[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pchnęli go na
trap, nad otwór w piasku. Jama zaczęła falować lekko perystaltycznym ruchem i wydzielała
więcej śluzu czuła mięso, jakie wkrótce miała otrzymać.
Jabba z orszakiem przenieśli się na pokład widokowy.
Luke roztarł nadgarstki, by przywrócić krążenie krwi. Drżące nad gorącą pustynią powietrze
rozgrzewało duszę ta planeta zawsze przecież pozostanie domem. Urodził się i wychował na
skórze bantha, Przy relingu barki dostrzegł Leię i mrugnął porozumiewawczo. Odpowiedziała
tym samym.
Jabba przywołał Trzypeo i szepnął mu coś do ucha. Robot podszedł do konsoli komunikatora,
Jabba wzniósł rękę i zbieranina kosmicznych piratów ucichła natychmiast. Głos androida
zabrzmiał potężnie, wzmocniony przez megafony.
Jego wysokość wyraża nadzieję, że umrzecie z honorem oznajmił Trzypeo. Coś tu nie
pasowało, Ktoś chyba powinien skorygować program. Był przecież tylko robotem o ściśle
określonych funkcjach. Wyłącznie tłumaczyć i lepiej zapomnieć o wolnej woli. Potrząsnął głową
i kontynuował. Gdyby jednak jeden z was chciał błagać o łaskę, Jabba wysłucha teraz jego
próśb.
Han wystąpił, by przekazać tej nadętej beczce śluzu swe ostatnie myśli na wypadek, gdyby
się im nie udało.
Powiedz temu zaślinionemu, robaczywemu śmieciowi...
Pechowo Han stanął twarzą do pustyni i plecami do barki. Chewie wyciągnął rękę i ustawił go
należycie, przodem do robaczywego śmiecia, do którego przemawiał.
Han skinął głową, nie przerywając wystąpienia.
.. .że nie sprawimy mu tej przyjemności.
Chewie wydał kilka gardłowych pomruków, oznaczających zgodę z tezami mówcy. Luke był
gotów.
To twoja ostatnia szansa, Jabbo! krzyknął. Uwolnij nas lub giń!
Spojrzał za siebie. Lando przesuwał się dyskretnie na rufę skiffa. O to właśnie chodzi, myślał.
Po prostu wyrzucą strażników za burtę i uciekną tamtym sprzed nosa.
Bandyci na barce ryknęli śmiechem. Tymczasem Erdwa wtoczył się cicho po rampie i
zatrzymał na skraju górnego pokładu.
Jabba podniósł rękę i jego pachołkowie umilkli.
Jestem przekonany, że się nie mylisz, mój młody przyjacielu Jedi uśmiechnął się,
wysuwając zwrócony w dół kciuk. Zrzucić go.
Widzowie klaskali, gdy Weequay popychał skazańca na koniec pomostu, Luke spojrzał na
Erdwa, samotnego przy relingu, po czym żartobliwie zasalutował małemu robotowi. Na ten
umówiony znak, w kopule maszyny odskoczyła klapka, przez którą wyleciał w powietrze jakiś
pocisk. Aagodnym łukiem wzniósł się nad pustynią.
Luke zeskoczył z trapu. Rozległ się kolejny krzyk radości. Jednak w ułamku sekundy Luke
obrócił się w powietrzu i czubkami palców chwycił krawędz pomostu. Cienka metalowa płyta
ugięła się pod ciężarem, znieruchomiała na moment przed pęknięciem i wyrzuciła Jedi do góry.
W locie wykręcił salto i wylądował na środku trapu w miejscu, które przed chwilą opuścił, lecz
tym razem za plecami zdumionych strażników. Od niechcenia wyciągnął rękę, a wystrzelony
przez Erdwa świetlny miecz trafił dokładnie w otwartą dłoń.
Luke błyskawicznie uaktywnił klingę i po chwili strażnik, stojący między nim a skiff em, spadał
z krzykiem prosto w drżącą paszczę Sarlacca.
Kolejni strażnicy rzucili się na niego. Błysnął świetlny miecz.
Jego własny miecz nie ojca. Tamten stracił w pojedynku z Darthem Vaderem, Stracił także
rękę. Va-der powiedział wtedy, że to on jest ojcem Luke'a,
Ten świetlny miecz konstruował sam, w opuszczonej chacie Obi-wana Kenobiego po drugiej
stronie Tatooine zrobił go, korzystając z narzędzi i części, pozostawionych przez starego
Mistrza Jedi, wkładając w dzieło uczucie, kunszt i palącą potrzebę. Teraz trzymał rękojeść,
jakby wrosła mu w dłoń, jakby była przedłużeniem ramienia.
Lando siłował się ze sternikiem, próbując przejąć instrumenty kontrolne skiffa. Laser żołnierza
wystrzelił, rozbijając sąsiednią tablicę. Skiff pochylił się mocno, następny strażnik runął do leja,
a wszyscy pozostali upadli na pokład. Luke wstał szybko i unosząc miecz ruszył do sternika,
Ten cofnął się, przerażony groznym widokiem, potknął,., i wypadł za burtę.
Oszołomiony wylądował na miękkim zboczu jamy i niepowstrzymanie zsuwał się wprost do
zębatego, drapieżnego otworu. Krzyczał, rozpaczliwie wbijając palce w piach. Nagle z paszczy
Sarlacca wystrzeliła gruba macka, podpełzła kawałek, pochwyciła sternika za kostkę i ściągnęła
w dół. Zniknął z głośnym mlaśnięciem.
Wszystko to zdarzyło się w ciągu kilku sekund. Jabba ryknął z wściekłości i z furią
wykrzykiwał polecenia. Przez chwilę panowało absolutne zamieszanie, a dworacy wbiegali i
wybiegali wszystkimi drzwiami. Wtedy właśnie, podczas ogólnego chaosu, Leia ruszyła do akcji.
Wskoczyła na podium, chwyciła mocno łańcuch, którym była przykuta, i owinęła wokół
nabrzmiałego gardła Jabby. Potem przebiegła za oparcie i szarpnęła z całej siły. Niewielkie,
metalowe ogniwa jak garota wpiły się w luzne fałdy skóry.
Leia ciągnęła z nadludzką siłą, Hutt szarpnął swe potężne cielsko, niemal łamiąc jej palce,
wyrywając ramiona ze stawów. Nie miał się o co oprzeć, jego tułów nie był dostatecznie gibki,
lecz sama masa wystarczała prawie, by zerwać wszelkie więzy,
Lecz chwyt Lei nie był efektem jedynie siły fizycznej. Zamknęła oczy, zablokowała uczucie
bólu w palcach, skoncentrowała całą swą siłę życiową na jednym celu by zadusić
obrzydliwego stwora!
Ciągnęła spocona, wyobrażając sobie, jak milimetr po milimetrze łańcuch wrzyna się w
tchawicę Jabby on zaś szarpał i wykręcał szaleńczo całe cielsko, by się uwolnić od
najbardziej nieoczekiwanego przeciwnika,
W ostatnim porywie Hutt napiął wszystkie mięśnie i rzucił się do przodu. Gadzie oczy
wystąpiły z orbit, gdy zaciskał się łańcuch, gruby ogon dygotał w spazmatycznym wysiłku, aż
wreszcie znieruchomiał. Był martwy.
Leia zaczęła rozpinać obrożę. Na zewnątrz wrzała bitwa.
Boba Fett uruchomił swój plecak rakietowy, wyskoczył w powietrze i płynnym łukiem
wylądował na skif-fie w chwili, gdy Luke uwalniał z więzów Hana i Che-wiego. Boba wymierzył
w niego laser, ale nim zdołał wystrzelić, młody Jedi odwrócił się błyskawicznie i zatoczył
świetlnym mieczem ciasny krąg, rozcinając miotacz na połowę.
Działo na pokładzie barki odezwało się nagle i seria strzałów trafiła w burtę skiffa. Lando
spadł z pochylo
nego pod kątem czterdziestu stopni pokładu, W ostatniej chwili chwycił złamany drążek i zawisł
nad paszczą Sarlacca. To, co się działo, całkowicie odbiegało od jego planów i
Lando'poprzysiągł, że już nigdy nie pozwoli się wplątać w sprawę, której nie prowadzi osobiście
od początku do końca, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
pchnęli go na
trap, nad otwór w piasku. Jama zaczęła falować lekko perystaltycznym ruchem i wydzielała
więcej śluzu czuła mięso, jakie wkrótce miała otrzymać.
Jabba z orszakiem przenieśli się na pokład widokowy.
Luke roztarł nadgarstki, by przywrócić krążenie krwi. Drżące nad gorącą pustynią powietrze
rozgrzewało duszę ta planeta zawsze przecież pozostanie domem. Urodził się i wychował na
skórze bantha, Przy relingu barki dostrzegł Leię i mrugnął porozumiewawczo. Odpowiedziała
tym samym.
Jabba przywołał Trzypeo i szepnął mu coś do ucha. Robot podszedł do konsoli komunikatora,
Jabba wzniósł rękę i zbieranina kosmicznych piratów ucichła natychmiast. Głos androida
zabrzmiał potężnie, wzmocniony przez megafony.
Jego wysokość wyraża nadzieję, że umrzecie z honorem oznajmił Trzypeo. Coś tu nie
pasowało, Ktoś chyba powinien skorygować program. Był przecież tylko robotem o ściśle
określonych funkcjach. Wyłącznie tłumaczyć i lepiej zapomnieć o wolnej woli. Potrząsnął głową
i kontynuował. Gdyby jednak jeden z was chciał błagać o łaskę, Jabba wysłucha teraz jego
próśb.
Han wystąpił, by przekazać tej nadętej beczce śluzu swe ostatnie myśli na wypadek, gdyby
się im nie udało.
Powiedz temu zaślinionemu, robaczywemu śmieciowi...
Pechowo Han stanął twarzą do pustyni i plecami do barki. Chewie wyciągnął rękę i ustawił go
należycie, przodem do robaczywego śmiecia, do którego przemawiał.
Han skinął głową, nie przerywając wystąpienia.
.. .że nie sprawimy mu tej przyjemności.
Chewie wydał kilka gardłowych pomruków, oznaczających zgodę z tezami mówcy. Luke był
gotów.
To twoja ostatnia szansa, Jabbo! krzyknął. Uwolnij nas lub giń!
Spojrzał za siebie. Lando przesuwał się dyskretnie na rufę skiffa. O to właśnie chodzi, myślał.
Po prostu wyrzucą strażników za burtę i uciekną tamtym sprzed nosa.
Bandyci na barce ryknęli śmiechem. Tymczasem Erdwa wtoczył się cicho po rampie i
zatrzymał na skraju górnego pokładu.
Jabba podniósł rękę i jego pachołkowie umilkli.
Jestem przekonany, że się nie mylisz, mój młody przyjacielu Jedi uśmiechnął się,
wysuwając zwrócony w dół kciuk. Zrzucić go.
Widzowie klaskali, gdy Weequay popychał skazańca na koniec pomostu, Luke spojrzał na
Erdwa, samotnego przy relingu, po czym żartobliwie zasalutował małemu robotowi. Na ten
umówiony znak, w kopule maszyny odskoczyła klapka, przez którą wyleciał w powietrze jakiś
pocisk. Aagodnym łukiem wzniósł się nad pustynią.
Luke zeskoczył z trapu. Rozległ się kolejny krzyk radości. Jednak w ułamku sekundy Luke
obrócił się w powietrzu i czubkami palców chwycił krawędz pomostu. Cienka metalowa płyta
ugięła się pod ciężarem, znieruchomiała na moment przed pęknięciem i wyrzuciła Jedi do góry.
W locie wykręcił salto i wylądował na środku trapu w miejscu, które przed chwilą opuścił, lecz
tym razem za plecami zdumionych strażników. Od niechcenia wyciągnął rękę, a wystrzelony
przez Erdwa świetlny miecz trafił dokładnie w otwartą dłoń.
Luke błyskawicznie uaktywnił klingę i po chwili strażnik, stojący między nim a skiff em, spadał
z krzykiem prosto w drżącą paszczę Sarlacca.
Kolejni strażnicy rzucili się na niego. Błysnął świetlny miecz.
Jego własny miecz nie ojca. Tamten stracił w pojedynku z Darthem Vaderem, Stracił także
rękę. Va-der powiedział wtedy, że to on jest ojcem Luke'a,
Ten świetlny miecz konstruował sam, w opuszczonej chacie Obi-wana Kenobiego po drugiej
stronie Tatooine zrobił go, korzystając z narzędzi i części, pozostawionych przez starego
Mistrza Jedi, wkładając w dzieło uczucie, kunszt i palącą potrzebę. Teraz trzymał rękojeść,
jakby wrosła mu w dłoń, jakby była przedłużeniem ramienia.
Lando siłował się ze sternikiem, próbując przejąć instrumenty kontrolne skiffa. Laser żołnierza
wystrzelił, rozbijając sąsiednią tablicę. Skiff pochylił się mocno, następny strażnik runął do leja,
a wszyscy pozostali upadli na pokład. Luke wstał szybko i unosząc miecz ruszył do sternika,
Ten cofnął się, przerażony groznym widokiem, potknął,., i wypadł za burtę.
Oszołomiony wylądował na miękkim zboczu jamy i niepowstrzymanie zsuwał się wprost do
zębatego, drapieżnego otworu. Krzyczał, rozpaczliwie wbijając palce w piach. Nagle z paszczy
Sarlacca wystrzeliła gruba macka, podpełzła kawałek, pochwyciła sternika za kostkę i ściągnęła
w dół. Zniknął z głośnym mlaśnięciem.
Wszystko to zdarzyło się w ciągu kilku sekund. Jabba ryknął z wściekłości i z furią
wykrzykiwał polecenia. Przez chwilę panowało absolutne zamieszanie, a dworacy wbiegali i
wybiegali wszystkimi drzwiami. Wtedy właśnie, podczas ogólnego chaosu, Leia ruszyła do akcji.
Wskoczyła na podium, chwyciła mocno łańcuch, którym była przykuta, i owinęła wokół
nabrzmiałego gardła Jabby. Potem przebiegła za oparcie i szarpnęła z całej siły. Niewielkie,
metalowe ogniwa jak garota wpiły się w luzne fałdy skóry.
Leia ciągnęła z nadludzką siłą, Hutt szarpnął swe potężne cielsko, niemal łamiąc jej palce,
wyrywając ramiona ze stawów. Nie miał się o co oprzeć, jego tułów nie był dostatecznie gibki,
lecz sama masa wystarczała prawie, by zerwać wszelkie więzy,
Lecz chwyt Lei nie był efektem jedynie siły fizycznej. Zamknęła oczy, zablokowała uczucie
bólu w palcach, skoncentrowała całą swą siłę życiową na jednym celu by zadusić
obrzydliwego stwora!
Ciągnęła spocona, wyobrażając sobie, jak milimetr po milimetrze łańcuch wrzyna się w
tchawicę Jabby on zaś szarpał i wykręcał szaleńczo całe cielsko, by się uwolnić od
najbardziej nieoczekiwanego przeciwnika,
W ostatnim porywie Hutt napiął wszystkie mięśnie i rzucił się do przodu. Gadzie oczy
wystąpiły z orbit, gdy zaciskał się łańcuch, gruby ogon dygotał w spazmatycznym wysiłku, aż
wreszcie znieruchomiał. Był martwy.
Leia zaczęła rozpinać obrożę. Na zewnątrz wrzała bitwa.
Boba Fett uruchomił swój plecak rakietowy, wyskoczył w powietrze i płynnym łukiem
wylądował na skif-fie w chwili, gdy Luke uwalniał z więzów Hana i Che-wiego. Boba wymierzył
w niego laser, ale nim zdołał wystrzelić, młody Jedi odwrócił się błyskawicznie i zatoczył
świetlnym mieczem ciasny krąg, rozcinając miotacz na połowę.
Działo na pokładzie barki odezwało się nagle i seria strzałów trafiła w burtę skiffa. Lando
spadł z pochylo
nego pod kątem czterdziestu stopni pokładu, W ostatniej chwili chwycił złamany drążek i zawisł
nad paszczą Sarlacca. To, co się działo, całkowicie odbiegało od jego planów i
Lando'poprzysiągł, że już nigdy nie pozwoli się wplątać w sprawę, której nie prowadzi osobiście
od początku do końca, [ Pobierz całość w formacie PDF ]