[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziecko nie jest niczemu winne. Myślałam, żeby oddać je do adopcji, ale
w* końcu poroniłam. Można powiedzieć, że problem sam się rozwiązał.
Jednak wtedy uznałam, że to kara od losu.
- Nie wyobrażałem sobie nawet... - Kyle nie potrafił dokończyć zdania.
Był wyraznie wstrząśnięty.
- Wpadłam w straszną depresję i wylądowałam w szpitalu.
- A jak radzisz sobie teraz? - dopytywał się.
- Peter dobrze mnie zna, doktor Kennedy również. Jeśli widzą, że dzieje
się ze mną coś złego, podają mi leki. Ufam im, a to bardzo pomaga w
leczeniu. Dlatego przez ostatnie lata nie było w moim życiu żadnych
dramatycznych wydarzeń. Dzięki litowi mój stan jest stabilny. Teraz
martwię się tylko, co będzie, kiedy zajdę w ciążę.
- Wybacz mi, ale nic nie wiem na ten temat. Dlaczego to jest taki
problem? Ciąża będzie zbyt dużym stresem? - Kyle patrzył bezradnie to na
Skye, to na Vicky.
- Problem polega na tym, że lit jest teratogenny. - W jej oczach pojawiły
się łzy. Otarła je niemal ze złością.
- Co to znaczy? - z troską w głosie zapytał Kyle.
- Teratogenny? Teratos to po grecku potwór. - Oczy Kyle rozszerzyły
się ze zdumienia, a przez twarz pacjentki przebiegł cień uśmiechu. -
Przepraszam, wychodzi ze mnie belfer. Niedawno wróciłam do nauczania
i czasami zapominam, że nie wszystkich muszę uczyć.
- Nie przejmuj się. Mnie przyda się każda ilość informacji - zapewnił
pośpiesznie.
- Chodzi o to - włączyła się Skye - że najważniejsze organy tworzą się w
ciągu pierwszych dwunastu tygodni ciąży, a więc jeszcze przed poczęciem
należy odstawić wszystkie leki, które mogą zaszkodzić rozwijającemu się
płodowi.
- A jak mogą zaszkodzić? - Widać było, że Kyle nigdy przedtem nie
zastanawiał się nad takimi problemami, może nawet nie wiedział o ich
istnieniu.
- Największe ryzyko to możliwość wystąpienia wad serca - tłumaczyła
Skye. - Najnowsze badania wskazują co prawda, że niebezpieczeństwo jest
mniejsze niż uważano, ale to nie jedyny problem.
- Muszę przestać zażywać lit jeszcze zanim zacznę się starać zajść w
ciążę, a im dłużej go nie biorę, tym większe jest niebezpieczeństwo
nawrotu choroby.
- Pózniej będziesz mogła znów wrócić do litu, są także inne środki -
przypomniała jej Skye, ale Vicky potrząsnęła głową.
- Nie, nie chcę zatruwać dziecka żadnymi proszkami.
- Czy warto tak ryzykować? - zapytał Kyle bez zastanowienia, a Skye i
Vicky zmroziły go spojrzeniem.
- Chciałabym od zaraz rozpocząć zmniejszanie dawek - oznajmiła
pacjentka - Tak jak mi pani radziła, coraz mniejsze dawki przez miesiąc,
aż do zera.
Po wyjściu Vicky Kyle rozprostował zesztywniałe i napięte mięśnie.
- Nie miałem pojęcia, że masz do czynienia z takimi problemami -
wyznał. - Nie wiem, jak ty sobie z tym wszystkim radzisz.
Skye patrzyła na niego z troską. W przeciwieństwie do niej, nie był
przyzwyczajony do wysłuchiwania takich historii. Tylko jedna pacjentka
miała jeszcze wyznaczoną wizytę i Skye wolała, by Kyle'a przy niej nie
było.
- Może zrobisz sobie teraz przerwę? - zaproponowała.
- Kiedy skończę, wybierzemy się na lunch.
- Dziękuję, ale nie mogę. Jestem już umówiony. Ciekawe z kim i
dlaczego? Skye miała ochotę go o to zapytać, ale tylko skinęła głową. Jeśli
chce być tajemniczy, niech będzie.
- Lepiej już pójdę - wymamrotał i zerknął na zegarek. - Nie chcę się
spóznić.
- Jasne. Baw się dobrze - rzekła lodowato. Przecież miał się skupić na
przygotowywaniu się do roli.
- To spotkanie ma związek z pracą - wyjaśnił.
- Skoro tak twierdzisz... - zgodziła się bez przekonania, z nutą sarkazmu
w głosie.
Do drzwi zapukała sekretarka i Kyle wyszedł.
- Obawiam się, że pacjentka znów nie przyszła - zawiadomiła
sekretarka.
Skye zmarszczyła brwi i ciężko westchnęła. Amanda Smithson już drugi
raz nie zgłosiła się na wizytę. Do poradni dotarły dokumenty z jej pobytu
w szpitalu i wzbudziły niepokój Skye. Wynikało z nich, że poprzednia
depresja poporodowa Amandy miała bardzo ostry przebieg, jednak pacjen-
tka nie przyjmowała do wiadomości, że jest poważnie chora. Mąż chyba
starał sieją wspierać, ale on również nie doceniał powagi sytuacji.
- Lepiej będzie, jak napiszę list do jej lekarza i poinformuję go, co się
dzieje. Może on jakoś przemówi Amandzie do rozumu.
Po napisaniu listu Skye postanowiła szybko coś zjeść i wrócić do pracy.
Miała jeszcze trochę papierkowej roboty. Spodziewała się, że wybierze się
na lunch z Kyle'em i czuła się trochę zawiedziona. Powiedział, że jego
spotkanie ma coś wspólnego z pracą. Ciekawe, o co chodzi. Zastanawianie
się nad tym nie ma większego sensu. Przecież Kyle jest taki nieobliczalny,
a ona tak niewiele o nim wie.
Musi przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce wyjedzie z Glasgow, a więc
tym samym zniknie z jej życia.
Ku swojemu zdziwieniu zobaczyła go na terenie szpitala w
towarzystwie Andy'ego, Liz i Iaina. Cała czwórka była pogrążona w
ożywionej, wesołej rozmowie. O co tu chodzi? I dlaczego ona nie została o
tym poinformowana?
Lekki wiatr burzył włosy Skye. Od wieków nie spacerowała po
wzgórzach wyrastających wokół Glasgow. Kyle zaproponował tę wyprawę
tak niespodziewanie, że zaskoczona nie potrafiła wymyślić żadnego
wykrętu.
- Cieszysz się, że tu przyszliśmy? - zapytał. Wziął ją za rękę i pociągnął
za sobą.
- Bardzo się cieszę. Zwieże powietrze, piękne widoki. Za rzadko tu
przychodzę. Nigdy nie mam na to czasu.
- Gdybym tu mieszkał, ciągle bym to miejsce odwiedzał. - Odetchnął
głęboko. - Potrzeba ci kogoś, kto by się tobą zaopiekował i zadbał, żebyś
od czasu do czasu trochę się zrelaksowała.
- Tak jest, panie doktorze - odparła beztrosko. Przyciągnął ją do siebie i
spojrzał jej prosto w oczy.
- Mówię poważnie. Długo nie wytrzymasz takiego tempa.
Obserwowałem cię i wiem, co mówię.
- Nic mi nie jest. - Skye czuła się nieswojo. Nie była przyzwyczajona by
ktoś się o nią troszczył, zwłaszcza ktoś taki jak Kyle. - Mam obowiązki...
- Wszyscy mamy obowiązki - przerwał jej. - Tak, nawet ja - dodał
szorstko, widząc jej niedowierzające spojrzenie.
- Jestem, jak sama mówiłaś, gwiazdorem filmowym". Ten film być
może powstanie tylko dlatego, że zgodziłem się w nim zagrać. Właśnie
dlatego musiałem lecieć do Londynu. Kilka spraw wymagało wyjaśnienia.
- Nie wiedziałam. Przepraszam.
- Założę się, że od razu posądziłaś mnie o najgorsze. Mam rację?
Skye nawet nie próbowała go oszukiwać.
- Tak. Przykro mi. W przyszłości będę tego unikać. Widząc, że
naprawdę jest skruszona, Kyle rozchmurzył się
i uśmiechnął szeroko.
- Dobrze! Postaram się, żebyś zmieniła o mnie zdanie
- obiecał. Zanim odpowiedziała, przyciągnął ją do siebie i mocno
pocałował w usta. Potem chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. - No co
jest! - zawołał. - Nie stój tak. Przez to świeże powietrze nabrałem apetytu.
Zdaje się, że widziałem tu gdzieś pub.
Tego dnia poznała innego Kyle'a. Usiedli w zacisznym kącie wiejskiego
pubu i pogrążeni w rozmowie zjedli kolację. Odkryli, jak wiele ich łączy.
Skye nie pamiętała kiedy zaczęli rozmawiać o dzieciach i ich
wychowaniu. Okazało się, że mają w tej sprawie bardzo zbliżone poglądy.
Ze zdziwieniem dowiedziała się, że Kyle bardo chce zostać ojcem.
Musiała przyznać, że byłby bardzo dobrym ojcem. I mężem. Jej opinia o
Kyle'u powoli zaczęła się zmieniać. Stawał się on coraz ważniejszą osobą
w jej życiu. Młodzieńcze zauroczenie zmieniło się w poważniejsze,
dojrzalsze uczucie. Od początku wiedziała, że jest bogaty, sławny i
przystojny, ale teraz przekonała się, że jest też inteligentny, ciepły, do-
wcipny, dobry, odpowiedzialny, troskliwy i... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
dziecko nie jest niczemu winne. Myślałam, żeby oddać je do adopcji, ale
w* końcu poroniłam. Można powiedzieć, że problem sam się rozwiązał.
Jednak wtedy uznałam, że to kara od losu.
- Nie wyobrażałem sobie nawet... - Kyle nie potrafił dokończyć zdania.
Był wyraznie wstrząśnięty.
- Wpadłam w straszną depresję i wylądowałam w szpitalu.
- A jak radzisz sobie teraz? - dopytywał się.
- Peter dobrze mnie zna, doktor Kennedy również. Jeśli widzą, że dzieje
się ze mną coś złego, podają mi leki. Ufam im, a to bardzo pomaga w
leczeniu. Dlatego przez ostatnie lata nie było w moim życiu żadnych
dramatycznych wydarzeń. Dzięki litowi mój stan jest stabilny. Teraz
martwię się tylko, co będzie, kiedy zajdę w ciążę.
- Wybacz mi, ale nic nie wiem na ten temat. Dlaczego to jest taki
problem? Ciąża będzie zbyt dużym stresem? - Kyle patrzył bezradnie to na
Skye, to na Vicky.
- Problem polega na tym, że lit jest teratogenny. - W jej oczach pojawiły
się łzy. Otarła je niemal ze złością.
- Co to znaczy? - z troską w głosie zapytał Kyle.
- Teratogenny? Teratos to po grecku potwór. - Oczy Kyle rozszerzyły
się ze zdumienia, a przez twarz pacjentki przebiegł cień uśmiechu. -
Przepraszam, wychodzi ze mnie belfer. Niedawno wróciłam do nauczania
i czasami zapominam, że nie wszystkich muszę uczyć.
- Nie przejmuj się. Mnie przyda się każda ilość informacji - zapewnił
pośpiesznie.
- Chodzi o to - włączyła się Skye - że najważniejsze organy tworzą się w
ciągu pierwszych dwunastu tygodni ciąży, a więc jeszcze przed poczęciem
należy odstawić wszystkie leki, które mogą zaszkodzić rozwijającemu się
płodowi.
- A jak mogą zaszkodzić? - Widać było, że Kyle nigdy przedtem nie
zastanawiał się nad takimi problemami, może nawet nie wiedział o ich
istnieniu.
- Największe ryzyko to możliwość wystąpienia wad serca - tłumaczyła
Skye. - Najnowsze badania wskazują co prawda, że niebezpieczeństwo jest
mniejsze niż uważano, ale to nie jedyny problem.
- Muszę przestać zażywać lit jeszcze zanim zacznę się starać zajść w
ciążę, a im dłużej go nie biorę, tym większe jest niebezpieczeństwo
nawrotu choroby.
- Pózniej będziesz mogła znów wrócić do litu, są także inne środki -
przypomniała jej Skye, ale Vicky potrząsnęła głową.
- Nie, nie chcę zatruwać dziecka żadnymi proszkami.
- Czy warto tak ryzykować? - zapytał Kyle bez zastanowienia, a Skye i
Vicky zmroziły go spojrzeniem.
- Chciałabym od zaraz rozpocząć zmniejszanie dawek - oznajmiła
pacjentka - Tak jak mi pani radziła, coraz mniejsze dawki przez miesiąc,
aż do zera.
Po wyjściu Vicky Kyle rozprostował zesztywniałe i napięte mięśnie.
- Nie miałem pojęcia, że masz do czynienia z takimi problemami -
wyznał. - Nie wiem, jak ty sobie z tym wszystkim radzisz.
Skye patrzyła na niego z troską. W przeciwieństwie do niej, nie był
przyzwyczajony do wysłuchiwania takich historii. Tylko jedna pacjentka
miała jeszcze wyznaczoną wizytę i Skye wolała, by Kyle'a przy niej nie
było.
- Może zrobisz sobie teraz przerwę? - zaproponowała.
- Kiedy skończę, wybierzemy się na lunch.
- Dziękuję, ale nie mogę. Jestem już umówiony. Ciekawe z kim i
dlaczego? Skye miała ochotę go o to zapytać, ale tylko skinęła głową. Jeśli
chce być tajemniczy, niech będzie.
- Lepiej już pójdę - wymamrotał i zerknął na zegarek. - Nie chcę się
spóznić.
- Jasne. Baw się dobrze - rzekła lodowato. Przecież miał się skupić na
przygotowywaniu się do roli.
- To spotkanie ma związek z pracą - wyjaśnił.
- Skoro tak twierdzisz... - zgodziła się bez przekonania, z nutą sarkazmu
w głosie.
Do drzwi zapukała sekretarka i Kyle wyszedł.
- Obawiam się, że pacjentka znów nie przyszła - zawiadomiła
sekretarka.
Skye zmarszczyła brwi i ciężko westchnęła. Amanda Smithson już drugi
raz nie zgłosiła się na wizytę. Do poradni dotarły dokumenty z jej pobytu
w szpitalu i wzbudziły niepokój Skye. Wynikało z nich, że poprzednia
depresja poporodowa Amandy miała bardzo ostry przebieg, jednak pacjen-
tka nie przyjmowała do wiadomości, że jest poważnie chora. Mąż chyba
starał sieją wspierać, ale on również nie doceniał powagi sytuacji.
- Lepiej będzie, jak napiszę list do jej lekarza i poinformuję go, co się
dzieje. Może on jakoś przemówi Amandzie do rozumu.
Po napisaniu listu Skye postanowiła szybko coś zjeść i wrócić do pracy.
Miała jeszcze trochę papierkowej roboty. Spodziewała się, że wybierze się
na lunch z Kyle'em i czuła się trochę zawiedziona. Powiedział, że jego
spotkanie ma coś wspólnego z pracą. Ciekawe, o co chodzi. Zastanawianie
się nad tym nie ma większego sensu. Przecież Kyle jest taki nieobliczalny,
a ona tak niewiele o nim wie.
Musi przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce wyjedzie z Glasgow, a więc
tym samym zniknie z jej życia.
Ku swojemu zdziwieniu zobaczyła go na terenie szpitala w
towarzystwie Andy'ego, Liz i Iaina. Cała czwórka była pogrążona w
ożywionej, wesołej rozmowie. O co tu chodzi? I dlaczego ona nie została o
tym poinformowana?
Lekki wiatr burzył włosy Skye. Od wieków nie spacerowała po
wzgórzach wyrastających wokół Glasgow. Kyle zaproponował tę wyprawę
tak niespodziewanie, że zaskoczona nie potrafiła wymyślić żadnego
wykrętu.
- Cieszysz się, że tu przyszliśmy? - zapytał. Wziął ją za rękę i pociągnął
za sobą.
- Bardzo się cieszę. Zwieże powietrze, piękne widoki. Za rzadko tu
przychodzę. Nigdy nie mam na to czasu.
- Gdybym tu mieszkał, ciągle bym to miejsce odwiedzał. - Odetchnął
głęboko. - Potrzeba ci kogoś, kto by się tobą zaopiekował i zadbał, żebyś
od czasu do czasu trochę się zrelaksowała.
- Tak jest, panie doktorze - odparła beztrosko. Przyciągnął ją do siebie i
spojrzał jej prosto w oczy.
- Mówię poważnie. Długo nie wytrzymasz takiego tempa.
Obserwowałem cię i wiem, co mówię.
- Nic mi nie jest. - Skye czuła się nieswojo. Nie była przyzwyczajona by
ktoś się o nią troszczył, zwłaszcza ktoś taki jak Kyle. - Mam obowiązki...
- Wszyscy mamy obowiązki - przerwał jej. - Tak, nawet ja - dodał
szorstko, widząc jej niedowierzające spojrzenie.
- Jestem, jak sama mówiłaś, gwiazdorem filmowym". Ten film być
może powstanie tylko dlatego, że zgodziłem się w nim zagrać. Właśnie
dlatego musiałem lecieć do Londynu. Kilka spraw wymagało wyjaśnienia.
- Nie wiedziałam. Przepraszam.
- Założę się, że od razu posądziłaś mnie o najgorsze. Mam rację?
Skye nawet nie próbowała go oszukiwać.
- Tak. Przykro mi. W przyszłości będę tego unikać. Widząc, że
naprawdę jest skruszona, Kyle rozchmurzył się
i uśmiechnął szeroko.
- Dobrze! Postaram się, żebyś zmieniła o mnie zdanie
- obiecał. Zanim odpowiedziała, przyciągnął ją do siebie i mocno
pocałował w usta. Potem chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. - No co
jest! - zawołał. - Nie stój tak. Przez to świeże powietrze nabrałem apetytu.
Zdaje się, że widziałem tu gdzieś pub.
Tego dnia poznała innego Kyle'a. Usiedli w zacisznym kącie wiejskiego
pubu i pogrążeni w rozmowie zjedli kolację. Odkryli, jak wiele ich łączy.
Skye nie pamiętała kiedy zaczęli rozmawiać o dzieciach i ich
wychowaniu. Okazało się, że mają w tej sprawie bardzo zbliżone poglądy.
Ze zdziwieniem dowiedziała się, że Kyle bardo chce zostać ojcem.
Musiała przyznać, że byłby bardzo dobrym ojcem. I mężem. Jej opinia o
Kyle'u powoli zaczęła się zmieniać. Stawał się on coraz ważniejszą osobą
w jej życiu. Młodzieńcze zauroczenie zmieniło się w poważniejsze,
dojrzalsze uczucie. Od początku wiedziała, że jest bogaty, sławny i
przystojny, ale teraz przekonała się, że jest też inteligentny, ciepły, do-
wcipny, dobry, odpowiedzialny, troskliwy i... [ Pobierz całość w formacie PDF ]