X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nauka odbywała się w stojącym do dziś okazałym gmachu z charakterystyczną pękatą
wieżą. Podobnie jak wszystkie budynki wznoszone przez zarząd Drogi %7łelaznej
Warszawsko-Wiedeńskiej, został zbudowany z czerwonej, prasowanej cegły. Sale były duże,
korytarze szerokie, z marmurowymi schodami, ale szybko dało się ocenić, że ani szpital, ani
szkoła  nie miały tu odpowiednich warunków do swej działalności.
Gdy rozpoczynałem naukę, PKP oddały na potrzeby młodszych dzieci piętrowy budynek,
otoczony drewnianym parkanem, z sześcioma klasami szkolnymi, w pobliżu przejazdu
%7łbikowskiego i wejścia do warsztatów kolejowych. Tutaj miałem się uczyć przez trzy
najbliższe lata.
Zapamiętałem moje ostatnie  przedszkolne" miesiące. Podgląj dałem, co robi Jurek i
wysłuchiwałem jego dokładnych codziennych opowieści. Dowiedziałem się o dzwonku, z
którym chodzi  pan wozny", rozpoczynając i kończąc każdą lekcję, o kolegach z klasy, o za-
daniach domowych, a także o  pani"  - uczącej dzieci nie tylko czytania, pisania i
rachowania, ale także dobrego wychowania. Jurek liczył na tabliczce, pisząc szyferkiem
zgrzytającym przy każdym mocniejszym naciśnięciu. A w kilka miesięcy pózniej, już w
świe-1 tle żarówki, wyraznie i równo pisał w nowym, poliniowanym ze- j szycie, odrabiając
ćwiczenia z polskiego. W tym czasie, gdy Jurek j męczył się z odrabianiem lekcji, leżał
przede mną, na drugim końcu I stołu, jego nowy elementarz. Po raz nie wiem który
przeglądałem
go z ogromną ciekawością, starając się odczytać najprostsze, najkrótsze wyrazy.
Tak było przed kilkoma miesiącami. Teraz ja miałem iść do szkoły. Będę miał swój
tornister, elementarz, zeszyty, obsadkę ze stalówkami oraz tabliczkę z szyferkiem. Nareszcie
doczekam się pierwszego dzwonka, poznam  naszą panią", o której będę mówił, że jest
najlepsza na świecie, i nareszcie będę miał swoich szkolnych kolegów, z którymi będę robił
różne szkolne psoty, takie same, o jakich opowiadał Jurek.
Kończył się słoneczny i upalny sierpień, gdy po raz ostatni kąpaliśmy się w helenowskich
gliniankach. Jeszcze świeżo miałem w pamięci chodzenie boso po rżyskach, gonitwy za
kółkiem, strzela- I nie z procy, nasze  jazdy" w budkach hamulcowych towarowych I
wagonów, a już zbliżała się smutna jesień i okazywało się, że tak I naprawdę, to im bliżej był
wrzesień  tym mniej na niego czeka- �%łem.
Najtrudniej było mi przyzwyczaić się do butów. Przez pierwsze dni w niemiłosierny
sposób uwierały nawykłe do swobody stopy. Ciemnogranatowe, sukienne ubranie 
marynarkę z czterema kie- I szeniami zapinanymi na guziki i spodnie równo ucięte na
wysokości I kolan  oraz elementarz Falskiego odziedziczyłem po Jurku. Ojciec I kupił mi
tornister i tabliczkę, na której miałem pisać i rysować I specjalnym szyferkiem. W
pierwszych miesiącach nauki odrabia- � liśmy na niej zadania domowe. Idąc do szkoły z
umocowaną na I tornistrze tabliczką, na której odrabiałem zadaną lekcję, musiałem �% uciekać
od złośliwych kolegów, starających się zatrzeć ten dowód I mojej pilności.
1 września 1922 roku rozpoczynaliśmy naukę nabożeństwem I w pruszkowskim kościele.
Odświętnie ubrani, w uciskających na- I sze stopy butach, dużą gromadą wyruszyliśmy ze
Stalowej, aby zdą- 1 żyć na godzinę ósmą. Do naszej klasy, poza Genkiem  moim naj- I
bliższym sąsiadem  szło sześciu moich rówieśników i dwie dziew- I czynki  córki
kolejarzy z naszej dzielnicy, a także kilkoro dzieci I z ulicy Brwinowskiej, leżącej o kilometr
dalej.
Dużo wcześniej wyruszał Jurek ze swoją grupą, maszerując do I szkoły na Papierni. Na długo
zapamiętałem kotłujący się na piasz
czystym dziedzińca tłum chłodów i małe grupki ustrojonych w ko-j łorowe kokardy,
trzymających się osobno dziewcząt.
Wtedy to, po raz pierwszy, zobaczyłem  naszą panią", siwą, I niedużą, o różowej twarzy,
wiecznie uśmiechniętą  panią Roma-1 nowską.
Po sprawdzeniu listy ustawiliśmy się w pary  najpierw sta-1 nęły wystrojone
dziewczęta, na które patrzyliśmy z wielkim zain-fj teresowaniem, a pózniej my  ruchliwi,
niespokojni, przepycha-1 jący się, hałaśliwi chłopcy, a na końcu znalazło się kilka par trzy- I
mających się razem, patrzących na nas z lekceważeniem nadmiernie I wyrośniętych
dryblasów, którzy mieli uczyć się z nami i od razu I zyskali uznanie naszej pani, nie tylko za
swój wzrost, ale przede I wszystkim za poważne zachowanie się, tak bardzo odcinające się I
od naszego dziecinnego rozdokazywania. A oni oddzielili się od nas, I jak gdyby trochę
zawstydzeni swoją przedwczesną dojrzałością I i tym, że mają się uczyć w jednej klasie z
taką wrzaskliwą dzie-1 ciarnią.
Moją parą był Genek. Idąc ulicami Pruszkowa długą, rozcią- I gającą się kolumną,
trzymając się za ręce, rozglądaliśmy się po nie I znanych nam ulicach.
Wzdłuż ulicy Bolesława Prusa, dawnego traktu z Warszawy do I Nadarzyna i Grodziska,
rosły wysokie, rozłożyste topole. Tuż za I rzeką Utratą zaczynał się park Anielin, a dalej za
nim rosły stare I drzewa parku Bersohna  dochodzącego aż do  czarnej drogi". I W
Anielinie poprzez nieszczelny parkan widać było kilka stawów I i wysokie topole otoczone
gęsto rosnącymi olchami i leszczynatfii I
Dopiero za kilka lat, gdy park przejmie Zarząd Miejski, po-1 wstaną tu nastrojowe alejki,
a po stawach pełnych karpi będzie I można pływać dużymi, ozdobnymi łodziami.
Po drugiej stronie ulicy Prusa, od rzeki aż do kościoła, rozcią-1 gał się piękny park
hrabiego Potulickiego. Ogrodzony wysokim mu-1 rem, był dostępny tylko dla niewielu ludzi
z miasta. Na wprost uli-1 cy Kościuszki, we wnęce muru, stała figura Matki Boskiej, a obok
znajdowała się furtka, przez którą wchodziło się do parku w po-1 bliżu pałacyku, w którym
mieszkał słynny kawalerzysta z czasów I ostatniej wojny  pułkownik Józef Rawicz.
Po nabożeństwie nasze %7łbikowskie klasy odłączyły od kolumny I maszerującej na
Papiernię i bardzo już zmęczeni wróciliśmy na I
szkolny dziedziniec. Tego dnia nie wchodziliśmy jeszcze do naszej sali, gdyż nauka miała
odbywać się na dwie zmiany i na uroczystości otwarcia roku szkolnego nie było miejsca dla
wszystkich uczniów. Ustalono już, że nasza klasa będzie rozpoczynała naukę po południu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.