[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zmieszana, otworzyła oczy.
-Co?
- Gdzie masz klucze? Chciałbym otworzyć drzwi. Stał na
progu jej domu trzymając ją, ledwie rozbudzoną, na jednej ręce,
a drugą niezgrabnie grzebał w jej torebce.
Ciężko byÅ‚o opuÅ›cić podniebne szlaki dla czegoÅ› tak przy­
ziemnego, jak klucze. ZmarszczyÅ‚a czoÅ‚o i nos, usiÅ‚ujÄ…c przy­
pomnieć sobie, co z nimi zrobiła.
- Myślę... że są w kieszeni kurtki.
Jeremy sprawdził kieszenie i potrząsnął głową.
- W spodniach? - podsunęła.
Ręka Jeremiego przesunęła się wzdłuż jej zaokrąglonych,
odzianych w dżinsy bioder w poszukiwaniu pÄ™ku kluczy. Przy­
padkowe dotkniÄ™cie piersi rozbudziÅ‚o Pippi caÅ‚kowicie, posta­
wiło ją w stan alarmu.
Tylne kieszenie spodni okazały się puste, ręka Jeremiego
powÄ™drowaÅ‚a w kierunku przednich. Z twarzÄ… starannie odwró­
coną, zaczerwieniony, ostrożnie włożył rękę do prawej.
Pippi czuła narastające w niej pożądanie, w miarę jak jego
palce dotykaÅ‚y bioder, a potem zawÄ™drowaÅ‚y do bardziej intym­
nych części jej ciała. Bawełniana podszewka nie stanowiła
dostatecznej zapory przed podnieceniem generowanym jego
dotknięciami.
Kluczy nie było.
85
Polgara & Irena
scandalous
Jeremy jęknął sfrustrowany i na oślep sięgnął do kieszeni z
lewej strony. Drżące palce wsunął pomiędzy warstwy materiału
trzymającego jak w więzieniu ciepło jej ciała. Na czole ukazały
się krople potu, gdy namacał niewielkie zagłębienie w miejscu,
gdzie biegÅ‚a gumka od majtek. Nareszcie wyczuÅ‚ twardy meta­
lowy przedmiot.
Głośno wypuścił powietrze z płuc i wyciągnął klucze. Pippi
rozluzniła napięte mięśnie. Gdyby poszukiwania trwały jeszcze
kilka sekund, nie mogłaby ręczyć za swoje zmysły.
Jeremy otworzył drzwi i popędził po schodach, jakby diabeł
deptał mu po piętach. Pippi przywarła do jego ramion jak
człowiek śmiertelnie zagrożony. Gdy zatrzymał się przed
drzwiami jej mieszkania, Pippi uznaÅ‚a, że pora wrócić do rze­
czywistości.
- Obudziłam się już, Jeremy. Nie musisz mnie więcej nosić.
- MówiÅ‚a bez tchu, jakby sama przed chwilÄ… biegÅ‚a po scho­
dach.
- Och.. - Popatrzył na nią zdziwiony. - Rzeczywiście. -
Mocny ucisk jego palców i ramion zelżał. Podtrzymywał ją w
talii, gdy powoli zsuwała się z jego ramion na podłogę.
Czuła twarde mięśnie jego ud. Czuła własne serce tłukące
się nieprzytomnie o żebra. Czuła jeszcze jego dotyk w pasie.
Chwila pełna ogromnej tęsknoty i niewysłowionego napięcia.
Czy Jeremy był tego świadom?
- Dzięki za lot - powiedziała ochryple. - Niezapomniane
chwile.
- Pewnie. Prawie jak spadanie z dachu, prawda? - Krzywy
uśmiech wyrażał czułość. Ten uśmiech! Gdyby tylko mogła
dotknąć palcami jego nieśmiało wygiętych warg i zabrać ich
obraz ze sobą, bezpiecznie schowany w stulonej dłoni.
- Zupełnie co innego niż spadanie z dachu. Znam się na tym
-zapewniła.
Pippi zastanawiała się, które z nich pierwsze zrobi krok do
tyłu. Nie mogą przecież tak się dotykać. Stała tak blisko niego,
że czuła każdy jego oddech jak swój własny. Czy on tego nie
zauważył?
86
Polgara & Irena
scandalous
- Pip? - Nieśmiały pytający szept wstrzymał niemal bicie jej
serca. - GdybyÅ›...
Początek był obiecujący. G d y b y ś. Tyle możliwości.
- Tak?
WyglÄ…daÅ‚ na zmieszanego. RozkoÅ‚ysaÅ‚ klucze wiszÄ…ce jesz­
cze u zamka. ZadzwiÄ™czaÅ‚y. ZaczerpnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko tchu. Wresz­
cie wyrzucił z siebie kłopotliwe pytanie.
- Gdybyś była Mary, to czy myślisz, że dzisiejszego dnia
mogłabyś mnie pokochać?
Pippi zrobiła ogromny krok do tyłu. Postanowiła, że nie
przestanie się uśmiechać, żeby nie wiadomo co. Nieważne, że
jej wargi przypominajÄ… dwa rozciÄ…gniÄ™te paski gumy. Nieważ­
ne, że w piersi boli, jakby właśnie dostała zapalenie płuc.
Nieważne, że naszÅ‚a jÄ… ochota, by zrzucić Jeremiego ze scho­
dów. Grunt to uśmiech.
- Pip, chciałem powiedzieć, że...
Uśmiech kosztował ją tyle wysiłku, że nawet go nie słuchała.
Uśmiechała się, wyjmując klucz z zamka, otwierając drzwi i
wchodząc do środka. Uśmiechała się, wypowiadając słowa
pożegnania w odpowiedzi na jego pytanie.
- Nigdy nie wiadomo. Niektórym wystarcza byle co.
87
Polgara & Irena
scandalous
7
W dwadzieścia minut pózniej Pippi już się nie uśmiechała.
Klęcząc, z furią szorowała podłogę w kuchni. Kuchenka była
jednak tak mała, że musiałaby wyszorować ją co najmniej trzy
razy, żeby poczuć chociaż cień ulgi. Może należałoby się wziąć
za łazienkę, zrobić cokolwiek, byle tylko oderwać myśli od
Jeremiego.
Gdy zadzwoniÅ‚ telefon, zerwaÅ‚a gumowe rÄ™kawiczki i po­
spieszyła do salonu, unosząc ze sobą woń sosny i amoniaku.
- Halo? - Lekka zadyszka była rezultatem zbyt gwałtownego
używania szczotki do szorowania.
- Nie mów, że znowu cię wyciągnęłam spod prysznica -
zawołała jej siostra, Charlotte.
- Nie, Char. - Pippi uśmiechnęła się wbrew sobie. - Skąd
takie przypuszczenie?
- Ponieważ mówisz tonem, którego używasz, gdy ociekasz
wódą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl