[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilach sprzed pół roku. Podobne myśli zdarzały mu się jednak za każdym razem, kie-
dy choćby widział Lauren, nie mówiąc o tuleniu jej do siebie.
Była dla niego uosobieniem pokusy.
Ten taniec był doskonałą okazją, by posunąć jego plan przekonania Lauren o krok
dalej. Pragnął mieć ją w łóżku bez jakiegokolwiek żalu z jej strony. Oparł swoje czoło o
jej.
- Dziękuję, że byłaś tego wieczoru taka wspaniała - powiedział.
- Po prostu dotrzymuję umowy - odparła, podczas gdy jej nogi ocierały się o jego
uda, a jej piersi dotykały jego torsu.
Może to nie był jednak taki najlepszy pomysł, pomyślał. Trzymanie rąk przy sobie
mogło się okazać trudniejsze, niż myślał.
- Jesteś naprawdę wspaniała. Nie tylko w pracy, wiesz? - pochylił się i przycisnął
usta do jej ust.
R
L
T
Zatrzymał się w tej pozycji na dość długo, nie na tyle jednak, by robić przedsta-
wienie. Wystarczyło to, by ona niemal omdlała w jego ramionach. On zaś nie chciał
przestać.
Odbiła się od nich jakaś para, Jason podniósł głowę z niemałym żalem.
Lauren popatrzyła na niego spod gęstych rzęs.
- Czy ty aby nie próbujesz mnie uwieść? - zapytała.
Jej głos był chropawy i seksowny, a jej piersi unosiły się i opadały w przyspieszo-
nym rytmie.
Jason opuścił ręce niżej, na jej talię, i z trudem powstrzymał się, żeby nie opuścić
ich jeszcze niżej.
- Ja cię tylko pocałowałem.
- To miał być tylko pocałunek?
Jej słowa dodały kolejny zastrzyk adrenaliny w jego żyły.
- To był chyba komplement.
Lauren uderzyła go delikatnie w pierś. Policzki miała zabarwione na kolor różowy.
- Doskonale wiedziałeś, co robisz i jakie to budzi we mnie emocje...
- Podobało ci się to. - Przysunął ją bliżej siebie.
- Znowu stwierdzasz to, co oczywiste. - Zakołysała się w jego objęciach. - Moje
ciało samo mnie zdradza, kiedy chodzi o ciebie. A więc odpowiedz, próbujesz mnie
uwieść?
To, co oczywiste, wydało mu się równie oczywistą przegraną. Potrzebował bar-
dziej subtelnego i romantycznego podejścia.
- A kto powiedział, że pocałunek musi prowadzić do łóżka?
Zdezorientowana Lauren mrugnęła tylko i zamilkła.
- Co takiego? - Jason wyciągnął ją z tłumu na parkiecie i pokierował tam, gdzie
było mniej ludzi, z dala od głośników. - Czy to znaczy, że się nie zgadzasz?
Lauren potrząsnęła szybko głową.
- Nie, zgadzam się. Po prostu nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego z two-
ich ust. Od mężczyzny.
- Zapewniam cię stanowczo, że jestem mężczyzną.
R
L
T
- Wiem. - Przybliżyła się do niego i zakołysała biodrami.
- Całowanie cię - musnął wargami jej usta - daje mi wiele przyjemności.
Teraz już oboje byli tego pewni. Przynosiło muto też niemało cierpienia, ale Jason
nie chciał o tym wspominać, by nie pogorszyć sytuacji.
Muzyka przyspieszyła. Jason splótł palce z Lauren, prowadząc ją dalej w stronę
mniej zatłoczonego miejsca. Schylił się do jej ucha.
- Chcesz pojechać do Twin Peaks, żeby zobaczyć romantyczną panoramę miasta?
To doskonałe miejsce na randkę. Obiecuję, że będę dżentelmenem.
Lauren zdusiła śmiech.
- Może ci to umknęło - odparła - ale seks mamy już za sobą.
- Wierz mi, że zauważyłem.
Pamiętał to równie dobrze. I chciał więcej.
- To znaczy, że nie chcesz randki. Cholerna szkoda.
Lauren zdziwiona uniosła brwi.
- Jasonie, tego wieczoru cię nie rozumiem. Nie jestem pewna, czego oczekujesz i
chcesz...
- Cicho - powiedział łagodnie, przyciskając palec do jej ust. - Przy okazji, nikt cię
dzisiaj nie prosił o seks. Jestem człowiekiem od reklamy, pamiętasz? Powinnaś zwracać
baczniejszą uwagę na moje słowa.
Odsunął się o krok i pocałował ją w dłoń.
- Dziękuję za wspaniały taniec, pani Reagert. Będę o nim myślał całą noc... śpiąc
na fotelu.
Dwie bezsenne noce pózniej Lauren znalazła się na przyjęciu Maddox Communi-
cations. Choć przechodziła nerwowy okres, ta biznesowa kolacja przypomniała jej, co
dawało jej w pracy najwięcej radości. Kontakt z ludzmi i wymiana pomysłów z najlep-
szymi w branży. Służyło jej to.
Zespół, który wykonywał muzykę na żywo, od swingu, który grał w czasie posiłku,
przeszedł do klasycznego rocka, Lauren nie wiedziała, czy uda się jej wytrzymać kolejny
taniec z Jasonem. Bardzo dobrze rozumieli się na parkiecie. W ciągu ostatnich kilku
R
L
T
miesięcy niemal zdążyła zapomnieć, jaki wspaniały zespół tworzyli także od strony za-
wodowej. Ta impreza uzmysłowiła jej to w całej rozciągłości.
Kolacja odbywała się w ekskluzywnym jachtklubie, z którego roztaczał się niesa-
mowity widok na całą zatokę San Francisco. Przez oszkloną ścianę Lauren widziała w
oddali most Golden Gate spowity mgłą.
Było to imponujące przyjęcie. Wszystko przebiegało gładko dzięki efektywnej
asystentce Brocka, która bez chwili spoczynku biegała po sali, doglądając szczegółów.
Nudności skończyły się już na dobre, więc Lauren dopisywał apetyt. Cieszyła się
wykwintnymi daniami, od halibuta z Alaski po słodki śliwkowy deser. %7łałowała, że nie
może wziąć nic na wynos.
Odrzuciła od siebie natarczywą wizję kolejnego pikniku przed kominkiem.
- Pani Reagert - zawołał głos zza jej pleców - czy mogę zaproponować dolewkę?
Lauren spojrzała przez ramię. Okazało się, że propozycja ta wyszła nie od kelnera,
ale od najważniejszego klienta Jasona, Waltera Prentice'a. Najwyrazniej nawet ten wy-
jątkowo poprawny gość nie odmawiał sobie od czasu do czasu kieliszka wykwintnego
wina.
- Dziękuję, panie Prentice, właśnie szukałam kelnera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
chwilach sprzed pół roku. Podobne myśli zdarzały mu się jednak za każdym razem, kie-
dy choćby widział Lauren, nie mówiąc o tuleniu jej do siebie.
Była dla niego uosobieniem pokusy.
Ten taniec był doskonałą okazją, by posunąć jego plan przekonania Lauren o krok
dalej. Pragnął mieć ją w łóżku bez jakiegokolwiek żalu z jej strony. Oparł swoje czoło o
jej.
- Dziękuję, że byłaś tego wieczoru taka wspaniała - powiedział.
- Po prostu dotrzymuję umowy - odparła, podczas gdy jej nogi ocierały się o jego
uda, a jej piersi dotykały jego torsu.
Może to nie był jednak taki najlepszy pomysł, pomyślał. Trzymanie rąk przy sobie
mogło się okazać trudniejsze, niż myślał.
- Jesteś naprawdę wspaniała. Nie tylko w pracy, wiesz? - pochylił się i przycisnął
usta do jej ust.
R
L
T
Zatrzymał się w tej pozycji na dość długo, nie na tyle jednak, by robić przedsta-
wienie. Wystarczyło to, by ona niemal omdlała w jego ramionach. On zaś nie chciał
przestać.
Odbiła się od nich jakaś para, Jason podniósł głowę z niemałym żalem.
Lauren popatrzyła na niego spod gęstych rzęs.
- Czy ty aby nie próbujesz mnie uwieść? - zapytała.
Jej głos był chropawy i seksowny, a jej piersi unosiły się i opadały w przyspieszo-
nym rytmie.
Jason opuścił ręce niżej, na jej talię, i z trudem powstrzymał się, żeby nie opuścić
ich jeszcze niżej.
- Ja cię tylko pocałowałem.
- To miał być tylko pocałunek?
Jej słowa dodały kolejny zastrzyk adrenaliny w jego żyły.
- To był chyba komplement.
Lauren uderzyła go delikatnie w pierś. Policzki miała zabarwione na kolor różowy.
- Doskonale wiedziałeś, co robisz i jakie to budzi we mnie emocje...
- Podobało ci się to. - Przysunął ją bliżej siebie.
- Znowu stwierdzasz to, co oczywiste. - Zakołysała się w jego objęciach. - Moje
ciało samo mnie zdradza, kiedy chodzi o ciebie. A więc odpowiedz, próbujesz mnie
uwieść?
To, co oczywiste, wydało mu się równie oczywistą przegraną. Potrzebował bar-
dziej subtelnego i romantycznego podejścia.
- A kto powiedział, że pocałunek musi prowadzić do łóżka?
Zdezorientowana Lauren mrugnęła tylko i zamilkła.
- Co takiego? - Jason wyciągnął ją z tłumu na parkiecie i pokierował tam, gdzie
było mniej ludzi, z dala od głośników. - Czy to znaczy, że się nie zgadzasz?
Lauren potrząsnęła szybko głową.
- Nie, zgadzam się. Po prostu nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego z two-
ich ust. Od mężczyzny.
- Zapewniam cię stanowczo, że jestem mężczyzną.
R
L
T
- Wiem. - Przybliżyła się do niego i zakołysała biodrami.
- Całowanie cię - musnął wargami jej usta - daje mi wiele przyjemności.
Teraz już oboje byli tego pewni. Przynosiło muto też niemało cierpienia, ale Jason
nie chciał o tym wspominać, by nie pogorszyć sytuacji.
Muzyka przyspieszyła. Jason splótł palce z Lauren, prowadząc ją dalej w stronę
mniej zatłoczonego miejsca. Schylił się do jej ucha.
- Chcesz pojechać do Twin Peaks, żeby zobaczyć romantyczną panoramę miasta?
To doskonałe miejsce na randkę. Obiecuję, że będę dżentelmenem.
Lauren zdusiła śmiech.
- Może ci to umknęło - odparła - ale seks mamy już za sobą.
- Wierz mi, że zauważyłem.
Pamiętał to równie dobrze. I chciał więcej.
- To znaczy, że nie chcesz randki. Cholerna szkoda.
Lauren zdziwiona uniosła brwi.
- Jasonie, tego wieczoru cię nie rozumiem. Nie jestem pewna, czego oczekujesz i
chcesz...
- Cicho - powiedział łagodnie, przyciskając palec do jej ust. - Przy okazji, nikt cię
dzisiaj nie prosił o seks. Jestem człowiekiem od reklamy, pamiętasz? Powinnaś zwracać
baczniejszą uwagę na moje słowa.
Odsunął się o krok i pocałował ją w dłoń.
- Dziękuję za wspaniały taniec, pani Reagert. Będę o nim myślał całą noc... śpiąc
na fotelu.
Dwie bezsenne noce pózniej Lauren znalazła się na przyjęciu Maddox Communi-
cations. Choć przechodziła nerwowy okres, ta biznesowa kolacja przypomniała jej, co
dawało jej w pracy najwięcej radości. Kontakt z ludzmi i wymiana pomysłów z najlep-
szymi w branży. Służyło jej to.
Zespół, który wykonywał muzykę na żywo, od swingu, który grał w czasie posiłku,
przeszedł do klasycznego rocka, Lauren nie wiedziała, czy uda się jej wytrzymać kolejny
taniec z Jasonem. Bardzo dobrze rozumieli się na parkiecie. W ciągu ostatnich kilku
R
L
T
miesięcy niemal zdążyła zapomnieć, jaki wspaniały zespół tworzyli także od strony za-
wodowej. Ta impreza uzmysłowiła jej to w całej rozciągłości.
Kolacja odbywała się w ekskluzywnym jachtklubie, z którego roztaczał się niesa-
mowity widok na całą zatokę San Francisco. Przez oszkloną ścianę Lauren widziała w
oddali most Golden Gate spowity mgłą.
Było to imponujące przyjęcie. Wszystko przebiegało gładko dzięki efektywnej
asystentce Brocka, która bez chwili spoczynku biegała po sali, doglądając szczegółów.
Nudności skończyły się już na dobre, więc Lauren dopisywał apetyt. Cieszyła się
wykwintnymi daniami, od halibuta z Alaski po słodki śliwkowy deser. %7łałowała, że nie
może wziąć nic na wynos.
Odrzuciła od siebie natarczywą wizję kolejnego pikniku przed kominkiem.
- Pani Reagert - zawołał głos zza jej pleców - czy mogę zaproponować dolewkę?
Lauren spojrzała przez ramię. Okazało się, że propozycja ta wyszła nie od kelnera,
ale od najważniejszego klienta Jasona, Waltera Prentice'a. Najwyrazniej nawet ten wy-
jątkowo poprawny gość nie odmawiał sobie od czasu do czasu kieliszka wykwintnego
wina.
- Dziękuję, panie Prentice, właśnie szukałam kelnera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]