[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Małżeństwo na całe życie... To jej słowa. Gdyby zgodziła się na ślub od
razu, gdy ją o to poprosił, nie zdobyłby się wtedy na podjęcie tak ostatecznego
kroku, jak porzucenie firmy. To jej nieugięta niezależność dała mu siłę i
motywację do aż takiego zdeterminowania.
Ma, czego chciał. Wygrał. Teraz Rebecca nie stanowi już dla niego
wyzwania i za kilka lat Slade z pewnością zacznie żałować swojej pochopnej
decyzji. Czy ktoś, kto zrezygnował z rządzenia imperium może się czuć
usatysfakcjonowany zwykłą rolą męża i ojca? W końcu nieodwołalnie skończy
się to jego znudzeniem, głęboką frustracją i żalem do niej.
- Nie powinieneś był. To naprawdę nie jest dobre rozwiązanie -
zaprotestowała, czując, że jej serce ściska się boleśnie.
- Owszem, jest - odparł ze spokojem i absolutną pewnością.
Z rozpaczą potrząsnęła głową.
- Nie oddam ci Wildjanny, Slade.
- 128 -
S
R
- Wiem i wcale tego nie chcę. Od czasu rozmowy nad grobem twojej
babki zdałem sobie sprawę, że tworzysz z Wildjanną nierozłączną całość. -
Pogłaskał ją po policzku z ogromną czułością. - Proszę, nie czuj się schwytana
w pułapkę. Kochanie, miałem dość zarządzania firmą, jeszcze zanim
przyjechałaś do Nowego Jorku. Byłem zmęczony, znudzony, aż nagle pojawiłaś
się w moim życiu i rzuciłaś mi wyzwanie. Podjąłem je, żeby tylko coś się
wreszcie zaczęło dziać - uśmiechnął się z wyrazem skruchy. - Była to najlepsza
decyzja w moim życiu. Jednak gdy dowiedziałem się, że jesteś ze mną w ciąży,
nie miałem już najmniejszych wątpliwości co do tego, czego naprawdę chcę.
Nawet gdybym je miał, ten pierwszy miesiąc spędzony tu z tobą rozwiałby je
zupełnie. Polubiłem pracę i życie w Wildjannie. Wolę je od siedzenia w biurze.
Tu niebo jest czyste, a nocą widać gwiazdy... - %7łartobliwie uniósł jedną brew. -
Chyba nie miałabyś nic przeciwko temu, żebym wybudował tu obserwatorium,
prawda?
Bez słowa potrząsnęła głową. Może niesłusznie martwiła się o ich
przyszłość i o to, że Slade zacznie się nudzić?
Obdarzył ją szerokim uśmiechem.
- Miałem cię o to spytać dopiero po ślubie. To nie znaczy, że obawiałem
się, iż możesz się nie zgodzić, tylko po prostu ciągle jestem oszołomiony nową
rolą w moim życiu, rolą ojca, i chciałbym poświęcić jej jak najwięcej czasu.
Myślę jednak, że kiedy dzieci trochę podrosną, powinienem sobie znalezć jakieś
hobby. Co byś powiedziała na astrofizykę?
Rebecca poczuła, że jej wewnętrzne napięcie trochę osłabło.
Rzeczywiście, niezły pomysł. Nie żałowałby wtedy, że rzucił pracę w firmie.
- Widzisz, te gwiazdy, które możemy dostrzec, stanowią jedynie pięć
procent tego, co w rzeczywistości jest w kosmosie - kontynuował z ożywieniem
i entuzjazmem. - A reszta? Właśnie nad tą resztą chciałbym trochę popracować,
Rebecco. Nie miałbym nic przeciwko spędzeniu całego życia na tym fas-
- 129 -
S
R
cynującym zajęciu. Pomyśl tylko o tych wszystkich tajemnicach wszechświata,
które czekają na odkrycie!
Jego oczy błyszczały i patrzyły gdzieś daleko, daleko. Rebecca nie mogła
mieć żadnych wątpliwości, że to jest właśnie to, co go naprawdę interesuje.
Spojrzał na nią.
- Jeszcze coś. Te dzieci, które tu przyjadą, będą mogły cieszyć się nie
tylko ziemią, ale i niebem. Udostępnię im mój teleskop, opowiem o słońcu i
gwiazdach...
Miał rację. %7ładen ośrodek nie mógł zaoferować takiej atrakcji.
- I wiesz, na co jeszcze wpadłem? - ciągnął, a oczy mu błyszczały jak
małemu chłopcu, który szykuje wielką niespodziankę.
Rebecca znów potrząsnęła głową. Wolała się nie odzywać aż do chwili,
kiedy choć trochę zdoła uporządkować kłębiące się w niej uczucia.
- Tego dnia, gdy trzeba było przepędzić bydło wyżej, pomyślałem, że
zaoszczędziłoby nam masę czasu i roboty wytyczenie szlaków dla
poszczególnych stad za pomocą satelity. Kiedy zbuduję obserwatorium,
zainstaluję w nim komputer i połączę go z naszym satelitą. Wtedy zawsze
będziemy wiedzieli, gdzie zwierzęta znajdują się w danej chwili, nawet
pojedyncze sztuki. Pracujące w podczerwieni czujniki są tak dokładne, że bez
trudu wyśledzą muchę, a co dopiero krowę.
- Z naszym satelitą? - krzyknęła z niedowierzaniem.
- Aha. Przecież mówiłem ci kiedyś, że Cordell Enterprises jest w
posiadaniu jednego z tych urządzeń, a ja nie spaliłem za sobą wszystkich
mostów, Rebecco. Mamy pięćdziesiąt jeden procent udziałów w firmie. Kto
wie? Może urodzi nam się syn, który odziedziczy zainteresowania po moim
ojcu? Ja na przykład mam dużo ze swojego dziadka.
Tak, chciałaby mieć syna, pomyślała czując, że trochę jej się kręci w
głowie. Jego pomysły miały w sobie tyle rozmachu, że nie mogła za nim
nadążyć.
- 130 -
S
R
- Gdzie chcesz umieścić tego satelitę? - spytała cicho.
- Dokładnie nad dachem naszej sypialni - padła wesoła odpowiedz. - Ale
to jeszcze nie wszystko. Z pomocą odpowiednio dobranych ludzi i komputerów
możemy prowadzić hodowlę w Wildjannie i Czarcim Jarze znacznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Małżeństwo na całe życie... To jej słowa. Gdyby zgodziła się na ślub od
razu, gdy ją o to poprosił, nie zdobyłby się wtedy na podjęcie tak ostatecznego
kroku, jak porzucenie firmy. To jej nieugięta niezależność dała mu siłę i
motywację do aż takiego zdeterminowania.
Ma, czego chciał. Wygrał. Teraz Rebecca nie stanowi już dla niego
wyzwania i za kilka lat Slade z pewnością zacznie żałować swojej pochopnej
decyzji. Czy ktoś, kto zrezygnował z rządzenia imperium może się czuć
usatysfakcjonowany zwykłą rolą męża i ojca? W końcu nieodwołalnie skończy
się to jego znudzeniem, głęboką frustracją i żalem do niej.
- Nie powinieneś był. To naprawdę nie jest dobre rozwiązanie -
zaprotestowała, czując, że jej serce ściska się boleśnie.
- Owszem, jest - odparł ze spokojem i absolutną pewnością.
Z rozpaczą potrząsnęła głową.
- Nie oddam ci Wildjanny, Slade.
- 128 -
S
R
- Wiem i wcale tego nie chcę. Od czasu rozmowy nad grobem twojej
babki zdałem sobie sprawę, że tworzysz z Wildjanną nierozłączną całość. -
Pogłaskał ją po policzku z ogromną czułością. - Proszę, nie czuj się schwytana
w pułapkę. Kochanie, miałem dość zarządzania firmą, jeszcze zanim
przyjechałaś do Nowego Jorku. Byłem zmęczony, znudzony, aż nagle pojawiłaś
się w moim życiu i rzuciłaś mi wyzwanie. Podjąłem je, żeby tylko coś się
wreszcie zaczęło dziać - uśmiechnął się z wyrazem skruchy. - Była to najlepsza
decyzja w moim życiu. Jednak gdy dowiedziałem się, że jesteś ze mną w ciąży,
nie miałem już najmniejszych wątpliwości co do tego, czego naprawdę chcę.
Nawet gdybym je miał, ten pierwszy miesiąc spędzony tu z tobą rozwiałby je
zupełnie. Polubiłem pracę i życie w Wildjannie. Wolę je od siedzenia w biurze.
Tu niebo jest czyste, a nocą widać gwiazdy... - %7łartobliwie uniósł jedną brew. -
Chyba nie miałabyś nic przeciwko temu, żebym wybudował tu obserwatorium,
prawda?
Bez słowa potrząsnęła głową. Może niesłusznie martwiła się o ich
przyszłość i o to, że Slade zacznie się nudzić?
Obdarzył ją szerokim uśmiechem.
- Miałem cię o to spytać dopiero po ślubie. To nie znaczy, że obawiałem
się, iż możesz się nie zgodzić, tylko po prostu ciągle jestem oszołomiony nową
rolą w moim życiu, rolą ojca, i chciałbym poświęcić jej jak najwięcej czasu.
Myślę jednak, że kiedy dzieci trochę podrosną, powinienem sobie znalezć jakieś
hobby. Co byś powiedziała na astrofizykę?
Rebecca poczuła, że jej wewnętrzne napięcie trochę osłabło.
Rzeczywiście, niezły pomysł. Nie żałowałby wtedy, że rzucił pracę w firmie.
- Widzisz, te gwiazdy, które możemy dostrzec, stanowią jedynie pięć
procent tego, co w rzeczywistości jest w kosmosie - kontynuował z ożywieniem
i entuzjazmem. - A reszta? Właśnie nad tą resztą chciałbym trochę popracować,
Rebecco. Nie miałbym nic przeciwko spędzeniu całego życia na tym fas-
- 129 -
S
R
cynującym zajęciu. Pomyśl tylko o tych wszystkich tajemnicach wszechświata,
które czekają na odkrycie!
Jego oczy błyszczały i patrzyły gdzieś daleko, daleko. Rebecca nie mogła
mieć żadnych wątpliwości, że to jest właśnie to, co go naprawdę interesuje.
Spojrzał na nią.
- Jeszcze coś. Te dzieci, które tu przyjadą, będą mogły cieszyć się nie
tylko ziemią, ale i niebem. Udostępnię im mój teleskop, opowiem o słońcu i
gwiazdach...
Miał rację. %7ładen ośrodek nie mógł zaoferować takiej atrakcji.
- I wiesz, na co jeszcze wpadłem? - ciągnął, a oczy mu błyszczały jak
małemu chłopcu, który szykuje wielką niespodziankę.
Rebecca znów potrząsnęła głową. Wolała się nie odzywać aż do chwili,
kiedy choć trochę zdoła uporządkować kłębiące się w niej uczucia.
- Tego dnia, gdy trzeba było przepędzić bydło wyżej, pomyślałem, że
zaoszczędziłoby nam masę czasu i roboty wytyczenie szlaków dla
poszczególnych stad za pomocą satelity. Kiedy zbuduję obserwatorium,
zainstaluję w nim komputer i połączę go z naszym satelitą. Wtedy zawsze
będziemy wiedzieli, gdzie zwierzęta znajdują się w danej chwili, nawet
pojedyncze sztuki. Pracujące w podczerwieni czujniki są tak dokładne, że bez
trudu wyśledzą muchę, a co dopiero krowę.
- Z naszym satelitą? - krzyknęła z niedowierzaniem.
- Aha. Przecież mówiłem ci kiedyś, że Cordell Enterprises jest w
posiadaniu jednego z tych urządzeń, a ja nie spaliłem za sobą wszystkich
mostów, Rebecco. Mamy pięćdziesiąt jeden procent udziałów w firmie. Kto
wie? Może urodzi nam się syn, który odziedziczy zainteresowania po moim
ojcu? Ja na przykład mam dużo ze swojego dziadka.
Tak, chciałaby mieć syna, pomyślała czując, że trochę jej się kręci w
głowie. Jego pomysły miały w sobie tyle rozmachu, że nie mogła za nim
nadążyć.
- 130 -
S
R
- Gdzie chcesz umieścić tego satelitę? - spytała cicho.
- Dokładnie nad dachem naszej sypialni - padła wesoła odpowiedz. - Ale
to jeszcze nie wszystko. Z pomocą odpowiednio dobranych ludzi i komputerów
możemy prowadzić hodowlę w Wildjannie i Czarcim Jarze znacznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]