[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 O Boże!  pomyślałem.
Gdybym miał taki śmiech, to do końca życia chodziłbym ponury&
Włączyłem na pełny regulator pierwszą lepszą stację i z uwagą obserwowałem jego
kroki. Szedł zdecydowanie ku sobie wiadomemu celowi. Czekałem z pozornym
rozluznieniem do chwili, gdy nie skręcił za jeden z murowanych domów.
Wyskoczyłem z auta i pobiegłem za nim, opatrzności zostawiając pilnowanie
dobytku. Z myślą, iż ostatnio często mam okazję do biegów dopadłem ściany
budynku. Spokojnie, aby nie zwrócić uwagi przechodniów, wychyliłem się zza rogu.
Mazzoni wchodził właśnie do drzwi małego domku o białych ścianach i nic nie
wskazywało, aby był to posterunek policji. Drzwi momentalnie zamknęły się, Stałem
ważąc decyzję. Gdy Mazzoni wchodził do środka dostrzegłem jedną rzecz, co do
której chciałem się upewnić. Zrobiłem krok, potem następny.
 Witaj kotku  powiedziała korpulentna pani, gdy zapukałem dwukrotnie do drzwi.
Nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego do drzwi tych instytucji puka się
zawsze w ten sam sposób.
 Można?  spytałem z rozbrajającym uśmiechem.
 Naturalnie  odparła, lustrując mnie z góry do dołu.  Nie chcę być nachalną, ale
sądzę, że kąpiel by ci się przydała.
Rozwiała moje ostatnie wątpliwości.
 Wedle pani uznania.
Roześmiała się i pociągnęła za policzek.
 Pierwszy raz u nas jesteś?
Kiwnąłem głową i westchnąłem z ulgą. W hallu, do którego weszliśmy nie było
Mazzoniego, tylko dwie przeciętne dziewczyny. Zmrużyły oczy na mój widok.
Posłałem im perlisty uśmiech.
 Tam są łazienki  pokazała ręką.  Odśwież się, a potem zapoznam cię z
dziewczynami.
Goniony szmerem chichotów zamknąłem drzwi. Po prawej stronie były kabiny i
momentalnie wiedziałem, w której znalazłbym Mazzoniego. Podśpiewywał i rechotał w
sobie tylko właściwy sposób. Na palcach podszedłem do okna. Było starannie
zamknięte, lecz nie okratowane. Kilka ruchów, podskok. i już byłem na zewnątrz.
Zostawiłem je uchylone i po paru minutach byłem już w samochodzie. Z ręką na
schowku przemyślałem parę faktów. Wyszło mi, iż Mazzoni nie wyjdzie stamtąd zbyt
szybko i jest to dla mnie jedyna szansa na rychły powrót do stolicy. Wyciągnąłem
kable, postękałem, zadrapałem dłoń, ale już druty miałem spięte na krótko.
Wytoczyłem wóz na drogę. Teraz już wiedziałem, że mam przed sobą kilkanaście
godzin jazdy. Z boku, na siedzeniu, rozłożyłem mapę. Przyznaję, że uśmiechnąłem
się od ucha do ucha, gdy uzmysłowiłem sobie, iż to Mazzoni będzie musiał korzystać
z tego, kursującego co dwa dni autobusu. Jedyne w czym czułem się nie w porządku
to świadomość, że on już chyba nigdy nie wezmie autostopowicza. Westchnąłem na
tyle głośno, żebym usłyszał, iż mam wyrzuty. Opony z sykiem pożerały taśmę
asfaltu.
Dwukrotnie po drodze musiałem nabierać benzyny, ale najwyrazniej posługiwanie
się cudzą kartą kredytową miałem we krwi.
Wreszcie stolica. Nie miałem zamiaru jechać do domu, wydawało mi się to
zbyteczne. Zaparkowałem z tyłu uniwersytetu, tak aby samochód z odległą
rejestracją nikomu nie rzucał sią w oczy. Tylnym wejściem, po schodach
przeciwpożarowych wszedłem do środka. Był wczesny ranek i spodziewałem się
zastać Rischa już u siebie w gabinecie. Zawsze przychodził najwcześniej z nas
wszystkich. Zapukałem do sekretariatu i wszedłem. Panienka miała refleks, gdyż
zdążyła wrzucić do szuflady książkę zanim ukazałem się jej oczom.
 Jest profesor?  spytałem. Na twarzy dziewczyny mieszało się zdziwienie z
uspokojeniem.
 A to pan? Nie, nie ma go.
 Jeszcze nie przyszedł.
 Dzisiaj go w ogóle nie będzie. Prosił, żeby zostawić mu wiadomość, jak będzie coś
pilnego.
Odezwało się we mnie przeczucie tak natrętne, że nie mogłem go powstrzymać.
 Pewnie ma pracę dla wojska? Panna Ruff kiwnęła odruchowo glową i aż się
zaczerwieniła.
 Panie profesorze, on prosił, abym nikomu o tym nie mówiła.
Posłałem uśmiech, jakim podrywam dziewczyny.
 Sam mi o tym mówił parę dni temu, tylko wyleciało mi to z głowy. Zrobiłem
świadomie pauzę.
 Więc kiedy wiem co on robi, niech pani powie, gdzie mogę go teraz znalezć.
Bardzo mi na tym zależy.
Pokręciła główką.
 Ale powie mu pan, że wyjątkowo dałam adres?
 Oczywiście, przecież tak właśnie było.
 Departament Zdrowia, ulica Długa 5.
 Dziękuję  cmoknąłem ją w policzek i wyskoczyłem na korytarz.
Panna Ruff coś tam jeszcze szczebiotała.
Departament Zdrowia mieścił się w dzielnicy banków i przedstawicielstw
handlowych. Ciągły hałas, spaliny i ruch przez okrągłą dobę stanowiły
humorystyczne miejsce na umieszczenie tego typu instytucji, ale nie to miałem teraz
w głowie.
Przez główne wejście bez trudu dostałem się do środka. Dopiero, gdy minąłem
okienko z napisem  Informacja" i ruszyłem ku schodom, zaczął się mały rozgardiasz.
Zza biurka sprytnie schowanego za palmami wyszedł smutny mężczyzna. Głowę bym
dał, że poza nim ożywiło się w okolicy jeszcze parę osób.
 Proszę o przepustkę!
 Przepustkę?  jęknąłem w duchu  ja nawet dowodu nie mam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl