[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na oścież balkonowe drzwi, stwierdziła, że zapowiada się kolejny upalny
dzień.
Wylegując się na plaży, nie rozglądała się za Trisem i jego synkiem,
lecz ilekroć usłyszała dziecięcy śmiech, odwracała głowę. Przypominała
sobie o nich oczywiście tylko dlatego, że lubiła Michaela, a człowiek z nogą
w gipsie zawsze budzi współczucie. Tak przynajmniej sobie wmawiała.
Trochę rozstrojona własnym zachowaniem, poszła do pobliskiej
kafejki, żeby czegoś się napić. Usiadła na zewnątrz, pod parasolem z żółtej
rafii, poruszanej powiewami przyjemnego wiaterku. I niemal podskoczyła z
wrażenia, gdy nagle pojawił się Tris. Aypnęła na niego groznie, a on
odpowiedział niefrasobliwym uśmiechem i usadowił się naprzeciwko.
- Noga miewa się dobrze - oznajmił.
- To świetnie.
- Wiedziałem, że zaraz spytasz.
- Gdzie Michael? - Kerith ostentacyjnie odwróciła się twarzą do
morza.
- Tam. Bawi się z innymi dziećmi.
- A ty nie masz co ze sobą zrobić.
- I tak marzyłem o kawie. Wypijesz drugą?
- Nie, dziękuję.
32
RS
Tris gestem wezwał kelnera, zamówił kawę dla siebie i sięgnął po
papierową serwetkę. Po chwili wyczarował z niej piękną różę i wręczył ją
Kerith.
- Jeden z moich talentów.
- Niewątpliwie jeden z wielu - odparła bez zastanowienia. - Nigdy
niczego nie traktujesz poważnie?
- Na pewno Michaela.
Jego tak, przyznała w duchu. I może swoją pracę. Architekci po prostu
nie mogą sobie pozwolić na lekkomyślność. Ale na niwie romansowej Tris
Jensen podobno postępował jak nieodpowiedzialny playboy. Tak przynaj-
mniej twierdziła Eva. Kiedyś wspomniała, że uganiał się za kobietami i
małżeństwo Ginny rozpadło się głównie z tego powodu. Były jeszcze inne.
Na przykład latanie samolotami. Czyżby Tris miał dziewczynę w każdym
porcie? Lub raczej-na każdym lotnisku?
Niewykluczone. Tris wyglądał na kochliwego. I co z tego, Kerith? Nic.
Wcale jej to nie interesowało. Nagle uświadomiła sobie, że jego
towarzystwo dziwnie ją ekscytuje, i wpadła w popłoch, ponieważ nie umiała
radzić sobie... właściwie z czym? Z uczuciami?
- Muszę już iść - oznajmiła raptownie. Szybko dopiła kawę i zerwała
się z krzesła. - Do widzenia.
Kluczyła między stolikami, aby jej nie widział, gdy odchodziła. A po
chwili musiała zawrócić, przypomniawszy sobie, że miała iść do sklepu
kupić coś na podwieczorek. Ty idiotko, zamruczała pod nosem. Wystarczy
byle facet, a ty zaraz uciekasz spłoszona, gdzie pieprz rośnie. Nie mogłaś
zostać chociaż pięć minut i pogawędzić jak cywilizowany człowiek?
Wściekła na siebie z powodu własnej głupoty, wpadła do sklepu jak bomba.
33
RS
Na szczęście już jutro Tris i Michael stąd wyjadą.
Dwutygodniowy urlop minął błyskawicznie. Kerith zrealizowała cały
zaplanowany program, a na dodatek pojechała do Ileś d'Aix, gdzie więziono
Napoleona przed wywiezieniem go na Wyspę Zwiętej Heleny. I przez cały
czas, mimo wielu turystycznych atrakcji, wciąż wspominała
niebieskookiego mężczyznę. Pojawiał się uporczywie w jej myślach, a ona
nic nie mogła na to poradzić.
Wróciła do pracy opalona i w doskonałej formie, po czym natychmiast
zaczęła liczyć dni do wizyty Michaela u cioci. Ale dlaczego? Czyżby chciała
dowiedzieć się, co słychać u jego ojca? Nie, to zupełny absurd.
Wkrótce jednak musiała wyjechać w delegację do Bristolu, aby
sprawdzić skrzynię pełną starodruków, toteż nie zobaczyła się z Michaelem.
Ani z Evą - aż do końca sierpnia, gdy w poniedziałek rano wychodziła do
pracy i niespodziewanie spotkała przyjaciółkę tuż za progiem.
- Cześć, Kerith.
- Znikłaś na sześć tygodni, a witasz mnie, jak byśmy widziały się
wczoraj. Gdzie się podziewałaś?
- Balowałam w Grecji.
- Tylko przez dwa tygodnie!
- Cóż, trochę dłużej. Poznałam tam fantastycznego samca.
- No wiesz! - z wyrzutem w głosie zawołała Kerith, ale Eva nie tylko
nie okazała skruchy, lecz nawet uśmiechnęła się swawolnie. Była niższa i
szczuplejsza od Kerith, kilka lat starsza, a teraz opalona na ciemny brąz. -
Co z twoją pracą? - Kerith zmarszczyła brwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
na oścież balkonowe drzwi, stwierdziła, że zapowiada się kolejny upalny
dzień.
Wylegując się na plaży, nie rozglądała się za Trisem i jego synkiem,
lecz ilekroć usłyszała dziecięcy śmiech, odwracała głowę. Przypominała
sobie o nich oczywiście tylko dlatego, że lubiła Michaela, a człowiek z nogą
w gipsie zawsze budzi współczucie. Tak przynajmniej sobie wmawiała.
Trochę rozstrojona własnym zachowaniem, poszła do pobliskiej
kafejki, żeby czegoś się napić. Usiadła na zewnątrz, pod parasolem z żółtej
rafii, poruszanej powiewami przyjemnego wiaterku. I niemal podskoczyła z
wrażenia, gdy nagle pojawił się Tris. Aypnęła na niego groznie, a on
odpowiedział niefrasobliwym uśmiechem i usadowił się naprzeciwko.
- Noga miewa się dobrze - oznajmił.
- To świetnie.
- Wiedziałem, że zaraz spytasz.
- Gdzie Michael? - Kerith ostentacyjnie odwróciła się twarzą do
morza.
- Tam. Bawi się z innymi dziećmi.
- A ty nie masz co ze sobą zrobić.
- I tak marzyłem o kawie. Wypijesz drugą?
- Nie, dziękuję.
32
RS
Tris gestem wezwał kelnera, zamówił kawę dla siebie i sięgnął po
papierową serwetkę. Po chwili wyczarował z niej piękną różę i wręczył ją
Kerith.
- Jeden z moich talentów.
- Niewątpliwie jeden z wielu - odparła bez zastanowienia. - Nigdy
niczego nie traktujesz poważnie?
- Na pewno Michaela.
Jego tak, przyznała w duchu. I może swoją pracę. Architekci po prostu
nie mogą sobie pozwolić na lekkomyślność. Ale na niwie romansowej Tris
Jensen podobno postępował jak nieodpowiedzialny playboy. Tak przynaj-
mniej twierdziła Eva. Kiedyś wspomniała, że uganiał się za kobietami i
małżeństwo Ginny rozpadło się głównie z tego powodu. Były jeszcze inne.
Na przykład latanie samolotami. Czyżby Tris miał dziewczynę w każdym
porcie? Lub raczej-na każdym lotnisku?
Niewykluczone. Tris wyglądał na kochliwego. I co z tego, Kerith? Nic.
Wcale jej to nie interesowało. Nagle uświadomiła sobie, że jego
towarzystwo dziwnie ją ekscytuje, i wpadła w popłoch, ponieważ nie umiała
radzić sobie... właściwie z czym? Z uczuciami?
- Muszę już iść - oznajmiła raptownie. Szybko dopiła kawę i zerwała
się z krzesła. - Do widzenia.
Kluczyła między stolikami, aby jej nie widział, gdy odchodziła. A po
chwili musiała zawrócić, przypomniawszy sobie, że miała iść do sklepu
kupić coś na podwieczorek. Ty idiotko, zamruczała pod nosem. Wystarczy
byle facet, a ty zaraz uciekasz spłoszona, gdzie pieprz rośnie. Nie mogłaś
zostać chociaż pięć minut i pogawędzić jak cywilizowany człowiek?
Wściekła na siebie z powodu własnej głupoty, wpadła do sklepu jak bomba.
33
RS
Na szczęście już jutro Tris i Michael stąd wyjadą.
Dwutygodniowy urlop minął błyskawicznie. Kerith zrealizowała cały
zaplanowany program, a na dodatek pojechała do Ileś d'Aix, gdzie więziono
Napoleona przed wywiezieniem go na Wyspę Zwiętej Heleny. I przez cały
czas, mimo wielu turystycznych atrakcji, wciąż wspominała
niebieskookiego mężczyznę. Pojawiał się uporczywie w jej myślach, a ona
nic nie mogła na to poradzić.
Wróciła do pracy opalona i w doskonałej formie, po czym natychmiast
zaczęła liczyć dni do wizyty Michaela u cioci. Ale dlaczego? Czyżby chciała
dowiedzieć się, co słychać u jego ojca? Nie, to zupełny absurd.
Wkrótce jednak musiała wyjechać w delegację do Bristolu, aby
sprawdzić skrzynię pełną starodruków, toteż nie zobaczyła się z Michaelem.
Ani z Evą - aż do końca sierpnia, gdy w poniedziałek rano wychodziła do
pracy i niespodziewanie spotkała przyjaciółkę tuż za progiem.
- Cześć, Kerith.
- Znikłaś na sześć tygodni, a witasz mnie, jak byśmy widziały się
wczoraj. Gdzie się podziewałaś?
- Balowałam w Grecji.
- Tylko przez dwa tygodnie!
- Cóż, trochę dłużej. Poznałam tam fantastycznego samca.
- No wiesz! - z wyrzutem w głosie zawołała Kerith, ale Eva nie tylko
nie okazała skruchy, lecz nawet uśmiechnęła się swawolnie. Była niższa i
szczuplejsza od Kerith, kilka lat starsza, a teraz opalona na ciemny brąz. -
Co z twoją pracą? - Kerith zmarszczyła brwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]