[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jest taka dobra dla Jasona...
Tu zadał sobie kolejne pytanie. Dlaczego zamiast na klę-
czkach jej dziękować, że w jej osobie chłopiec nareszcie znalazł
przyjaciela, czuje się urażony?
Zniecierpliwienie na jej twarzy przypomniało mu, że zadała
mu pytanie. Może nawet więcej niż jedno. Na pewno pytała, czy
ma coś przeciwko temu, że zaprosiła Jasona na kolację.
- Skądże. Nie chciałbym tylko, żeby ci przeszkadzał.
- Taka odpowiedz powinna ją zadowolić. Gdy nie zareagowała,
dodał: - Gabi opowiadała mi o bistro na parterze. Może dasz się
w piątek zaprosić na kolację? Chciałbym ci podziękować za to,
że jesteś taka dobra dla Jasona. Moglibyśmy wtedy porozma-
wiać o tych trenerach...
W duchu przeklinał samego siebie za takie nieszczere zapro-
szenie. Od przyjazdu Drusilli miał dosyć bab, więc angażowanie
się, choćby na tak niewinnym poziomie jak kolacja z drugą ko-
bietą, zakrawa na igranie z losem.
- Po pierwsze, to nie jest żadna dobroć", jak to ująłeś.
Jason jest przyjacielem, a przynajmniej znajomym, który ma
S
R
szansę nim zostać. Po drugie, pomysł nagrody w postaci kolacji
uważam za bardzo nieudany. Nie płaci się ludziom za to, że są
przyjaciółmi!
Jej oczy, teraz bardziej szare niż niebieskie, ciskały bły-
skawice, policzki okrasił rumieniec, a palce zaciśnięte na fra-
mudze pobielały. Z trudem hamowała się, by nie zatrzasnąć mu
drzwi przed nosem.
- Przepraszam. yle się wyraziłem. Naprawdę chcę po-
rozmawiać o trenerze, może nawet o jakimś klubie tenisowym. -
Westchnął. Same komplikacje: ta niepokojąca kobieta, Jason,
jego własne życie. Przeczesał palcami włosy, co przypomniało
mu o jeszcze jednej, którą musi załatwić. Fryzjer. - Kurczę! Po
co te wyjaśnienia?! Po prostu chodzmy na kolację.
Jej rysy złagodniały, a kąciki warg lekko drgnęły.
- To rozumiem. Od takiego zaproszenia nie można się wy-
mówić. - Na jej wargach pojawił się uwodzicielski uśmiech. -
Czy nie zapominasz o Jasonie oraz o waszym gościu, jego ciot-
ce?
- Jak mógłbym o niej zapomnieć! To przez nią jestem cały
obolały po nocy spędzonej na kanapie. A Jason, oprócz szpitala,
jest moim oczkiem w głowie. Gdyby znowu spotkała go jakaś
tragedia, nawet moja praca zeszłaby na drugi plan. Ta wspólna
kolacja, Smoczyco, to nie to samo co randka.
Zrozumiała: kolacja, nie randka. Mimo to w jej głowie zro-
dziło się tyle innych pytań, że musiałaby chodzić z nim na kola-
cje co najmniej przez tydzień, by poznać wszystkie odpowiedzi.
Można zacząć od tego jednego wieczoru.
S
R
- Będziemy mieli okazję porozmawiać o paru innych
sprawach - zauważyła. - Nie doszliśmy jeszcze do porozumienia
w sprawie studentów.
Zciągnął brwi, jakby temat studentów był mu wyjątkowo
niemiły. Jeśli jednak potrzebuje jej pomocy, by uporządkować
życie Jasona, powinien...
- Targujesz się? Przed chwilą sama powiedziałaś, że za
przyjazń się nie płaci - zauważył z uśmiechem.
Speszyła ją taka zmiana nastawienia, lecz w tej samej chwili
Rory nieco pochylił się w jej stronę, jakby przyciągany nieznaną
siłą. Przez ułamek sekundy myślała, że ją pocałuje.
Przez ułamek drugiej sekundy rozważała możliwość odwza-
jemnienia tego pocałunku. Czas stanął w miejscu. Wlókł się w
nieskończoność, po czym implodował w nicość.
Modliła się w duchu, by gorąco, jakie ją ogarnęło, nie poka-
zało się na jej policzkach. Postanowiła jak najszybciej pchnąć
rozmowę na inne tory.
- Odbiegliśmy od tematu dzisiejszej kolacji. Czy Jason może
zjeść ją u mnie?
Rory skinął głową, chyba na znak przyzwolenia, po czym
pożegnał się. Zamknęła drzwi i, już zupełnie osuszona, oparła
się o framugę. Zgodziła się na wspólną kolację w piątek wie-
czór? Zdaje się, że tak.
Skąd przyszedł mu do głowy taki pomysł? Czyżby Rory wy-
szedł z założenia, że nie będzie miała nic ciekawszego do robo-
ty? Nie miała żadnych planów, to prawda. Ale nie o to chodzi, -
W piątek? Najbliższy?
S
R
Masowała skronie, ponieważ czuła, że głowa jej pęka.
Oczywiście, że ma lepsze propozycje. Może nie lepsze, ale ma.
W minioną sobotę, przerażona nagłym atakiem pożądania skie-
rowanego na człowieka, który jeszcze jej nie rozpoznał, wysłała
e-mail do Jeremy'ego z propozycją spotkania w barze Mickeya.
Było to idealne miejsce na spotkanie z nieznajomym, ponieważ
w barze stałe przebywali jej znajomi. Będzie tam bezpieczna,
nawet gdyby Jeremy okazał się seryjnym mordercą.
Rory na pewno jej nie uwierzy, że już wcześniej była umó-
wiona! Co robić?
Masaż nie pomagał, więc jęknęła. Odrobinę jej ulżyło. Zbyt
mało jednak, by istotnie poprawić jej samopoczucie, wobec cze-
go postanowiła więcej nie jęczeć.
Ponowne pukanie wykluczyło możliwość załamania ner-
wowego. Wpuściwszy Jasona, zaproponowała, by wziął sobie z
lodówki coś do picia. Zamierzała jak najszybciej skontaktować
się z Rorym i już miała zapytać chłopca o numer ich telefonu,
gdy nagle zmieniła zdanie. Jason na pewno zechce wiedzieć, po
co jej ta informacja, i wcale nie musi mu się podobać pomysł
ich wspólnej kolacji.
- Przy okazji wyjmij mięso z lodówki. Muszę zadzwonić.
Wróciła do sypialni, by zadzwonić do Madeleine Frost, która
pokrzykując na bliznięta, podała jej numer Rory'ego Forrestera.
Wykręciła nowy numer. Słuchawkę podniósł sam Rory. Sta-
rała się wychwycić w jego głosie ślady zadyszki, która mogłaby
świadczyć, że przeszkodziła mu w migdaleniu się" z Drusillą.
S
R
- Strasznie przepraszam, ale nie możemy spotkać się
w piątek. Zapomniałam, że już wcześniej umówiłam się na
spotkanie z kim innym.
Nie uwierzył jej.
- Niestety, taka jest prawda - rzuciła. - Do widzenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Jest taka dobra dla Jasona...
Tu zadał sobie kolejne pytanie. Dlaczego zamiast na klę-
czkach jej dziękować, że w jej osobie chłopiec nareszcie znalazł
przyjaciela, czuje się urażony?
Zniecierpliwienie na jej twarzy przypomniało mu, że zadała
mu pytanie. Może nawet więcej niż jedno. Na pewno pytała, czy
ma coś przeciwko temu, że zaprosiła Jasona na kolację.
- Skądże. Nie chciałbym tylko, żeby ci przeszkadzał.
- Taka odpowiedz powinna ją zadowolić. Gdy nie zareagowała,
dodał: - Gabi opowiadała mi o bistro na parterze. Może dasz się
w piątek zaprosić na kolację? Chciałbym ci podziękować za to,
że jesteś taka dobra dla Jasona. Moglibyśmy wtedy porozma-
wiać o tych trenerach...
W duchu przeklinał samego siebie za takie nieszczere zapro-
szenie. Od przyjazdu Drusilli miał dosyć bab, więc angażowanie
się, choćby na tak niewinnym poziomie jak kolacja z drugą ko-
bietą, zakrawa na igranie z losem.
- Po pierwsze, to nie jest żadna dobroć", jak to ująłeś.
Jason jest przyjacielem, a przynajmniej znajomym, który ma
S
R
szansę nim zostać. Po drugie, pomysł nagrody w postaci kolacji
uważam za bardzo nieudany. Nie płaci się ludziom za to, że są
przyjaciółmi!
Jej oczy, teraz bardziej szare niż niebieskie, ciskały bły-
skawice, policzki okrasił rumieniec, a palce zaciśnięte na fra-
mudze pobielały. Z trudem hamowała się, by nie zatrzasnąć mu
drzwi przed nosem.
- Przepraszam. yle się wyraziłem. Naprawdę chcę po-
rozmawiać o trenerze, może nawet o jakimś klubie tenisowym. -
Westchnął. Same komplikacje: ta niepokojąca kobieta, Jason,
jego własne życie. Przeczesał palcami włosy, co przypomniało
mu o jeszcze jednej, którą musi załatwić. Fryzjer. - Kurczę! Po
co te wyjaśnienia?! Po prostu chodzmy na kolację.
Jej rysy złagodniały, a kąciki warg lekko drgnęły.
- To rozumiem. Od takiego zaproszenia nie można się wy-
mówić. - Na jej wargach pojawił się uwodzicielski uśmiech. -
Czy nie zapominasz o Jasonie oraz o waszym gościu, jego ciot-
ce?
- Jak mógłbym o niej zapomnieć! To przez nią jestem cały
obolały po nocy spędzonej na kanapie. A Jason, oprócz szpitala,
jest moim oczkiem w głowie. Gdyby znowu spotkała go jakaś
tragedia, nawet moja praca zeszłaby na drugi plan. Ta wspólna
kolacja, Smoczyco, to nie to samo co randka.
Zrozumiała: kolacja, nie randka. Mimo to w jej głowie zro-
dziło się tyle innych pytań, że musiałaby chodzić z nim na kola-
cje co najmniej przez tydzień, by poznać wszystkie odpowiedzi.
Można zacząć od tego jednego wieczoru.
S
R
- Będziemy mieli okazję porozmawiać o paru innych
sprawach - zauważyła. - Nie doszliśmy jeszcze do porozumienia
w sprawie studentów.
Zciągnął brwi, jakby temat studentów był mu wyjątkowo
niemiły. Jeśli jednak potrzebuje jej pomocy, by uporządkować
życie Jasona, powinien...
- Targujesz się? Przed chwilą sama powiedziałaś, że za
przyjazń się nie płaci - zauważył z uśmiechem.
Speszyła ją taka zmiana nastawienia, lecz w tej samej chwili
Rory nieco pochylił się w jej stronę, jakby przyciągany nieznaną
siłą. Przez ułamek sekundy myślała, że ją pocałuje.
Przez ułamek drugiej sekundy rozważała możliwość odwza-
jemnienia tego pocałunku. Czas stanął w miejscu. Wlókł się w
nieskończoność, po czym implodował w nicość.
Modliła się w duchu, by gorąco, jakie ją ogarnęło, nie poka-
zało się na jej policzkach. Postanowiła jak najszybciej pchnąć
rozmowę na inne tory.
- Odbiegliśmy od tematu dzisiejszej kolacji. Czy Jason może
zjeść ją u mnie?
Rory skinął głową, chyba na znak przyzwolenia, po czym
pożegnał się. Zamknęła drzwi i, już zupełnie osuszona, oparła
się o framugę. Zgodziła się na wspólną kolację w piątek wie-
czór? Zdaje się, że tak.
Skąd przyszedł mu do głowy taki pomysł? Czyżby Rory wy-
szedł z założenia, że nie będzie miała nic ciekawszego do robo-
ty? Nie miała żadnych planów, to prawda. Ale nie o to chodzi, -
W piątek? Najbliższy?
S
R
Masowała skronie, ponieważ czuła, że głowa jej pęka.
Oczywiście, że ma lepsze propozycje. Może nie lepsze, ale ma.
W minioną sobotę, przerażona nagłym atakiem pożądania skie-
rowanego na człowieka, który jeszcze jej nie rozpoznał, wysłała
e-mail do Jeremy'ego z propozycją spotkania w barze Mickeya.
Było to idealne miejsce na spotkanie z nieznajomym, ponieważ
w barze stałe przebywali jej znajomi. Będzie tam bezpieczna,
nawet gdyby Jeremy okazał się seryjnym mordercą.
Rory na pewno jej nie uwierzy, że już wcześniej była umó-
wiona! Co robić?
Masaż nie pomagał, więc jęknęła. Odrobinę jej ulżyło. Zbyt
mało jednak, by istotnie poprawić jej samopoczucie, wobec cze-
go postanowiła więcej nie jęczeć.
Ponowne pukanie wykluczyło możliwość załamania ner-
wowego. Wpuściwszy Jasona, zaproponowała, by wziął sobie z
lodówki coś do picia. Zamierzała jak najszybciej skontaktować
się z Rorym i już miała zapytać chłopca o numer ich telefonu,
gdy nagle zmieniła zdanie. Jason na pewno zechce wiedzieć, po
co jej ta informacja, i wcale nie musi mu się podobać pomysł
ich wspólnej kolacji.
- Przy okazji wyjmij mięso z lodówki. Muszę zadzwonić.
Wróciła do sypialni, by zadzwonić do Madeleine Frost, która
pokrzykując na bliznięta, podała jej numer Rory'ego Forrestera.
Wykręciła nowy numer. Słuchawkę podniósł sam Rory. Sta-
rała się wychwycić w jego głosie ślady zadyszki, która mogłaby
świadczyć, że przeszkodziła mu w migdaleniu się" z Drusillą.
S
R
- Strasznie przepraszam, ale nie możemy spotkać się
w piątek. Zapomniałam, że już wcześniej umówiłam się na
spotkanie z kim innym.
Nie uwierzył jej.
- Niestety, taka jest prawda - rzuciła. - Do widzenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]