściła syna z oczu. Chciał dzielić z
nimi te chwile, ale jego obecność wyraznie irytowała Lily. Przez dłuższy czas szanował
jej wolę i zostawiał ją samą z dzieckiem, ale teraz musiał działać.
Pokój rozświetlały jasne promienie słońca. Danny drzemał w swoim łóżeczku.
Nica rozczulił widok syna tulącego niebieskiego, pluszowego dinozaura. Zadrżał na
myśl, że mógł go stracić.
Kątem oka dostrzegł jakiś ruch przy oknie. Lily leżała na wielkim, wymoszczonym
parapecie i patrzyła w dal. W dłoniach ściskała książkę.
- Liliano - odezwał się Nico.
Zaskoczył go szorstki ton własnego głosu.
%7łona spojrzała na niego umęczonym wzrokiem.
- Odejdz.
- Nie.
Lily ponownie wbiła wzrok w okno. Nico podszedł do niej, wyjął książkę z jej rąk
i usiadł naprzeciwko niej.
- Nie dotykaj mnie, proszę - powiedziała łamiącym się głosem.
- Przepraszam za to, co się stało. Nie powinienem był cię zabierać do Monteverde.
Nie ufałem Paolowi, ale nie spodziewałem się, że jest zdolny do czegoś takiego. Nie
skrzywdził cię, prawda?
Lily pokręciła głową.
- Lily, Dio, przykro mi, że pozwoliłem ci uwierzyć, że zamierzam zrealizować jego
plan, ale to był jedyny sposób...
- Jakim cudem dotarł do Giseli?
Nico przeczesał włosy palcami.
- Przez jej brata, tesoro mio. Już dawniej miewał kłopoty z prawem, a kilka dni
temu przepadł bez śladu, zapewne na rozkaz Paola. Giseli zaoferowano pieniądze i obie-
cano, że jej brat wróci, jeśli odda im Danny'ego. Ona na szczęście zdecydowała się po-
wiadomić policję.
Wargi Lily zadrżały.
R
L
T
- Jestem jej za to bardzo wdzięczna, ale... mój Boże, to tylko dziecko. Chciałam,
żeby mój syn miał normalne życie, a teraz wydarzyło się to wszystko. Czy już zawsze
ktoś będzie czyhał na jego życie? - zapytała Lily, kuląc się. Ukryła twarz w przyciągnię-
tych do piersi kolanach. Nie chciała, żeby Nico na nią patrzył. - Jak ty to znosisz? Nie,
nie odpowiadaj. To twój obowiązek.
- Nigdy wcześniej nic takiego się nie wydarzyło... - zaczął Nico.
- Ale to nie znaczy, że się więcej nie powtórzy! - przerwała mu, wbijając wzrok w
jego twarz.
- Kiedyś wydawało mi się, że media stanowią problem, ale teraz zastanawiam się,
co by było, gdyby coś się stało jednemu z nas? Albo obojgu? Co by zrobił Danny? Jeśli
powiesz, że zajęliby się nim król i królowa, zacznę krzyczeć. Tych dwoje nie powinno
się opiekować nawet rybką w akwarium, a co dopiero dzieckiem...
- Wszystko będzie dobrze, Lily - zapewnił ją Nico z przekonaniem. Nie powiedział
tego głośno, ale podzielał zdanie żony na temat metod wychowawczych królewskiej pa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
- Daj słowo, że nic się jej nie stanie, w innym wypadku nasza umowa jest nieważ-
na.
Umowa? Lily zadrżała.
- Nico, o co tu chodzi?
Zignorował ją. Zimny pot zrosił jej czoło, chociaż Nico zachowywał się bardzo
spokojnie. Czy nie obchodził go jej los? Czy naprawdę robił jakieś interesy z tym
okropnym mężczyzną?
R
L
T
- Nic jej nie będzie - odparł Paolo, po czym zarechotał. - Omal nie zapomniałem
wam powiedzieć, że wkrótce pojmę również waszego syna, na wypadek gdyby przyszło
wam do głowy nie dotrzymać warunków naszej umowy.
Serce Lily stanęło. Jak mogła martwić się o siebie, kiedy jej dziecko znajdowało
się w niebezpieczeństwie? Chciała udusić tego mężczyznę, a właściwie ich obu.
- Jeśli zrobisz krzywdę mojemu dziecku, zabiję cię własnymi rękami.
Paolo zaśmiał się złowieszczo.
- Nie dość, że kradniesz, to jeszcze grozisz królowi?
- Ty zakłamany draniu - syknęła Lily.
- Wystarczy! - przerwał jej Nico.
- Nie! - krzyknęła, zaciskając palce na kratach. - Jak śmiesz stać bezczynnie, kiedy
ten mężczyzna grozi twojemu dziecku? - Przeniosła wzrok na Paola. - Powiedz w tej
chwili, co zrobiłeś z moim dzieckiem!
- Wasza niania to urocze stworzenie i ma swoją cenę, jak każdy.
Mięśnie twarzy Nica zadrżały, ale milczał. Lily chciała nim potrząsnąć, nawrzesz-
czeć na niego, sprawić, żeby zareagował.
- Tak - dodał Paolo - każdy ma swoją cenę. Moja jest taka, żebyś poślubił moją
córkę i uczynił z niej królową.
Lily poczuła się tak, jakby ziemia usuwała jej się spod stóp. Ledwie zdołała utrzy-
mać się nogach.
- Powiedziałem, że to zrobię - odparł Nico. - Ale chcę odzyskać swojego syna w tej
chwili. Bez tego nie mamy o czym rozmawiać.
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
W nocy do miejsca, w którym była przetrzymywana Lily, wtargnęła grupa uzbro-
jonych, zamaskowanych mężczyzn w czarnych strojach, z noktowizorami na oczach i
słuchawkami w uszach. Obezwładnili obu strażników, a potem jeden z nich kazał Lily
wstać i cofnąć się pod ścianę. Zanim zdążyła zlokalizować zródło dziwnych trzasków,
drzwi do jej celi stanęły otworem, mrok przeciął strumień światła i w chwilę pózniej była
już w ramionach jednego z wybawców.
Nie miała pojęcia, kim byli ci ludzie ani dokąd zamierzali ją zabrać. Modliła się
jednak, żeby było to bezpieczne miejsce, w którym będzie czekał na nią Danny. Chwyci-
ła mocno za szyję potężnego mężczyznę, a on ruszył pospieszne w stronę lądowiska,
gdzie czekał już na nich helikopter. Zmigła łopotały ogłuszająco. Ledwie zdążyli wsiąść i
wzbić się w powietrze, gdy z dołu dobiegły krzyki. Po chwili dał się słyszeć charaktery-
styczny, metaliczny huk wystrzałów.
To nie była ta sama maszyna, którą leciała wcześniej. We wnętrzu metalowego,
wojskowego potwora panował taki hałas, że nie dało się rozmawiać.
Lily próbowała odsunąć się od człowieka, który wcześniej ją niósł, ale on ani na
chwilę nie poluzował uścisku. Kiedy zaczęła się mocniej wyrywać, zdjął maskę i hełm.
Na widok jego twarzy Lily zamarła, a sekundę pózniej wymierzyła mu siarczysty
policzek.
Miasto trwało nieporuszone, jakby od wczoraj nie wydarzyło się nic niezwykłego.
A przecież zmieniło się wszystko. Lily nie odzywała się do Nica. Nie mógł jej za to wi-
nić. Siedział przy biurku, w zamyśleniu wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt. Pró-
bował wczytać się w papiery, które chwilę wcześniej przyniósł mu asystent, ale nie był w
stanie się skoncentrować. Wydarzenia ubiegłej nocy były szokujące, oburzające i brutal-
ne. Nico miał ochotę udusić Paola własnymi rękami, ale to oznaczałoby wyrok śmierci
dla nich obojga.
Kiedy wczoraj opuszczał Monteverde z zamiarem wybawienia Lily, obiecał sobie,
że nigdy więcej nie będzie tracił czasu.
R
L
T
Zerwał się zza biurka i ruszył do pokoju dziecinnego. Wiedział, że ją tam zastanie.
Od chwili powrotu do domu nawet na sekundę nie spuściła syna z oczu. Chciał dzielić z
nimi te chwile, ale jego obecność wyraznie irytowała Lily. Przez dłuższy czas szanował
jej wolę i zostawiał ją samą z dzieckiem, ale teraz musiał działać.
Pokój rozświetlały jasne promienie słońca. Danny drzemał w swoim łóżeczku.
Nica rozczulił widok syna tulącego niebieskiego, pluszowego dinozaura. Zadrżał na
myśl, że mógł go stracić.
Kątem oka dostrzegł jakiś ruch przy oknie. Lily leżała na wielkim, wymoszczonym
parapecie i patrzyła w dal. W dłoniach ściskała książkę.
- Liliano - odezwał się Nico.
Zaskoczył go szorstki ton własnego głosu.
%7łona spojrzała na niego umęczonym wzrokiem.
- Odejdz.
- Nie.
Lily ponownie wbiła wzrok w okno. Nico podszedł do niej, wyjął książkę z jej rąk
i usiadł naprzeciwko niej.
- Nie dotykaj mnie, proszę - powiedziała łamiącym się głosem.
- Przepraszam za to, co się stało. Nie powinienem był cię zabierać do Monteverde.
Nie ufałem Paolowi, ale nie spodziewałem się, że jest zdolny do czegoś takiego. Nie
skrzywdził cię, prawda?
Lily pokręciła głową.
- Lily, Dio, przykro mi, że pozwoliłem ci uwierzyć, że zamierzam zrealizować jego
plan, ale to był jedyny sposób...
- Jakim cudem dotarł do Giseli?
Nico przeczesał włosy palcami.
- Przez jej brata, tesoro mio. Już dawniej miewał kłopoty z prawem, a kilka dni
temu przepadł bez śladu, zapewne na rozkaz Paola. Giseli zaoferowano pieniądze i obie-
cano, że jej brat wróci, jeśli odda im Danny'ego. Ona na szczęście zdecydowała się po-
wiadomić policję.
Wargi Lily zadrżały.
R
L
T
- Jestem jej za to bardzo wdzięczna, ale... mój Boże, to tylko dziecko. Chciałam,
żeby mój syn miał normalne życie, a teraz wydarzyło się to wszystko. Czy już zawsze
ktoś będzie czyhał na jego życie? - zapytała Lily, kuląc się. Ukryła twarz w przyciągnię-
tych do piersi kolanach. Nie chciała, żeby Nico na nią patrzył. - Jak ty to znosisz? Nie,
nie odpowiadaj. To twój obowiązek.
- Nigdy wcześniej nic takiego się nie wydarzyło... - zaczął Nico.
- Ale to nie znaczy, że się więcej nie powtórzy! - przerwała mu, wbijając wzrok w
jego twarz.
- Kiedyś wydawało mi się, że media stanowią problem, ale teraz zastanawiam się,
co by było, gdyby coś się stało jednemu z nas? Albo obojgu? Co by zrobił Danny? Jeśli
powiesz, że zajęliby się nim król i królowa, zacznę krzyczeć. Tych dwoje nie powinno
się opiekować nawet rybką w akwarium, a co dopiero dzieckiem...
- Wszystko będzie dobrze, Lily - zapewnił ją Nico z przekonaniem. Nie powiedział
tego głośno, ale podzielał zdanie żony na temat metod wychowawczych królewskiej pa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]