[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samo, jak odbicie w lustrze, to...
Rozłożyłam ręce.
Profesor wpiła we mnie wzrok.
- Na pewno wiesz. PomogÄ™ ci. Te pociÄ…gi nie jadÄ…
równo, jak pod linijkę. Na wysokości naszego, na
przykład pierwszego wagonu, jedzie w pociągu obok
wagon trzeci, a po drugiej naszej stronie - szósty, a
jeszcze skład dalej - czternasty i tak w nieskończoność.
Tak, jak w tych spiralach, o których mówiłam. Więc co się
stanie, jeśli ktoś dostanie taką możliwość, żeby
przeskakiwać z jednego
361
pociągu do drugiego, chociażby tylko na jednej
wysokości.
- Zacznie podróżować w czasie. Oczywiście
teoretycznie.
- Właśnie! - wykrzyknęła. - Prosta przenośnia; każdy
pociąg to jedna wersja całego świata, każdy inny to jego
kopia, tylko lekko przesunięta do przodu lub do tyłu.
Każdy wagon to umowna molekuła czasu. Ten przykład
jest niedoskonały, bardzo uproszczony. Ale teraz możemy
Å›miaÅ‚o zaryzykować tezÄ™, dlaczego taki von Batthyány
czy twój André Prado pojawiajÄ… siÄ™ nagle w naszych
czasach i pomagają tym osobom, którym trzeba, a potem
znikają bez śladu. Bo zakładam, że Prado też nie jest
młodzieniaszkiem i nie urodził się pięćdziesiąt lat temu.
- To niepełne założenie, nawet jeśli teoria ociera się
o prawdę - stwierdziłam.
- Wiem - odpowiedziała szybko profesor. - Bo nie
wiemy, w jaki dokładnie sposób to robią, ale za to wiemy
dlaczego. Są jak komórki regeneracyjne w organizmie,
które porządkują, niszczą wirusy i budują nowe jakości.
- To na razie wygląda jak opowieść science fiction.
- Tylko dla amatora. Dla kogoś, kto nie umie myśleć
metodykÄ… wykraczajÄ…cÄ… nawet poza dzisiejszÄ… fizykÄ™
teoretyczną. Najczęstszy argument to oczywiście stary,
dobry Einstein. On już tyle lat temu łatwo udowodnił, że
czas jest względny.
Liebhart zatrzymała na mnie spojrzenie.
362
- No dobrze, to była tylko teoria - poprawiła się. -
Ale już dziś udowodniona. Dla prostych ludzi fantastyką
będzie wszystko, co wyrasta poza ich doświadczenie.
Kilka lat temu grupa głęboko wierzących katolików,
widząc drewniany posąg Madonny, płaczącej krwawymi
łzami w brazylijskim kościele, uznała, że to cud, ale
mieszczÄ…cy siÄ™ w granicach ich pojmowania, bo wiara
dopuszcza takie cuda. Ale już kiedy im sprzedamy, przy
zupełnie innej okazji, taką przydatną dość informację, że
nasze zmysły co najmniej w dziewięćdziesięciu
procentach fałszują obiektywną rzeczywistość, zdębieją i
nie będą wiedzieli, z której strony to ugryzć. A możemy
to wyczytać w każdym w miarę poważnym naukowym
piśmie, że nie mamy pojęcia, jaki naprawdę jest świat,
nawet ten, który nas bezpośrednio otacza. Mamy mgliste
pojęcie o bryłach, kształtach, kolorach, zjawiskach, ale
kiedy się dowiadujemy, że to, co widzimy, a więc co
uważamy za pełną prawdę, jest tą prawdą tylko w
dziesięciu procentach(l), nie mieści nam się to w głowie.
Dlaczego? Bo nasz mózg umie pracować tylko w
określony, bardzo dla nas przydatny, ale niezwykle
ograniczony sposób. Umysł nie ogarnia początku ani
końca czasu, nie wie, jak wyobrazić sobie początek czy
koniec kosmosu, niezależnie od tego, czy to ten sam
punkt. Jest nauczony tu na Ziemi, że każda przestrzeń nie
ma absolutnego końca. Zawsze za tym końcem musi być
coś jeszcze i jeszcze... Ale to małe piwo. Nasz mózg nie
umie nawet prawidłowo odróżnić kolorów.
Najprawdopodobniej to, co ty nazywasz czerwonym, ja
363
widzę zupełnie inaczej, a moi sąsiedzi z tego bloku
jeszcze inaczej. I nikt z nas nie zna rzeczywistego
wyglądu koloru czerwonego. Długość fal odbierana jest
być może przez każdego inaczej. Bo służą nam do tego
bardzo zawodne oczy i dość przestarzały komputer,
jakim jest mózg. Jak bardzo przestarzały? Prosty dowód.
Wystarczy obejrzeć paletę kolorów, korzystając ze
światła słonecznego, a pózniej tę samą paletę przy
świetle jarzeniowym. Kolory oświetlane jarzeniówką
będą zupełnie inne. Dlaczego? Ponieważ nasz mózg nie
nauczył się definiować różnych długości fal przy czymś
takim jak prymitywna lampa. Po prostu kiedy natura
projektowała mózg, olała, mówiąc po młodzieżowemu,
że parę milionów lat pózniej ktoś wymyśli taki nonsens,
jak idiotyczna lampa jarzeniowa. Ale... to też element
systemu.
- No dobrze... - zaczęłam się niecierpliwić. -
Powiedziała pani to wszystko, bo...?
- Bo bez tego nie zrozumiesz natury tego, co
zadecydowało, kim jesteś. Całość wszechświata to jeden
wielki organizm, który posiada miliardy mechanizmów
zabezpieczających go przed błędami. Tak jak w ciele
człowieka mają miejsce miliardy zjawisk i reakcji, z
których właściciel organizmu nie zdaje sobie nawet
sprawy. Wydaje nam się, że tylko istota rozumna, żyjąca,
świadoma, może zmieniać, decydować, wprawiać w
ruch. To największy błąd w myśleniu. Biliony komórek z
naszego ciała wykonują biliony czynności, nie zdając
sobie sprawy
364
z tego, że żyją, nie mówiąc już o tym, że nawet z tego, iż
są elementem jakiegoś większego organizmu. I jak sądzę,
w ogóle się tym nie interesują. Pamiętajmy, że na ponad
dziewięćdziesiąt pięć procent tego, co dzieje się w
naszym ciele, nie mamy świadomego wpływu.
Poczynając od pracy serca, wątroby, nerek po zjawiska [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl